Stratton chwycił colta, potem, lecąc w powietrzu, obrócił się, chcąc wylądować na podłodze po drugiej stronie stołu.
– Cofnij się! – krzyknął Seth do Zoe, lecz ona stała bez ruchu, celując w miejsce, w którym zniknął Stratton.
Po krótkiej chwili Stratton wyskoczył, strzelając na chybił trafił. Seth nacisnął i po raz trzeci jego parabellum zawiodło. Stratton naciskał teraz spust ze spokojem i bez pośpiechu.
Błagam, Boże, modliła się Zoe. Spraw, żeby pistolet wypalił. Ocal nas.
Wycelowała w pierś Strattona i pociągnęła za spust. Rozległ się ogłuszający huk, a smuga ognia sięgnęła niemal połowy pomieszczenia. Kula uderzyła agenta w bark dokładnie w tym samym momencie, kiedy strzelał, w efekcie jego pocisk chybił. Stratton upuścił pistolet na podłogę, a wtedy Zoe wypaliła ponownie. Drugi strzał trafił go w plecy z taką siłą, że rzucił go prosto na okno wychodzące na dolinę rzeki Inn.
Odgłos roztrzaskującej się szyby przypominał trzask gromu, potem rozległ się krzyk Strattona, który przez moment jeszcze chwiał się na parapecie, a wreszcie poleciał razem z gradem szklanych odłamków w dół. Przeraźliwy krzyk słychać było jeszcze przez kilka sekund.
Rozdział 38
Rolf wysiadł z gondoli, spojrzał w kierunku lądowiska helikopterów i zdziwił się, że kardynał jeszcze nie wystartował. Zwykle zawsze i wszędzie się spieszył, nigdy nie lubił czekać. Rolf potrząsnął głową w zdziwieniu, potem wszedł na schody prowadzące do rezydencji, wsłuchując się w leniwe turkotanie śmigieł helikoptera. A potem nagle usłyszał krzyki i odgłos tłuczonego szkła; rezydencja zbudowana była z kamiennych bloków i grubych bali drewna, nic więc dziwnego, że nie słyszał wcześniejszych strzałów. Ale teraz nie miał wątpliwości, że coś było nie w porządku. Szedł ostrożnie rachując w pamięci, ilu ludzi mógłby wezwać: trzej mieli wolne i pojechali do Innsbrucku, jeden był przy hangarze kolejki linowej, tak więc było dwóch na służbie i trzech śpiących w baraku.
Wystarczy, uznał, przechodząc cicho do głównego holu. Z wnętrza dobiegały gorączkowe rozmowy służby, po chwili do holu wbiegła gospodyni.
– Och, Herr Engels – krzyknęła przestraszona. – Tak się cieszę, że pan przybył. Coś się stało w sali konferencyjnej. Słyszałam rozbijanie szyby i głośny huk. To mógł być wystrzał z pistoletu albo jakaś eksplozja.
Eksplozja? Nie słyszał żadnego wybuchu. Nagle przyszła pomyślał o tej nowej instalacji gazowej, którą arcybiskup kazał zainstalować w kominku. Rolf od początku był temu przeciwny, upierał się, że to niebezpieczne, jednak kardynał postawił na swoim. Pewnie nigdy nie słyszał o domach czy biurowcach – czasem całych blokowiskach – które wyleciały w powietrze dlatego, że nie wykryto wycieku gazu, który eksplodował od maleńkiej iskierki.
Teraz jednak fakt, że mógł mieć rację, nie był najważniejszy. Biegiem ruszył do sali konferencyjnej.
– Zatrzymaj go! – Seth krzyknął do Zoe. W powstałym zamęcie, Braun chwycił szkatułę z Całunem i Pasją Zofii i rzucił się do drzwi. Zoe odwróciła się i pociągnęła za spust. Tym razem ona usłyszała tylko głuche szczęknięcie. Braun pomknął przez korytarz, minął wejście do jadalni i skierował się do kuchni. Prawie na końcu korytarza potknął się na wykładzinie, lecz utrzymał równowagę i kontynuował ucieczkę. Zoe ponownie nacisnęła cyngiel. Tym razem pistolet wystrzelił, lecz o ułamek sekundy za późno. Seth ruszył przez korytarz, a Zoe i Morgen za nim. Seth był już w połowie drogi, gdy Braun otworzył drzwi i wbiegł do kuchni.
Ogromna kuchnia, zapełniona urządzeniami, garnkami i naczyniami w pełni wykorzystywana była tylko podczas przyjęć wydawanych przez kardynała. Tego jednak ranka była pusta, jeden tylko kucharz przygotowywał posiłek dla służby i ochroniarzy.
