Выбрать главу

– Z pewnością taki jest – odparł.

Zaczęli się całować delikatnie, później namiętność wzięła górę.

Kochali się desperacko, jakby robili to po raz pierwszy… albo ostatni. Słońce wzeszło wysoko i zmieniło delikatny różowy odcień na jaskrawą promienistość alpejskiego dnia. Nie zauważali mijającego czasu. Byli tam, gdzie ludzie nigdy się nie starzeją, nie cierpią, nie umierają. Jedynie głupiec chciałby zamienić to miejsce na Niebo.

W końcu rozgrzani, wyczerpani i zrelaksowani zasnęli. Ona tak jak zawsze z głową na prawym ramieniu Setha, on objął ją prawym ramieniem, czołem dotykał jej włosów.

Kiedy George Stratton zapukał do drzwi, było to niczym grom, wyrywający ich ze snu, jakiego nie zaznali od ponad sześciu miesięcy.

– Już ósma – powiedział Stratton. – Banki otwierają za dwie godziny. Woda jest gorąca, śniadanie gotowe.

Seth przeciągnął się.

– Okrutny drań – wymruczał z uśmiechem, nasłuchując oddalających się kroków.

Zoe wymamrotała coś do poduszki. Pochylił się nad nią i pocałował.

– Interpol szuka informacji na twój temat – powiedział Stratton, gdy właściciel domku sprzątnął resztki obfitego śniadania, jakie dla nich przygotował. – Jesteś poszukiwany w związku z morderstwem. Zoe żachnęła się.

– Ktoś mocno pociąga za sznurki – wyjaśnił Stratton. – Za leży im na tym, by pozbyć się ciebie.

Seth przytaknął. Wcale go to nie dziwiło. Zbyt wiele razy był blisko, za blisko wydarzeń, by ktoś nie zaczął go z nimi kojarzyć – Rebeka Weinstock i jej szofer, faceci, którzy zginęli na jego łodzi, Tony Bradford, masakra w Amsterdamie oraz zabójcy w mieszkaniu Yosta, a także nieszczęsny operator dźwigu. Śmierć podążała za nim.

– Jakieś szczegóły? – zapytał w końcu.

– Wydaje się, że widziano cię w pobliżu ciała profesora Tony’ego Bradforda w jednym z budynków Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.

– O mój Boże – wykrzyknęła Zoe. – W jaki sposób Tony został wmieszany w to wszystko?

– To długa historia – zaczął Seth. – Lepiej jak rozpocznę od samego początku.

Pociągnął długi łyk kawy i przystąpił do relacji.

– Spałem na łodzi – zwrócił się do Zoe. – Nie mogłem zostać w naszym domu… gdy ciebie w nim nie było. Wszystko przypominało mi ciebie. Czułem się tak, jakby w nim straszyło.

Wziął głęboki oddech.

– Pewnego ranka lało jak z cebra i byłem nieźle przestraszony, gdy ktoś zapukał do włazu zejściówki.

Opowiedział o Rebece Weinstock oraz o zabójcach, o szoferze i George’u Strattonie. – A więc Walkiria zatonęła? – zapytała ze smutkiem Zoe.

Opowiedział jej resztę zdarzeń. O tajemniczym motelu, który okazał się bezpiecznym domem, o odzyskaniu malowidła oraz o odkryciu zwłok Bradforda. A następnie o przelocie do Amsterdamu i zabójcach, którzy go tam odnaleźli.

– Czy ten ksiądz powiedział słowo „brown”? – dopytywał się Stratton. – Jesteś pewien, że to właśnie powiedział?

Seth przytaknął. Stratton chciał więcej wiedzieć o tajemniczej grupie duchownych w Watykanie.

Zoe i Stratton w milczeniu przez niemal dwie godziny słuchali opowieści Setha, od czasu do czasu tylko rzucając jakieś pytanie.

– Cóż, sądzę, że powinniśmy ruszać – rzekł na koniec Stratton. – Zakładam, że ten ojciec Morgen, o którym wspominał ci Yost, nie będzie siedział w Alt Aussee bez końca.

– W porządku – odparł Seth. – A zatem karuzela rusza!

Rozdział 29

Ulica Bahnhofstrasse była jak zawsze zatłoczona. Wzdłuż niej parkowały, stykając się niemal zderzakami, mercedesy i limuzyny, a tłumy mieszkańców Zurychu, dźwigających ciężkie pakunki, mijały okna niedużej restauracji. Z oddali dobiegł ich śpiew kolędników. Zatrzymali auto, nie wyłączając silnika. Po drugiej stronie ulicy furgonetka Armii Zbawienia wjechała na krawężnik; wysiadło z niej kilku skromnie ubranych mężczyzn z instrumentami muzycznymi, a towarzyszyła im kobieta, która zmagała się z trójnogiem, na którym zawieszony był dzbanek na datki. Spod płaszcza wysunął się dzwonek i upadł z brzękiem na chodnik. Kapela ustawiła się po prawej stronie tuż obok wejścia do Thule Gesellschaft Bank. Po chwili Stratton podjechał przed bank.

