Выбрать главу

– Początkowo naziści przybywali do Alt Aussee w niewielkich grupach i zachowując pełną tajemnicę. Hitler również złożył wizytę w naszym miasteczku, udał się w góry nad osadą, a potem zjadł obiad razem z mieszkańcami. Kupił wtedy nawet kawałek bezwartościowej ziemi w rejonie góry Habersam, której jedynym walorem była opuszczona kopalnia soli, z korytarzami wiodącymi głęboko w ziemię. Później nadeszła wojna, a naziści przybywali coraz liczniej.

Nam, mieszkańcom miasteczka, zabroniono zbliżać się do terenu wokół starej kopalni soli na górze Habersam. Esesmani zbudowali tam kwaterę dla ponad dwustu pięćdziesięciu ludzi i wszystkim im zabroniono opuszczania miejsca zakwaterowania oraz podejmowania rozmów z kimkolwiek spoza koszar. Prowiant i zaopatrzenie oraz kolejnych żołnierzy dowożono w zakrytych ciężarówkach. Dygnitarze przybywali samolotami na lotnisko w pobliskim Bad Aussee, a potem przejeżdżali przez miasto w wielkich limuzynach z zasłoniętymi oknami, które pozwalały ukryć tożsamość gości. Tuż przed Bożym Narodzeniem 1941 roku w Alt Aussee rozeszły się plotki, że pojawił się sam Hitler, i że zszedł do kopalni.

Wszyscy w osadzie byli wdzięczni za to, że esesmani nie opuszczali swego terenu, nic jednak nie było w stanie powstrzymać niekończących się spekulacji na temat tego, co naziści robili w opuszczonej kopalni soli na górze Habersam. Ciekawość kusiła, wielu podchodziło do granicy zakazanej strefy, ale nikt nie widział nic poza żołnierzami kręcącymi się po alpejskiej hali, pilnującymi wejścia do niewyróżniającej się niczym nieczynnej kopalni soli.

Zdaniem jednych była to kryjówka wysokich rangą dygnitarzy SS, na wypadek gdyby losy wojny obróciły się na niekorzyść Rzeszy, inni uważali, że znajdowały się tam podziemne laboratoria, produkujące obiecaną przez Hitlera sekretną broń. Jednak myśląc trzeźwo, łatwo było wywnioskować, że każda z tych teorii była niedorzecznością. Kopalnia była w dobrym stanie, nie groziła zawaleniem, wewnątrz panowały stała temperatura i wilgotność. Krótko mówiąc, podziemne korytarze stanowiły doskonałe miejsce do bezpiecznego ukrycia czegokolwiek.

Morgen dopił ostatni łyk herbaty i okazał zadowolenie, gdy kardynał wspaniałomyślnie wcielił się w rolę gospodarza i ponownie napełnił jego filiżankę.

– Dziękuję – rzekł, na co Braun skinął głową.

Salzbergwerk na górze Habersam to było jedyne miejsce, które okupowali naziści w górach wokół Alt Aussee. Na początku 1945 roku zaczęły tu masowo przyjeżdżać ciężarówki oraz wagony towarowe wyładowane bezcennymi dziełami sztuki, rzeźbami, rzadkimi woluminami, rękopisami oraz religijnymi relikwiami – podjął relację Morgen. – Jak Eminencja zapewne wie, Hitler rabował największe publiczne i prywatne zbiory sztuki w okupowanych krajach, zamierzając wszystko to umieścić w przyszłym Muzeum Fiihrera. Wyobrażał sobie, że monumentalna budowla powstanie w brudnym, przemysłowym Linzu w Austrii, w mieście, gdzie spędził chłopięce lata. Ten sfrustrowany artysta chciał zbudować największe muzeum sztuki w dziejach ludzkości tylko po to, żeby jego rodzinne miasto nigdy o nim nie zapomniało. Jednak alianckie bombowce położyły kres planom Hitlera, on zaś polecił szybkie przewiezienie zrabowanych zbiorów do kopalni w rejonie Salzammergut, żeby ochronić je przed niemal już codziennymi alianckimi nalotami.

W odróżnieniu od tajnych jednostek SS, pełniących straż przy kopalni na górze Habersam, oddziały Wehrmachtu transportujące dzieła sztuki składały się z przestraszonych chłopaków, wdzięcznych, że znaleźli się z dala od linii frontu, lecz świadomych swej roli strażników kultury, czyli zrabowanych dzieł sztuki i innych dóbr. Opowiadali czasami o kopalniach soli w całym rejonie, o tym, że wiele z dzieł sztuki ukryto w kopalniach w pobliżu takich miejscowości jak Bad Ischl i Bad Aussee, a zwłaszcza w dużych i głębokich kopalniach w rejonie Steinbergu i Moosbergu. Żołnierzom Wehrmachtu towarzyszyli kustosze z różnych muzeów – wielu z nich było jeńcami wojennymi – których przewożono na pakach ciężarówek lub w wagonach towarowych, po górskich szlakach bardzo niebezpiecznych zimą, powierzając im zadanie ochrony dóbr pozyskanych przez Fuhrera.

