– I odrzucenie kobiet – dorzuciła Zoe.
Morgen uśmiechnął się.
– I odrzucenie kobiet. Bóg jest mężczyzną. Bóg jest kobietą… obojgiem zarazem i zarazem żadnym. Usiłujemy chwycić obraz Boga i bardzo pragniemy uwierzyć, że w jakiejś części przypomina nas.
– Zatem wiara jest ogniwem, które łączy nas z boskim bytem, natomiast religia jest jedynie próbą narzucenia naszej wizji Boga innym ludziom?
Duchowny przytaknął.
– Ale czy nie sądzi ksiądz, że złem jest wynoszenie jednej wizji Boga ponad drugą oraz przypisanie Bogu wyłącznie atrybutów męskich lub żeńskich? – dopytywała się Zoe. – Czy nie jest to swego rodzaju intelektualnym bałwochwalstwem ograniczanie tego, co nieograniczone, nadawanie twarzy temu, co nie posiada oblicza? Być może przykazanie zakazujące składania hołdu idolom stanowiło próbę skupienia naszej uwagi na abstrakcyjnym, nieskończonym, obejmującym wszystko wizerunku Boga, zamiast na konkretnym jego ucieleśnieniu w danej historycznej chwili.
Ma pani rację – zgodził się Morgen. – Ograniczanie Boga w jakikolwiek sposób, bądź też dawanie wiary temu, że Bóg wygląda tak jak my, jest herezją w czystej i prostej postaci. Jestem głęboko przekonany…
Przerwał nagle, gdyż na dworze rozległy się jakieś krzyki.
– Szybko – powiedział Morgen do Gunthera. – Pasja. Seth spoglądał, jak Gunther, powłócząc nogami, idzie do narożnika chaty, gdzie stała prycza bez materaca.
– W jaki sposób to zdobyliście? – wykrzyknął Seth, widząc, jak Gunther pochyla się i wyciąga czarną, metalowa kasetę, którą wczoraj wynieśli z Thule Gesellschaft Bank.
– Ci, którzy są po mojej stronie, są niezwykle utalentowani – wyjaśnił Morgen.
Seth patrzył, jak Gunther zanosi kasetkę w pobliże paleniska. Trzeci mężczyzna znajdujący się w izbie, barczysty, z włosami przyciętymi niemal do skóry, dołączył do Morgena i Gunthera. Razem podnieśli skalną płytę, która stanowiła element kominka.
Gdy krzyki na zewnątrz zrobiły się głośniejsze, mężczyźni włożyli kasetkę do niszy w kominku, a następnie usiłowali nasunąć na miejsce kamienny blok. Po chwili niezdecydowania Seth dołączył do nich. Ledwo zdążyli. Drzwi chaty otworzyły się z impetem, a do wnętrza wpadł ostry wiatr, niosący tuman śniegu. Dwóch ludzi Morgena zawahało się przez moment, trzymając w ramionach półprzytomnego mężczyznę. Morgen przytaknął, wtedy dopiero weszli – wlokąc, trochę niosąc kogoś ubranego w ciepłą kurtkę, podobną do tej, jaką miał na sobie Seth, w grube wełniane spodnie oraz solidne buty do wspinaczki.
– Znaleźliśmy go, jak myszkował wokół domu – wyjaśnił jeden z mężczyzn. Pojmany mężczyzna stęknął.
– Obróćcie go – polecił Morgen.
Kiedy obrócili mężczyznę twarzą do góry, Zoe wykrzyknęła. Tym mężczyzną był George Stratton.
Rozdział 33
Kopalnia Habersam jest duża – wyjaśnił Gunther. – Wiem to na pewno. Byłem jej dozorcą do czasu, kiedy przybyli tam esesmani.
Wyciągnął plan kopalni i rozłożył go na stole, wokół którego siedzieli Morgen, Ridgeway, Zoe, dwaj ludzie Morgena oraz George Stratton z zabandażowaną głową; efekt walki z ludźmi księdza. Tyle że i trzej mężczyźni Morgena mieli na sobie bandaże. No i nie byli szczęśliwi z przyłączenia się do nich Amerykanina. Gotowi byli zlikwidować Strattona, na szczęście Zoe i Seth zaręczyli za niego.
– Uratował nam życie – zapewnił Seth Morgena i opowiedział o tym, co wydarzyło się w limuzynie w Marina Del Rey, a Zoe, jak agent NSA ocalił jej życie w Zurychu.
– Wydaje się pan niezwykle przydatny, panie Stratton – oznajmił Morgen. I zgodził się, choć bez entuzjazmu, by Amerykanin dołączył do ich zespołu.
Siedzieli teraz przy stole, planując dotarcie do kopalni. Mieli udać się po Całun oraz Pasję Zofii w dzień Bożego Narodzenia.
