Выбрать главу

– Nie. Nie wstawaj – burknął czarny. – I nie próbuj ostrzegać pozostałych jednostek.

– Czy to coś w rodzaju przewrotu, zamachu stanu? – wycedził Bogar ironicznie.

– Możesz to nazwać nawet rewolucją, jeśli wolisz – zaśmiał się ten za mną – Radzę przyłączyć się do nas i pomóc nam. Opór nie wyjdzie wam na zdrowie, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto nam pomoże.

– Nie wiemy jakie macie zamiary – powiedziałem ugodowo. – Możemy porozmawiać.

– Nie teraz. Jak się włącza autopilota?

– Tutaj – wskazał Bogar, wyciągając dłoń w kierunku wyłącznika sztucznej grawitacji.

– Włącz!

Bogar nacisnął przycisk i korzystając z tego, że ostrze noża znalazło się poza jego gardłem, skoczył do przodu. W ciągu kilku sekund silniki korekcyjne wstrzymały rotację statku. Czułem, że wypływam w górę z fotela, lecz dotyk ostrza na moim karku nie ustąpił Widziałem przez moment Bogara splecionego z napastnikiem, szybujących w drugim końcu kabiny. Poczułem silny cios w głowę na chwilę straciłem przytomność. Gdy otworzyłem oczy, wisiałem pod sufitem. Czarnowłosy szybował powoli przez kabinę. W jego piersi tkwił nóż. Poszukałem wzrokiem Bogara Znalazłem go, rozpuszczonego na ścianie. Wysoki, rudawy mężczyzna wyciągał z jego pleców długi, stalowy szpikulec.

– Włącz grawitację! – powiedział, odbijając się od ściany w moim kierunku. W ręce trzymał swą złowrogą broń.

Poczułem paraliżujący strach. Czepiając się uchwytów, dotarłem do pulpitu i uruchomiłem obrót statku.

– W porządku – powiedział blondyn. – I nie próbuj już żadnych sztuczek. Przez głupotę twojego kolegi i nieostrożność mojego, mamy dwa pierwsze trupy. To wystarczy.

Razem z zabitym przez Bogara, buntowników było dziewięciu. Jedynych dziewięciu zwitalizowanych na Alfie w pierwszej kolejności! Dziwiło nas to, dopóki nie zobaczyliśmy wśród nich Fremona, informatyka z naszej załogi. To on właśnie obsługiwał komputer witalizujący i miał dostęp do kartoteki osadników.

A więc wszystko było przygotowane zawczasu, przed odlotem. Nie była to żadna improwizacja ani amatorska partanina. Rebelianci bez trudu poradzili sobie z załogami pozostałych statków, wzywając je sfałszowanym rozkazem admirała dc stawienia się w pełnym składzie na ogólną odprawę w Alfie. Przybywających rakietami-promami wprowadzano do przygotowanych pomieszczeń i po prostu zamykano. Nie mieliśmy najmniejszej szansy ostrzeżenia ich, nim zostali uwięzieni. Szczęśliwie obyło się bez dalszych ofiar po obu stronach.

Zdawaliśmy sobie sprawę z beznadziejności sytuacji i nie próbując stawiać oporu czekaliśmy na jakieś żądania czy deklaracje ze strony spiskowców. Trzeba przyznać, że zaskoczyli nas zupełnie wśród rozlicznych zagrożeń i niebezpieczeństw, analizowanych przed wyruszeniem wyprawy, takiego wydarzenia nikt nie wziął pod uwagę. Działanie osadników przeciwko załogom Konwoju było z założenia absurdem – niemniej jednak sytuacja taka ucieleśniła się oto na naszych oczach.

Po głębszym zastanowieniu przestałem się dziwić, że grupa anarchistów prześlizgnęła się przez skrupulatne sita kontroli kwalifikującej potencjalnych osiedleńców. Niestety, najczulsze nawet przyrządy i najwymyślniejsze testy nie są w stanie wykryć ludzkich zamiarów. Należało liczyć się z podobną możliwością, skoro wiadomo było, że ochotnicy rekrutują się w większości spośród ludzi, którym na Ziemi nie udawało się zaspokoić osobistych ambicji i zrealizować własnych idei.

