Autentyczną postacią jest także cesarz Henryk IV, uprowadzony w latach dzieciństwa. Wszystkie inne bezeceństwa i błazenady z udziałem papieży (trzech hierarchów zgłaszających jednocześnie pretensje do Tronu Świętego Piotra) oraz cesarzy także nie mijają się z historyczną prawdą. No i postacią historyczną jest również cesarz Konstantyn, który położył kres religijnym sporom, wydając administracyjne dekrety wcielane w życie pod groźbą mieczy. Bez względu na konkretne wyznanie, w historii religii prawdziwa jest teza, że o kwestiach wiary rozstrzygają doraźne interesy i korzyści polityczne, nie zaś potrzeby duchowe. Ustępy powieści, które odnoszą się do Soboru Nicejskiego I oraz do wydarzeń i religijnych kontrowersji, jakie doprowadziły do jego zwołania, także bazują na prawdzie historycznej. Wydarzenie to jest bez porównania lepiej udokumentowanie niż pisma zawarte w hebrajskiej czy chrześcijańskiej Biblii bądź muzułmańskim Koranie.
Jestem głęboko przekonany, że wątki odnoszące się do Zofii, jako kobiety z krwi i ciała, są wytworem wyobraźni niżej podpisanego. Zrodziły się w głowie autora na podstawie intrygujących dociekań na temat wczesnej historii Kościoła chrześcijańskiego oraz doniosłej roli, jaką odegrały w niej kobiety. Roli, którą zdominowani przez mężczyzn religijni rewizjoniści usiłowali pomniejszyć. Czynili to w dużej mierze skutecznie, ale zachowały się znaczące odniesienia – wystarczy przeczytać Księgę Przysłów lub Pieśń nad pieśniami – w których Mądrość oddaje należną im cześć.
Do dziś Kościół katolicki, a także inne wyznania – w szczególności prawosławne Kościoły grecki i rosyjski – wciąż nie zajmują jednoznacznego stanowiska wobec mitycznej postaci Zofii. Niektóre wyznania, zwłaszcza zwolennicy gnostycyzmu, utrzymują, że jest ona pierwotnym Stwórcą Wszechświata. Inni z kolei wierzą w nią jako żeński pierwiastek obojnaczego Boga. Jeszcze inni uznają ją za wcielenie Mądrości czy nawet Logosu w chrześcijańskiej Trójcy, zanim dogmat o Trójcy uległ całkowitej maskulinizacji. Nie ma żadnych wątpliwości, że bardzo długo w historii rodzaju ludzkiego Bóg postrzegany był jako kobieta.
Zofia ma więc swoje miejsce w historii, lecz wciąż jeszcze nie zostało sprecyzowane, gdzie się ono znajduje.
Kościół katolicki nie jest jedynym spośród współczesnych wyznań, który wykazuje chorobliwą trwogę przed pierwiastkiem kobiecym i odrzuca ich duchową czy dominującą rolę. Większość postaci z tej książki, będących wyznania rzymskokatolickiego, równie dobrze mogłaby być przedstawicielami judaizmu, islamu czy większości wyznań protestanckich. Każdy z nich (no, może poza kilkoma) byłby zdolny zabić, zanim przyznałby, że kobieta może być równie ważna, nie mówiąc już o odegraniu przez nią roli Zbawiciela.
Jest również tajemnicą poliszynela, że papież Pius XII przymykał oczy i zatykał uszy wobec potworności, jakich dopuszczała się Trzecia Rzesza. Gdy chodzi o motywy, którymi kierował się człowiek zasiadający wtedy na Tronie Piotrowym, można jedynie spekulować, ale z całą pewnością milczenie z jego strony wydaje się niezrozumiałe, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego ogromny moralny autorytet. Niechęć do zabrania głosu w proteście przeciwko polityce nazistów wciąż jest i z całą pewnością pozostanie już tajemnicą. Kościół katolicki wypowiedział słowa skruchy wraz z nadejściem nowego tysiąclecia i przeprosił za niektóre spośród grzechów śmiertelnych, których się dopuścił w imię Boga i Chrystusa. Był to wprawdzie drobny krok, lecz poczyniony we właściwym kierunku; reszta chrześcijańskich wyznań, a także judaizm i islam powinny pójść za tym przykładem.