– Dniami i nocami przez miasteczko przejeżdżały z hukiem ciężarówki, zapewniając jednocześnie handlarzom prawdziwy raj. Ci nowi przybysze zapełniali mój kościół i sprawili, że byłem bardzo zapracowany. Na tyle zapracowany, że prawdę mówiąc, prawie zapomniałem o kopalni na górze Habersam. Ale nowi parafianie, żołnierze Wehrmachtu przychodzili do spowiedzi i opowiadali o strachu i terrorze. Kiedy ich słuchałem, zastanawiałem się, czy Bóg znajdzie w sobie dostateczne pokłady tolerancji i zrozumienia, żeby ich rozgrzeszyć.

– Łaska Ojca Wszechmogącego jest nieograniczona i potrafi wybaczyć wszystkie grzechy – oznajmił kardynał nieco zbyt pompatycznie, jak na gust księdza Morgena.

– Za pozwoleniem Waszej Eminencji, jestem w pełni świadom tego – odparł oschle Morgen. – Ale jestem jedynie człowiekiem i niewyczerpana cierpliwość oraz mądrość nie są w moim zasięgu.

– To zdążyłem już zauważyć – odparł Braun z protekcjonalnym uśmieszkiem.

– Czy Eminencja chce rzeczywiście usłyszeć tę relację, czy też chce ze mnie kpić?

Kardynał popatrzył beznamiętnym wzrokiem.

– Proszę. Niech ojciec kontynuuje – powiedział po chwili.

Morgen westchnął ciężko.

– Miejscowi młodzi chłopcy coraz bardziej interesowali się tą kopalnią. Mniej więcej dwa miesiące po tym, jak zaczęto przywozić dzieła sztuki, pewien trzynastolatek, Johann Hoffer, zjeżdżał szlakiem na nartach powyżej Alt Aussee i zbytnio zbliżył się do kopalni przy górze Habersam. Zastrzelono go. Następnego dnia o czwartej nad ranem otworzyłem drzwi młodemu sierżantowi SS, nazywał się Willi Max, który był poruszony śmiercią chłopca. Zabito go na oczach sierżanta. Powiedział mi wtedy, że zastrzelono dzieciaka dla sportu, gdyż dwóch poruczników postanowiło poćwiczyć się w strzelaniu do ruchomego celu. Sierżant błagał mnie o rozgrzeszenie, opowiedział mi też o Sekretnym Mesjaszu. Przez resztę życia żałowałem, że wysłuchałem spowiedzi tego młodego żołnierza, ale wtedy nie miałem wątpliwości, że muszę coś z tym zrobić.

Ponieważ oddział SS miał zakaz pokazywania się w miasteczku, Morgen zaaranżował z sierżantem odprawienie mszy i wysłuchanie spowiedzi na terenie koszar. Tego dnia, kiedy zjawił się w garnizonie, dotarły tu wieści o zbliżających się wojskach aliantów, co wywołało wśród młodych żołnierzy panikę. Modlili się z wiarą ludzi zdesperowanych. Przegranych. Wojska alianckie wkroczyły już do Austrii, rozchodziły się pogłoski, że z każdym dniem są coraz bliżej. Esesmani najbardziej bali się tego, że zostaną potraktowani w taki sam sposób, w jaki oni traktowali innych. Nie potrafili sobie nawet tego wyobrazić, przez sześć lat bezwzględnej wojny zupełnie zapomnieli, czym są łaska i miłosierdzie.

Zdjęci strachem żołnierze rozmawiali cicho z Morgenem o ucieczce pod osłoną nocy, paru prosiło go o dostarczenie cywilnych ubrań. Wyglądało na to, że żaden z nich tak naprawdę nie wiedział, czego strzegli. Sekret znała jedynie garstka wybranych, wśród nich także sierżant, który owego ranka przyszedł do Morgena po rozgrzeszenie.

– Pewnego wieczora, już po odprawieniu mszy, prze mknęliśmy z sierżantem z górnych baraków do wejścia do kopalni. Ogromne pieczary zostały zamienione w fortece. We wszystkich korytarzach znajdowały się prawdziwe arsenały broni i amunicji, materiałów wybuchowych, a także miny pułapki. Pokazali mi, jak zaminowano wejścia, żeby je w razie czego zawalić. Sierżant zaręczył za mnie, dzięki te mu wpuszczono mnie dalej bez zadawania jakichkolwiek pytań.

Morgen starał się zapanować nad gniewem i odrazą, jakie wywoływały w nim te wspomnienia.