– Proszę wybaczyć, że musieli państwo czekać – powie dział.
Drzwi zamknęły się za nim.
– Nazywam się Josef Mutters – powiedział, wyciągając dłoń, którą Ridgeway uścisnął; wyczuł ciepły, mocny chwyt. – Jestem wiceprezesem w Thule Gesellschaft Bank.
Powtórzył pełną nazwę banku, jak gdyby chciał pomóc gościom upewnić się, że trafili do właściwego banku.
– Co mogę dla państwa zrobić?
Seth wziął pakunek.
– Chcemy dostać się do naszej skrytki depozytowej – po wiedział, przekazując paczkę Muttersowi.
Przez moment wiceprezydent spoglądał na pakunek owinięty w szary papier, jak gdyby w środku znajdowała się co najmniej nowa amerykańska broń biologiczna, jednak równie szybko jego twarz odzyskała służalczy wygląd.
– Czy możemy na chwilę usiąść? – zapytał.
Seth przytaknął i usiedli na kanapie. Mutters postawił pakunek na małym stoliku i zaczął go rozwijać.
Kiedy zobaczył obraz, ledwie zdołał powstrzymać cichy okrzyk. Przez dłuższy czas spoglądał w milczeniu, a kiedy podniósł wzrok, wyraz służalczości ustąpił miejsca trwodze.
– Po tylu latach – rzekł bardziej do siebie niż do gości. Skinął potakująco głową, jak gdyby potwierdzał nieunikniony fakt, że miał przed sobą obraz.
– Mój ojciec poczynił ustalenia związane z tym kontem – wyjaśnił Mutters. – Wtedy jeszcze taka procedura była legalna. Nie była wprawdzie czymś zwykłym, lecz ojciec nie widział w tym nic sprzecznego z prawem, zatem przyjął depozyt od klienta.
Spojrzał na nich ostrym wzrokiem.
– Ale zapewne zdajecie sobie państwo z tego sprawę, czyż nie tak? W końcu obraz jest w waszym posiadaniu.
Seth czuł, jak niewidzialna ręka strachu ściska mu wnętrzności. Czyżby ten mężczyzna podejrzewał ich? Czy zamierzał zadać im pytania, na które nie znali odpowiedzi? Policja pojawiłaby się zapewne w krótkim czasie.
– Oczywiście, że wiemy to wszystko – odparł oschłym to nem. – Nie przyjechaliśmy tutaj wysłuchiwać lekcji historii. Jesteśmy wyłącznie po to, by odebrać zawartość naszej skrytki depozytowej.
Spojrzenie Muttersa było teraz bardzo skupione. Wyraźnie gorączkowo myślał, oceniał, szacował, podejmował decyzję.
– Ależ oczywiście – powiedział w końcu. – Proszę wybaczyć chwilowy brak dobrych manier. Chodzi o to, że…
Popatrzył na Setha. Tym razem było to spojrzenie potulnego służącego.
– To ostatnia skrytka z tamtej epoki. – Jego głos tchnął nostalgią. – Wszystkie inne konta, którym towarzyszyły… nie typowe ustalenia, zostały przez te lata dostosowane do standardowych procedur. Poza tym szwajcarskie prawo zabrania powrotu do tamtych praktyk.
Mutters wyglądał teraz jak żałobnik opłakujący odejście bliskiego przyjaciela. Przez chwilę milczał, potem nagle wstał.
– Za państwa pozwoleniem – odezwał się formalnie – będę musiał sprowadzić tu sporo rzeczy, żeby przeprowadzić procedurę.
Seth przytaknął szorstko, a Mutters szybko opuścił pomieszczenie.
Głuchy odgłos przypominający zamykanie drzwi bankowego sejfu, który towarzyszył zamykaniu i otwieraniu drzwi, zaczął działać Sethowi na nerwy. Otworzył butelkę wina Grange i nalał kieliszek dla Zoe oraz dla siebie. Wypili niemal w milczeniu.
Napełnił kieliszki po raz drugi kiedy pojawił się Mutters. Przytrzymał otwarte drzwi, a Abels pchał przed sobą niewielką metalową szafkę na kółkach, z blatem na wysokości biurka. Wiceprezes banku w ręce trzymał kartkę papieru oraz rozdartą kopertę. Wszedł za Abelsem do pomieszczenia i polecił mu ustawić szafkę obok okna. Potem Abels wyszedł, a drzwi po raz kolejny zamknęły się z irytującym odgłosem bankowego sejfu. Wciąż trzymając w dłoniach kartkę papieru i kopertę, Mutters podszedł do Setha i Zoe. Rzucił spojrzenie na butelkę.