– Upewnij się, że masz nieco drobnych – powiedziała Zoe. – Inaczej ci tam spojrzą na nas koso, zanim wejdziemy do banku.

– Racja, ale prawdopodobnie i tak popatrzą na nas krzywo, jeśli datek będzie zbyt mały – zażartował Seth.

Minął ich chłopiec sprzedający gazety; Seth zdążył zerknąć na nagłówki gazet: CZTERY OFIARY ZAMACHU W MIESZKANIU. A poniżej: CZY ISTNIEJE JAKIŚ ZWIĄZEK Z MORDERSTWAMI W MAGAZYNIE?

Ridgeway wstrzymał oddech. Czy zamieszczono też jego fotografię? Ale gazeciarz zniknął już w głębi ulicy, pozostawiając pytanie bez odpowiedzi.

Zdenerwowany Seth ściskał w dłoniach bezcenny pakunek zawinięty w brązowy pakowy papier i owinięty sznurkiem. – Jakie są instrukcje, możecie powtórzyć? – zapytał Stratton.

– Mamy to pokazać komuś z zarządu banku.

– Pamiętajcie, że jeśli obraz rzeczywiście jest kluczem do skrytki depozytowej w tym banku, najprawdopodobniej nie jest to legalne. Jedynym powodem, dla którego umożliwią wam dostęp, mogą być ustalenia poczynione, zanim prawo bankowe uznało za nielegalne konta anonimowe.

Czy chcesz przez to powiedzieć – zdenerwował się Seth – że mogą nie uznać obrazu za dowód uprawniający do dostępu do skrytki?

Stratton pokręcił przecząco głową.

– Nie. Szwajcarzy zawsze byli godni zaufania. Ale nie zrobią nic, jeśli sprawy wydadzą się im podejrzane. Musicie więc wejść tak, jak byście byli właścicielami tego miejsca. Zachowujcie się w sposób arogancki jak bogaci, nawet bardzo bogaci Amerykanie. Oni tego właśnie się spodziewają, nawet im to odpowiada. Wówczas nie zaryzykują obrażenia was.

– Racja – odparł Seth, a potem zwrócił się do Zoe: – Jesteś gotowa?

Przytaknęła bez entuzjazmu.

– Ale ty będziesz na nas tutaj czekał?

– Tutaj albo gdzieś w pobliżu – odpowiedział Stratton. – Ponieważ nie jest to żaden mercedes, przypuszczalnie będę musiał stąd odjechać. Jeśliby coś się… złego wydarzyło, a mnie nie byłoby w pobliżu, niedaleko przy Sihlstrasse znajduje się wielopoziomowy parking. Wskazał palcem kierunek.

– Droga wiedzie przez stare miasto. Zaparkuję na najwyższym poziomie.

Seth i Zoe wysiedli z auta. Słońce świeciło mocno i wiał ostry suchy wiatr.

– Przez niego się denerwuję – powiedziała Zoe, gdy szli w kierunku drzwi.

– Wiem, o co ci chodzi – powiedział Seth, rozglądając się ostrożnie.

Już wcześniej śmierć pojawiała się nagle, nie wiadomo skąd. Tym razem nie da się zaskoczyć.

– Czułem to samo, kiedy pierwszy raz go spotkałem. Ale musisz przyznać, że za każdym razem pojawiał się na czas. Żadne z nas nie chodziłoby już po tym świecie, gdyby nie on.

– A jednak… – głos Zoe zawisł w powietrzu. – On ma kontakty z Interpolem i mógł przyczynić się do tego, że jesteś teraz na liście poszukiwanych.

– Dlaczego, do diabła, miałby to zrobić?

– Żebyś był od niego zależny. Żebyś nie szukał pomocy gdzie indziej.

– No dobrze, jest jedynym oparciem, jakie mamy. Może równie dobrze grać na własną rękę.

Minęli kapelę Armii Zbawienia, a Seth rzucił do dzbanka banknot dziesięciofrankowy.

– Danke schón – zawołała za nimi kobieta.

Ridgeway zatrzymał się i spojrzał na budynek, a serce waliło mu jak młot. Przyjrzał się bacznie kamiennym murom sprawiającym solidne wrażenie; w końcu znalazł to, czego szukał. Dyskretne, niemal niewidzialne błyski zdradzały zamontowane nowoczesne urządzenia zabezpieczające. Słyszał opowieści o tych bankach i o tym, że we framugi drzwi, w holach wejściowych i w windach wbudowane były skanery służące do sprawdzania, czy ktoś nie wnosi broni. Każdy przedsionek, biuro i winda w budynku mogły być automatycznie odcięte, by w razie potrzeby odizolować potencjalnych złodziei, terrorystów lub po prostu ludzi podejrzanych.