— Inspiracja?
— Molekuły… cząsteczki powietrza poruszają się wolniej, kiedy są chłodniejsze. — Pulpit już jarzył się żółtymi cyferkami i rysunkami. Term dotknął strzałki na pionowej linii i powoli przesunął końcem palca ku sobie. Strzałka rozdzieliła się na dwie, z których jedna podążyła za palcem.
— Nigdy się nawet nie zastanawiałem, czy w kabinie powinno być chłodniej, czy cieplej, ale to musi być prawda. Ten tlen jest płynny i bardzo zimny! Mroziłby nam płuca, gdyby nie było czegoś, co utrzymuje w kabinie ciepło. Dobrze, teraz będzie nam chłodniej, ale przynajmniej pożyjemy dłużej. Lepiej powiedz Clave’owi, co się dzieje, i niech to on wygłosi oświadczenie. Teraz wszyscy muszą się dowiedzieć, ponieważ trzeba będzie rozdać dodatkowe poncha. A potem spróbujemy z dymem…
— Pozwólcie mi dojść do tych cholernych układów! — odezwała się nagle Lawri.
Gavving odwrócił się tyłem, żeby ukryć uśmiech. Lawri może i chce ich wszystkich pozabijać, ale na pewno nie zgodzi się, żeby Term uratował im życie bez jej pomocy.
— Czy to za trudne dla Terma? Nie możesz mu wyjaśnić?
— Nie! Nie zamierzam tego zrobić!
— Term? Próbujemy z dymem?
— Najwyżej nas wszystkich pozabija. Poza tym ona zawsze chciała latać montem. Lawri, stanowisko Asystenta Uczonego jest wolne…
Lawri wyprostowała się i rozejrzała po swoich współtowarzyszach, W dłoniach czuła mrowienie, ramiona ją bolały. Najchętniej skoczyłaby na tych cholernych buntowników, ale kiedy spojrzała w twarz Jeffera, taką zamyśloną… zupełnie jak Klance, kiedy czekał na właściwą odpowiedź na jakieś paskudnie podchwytliwe pytanie.
Niebo było czarne jak sadza. Gwiazdy — białe punkciki — wyglądały niczym miniaturowe wersje Voy, ale w tysiącach egzemplarzy. Jeśli w niej budzą taki lęk, co dopiero mówić o tych dzikusach? Obserwowała, jak „dzikusy” skubią zrolowane płaty mięsa i nagle się uśmiechnęła.
Sięgnęła przez Terma i uderzyła w biały klawisz.
— Głos Prikazywat! Słuchajcie tego, wy karmiciele drzewa!
— Gotów — odezwał się głos, który nie należał do nikogo w moncie. — Przedstaw się.
Rozmowy przy posiłku ucichły gwałtownie. Gigant z dżungli napiął kuszę. Odwróciła się do niego plecami.
— Jestem Lawri, Uczony. Podaj nam status.
— Zbiorniki paliwa prawie puste. Spadek mocy, baterie w trakcie ładowania. Spada ciśnienie powietrza, w ciągu pięciu godzin osiągnie poziom niebezpieczny, w ciągu siedmiu śmiertelny. Dostępne są wykresy na wyświetlaczach.
— Dlaczego tracimy powietrze?
— Wszystkie otwory uszczelnione. Będę szukał źródła przecieku.
Lawri jeszcze raz postukała w biały klawisz.
— I to nas zabije. Udusimy się bez powietrza. Trudno. Byłby to niezły pokaz, ale wy go już nie zobaczycie — prychnęła w stronę Terma.
— Dlaczego wyłączyłaś wyświetlacz?
— Głos nie może nas słyszeć, dopóki nie włączę go z powrotem. Może zrobić różne rzeczy, jeśli powiesz nie to, co trzeba, choćbyś mówił tylko tak sobie.
— A ze mną będzie rozmawiał?
— Jesteś… — Nagle z jej głosu znikła pogarda. — Będzie chciał, żebyś się przedstawił, a potem to zapamięta. Hmm, spróbuj. — Uderzyła w biały klawisz.
— Głos Prikazywat — powiedział Term.
— Przedstaw się.
— Jestem Uczonym Kępy Quinna. Czy mamy dość paliwa, żeby dolecieć do Dymnego Pierścienia?
— Nie.
Przez chwilę Term zapomniał oddychać. Potem dodał:
— Mamy dość wody. Nie można jej rozdzielić na paliwo?
