Выбрать главу

– To naprawdę pocieszające.

Z zewnątrz chaty dobiegał bardzo głośny ryk silnika, który po chwili ucichł.

– Czy masz lepszy pomysł? – zapytała Zoe.

Seth zaprzeczył ruchem głowy.

– Thalia przeprowadziła pogłębione studia tematu, ma bardzo dużo materiałów źródłowych i notatek. Być może będzie w stanie dopomóc ci, kiedy tylko tutaj dotrze. Nie wspominając już o alabastrowej płaskorzeźbie w kształcie koła.

– Jeśli będziesz w stanieje odzyskać.

– Możesz na to liczyć – odparła Zoe. – Dzieła sztuki oraz baza danych, jaką skopiowałam z serwera zawiera wszystko: daty, nazwy, ceny, certyfikaty przewozowe i numery dokumentów załadunkowych. Wszystko, co będzie potrzebne do udowodnienia, że dzieła sztuki zostały skradzione, i to nawet dwukrotnie. Oraz do wykazania, że mam prawo do ich odzyskania.

– Nadepniesz w ten sposób wielu ludziom na odciski – ostrzegł ją Seth. – Wszystkim tym prominentnym kustoszom z muzeów i ich wpływowym kolekcjonerom. To nie wpłynie dobrze na twoją działalność marszanda.

Za sobą usłyszeli kroki Morgena. Odwrócili się.

– Naprawdę nie zależy mi na tym – odparła Zoe. – Oni zasługują na to, co ich spotka. To tchórzliwe kreatury, które zaprzedały duszę diabłu, chcąc zdobyć skarby sztuki bez względu na cenę. Nie martwię się o mój interes, jeśli tylko dzieła trafią do właścicieli lub do ich prawowitych spadkobierców. Jeśli nawet miałabym zamknąć moją działalność, nie widzę problemu.

– Wciąż nie wiem, czy będę chciał wrócić do pracy na uczelni – powiedział nagle Seth. – Kiedyś byłem całkiem niezłym detektywem. Być może dopomogę ci w twojej misji.

– A zatem cóż wiesz na temat sztuki? – zażartowała Zoe.

– Mniej więcej tyle, co ty wiesz na temat religii!

Śmiali się, kiedy oblepiony śniegiem Hans Morgen stanął w drzwiach. W jednym ręku trzymał płócienny plecak.

– Dzień dobry – powitał ich serdecznie, ściągając gogle wolną ręką. – Alpejski śnieg sprawia, że czuję się o trzydzieści lat młodszy…

Sięgnął do plecaka.

– Miejscowy proboszcz przekazał mi wieści, że pani przyjaciółka Thalia przyjedzie tu jutro. Przyleci zaraz po pogrzebie ojca.

– Sukinsyny – mruknął pod nosem Seth.

Morgen przytaknął.

– Biedna dziewczyna nie miała pojęcia, że jej ojciec zmarł podczas snu zaledwie w kilka tygodni po tym, jak przyjechała do Zurychu.

Wyciągnął z plecaka egzemplarz „International Herald Tribune” i wręczył Zoe.

– Na co zmarł? – zapytał Seth, gdy Zoe rozkładała gazetę.

– Udar mózgu – odparł Morgen. – Tamci włożyli jego ciało do chłodni.

Seth pokręcił z niedowierzaniem głową.

– Och! – krzyknęła Zoe, patrząc na stronę tytułową. Przez chwilę czytała w milczeniu, potem wręczyła gazetę Sethowi. Była to relacja z pożaru w watykańskiej rezydencji pod Innsbruckiem. Zamieszczono też zdjęcie lotnicze płonącej budowli, które zaraz po starcie wykonał pilot helikoptera małą kamerą. Obok zdjęcia zamieszczono fotografię Brauna z podpisem „Znalazł śmierć w ogniu”.

Seth przeczytał relację od deski do deski.

– Słuchajcie – powiedział w końcu, wskazując na ustęp pod koniec artykułu. – „Policja wciąż poszukuje dwóch osób, które zdołały przeżyć pożar i odleciały helikopterem, który miał odwieźć kardynała na lotnisko w Innsbrucku”. – To o nas. Przecież oni znają nasze nazwiska. Dlaczego ich nie wymienili? – Seth zwrócił się z pytaniem do ojca Morgena. – Czyż nie jesteśmy poszukiwani? Czy Interpol nie przeszukuje wszystkich kątów i zakamarków w pogoni za nami?

– Powiedziałem wam, że nasi sojusznicy w Watykanie mają przyjaciół – odparł ksiądz z uśmiechem. – Wasza pomoc sprawiła, że zyskaliśmy wdzięczność wielu dostojników Kurii, w tym także Ojca Świętego. Inaczej nie pobłogosławiłby naszego pobytu w tej cudownej ustronnej chacie. – Przeczytajcie sobie jeszcze ten tekst. – Morgen wskazał inny artykuł w gazecie. – Przywiozłem też komputery, które zamówiliście, zaraz je przyniosę.