Seth wbiegł do kuchni.
– Stój! – krzyknął do Brauna, który był już tylko kilka metrów przed nim. – Stój, bo strzelam.
Kątem oka dostrzegł, że kucharz pada na ziemię; Braun biegł dalej, nie zważając na ostrzeżenia. Seth wycelował i pociągnął za spust. Nabój trafił w wiszący od sufitu rondel tuż obok głowy Brauna. Głośny hałas przestraszył kardynała, który stracił równowagę i padł na ziemię, wciąż kurczowo trzymając szkatułę. Po chwili Seth siedział już na nim okrakiem.
– Oddaj mi to – wrzasnął.
Kardynał odmówił, Seth wsadził więc parabellum za pas, pochylił się i zaczął wyrywać szkatułę z jego rąk.
– Zawołaj Rolfa! – wrzasnął Braun do przerażonego kucharza. – Wezwij go, natychmiast!
Zoe zdążyła jednak podbiec do kucharza i wymierzyła do niego z pistoletu.
Zbliżający się Rolf usłyszał strzał, a potem odgłosy szarpaniny.
Seth usiłował wyrwać szkatułę z uścisku kardynała. Nagle ten zaatakował wolną pięścią i trafił Setha w czoło, na moment go ogłuszając. Nim Seth odzyskał świadomość Braun zerwał się na równe nogi i próbował doskoczyć do schodów. Seth jednak dopadł go i uderzył w lewą stronę głowy. Kardynał zwalił się na podłogę.
Wysadzana klejnotami szkatuła oraz jej zawartość rozsypały po podłodze, a kardynał leżał nieruchomo na biało-czarnych kafelkach.
Zapadła cisza, przerywana jedynie ciężkim oddechem Setha i bulgotaniem mięsa w garnku, które najwyraźniej wymagało zamieszania.
I wtedy do kuchni wpadł Rolf Engels. Uniósł broń do strzału, a wtedy kątem oka dostrzegł kobietę celującą do kucharza. Lata doświadczenia wyrobiły w nim umiejętność szybkiej oceny sytuacji. Uznał, że groźniejszy jest mężczyzna stojący nad kardynałem. Kucharz go nie obchodził, płacili mu za chronienie kardynała. I to za wszelką cenę.
Tak więc wycelował w mężczyznę. Dobrze znał moc pocisku magnum kaliber 11 mm. Kiedyś strzelił w tył uciekającego samochodu, a nabój przebił się przez bagażnik, człowieka siedzącego z tyłu, trafił w kierowcę, potem w deskę rozdzielczą, wreszcie w silnik. Nacisnął spust.
W tym momencie Seth pochylił się, chcąc sięgnąć po szkatułę; pocisk przeleciał już ponad nim.
– Zoe padnij! – wrzasnął, usłyszawszy wystrzał niczym z ar maty.
Padł na kolana obok Brauna, a wtedy rozległ się drugi strzał. Gdzieś z tyłu za sobą Seth usłyszał syk, a potem zapach gazu.
– Wyłącz gaz, Heinrich! – Rolf przeklinał w duchu sam siebie.
Drugi pocisk przebił bowiem piecyk i uszkodził zawór albo przewód. Kucharz leżał skulony obok kobiety. Rolf przeskoczył więc szafkę i wyłączył gaz. Moment ten wykorzystała Zoe. Przykucnęła, wycelowała i pociągnęła za spust. Rozległ się tylko głuchy szczęk.
Braun usiłował się podnieść, ale Seth wyciągnął pistolet zza pasa i uklęknął obok kardynała.
– Teraz będziesz robił to, co ci każę, zrozumiałeś? – warknął, przystawiając lufę do szyi Brauna, który skinął głową. – Dobrze – powiedział Seth ponuro. – Teraz każ swojemu gorylowi wstrzymać ogień. Jeśli zastrzeli Zoe, jesteś trupem.
Czekał chwilę, a potem wbił lufę mocniej w gardło kardynała.
– Powiedz mu to albo odstrzelę ci ten pieprzony łeb!
– Rolf? – powiedział słabo Braun. – Rolf, czy to ty?
Engels odwrócił się od kuchenki w kierunku kobiety.
Trzymał już palec na spuście, kiedy Braun go zawołał.
– Tak, Wasza Eminencjo.
– Rolf, nie strzelaj. Zabiją mnie, jeśli tego nie zrobisz. Rozumiesz?
Rolf z nienawiścią w oczach spojrzał na kobietę.