– Nasze poświęcenie będzie naszą celebrą – skomentował Morgen.
Gunther wyjaśnił, jak on oraz kilka innych osób, bez Morgena, pracowali przez kilka lat nad przebiciem przejścia z sąsiedniej opuszczonej kopalni do podziemnych korytarzy w górze Habersam.
– Wejście do kopalni Habersam zostało do tego stopnia zawalone, że utorowanie drogi wymagałoby ogromnego wysiłku, ciężkiego sprzętu oraz materiałów wybuchowych. Z oczywistych względów nie chcieliśmy ściągać na siebie uwagi, podejmując działania na tak dużą skalę.
– Nie wspominając już o kosztach – dodał Morgen. – Koszty takiej operacji byłyby ogromne.
Gunther przytaknął.
– Mieszkałem tu przez całe życie i pracowałem w niemal każdej kopalni stąd do Bad Ischl. Góry są tutaj podziurawione kopalniami jak pszczeli wosk, a jest ich tu tyle, że wiele nie zostało nawet naniesionych na mapy.
Gunther potrzebował niecałego roku na odnalezienie najodpowiedniejszej. Musiała być opuszczona, żeby mogli pracować, nie ściągając niczyjej uwagi. Musiała być odpowiednio blisko kopalni Habersam, żeby garstka ludzi, pracujących w ograniczonym czasie, mogła przekopać chodnik łączący je ze sobą. Zadanie to zajęło Guntherowi i grupie jego współpracowników ponad dziewięć lat.
– Ale jeśli już zdołaliście przekopać się do tej kopalni, dlaczego nie wynajęliście jakiegoś kasiarza lub kogoś w tym rodzaju, żeby od razu wydobyć Całun? – zapytał Seth.
Nic nie mówiąc, Gunther sięgnął do czarnej metalowej kasetki i wyciągnął z niej niedużą oprawioną książeczkę. Pokazał ją wszystkim, żeby dobrze widzieli.
– Dobry sierżant von Halbach poinformował ojca Morgena o rozbudowanym systemie zabezpieczeń, o minach i pułapkach przygotowanych na drodze do skarbca – wyjaśnił.
– Na dodatek – dorzucił Morgen – nie tylko sam skarbiec został tak zaprojektowany, by uniemożliwić wejście niepowołanej osoby, ale – o czym powiadomił mnie von Halbach – zabezpieczeniem są też mechanizmy, które zniszczą Całun oraz Pasję, zanim dostaną się w niepowołane ręce.
A to jest klucz – podjął temat Gunther, kartkując stronice książeczki. – Strona po stronie jest tu napisane, jak uniknąć, rozbroić lub rozmontować poszczególne mechanizmy pułapki. Włącznie z procedurą wejścia do sejfu.
– Ale materiały wybuchowe czy trucizny… czy cokolwiek, czego użyto, w ciągu czterdziestu lat z pewnością uległy już rozkładowi i zniszczeniu – zasugerowała Zoe.
Seth pokręcił przecząco głową.
– Ludzie wciąż giną od niewypałów z okresu II wojny światowej.
Gunther przytaknął.
– Pani mąż ma rację, pani Ridgeway. Poza tym gazy trujące produkowane przez nazistów, takie jak paralityczno-drgawkowe, na przykład tabun, czy bomby z bakteriami wąglika wciąż mają taką samą siłę rażenia jak kiedyś i są prawdopodobnie tysiąc razy groźniejsze z uwagi na to, że ich metalowe obudowy i pojemniki w dużej mierze przerdzewiały. Nie, naziści produkowali bardzo dobrą broń. Powinniśmy spodziewać się, że większość z tych zabezpieczeń wciąż jeszcze stanowi zagrożenie.
Zoe wzdrygnęła się.
– Zakładam więc, że któryś z was – Seth spojrzał na Gunthera – jest ekspertem w dziedzinie materiałów wybuchowych i urządzeń z okresu II wojny światowej?
Zapadło wymowne milczenie, Gunther spojrzał na Morgena, a Morgen przełknął ślinę.
– Obawiam się, że ten człowiek zginął w Amsterdamie – wyznał. – Zmarł w parku na pana rękach…
– Dowiedziałem się nieco o materiałach wybuchowych – powiedział Gunther – kiedy byłem odpowiedzialny za kopalnie. Ale ekspert? Raczej nie, panie Ridgeway.
– Dlatego właśnie chcielibyśmy, żeby towarzyszył pan nam w jutrzejszej wyprawie do kopalni – powiedział Morgen do Setha. – Rozumiem, że pan, doświadczony policjant, miał do czynienia z materiałami wybuchowymi. To oraz fakt, że jest pan młody i silny.