– Doskonały wybór – pochwalił. – Jedno z najdoskonalszych win świata.
– Niezłe – odparł Seth, starając się mówić obojętnie. – Ale nie sądzę, że zyskuje na wartości, leżakując.
Mutters uniósł zdumiony brwi, potem bez komentarza wziął obraz ze stolika.
– Czy zatem przystąpimy do kolejnych kroków? – zapytał. Ridgeway przytaknął, odstawił kieliszek na mały stolik, potem podszedł z Muttersem do szafki. Zoe stanęła obok.
Patrzyli, jak Mutters wczytuje się w dokument, kładzie go obok obrazu na blacie i otwiera drzwi szafki. Następnie ponownie pogrążył się w lekturze dokumentu.
Z półki w szafce wyciągnął butelkę terpentyny, szmatkę oraz szarą metalową kasetkę skrytki depozytowej. Pudełko było zamknięte na kłódkę. Nawet nie zdejmując marynarki, otworzył butelkę z terpentyną, namoczył szmatkę i zaczął nią przecierać powierzchnię malowidła.
Zoe prawie przestała oddychać. Oczy Setha rozszerzyły się, lecz chwycił ją za ramię, ostrzegając, by zachowała milczenie.
Farba nałożona kilkadziesiąt lat temu powoli miękła, a Mutters zużywał szmatkę za szmatką, żeby usunąć barwniki trzymające się uparcie gruntu. Kolory zaczęły mieszać się, rozpływać, w końcu, po około dwudziestu minutach, powierzchnia obrazu zaczęła się zmieniać.
– Ach! – odezwał się zagadkowo Mutters, nie przestając trzeć.
Pojawił się pierwszy błyszczący błysk złota, po chwili następny w środkowej części obrazu.
Po dziesięciu minutach Mutters skończył pracę. Odsłonił bardzo małą złotą sztabkę umieszczoną w zagłębieniu drewnianej płyty, na której namalowano potem obraz. Sztabka miała rozmiar paczki papierosów. Mutters podniósł deskę, żeby mogli ją lepiej zobaczyć. Na sztabce odciśnięte były ciągi liter i numerów. Cecha odlewni potwierdzała czystość złota w stopniu 0,99999. Podana była też waga sztabki. Na powierzchni metalu widniały odciśnięte swastyka, pruski orzeł oraz błyskawice symbolizujące SS. Zoe sapnęła głośno.
– Jestem przekonany, że tego właśnie państwo spodziewaliście się, czyż nie tak? – to pytanie Mutters skierował do Setha.
– Co?… Ach… tak. Tak! – odparł Seth, starając się ukryć zaskoczenie. – Mówiąc bardziej precyzyjnie, czego ja się spodziewałem.
– Ostrożnie – ostrzegł Mutters. – Na krawędziach wciąż jeszcze może być rozpuszczona farba.
Seth wziął obraz od Muttersa i ustawił go pod światło. Wstrzymał oddech i poczuł, jak zaczyna go ściskać w żołądku, gdy popatrzył na swastykę odciśniętą w złotym metalu. Namacalny symbol zła, wokół którego rozwinęła się pajęcza sieć, w jaką zostali schwytani oboje.
Oddał obraz Muttersowi. Wiceprezes banku wziął do ręki dokument, z którym przyszedł. Kiedy to robił, koperta upadła na podłogę. Seth schylił się i podniósł ją. Wtedy zauważył nazwisko podane na adresie zwrotnym – Hermann Góring. Poniżej pod berlińskim adresem dopisano pojedyncze słowo: instrukcja. Dłoń Ridgewaya zadrżała, gdy odkładał kopertę na stolik.
Mutters spoglądał na dokument, który wyciągnął z koperty, następnie wyjął nóż o krótkim ostrzu i z jego pomocą wydłubał sztabkę z zagłębienia w desce. Pod nią znajdował się kluczyk. Wiceprezes banku wydłubał również kluczyk ze szczeliny w drewnie i przekazał go Sethowi.
– To pański klucz do skrytki depozytowej – oznajmił. – A to – wręczył Sethowi złotą sztabkę z literami i numerami – jest numer pańskiego konta. Dokładnie taki sam, jak numery przedstawione w instrukcji, którą otrzymaliśmy od – rzucił znaczące spojrzenie na Setha – dżentelmena, który założył to konto i zlecił jego prowadzenie przez czas nieograniczony.