– Chyba się położę – zadecydował.
Przechodząc koło biurka, ujrzał na wierzchu pismo, które sekretarz przygotował mu, żeby na nie odpisał w pierwszej kolejności. Poprzednio odłożył je na bok, zajęty wyłącznie rozmyślaniem o anonimowym liście, który otrzymał i który, jak się okazało, zawierał prawdziwe informacje. I znów lord Selwyn pomyślał z wściekłością, czym zajmuje się teraz Maisie wraz z Clavertonem. Zacisnął palce na kopercie i dopiero teraz uświadomił sobie, że zmiął pismo z Pinangu. Szybko rozprostował je, wygładził i odłożył na miejsce.
Dopiero w tej chwili zainteresował się Pinangiem.
Była to mała daleka wysepka, bogato obdarzona przez naturę, a jednocześnie leżąca na przecięciu handlowych szlaków. I nagle wydało mu się, że płynie już statkiem przez Morze Śródziemne, dalej Kanałem Sueskim aż na Ocean Indyjski. Chwycił list i przeczytał go jeszcze raz.
„Czemużby nie?” – zapytał w myślach.
Gdyby tu pozostał, musiałby wyjaśnić Maisie, dlaczego nie chce się z nią spotykać.
A oprócz niej istniała jeszcze nieznana „Życzliwa”, która wysłała mu anonim. Ta osoba wiedziała o wszystkim. Ilu jeszcze ludzi było wtajemniczonych w tę sprawę?
Pomyślał, że ponieważ był osobą powszechnie znaną, nie istniała możliwość, żeby ludzie nie plotkowali na temat jego związku z Maisie. Ta myśl go wprost przeraziła. Może już w klubie White'a robiono zakłady, czy uda jej się go usidlić, czy też nie. Gdyby ją teraz porzucił, wielu z jego przyjaciół mogłoby się z łatwością domyślić, jaka była tego istotna przyczyna. A już Darcy Claverton wiedziałby na pewno, dlaczego się wycofał.
Darcy mógł się ponadto wygadać i plotka szybko rozeszłaby się pośród bywalców klubu.
Lord Selwyn nie chciał nawet o tym myśleć.
Zdawał sobie oczywiście sprawę, że rozprawiano na jego temat, bo często zalegała cisza, kiedy wchodził do klubu. Przypomniał sobie błyski w oczach znajomych i ich wymowne spojrzenia. Musiały temu też towarzyszyć drwiny, śmiech i spekulacje. Kobiety zapewne starały się zdobyć choć odrobinę informacji, żeby je dodać do już posiadanych. Nagle poczuł, że to wszystko jest nie do zniesienia.
I zadał sobie pytanie, czemu właściwie miałby to znosić?
Teraz może porzucić to plotkarskie towarzystwo i chyba tylko głupiec nie skorzystałby z takiej okazji. Zapewne ludzie zaczną sobie opowiadać, że odziedziczył majątek gdzieś na krańcu świata, i będą mu zazdrościć.
– Pieniądz zawsze idzie do pieniądza! – będą mówili jego przyjaciele.
– Ależ ten Selwyn ma diabelne szczęście!
– Chciałbym, żeby to mnie ktoś zostawił taki majątek!
– Ale on pewnie nie będzie chciał mieszkać w Pinangu!
– Któż to może wiedzieć! Może uwije tam sobie gniazdko i będzie gruchał z jakąś ślicznotką!
Jakby słyszał te głosy, te śmiechy, te aluzje i złośliwe przytyki.
– Chyba musiałbym być niespełna rozumu, żeby nie wykorzystać daru, jaki zsyłają mi niebiosa!
Położył list od adwokatów z Pinangu z powrotem na biurko i poszedł wolno na górę do swojej sypialni. Służący już tam na niego czekał.
Lord Selwyn podejrzewał, że Higgins jest umówiony z dyżurującym w holu lokajem, bo zawsze kiedy wracał, zastawał go wypoczętego i w doskonałym nastroju. Zapewne budzono go z drzemki, gdy pan wchodził frontowymi drzwiami. Lord Selwyn pozwolił służącemu, żeby go rozebrał, i kładąc się do łóżka odezwał się zwykłym tonem:
– Rano rozpocznij pakowanie moich rzeczy, Higginsie. Wyjeżdżamy do Pinangu jutro albo pojutrze. Pinang leży w pobliżu równika.
Zapanowało milczenie, po czym Higgins odezwał się głosem równie obojętnym jak głos jego pana:
– Czy wyjeżdżamy prywatnie, czy w interesach, milordzie?
– Bądź gotów na obie te ewentualności – odrzekł lord Selwyn.
– Zrozumiałem, milordzie.