Głos zrobił krótką pauzę, po czym odparł:
— Jeśli strumień światła słonecznego zachowa intensywność, wkrótce będę miał dość paliwa, żeby podjąć próbę powrotu. Niedaleko naszego kursu odnotowuję obecność dużej masy. Użyję jej jako uwięzi grawitacyjnej.
— Czy to Gold?
— Zmienić składnię.
— Czy ta masa to Świat Goldblatta?
— Tak.
Term nacisnął przycisk i zaraz potem wybuchnął śmiechem.
— No to ruszamy na Golda! Jeśli tak długo pożyjemy.
Szepty na rufie stały się nie do zniesienia. Powietrze robiło się lodowate, ze ścian wydobywał się Głos. Spokojny posiłek zmieniał się w panikę.
— Gavving, trzeba im powiedzieć o ciśnieniu — zarządził Term. — Nie mamy czasu tłumaczyć wszystkiego Clave’owi.
— Może ja to zrobię — wtrąciła Lawri. Wiedziała więcej o tym, co się dzieje.
Term był przerażony.
— Lawri, oni pomyślą, że ten przeciek to twoja robota!
— Dzikusy…
— Wszyscy tak pomyślą.
Nie była pewna, czy naprawdę tak uważa.
Gavving wyjaśniał pozostałym buntownikom, że mają przeciek. Opowiadał długo, szczegółowo opisując to, co planują na później. Term przycisnął biały przycisk.
— Głos Prikazywat. Znalazłeś przeciek?
— Nie ma miejsca przecieku. Powietrze znika.
— Będziemy żyli tak długo, aby powrócić do Dymnego Pierścienia?
— Nie. Zaprogramowany kurs zajmie dwadzieścia cztery godziny. Ciśnienie powietrza spadnie poniżej śmiertelnego poziomu w ciągu dziesięciu. Czas podaję w przybliżeniu.
Lawri nie mogła sobie przypomnieć, ile trwa godzina. Ale… dziesięć godzin? Zanim kabina się ochłodziła, mówił o siedmiu. Ciekawa była, czy Głos wziął pod uwagę temperaturę. Czasami potrafi być kompletnym durniem.
— Pokaż obszary, w których szukałeś przecieku — rozkazała.
Schematy namalowane żółtą linią rozkwitły zielenią na długości dwóch trzecich wnętrza. Gdzie indziej błyskały czerwone kropki.
— To zepsute czujniki — wyjaśniła Termowi. — Głos, wprowadź korektę kursu.
Term dodał:
— Głos Prikazywat, odpal główny silnik.
— Odpalę, kiedy będę miał paliwo — odparł Głos. — Pierwsze odpalenie w ciągu dziesięciu sekund. Dziewięć. Osiem.
— Niech każdy się czegoś złapie! — zawołał Term.
Buntownicy wkładali dodatkowe poncha. Przerwali teraz, żeby się jakoś przymocować. Giganci podeszli do tylnej ściany i chwycili za co się dało…
— Dwa. Jeden.
Włączyły się jednak tylko silniki manewrowe. Dziób monta odwrócił się w kierunku Dymnego Pierścienia i pozostał tam. Silniki rufowe pluły ogniem. Trwało to wiele dziesiątków oddechów. Wkrótce dotrą bliżej Golda… który już teraz stał się ogromnym, widzianym z boku spiralnym wirem. Mijali właśnie jego krawędź.
Gdyby Mark nie był związany, myślała Lawri, i gdyby odpalił główny silnik, tylko on byłby w stanie się ruszyć. Warto o tym pamiętać. Term chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że ciąg można regulować, dotykając góry lub dołu prostokątów, aby zwiększyć lub zmniejszyć przepływ paliwa.
Tymczasem… jak zablokować przecieki? Jeśli jest jakiś sposób, Lawri na pewno znajdzie go przed Termem.
ROZDZIAŁ XXI
Ruszamy na Golda!
Kendy w imieniu Państwa, Kendy w imieniu Państwa, Kendy w imieniu Państwa.
Odpowiedź nadeszła niemal natychmiast, ostra i czysta poprzez próżnię i coraz mniejszą odległość. MONT opuścił Dymny Pierścień. Kendy miał pierwszą czystą transmisję od czasów buntu.
— Status? — przekazał.
Silniki działały — i to wszystkie. Paliwo? Kilka filiżanek. Woda: sporo. Konwertery energii słonecznej: działają. Baterie: naładowane, ale rozładowują się poprzez rozdzielanie wody na ciekły tlen i wodór. Strumień światła słonecznego z T3 w próżni będzie stabilny. Paliwo będzie.