Studenci historii, teologii, geografii oraz nauk politycznych znajdą na stronach tej powieści znacznie więcej faktów prawdziwych i autentycznych, jednak zakończenie książki jest w całości wytworem wyobraźni autora. A przynajmniej niżej podpisany jest o tym przekonany.
Jeśli jednak znajdujemy w tym beletrystycznym dziele prawdę, część z niej odnosi się do duchowego imperatywu, który nakazał autorowi zadawać pytania i zgłębiać nasze relacje z Bogiem. Idąc dalej, kazał uznać, że ta relacja wcale nie wyklucza innych więzi, które rozwinęli nasi pobratymcy. Żadna z religii nie ma monopolu na Boga, podobnie jak kolor czerwony nie jest uprzywilejowaną barwą w spektrum światła słonecznego.
I na koniec: Złota Reguła leży u duchowych podstaw każdej wielkiej religii. Podstawy te są często ignorowane przez tych, którzy głoszą kazania i twierdzą, że regułę „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” [Ewangelia św. Mateusza, 7,12] wcielają w życie. Ponadczasowy nakaz, miłowania innych w takim samym stopniu jak siebie samego, traktowania innych w taki sposób, jaki chciałoby się być traktowanym przez nich, jest regułą, którą jest w stanie pojąć i wdrażać w praktyce nawet nasz ograniczony ludzki umysł. Już żydowski mędrzec Hillel, zwany Babilońskim, głosił, że sąsiada należy miłować jak siebie samego. Reszta jest tylko komentarzem.
Lewis Perdue Sonoma, Kalifornia Wrzesień 1999
LEWIS PERDUE, fizyk, biolog, dziennikarz, autor kilkunastu znakomitych thrillerów. Sam mógłby być bohaterem powieści.
Od wczesnej młodości wykazywał zdolności do nauk ścisłych i talent literacki. Konstruował silniki rakietowe, jonowe, plazmowe, zbudował laser. Dostawał liczne nagrody na międzynarodowych konkursach. Zawsze interesował go Leonardo da Vinci, genialny inżynier oraz Tesla, geniusz przełomu XIX i XX wieku. Obu uczynił bohaterami swoich bestsellerów. Te dwa nazwiska połączyła także broń masowego rażenia – promienie śmierci. Da Vinci zostawił notatki, a Tesla dokończył dzieła. Ukoronowaniem tych zainteresowań są książki: Spadek Leonarda da Vinci i Tesla – promienie śmierci. W Spadku autor porusza również problemy religii, tego jak mogą ją wypaczyć ludzie przepełnieni ambicją, którzy bardziej troszczą się o swoje prywatne interesy niż o potrzeby duchowe wiernych. Kwestie religijne poruszył też w powieści Córka Boga.
Kilka lat później pojawił się Kod Leonarda da Vinci Dana Browna. Lewis Perdue zarzucił Danowi Brownowi plagiat. Twierdzi, że Dan Brown w Kodzie wykorzystał jego dwie powieści Spadek Leonarda da Vinci i Córkę Boga.
To najbardziej bezczelny przykład plagiatu, jaki kiedykolwiek widziałem. Dosłownie setki podobieństw.
John Olsson,
Dyrektor Instytutu Językoznawstwa Sądowego New York Post
Jest zbyt dużo podobieństw pomiędzy moimi książkami a Kodem Leonarda da Vinci, aby to mógł być przypadek.
Lewis Perdue
San Francisco Chronicle
Proces o 150 mln dolarów jest w toku.
SPADEK LEONARDA DA VINCI
Kodeks da Vinciego bezcenny zbiór oryginalnych prac Leonarda czy zręczna podróbka?
Kiedy Vance Erikson odkrywa, że kilka stron Kodeksu Leonarda da Vinci to falsyfikaty, rozpoczyna poszukiwania zaginionych oryginałów. Ale nie tylko on szuka brakujących stron. Wkrótce przekonuje się, że ściga go potężne tajne bractwo, wywodzące się z początków chrześcijaństwa. Bowiem Kodeks Leonarda to coś więcej niż tylko cenny dokument. To także klucz do dawno zapomnianego przerażającego odkrycia. Teraz stawką jest nie tylko życie Eriksona, lecz przyszłość całej ludzkości.