Przez dwa dni siedzieliśmy zamknięci w ładowni Alfy, podczas gdy buntownicy penetrowali statek. Gdy pojawili się przed nami ponownie, byli już dobrze uzbrojeni: dobrali się do broni myśliwskiej, którą wieźliśmy wśród ładunku. Teraz wszelki opór utracił sens: dobrze znaliśmy własności tych flint i pistoletów, zdolnych obezwładnić grubego zwierza, nie zabijając go nawet.

Nasi prześladowcy paradowali ostentacyjnie ze swymi numerami na czołach, jakby tym znakiem podkreślali swą odrębność. Jeden z nich, brodaty i nieco niechlujny, lecz najwyraźniej przez pozostałych uważany za przywódcę, wygłosił do nas krótką przemowę.

– Jesteśmy grupą bojową organizacji, która stawia sobie za zadanie utworzenie zupełnie nowego typu społeczności. Osadnictwo na tej planecie daje nam znakomitą okazję do wypróbowania w praktyce naszych teoretycznych założeń. Chcemy zerwać ze zgniłą mentalnością Starego Świata, przeciwstawić się złu i niesprawiedliwości. Cywilizacja ziemska zbyt głęboko zabrnęła w swym błędnym rozwoju. Tutaj możemy rozpocząć wszystko na nowo, bez obciążeń i wpływów starych, skostniałych struktur. Musimy jednak odciąć się całkowicie od nawarstwionych błędów, przekreślić wszystko co się z tamtym Starym Światem wiąże. Zaczniemy budować od fundamentów nasze nowe sprawiedliwe społeczeństwo, w którym wszyscy będziemy naprawdę równi i szczęśliwi.

Zamiary tak doniosłe nie dadzą się jednakże zrealizować bez pewnych drastycznych posunięć oczyszczających pole naszego działania. Musieliśmy zatem użyć siły wobec was, przedstawicieli dawnego porządku, którzy mieliście zaszczepić stare zasady u podstaw przyszłej cywilizacji na tej planecie. Jeśli okażecie się zdolni dostosować waszą mentalność i postępowanie do nowego układu, który zamierzamy tu stworzyć, będziecie mogli stać się pełnoprawnymi członkami naszej nowe] społeczności. Dopóki jednak nie będziemy w dostatecznym stopniu przekonani o waszej lojalności, poddawać was będziemy specjalnej kontroli i obserwacji. Wszelkie przejawy nielojalności i próby przeciwstawienia się naszym z gruntu słusznym posunięciom karane będą z cała surowością. Tych zaś z was którzy nie zadeklarują od razu gotowości zaakceptowania naszego programu, osądzi specjalnie powołany trybunał sprawiedliwości W ich osobach sądzić będziemy okrutny i niesprawiedliwy świat, który pozostawiliśmy na zawsze za sobą.

– Nie znamy waszego programu – zauważył admirał. – Jakże więc możemy deklarować nasze poparcie lub zgłaszać sprzeciw?

– Nasz program poznacie w trakcie jego realizacji. Jest on opracowany naukowo i z wszelkimi szczegółami.

– Nie rozumiemy także – wtrącił dowódca Bety – za co właściwie zamierzacie potępiać i sądzić ziemską cywilizację? To ona przecież umożliwiła wam znalezienie się tutaj, wyposażając was we wszystko, co niezbędne do rozpoczęcia nowego życia, które sami wybraliście.

