Выбрать главу

– Ale to przecież niemożliwe, żebyś… ożenił się z osobą bez nazwiska?

– Wymyślimy coś – uspokoił ją lord Selwyn.

– Jednego mogę być pewien, a to tego, że ludzie nie będą niczego podejrzewać ani węszyć, gdy chodzi o osobę gubernatora!

Mówił to żartobliwym tonem, a tymczasem Anona wybuchnęła płaczem i cała drżąca ukryła twarz na jego piersi.

– Wszystko będzie dobrze, kochanie – powiedział.

– Wiem, jak trudno było ci wyznać mi prawdę, lecz dla mnie ta wiadomość nie ma żadnego znaczenia. – Pocałował ją i mówił dalej: – Gdybyś to nawet ty popełniła jakieś przestępstwo i tak bym cię kochał i pragnąłbym pojąć za żonę.

– Czy mówisz prawdę? – wyrzekła z łkaniem.

– Żaden mężczyzna nie okazałby się tak wspaniałomyślny!

– Musisz mi zaufać, kochanie – rzekł. – Ubóstwiam cię i pragnę, żebyśmy się pobrali natychmiast!

– Popełniasz wielki błąd… Nie mogę pozwolić, żebyś uczynił jakiś fałszywy krok, który ci zaszkodzi w karierze.

– Jedynym powodem do cierpień byłby fakt, gdybyś mnie opuściła i przestała mnie kochać. – Spojrzał na nią czule. – Ja nie żartowałem, kiedy mówiłem, że jeśli nie zechcesz wyjść za mnie, wrócę natychmiast do Anglii, czy się to komu będzie podobało, czy nie!

– Ale Singapur cię potrzebuje!

– A ja potrzebuję ciebie!

Pocałował ją, żeby złamać jej opór, i wkrótce obeschły jej łzy.

– Powiedz mi wreszcie, czy wyjdziesz za mnie?

– Co ja mam zrobić? Co ja mam ci odrzec?

– Tylko jedno słowo: powiedzieć „tak”.

– Popełniasz wielki błąd! – broniła się.

– Życie poświęcę na to, żeby cię przekonać, że nie miałaś racji – powiedział i znów ją pocałował, a potem dodał: – Chciałbym, kochanie, jeszcze z tobą porozmawiać, chodźmy więc nad morze, gdzie ujrzałem cię po raz pierwszy i gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał.

– Z przyjemnością – odrzekła Anona – tylko najpierw chciałabym pójść na górę przemyć oczy, żebym ładnie wyglądała, gdy na mnie spojrzysz.

– Za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę, wydajesz mi się coraz piękniejsza – oświadczył.

– Z każdym dniem jestem coraz mocniej w tobie zakochany!

– I ja także – wyszeptała.

– Pospiesz się więc – powiedział – chciałbym być z tobą sam na sam, a nasz gospodarz wraz z rodziną może wkrótce nadejść.

Anona właśnie znalazła się w saloniku połączonym z werandą, kiedy usłyszała wołanie lorda Selwyna.

– Anono! Poczekaj!

Podbiegła ku niemu.

– Chodź tutaj! Chciałbym ci coś pokazać.

Gdy znalazła się obok niego objął ją, trzymając w ręku gazetę pozostawioną przez Adriana Mereditha. Pokazał ją Anonie, a ona przeczytała nagłówek:

ANGIELSKI BOHATER URATOWAŁ PASAŻERÓW PRZED PIRATAMI

Kapitan Guy Ranson – dzielny pogromca piratów.

Anona przeczytawszy ten nagłówek wydała okrzyk:

– Tatko! Ależ to o moim tatku!

W jej oczach znów pojawił się strach, więc lord Selwyn podprowadził ją w stronę kanapy, a potem przeczytał, co było napisane. Z informacji wynikało, że jeden z przyjaciół kapitana Ransona zachorował i trzeba go było odwieźć do szpitala w Singapurze. Znajdując się na statku pasażerskim, zakotwiczonym pewnej nocy w spokojnej zatoczce, ujrzeli zbliżające się do nich pirackie łodzie. Kapitan Ranson zorientował się, że to ci groźni malajscy piraci, którzy zabijają wszystkich, zanim jeszcze zabiorą ich mienie. Z drugim Anglikiem i czterema członkami załogi postanowił stawić im opór. Udało im się zabić kilku napastników, a reszta uciekła. Przed przeczytaniem ostatniego akapitu lord Selwyn zatrzymał się na chwilę. Brzmiał on następująco:

Niestety, gdy już zwycięstwo było pewne, długi nóż napastnika przebił pierś kapitana Ransona i mimo starań, żeby jak najszybciej odstawić rannego do Singapuru, zmarł on na statku z powodu upływu krwi.

Świadkowie stwierdzają zgodnie, że były kapitan Królewskiej Marynarki zachował się bohatersko i ślą petycję do Londynu do Jej Królewskiej Mości, żeby nagrodziła odwagę kapitana Ransona i jego przyjaciela porucznika Hutchinsona. To ich szybka akcja uratowała życie trzydziestu pasażerom. Ludzie ci postanowili wystawić pomnik pamięci dzielnego kapitana, który stanie niebawem w Singapurze.

Skończywszy czytać, lord Selwyn odłożył gazetę i przytulił do siebie płaczącą Anonę.

Płacząc nad ojcem czuła jednocześnie ulgę.

Umarł bohatersko i takim chciała go zapamiętać.

Już nie musiała się obawiać, że go powieszą jak zwykłego przestępcę.

– Myślę, że twój ojciec chciał w taki sposób umrzeć – rzekł lord Selwyn. – Jestem przekonany, że on wie, iż jesteś pod moją opieką.

– Masz rację – wyszeptała Anona.

– Sądzę także, że twój ojciec będzie dumny, że będziesz pomagała zarządzać Singapurem.

Anona uśmiechnęła się przez łzy.

– Czy rzeczywiście mogę zostać twoją żoną…? – wyszeptała. – Czy chcesz tego naprawdę?

– Byłem na to zdecydowany – rzeki – niezależnie od tego, co za tajemnicę ukrywałaś przede mną. Teraz mogę być dumny, że będę miał za żonę córkę bohatera, człowieka, którego wszyscy będą podziwiać, dowiedziawszy się o jego bohaterskiej śmierci.

– Nawet gdyby tak się nie stało, nie muszę się już obawiać, że ojca powieszą.

– Nie mówmy o tym więcej – powiedział lord Selwyn. – Twój ojciec zachował się, jak na prawdziwego Anglika przystało. Trudno wprost o lepsze epitafium niż to. – Przytulił Anonę do siebie i dodał: – Teraz musimy wszystkim powiedzieć, kim jesteś, i stworzyć swój własny raj na ziemi.

– Kiedy ciebie poślubię, będę się czuła jak w raju – wyszeptała.

– Tym rajem będzie dla nas Pinang – oświadczył lord Selwyn. – Nasz miodowy miesiąc spędzimy w Durham House i będziemy tam przyjeżdżać, gdy tylko uda nam się uciec od obowiązków. – Pocałował ją i dodał: – Myślę, że również naszym dzieciom spodoba się Pinang. Nawet kiedy skończy się moja misja w tym kraju i wrócimy do Anglii, będziemy często powracać do naszego raju.

Anona patrzyła na niego oczami pełnymi blasku. Gdy ją znów pocałował, czuła, że odnalazł to, o czym marzy każdy mężczyzna – miłość czystą i doskonałą, która od Boga pochodzi.

Barbara Cartland

***