– Proszę mi pozwolić pomóc sobie. – Zoe i Seth powiedzieli to niemal jednocześnie.

Morgen zaprzeczył ruchem głowy.

– Czuję się dziś silny jak lew.

– Czyżby? – odparła Zoe z powątpiewaniem w głosie.

– Ależ oczywiście! – odparł i szybko wyszedł na zewnątrz. Seth podążył w stronę drzwi. Zoe chwyciła go za ramię.

– Nie. Urazisz jego dumę.

Seth popatrzył na nią przez chwilę, ale pozwolił się zaciągnąć w stronę okna. W oddali dostrzegli narciarzy sunących w poprzek szerokiej, zasypanej śniegiem łąki. Kiedy rozsiedli się w fotelach, Zoe zaczęła czytać głośno artykuł.

– „Mieszkańcy osady dostrzegli w ruinach znak niebios”, tak brzmi tytuł… To tekst zamieszczony obok nekrologu Brauna. „Robotnicy, którzy przybyli na pogorzelisko stwierdzili, że cała budowla została doszczętnie spalona, poza płachtą linoleum, którą wyłożona była posadzka w kuchni. Zdaniem niektórych świadków kawałek linoleum przypominał sylwetkę kobiety… Można było rozpoznać oczy, dłonie, relacjonował jeden z robotników. «Przysięgam, że to widziałem. To prawdziwy cud, znak od Boga…» Większość zignorowała ten wizerunek, jako jeszcze jeden przykład tego, że ludzie widzą to, co pragną zobaczyć w przypadkowych obrazach na ścianach budynków czy w rzucanych cieniach, plamach oraz wzorach, jakie światło rysuje na pokrytym szronem szkle… Szef straży pożarnej z Innsbrucku powiedział, że… ogień czasami wyczynia dziwne rzeczy. Widzieliśmy wiele razy spalone zgliszcza, które przypominały obrazy z widocznymi na nich twarzami. Ale to jest to samo, co dopatrywanie się kształtów statków w chmurach czy też konturów twarzy na Księżycu. Jest to wyłącznie kwestia ludzkiej wyobraźni.

Biskup Innsbrucku wydał nawet oświadczenie, w którym w pełni podzielał opinię wyrażoną przez szefa straży pożarnej.

Za kilka lat kolejny następca Świętego Piotra będzie zapewne musiał toczyć spór z niedużą lecz bardzo zaangażowaną grupą katolików z Innsbrucku, żądających od Watykanu uznania tego miejsca za święte. Papież ten zapewne udzieli tej samej odpowiedzi, której udzielił już zwierzchnik Kościoła w dniu, kiedy Kardynalskie Gniazdo spłonęło.

Wiara w to, czego nie widzimy, jest silniejsza od wiary rzeczy, które możemy dotknąć lub zobaczyć. Najprawdziwszym testem wiary w istotę boską jest wola wiary bez świadectwa oczu. W dłuższej perspektywie Kościół katolicki i wszystkie jego wyznania mają się lepiej bez tego rodzaju widzialnych znaków z nieba. Ponieważ zawsze znajdą się tacy, którzy zobaczą, lecz nie uwierzą. Bóg błogosławi w szczególności tym, którzy uwierzyli, chociaż nie widzieli”.

Papież nigdy nie wyraził głośno opinii na temat, czy osobiście wierzył w ten znak od Boga.

Od autora

Książka ta jest fikcją literacką opartą na faktach.

Hitler istotnie powołał do życia grupę operacyjną Sonderaufrag Linz, której celem była grabież dzieł sztuki z najświetniejszych galerii państwowych i prywatnych w Europie. Planował wystawienie zrabowanych arcydzieł w monumentalnym muzeum, które zamierzał wznieść w austriackim Linzu, mieście swych lat dziecięcych. Projekt muzeum zszedł nawet z deski kreślarskiej architektów, lecz plan nigdy nie został zrealizowany.

Oficerem łącznikowym Hitlera z grupą operacyjną Sonderauftrag Linz był niejaki Heinrich Heim, z którym udało mi się porozmawiać w Monachium w grudniu 1983 roku; w mieście tym była wtedy jeszcze zżyta ze sobą społeczność zatwardziałych nazistów. Do grupy tej należały dwie byłe sekretarki Fuhrera oraz jego osobisty pilot. Ludzie ci spotykali się od czasu do czasu, wzajemnie pocieszając się w obliczu klęski, z którą nigdy do końca się nie pogodzili.