– Poza tym – dodał ktoś z załogi – nie wiadomo jeszcze, jak do waszych zamiarów ustosunkują się osadnicy, gdy przywróceni do życia dowiedzą się o tym co zaszło…

– Zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystko, co nowe i postępowe, napotyka początkowo trudności i opory – powiedział przywódca buntowników. – Pozostawcie jednak nam troskę o prawidłowe przeprowadzanie naszych planów. Od was wymagać będziemy tylko jednego: nie przeszkadzajcie nam. Jeśli nie zechcecie lub nie będziecie mogli potwierdzić tego, co im powiemy – milczcie. Wasze milczenie wystarczy, abyśmy uznali was za lojalnych obywateli naszego Nowego Świata. Na początku obowiązywać będą warunki specjalne. To zrozumiałe w sytuacji, gdy mieć będziemy do czynienia z pokoleniem wychowanym w starym porządku społecznym. Nasz ideał społeczeństwa zacznie funkcjonować dopiero wówczas, gdy wyrośnie tu nowe pokolenie, urodzone i wychowane w nowym systemie, pozbawione obciążeń i wpływów starego porządku. Dlatego, powtarzam, wymagać będziemy od was co najmniej milczącej akceptacji naszych metod kierowania nową społecznością oraz uznania za niewątpliwie słuszny – celu, który nam przyświeca.

Tyle dowiedzieliśmy się na początek. Pozwolono nam następnie przedyskutować między sobą nasze stanowiska, pozostawiając nas samych w zamkniętej ładowni Alfy. Dyskutowaliśmy z pewnym skrępowaniem, nie mając pewności, czy wśród nas nie ma dalszych zakonspirowanych współpracowników rebeliantów. Dlatego rozmowy prowadzane były półgłosem i w małych grupach, przy użyciu ostrożnych sformułowań.

– Przede wszystkim musimy mieć na uwadze bezpieczeństwo osadników. Powierzono nam cztery tysiące ludzi, których mamy bezpiecznie dostarczyć na powierzchnię planety. Dopóki tego nie uczynimy, nie wolno nam przedsiębrać żadnych gwałtownych środków – stwierdził admirał: – Jeśli nadal uważacie mnie za dowódcę Konwoju, traktujcie to jako rozkaz. Żadnych prób oporu, dopóki ostatni pojemnik nie znajdzie się na planecie. Później zadecydujemy, co robić dalej.

– Popieram admirała – powiedziałem wówczas. – Widziałem, jak zginął Bogar. Oni nie żartują. Przy próbach oporu będą działać w sposób bezwzględny i zdecydowany.

– To fanatycy, opętani ideą wprowadzenia w życie jakiegoś błędnego modelu stosunków społecznych. Osadnicy mają im posłużyć za obiekty eksperymentu społecznego – zauważył dowódca Alfy. – Myślę, że to zwolennicy któregoś z tych radykalnych anarchistycznych prądów socjologicznych, dających o sobie znać w ostatnich dziesięcioleciach. Na Ziemi nikt ich nie traktował zbyt serio, więc chcą tutaj wprowadzić w czyn i praktycznie zademonstrować skuteczność swych pomysłów społeczno-ekonomicznych.

– Poczekajmy więc – powiedziałem pojednawczo. – I tak musimy powściągnąć nasze działania do czasu zakończenia lądowania. Może się okazać, że ich propozycje będą do przyjęcia zarówno dla nas, jak dla osadników. Po cóż powodować napięcia i doprowadzać do walki, kiedy nie wiadomo, przeciwko jakim ideom walczymy?

– Słusznie – potwierdził admirał. – Potrzebny jest spokój i przynajmniej z pozoru zgodna współpraca… Sprawa administracji i systemu społecznego jest kwestią drugorzędną. Ostatecznie nikt nie powiedział nam, że to my właśnie mamy stanowić władzę na tej planecie. Nasze zadanie nie kończy się z chwilą szczęśliwego doprowadzenia ich tutaj. Będziemy im potrzebni jako doradcy techniczni i to powinno zapewnić nam właściwą pozycję w tym nowym społeczeństwie. Osadnicy to ludzie młodzi, z odpowiednim wykształceniem wprawdzie, lecz bez żadnego doświadczenia w sprawach zasiedlania obcej planety. W dzisiejszym społeczeństwie faktyczną władzę sprawuje i tak ten, kto dysponuje wiedzą i środkami technicznymi.