Higgins podszedł do drzwi i lord Selwyn był pewien, że na jego ustach gości uśmiech.
Znał dobrze swego służącego i wiedział, że ubóstwia on niespodzianki. Był przekonany, że z radością porzuci całą tę miejską szarzyznę i nudę, jak to zazwyczaj określał. Dopiero niedawno wrócili z Paryża i oto znów opuszczają Londyn.
„Wyjechać stąd! – pomyślał lord Selwyn i roześmiał się. – Zawsze uważałem, że małżeństwo to nie dla mnie!”
Wiedział, że ulga, jaką mu sprawiała myśl o wyjeździe, jest przemieszana z goryczą. Maisie sprawiła, że począł nienawidzić wszystkie kobiety.
Były one zdradzieckie i podstępne – anonim nie kłamał!
Następnego dnia rankiem każdy, kto znał lorda Selwyna, musiał zauważyć, że był on bardzo chmurny i zamyślony, a na jego twarzy pojawił się cyniczny wyraz. Wydawało się, że się postarzał o wiele lat.
Powiadomił pana Stevensa o swoim zamiarze natychmiastowego wyjazdu i cieszył się, że statek do Kalkuty odpływa o północy. Był to największy i najwygodniejszy liniowiec pływający na liniach wschodnich.
Pan Stevens od razu rozpoczął działania w celu zapewnienia swemu panu jak najlepszych warunków podróży. Lord Selwyn w tym czasie przeglądał korespondencję zalegającą na jego biurku. Zupełnie rozmyślnie powstrzymał się od złożenia wizyty u któregokolwiek z przyjaciół, mogliby bowiem powiadomić Maisie o jego kolejnym wyjeździe. Jedyną osobą, z którą chciał się zobaczyć tego przedpołudnia, była siostra matki mieszkająca w niewielkim domku w dzielnicy Belgravia. Powiadomił ją o śmierci lorda Durhama i o tym, że odziedziczył pieniądze, dom i plantację na Pinangu.
– Edward był zawsze bardzo przedsiębiorczym człowiekiem – powiedziała ciotka. – Szkoda tylko, że się nigdy nie ożenił. Pisywał do nas zawsze na Boże Narodzenie, donosząc o swoich sukcesach w Hongkongu.
– Czy była to jedyna korespondencja, jaką z nim prowadziłaś? – zapytał lord Selwyn ze śmiechem.
– Z całej rodziny Edward najbardziej lubił twoją matkę – odrzekła. – I pewnie dlatego ciebie uczynił swoim spadkobiercą.
– Jestem mu za to bardzo wdzięczny – powiedział lord Selwyn. – Muszę koniecznie obejrzeć dom i plantację. Proszą mnie o to adwokaci z Pinangu.
– Oczywiście, że musisz to zrobić – rzekła ciotka. – Szkoda, że jestem już stara i nie mogę pojechać z tobą.
– Postaram się wrócić szybko – rzekł lord Selwyn – a wówczas opowiem ci szczegółowo o wszystkim.
– Musisz wiedzieć, że lord Durham miał bardzo dobry gust – rzekła. – Należy się spodziewać, że w ciągu tylu lat zgromadził wiele cennych przedmiotów i dzieł sztuki Dalekiego Wschodu, a także wyrobów z jaspisu i porcelany. Będziesz je mógł wyeksponować w Wyn House.
– Wątpię, czy znajdzie się tam dla nich miejsce – rzekł lord Selwyn ze śmiechem.
Przerwał na chwilę, a potem dodał: – Już się nad tym zastanawiałem i pomyślałem, że gdybym chciał w domu pomieścić jeszcze jakąś kolekcję, trzeba by było dobudować nowe skrzydło.
– Tylko nie to! – zawołała ciotka. – To by zeszpeciło budowlę! Ważniejsze od miejsca przechowywania rodzinnych skarbów jest to, żebyś miał dzieci, którym mógłbyś wszystko zostawić w spadku.
Lord Selwyn spochmurniał, lecz ciotka tego nie spostrzegła.
– Wiesz dobrze, że wszyscy pragniemy, żebyś miał syna. Twoja matka bardzo cierpiała z tego powodu, że byłeś jej jedynym dzieckiem.
Lord Selwyn podniósł się z miejsca.
– Za kilka godzin wyruszam w drogę – rzekł. – Wrócę zapewne niedługo i powiadomię cię od razu, co też mi stryj Edward zostawił.
– Przywieź mi koniecznie jakąś pamiątkę z Pinangu – prosiła – i uważaj na siebie.
W tamtych stronach grasują wciąż jeszcze piraci, nasi marynarze często mają z nimi do czynienia.