– Ramsey, widzę dwóch facetów. Przed chwilą weszli. Spoglądają w naszą stronę. Jeden ma strzelbę.
Melissa Shaker obserwowała, jak jej ojciec płynnie i sprawnie porusza wiosłami. Miała ochotę powiedzieć mu, że jak na faceta w swoim wieku wygląda naprawdę świetnie. Powinien częściej chodzić tylko w koszulkach bez rękawów i w szortach. Kiedy wkładał jeden z tych bardzo drogich garniturów z Savile Row, robił zabawne wrażenie.
Co tu dużo mówić, wyglądał wtedy na prawdziwego gangstera. Tak to już jakoś było z jej ojcem – im droższe nosił ubrania, tym bardziej upodabniał się do stereotypowego mafiosa, takiego, jakiego można zobaczyć w prawie każdym gangsterskim filmie. Wystarczyło jednak, że zrzucił te drogie szmaty i już wszystko było w porządku.
– Zauważyłam, że przestałeś oprowadzać Eleanor po klubach – odezwała się.
Odchrząknął, ani na chwilę nie gubiąc rytmu. Pociągnąć, puścić, pociągnąć, puścić…
– Tak. Ma taką klasę, że przy niej wyglądam na ochroniarza. Podniosła brwi. Nie przypuszczała, że ojciec zdaje sobie z tego sprawę. Ale żeby Eleanor miała być dziewczyną z klasą? Śmieszne!
– Im młodsza i piękniejsza dziewczyna, tym gorsze ja robię wrażenie – ciągnął gładko, spokojnym, równym głosem, zupełnie nie zdradzającym wysiłku.
Melissa się roześmiała.
– Masz rację, ale nigdy nie ośmieliłabym się powiedzieć tego głośno. Chyba przedwczoraj widziałam cię na basenie z naprawdę śliczną dziewczyną. Ona była w bikini, ty w kąpielówkach. I wiesz co? Wyglądałeś znacznie lepiej niż ona. Noś szorty i kąpielówki, tato, a będziesz wyglądał pierwsza klasa.
Dopiero teraz zaczął powoli zwalniać tempo. Ćwiczył przy wiosłach już czterdzieści minut. Cały spływał potem, jego mięśnie były napompowane i błyszczące. Gdyby nie był jej ojcem, kto wie, czy by się nim nie zainteresowała…
Ciszę w siłowni rozdarł dzwonek telefonu.
– Podnieś, ale nic nie mów – rzucił, nie patrząc na nią.
Podała mu słuchawkę. Przestał wiosłować. Jego oddech był trochę przyspieszony.
– Jak wygląda sytuacja? – zapytał.
Potem słuchał. Melissa żałowała, że nie może podnieść słuchawki drugiego aparatu. Podeszła do półki i zdjęła z niej dwa ciężarki po dwa i pół kilograma. Zaczęła ćwiczyć bicepsy. Odwróciła się, gdy usłyszała, że odłożył słuchawkę.
– Nie powinno to potrwać długo – powiedział. – Dostaniemy dwójkę za cenę jednego. Szkoda, że tak się to ułożyło.
Zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Wykonywała ćwiczenia dopadnie tak, jak ją nauczył.
– Nie sądzę, żebyś naprawdę tego żałowała. Bawisz się tą sprawą, i to nieźle. Cóż, obiecałem ci, a wiesz, że nigdy nie łamię danego słowa.
Odłożyła ciężarki i podeszła do niego. Uściskała go, chociaż był taki spocony.
– Dziękuję, tato. Wiem. I doceniam to. Odepchnął ją lekko i sięgnął po ręcznik.
– Dobra z ciebie dziewczyna, Mellie, ale czasem przychodzą ci do głowy dziwaczne pomysły… – Podniósł dłoń przepraszającym gestem. – Nie, wszystko w porządku. Dzięki temu życie jest ciekawsze.
Pogwizdując cicho, Rule Shaker wszedł do wielkiej kabiny prysznicowej w wykładanej marmurem łazience, znajdującej się obok jego prywatnej siłowni.
Rozdział 8
– Emmo, schyl głowę i jedz frytki. Molly, nie wyciągaj od razu broni, na miłość boską. Posłuchaj mnie uważnie. Pójdziecie teraz obie do toalety, tam jest napis, widzisz? Jeżeli znajdziecie tylne wyjście, idźcie prosto do dżipa, jeżeli nie, zostańcie w łazience. Kiedy wsiądziecie do samochodu, zamknijcie drzwi. Zapłacę rachunek i wyjdę za wami. Starajcie się zachowywać naturalnie i nie oglądajcie się.
Molly nawet nie drgnęła.
– Widziałaś tych dwóch mężczyzn, którzy napadli was w górach, Em?
– Niedokładnie, mamo.
– Więc nie rozpoznałabyś ich?
– Nie, ale Ramsey ich rozpozna.
– Oczywiście. Idźcie już, Molly, nie mamy czasu na dyskusje. Jeżeli to ci ludzie, wyjdę zaraz po was i prawdopodobnie będę szedł bardzo szybkim krokiem.
– To dowcip, Ramsey, prawda? Przecież nie możesz iść szybko z tą nogą…
– Zobaczymy.
Molly rzuciła mu ostatnie długie spojrzenie, wzięła torbę i skupiała uwagę na Emmie. Poszły na tył małej restauracji i zamknęły sobą drzwi toalety. Ramsey odwrócił się bardzo powoli, podniesieniem ręki przywołując kelnerkę.
Dwaj mężczyźni stali niedaleko wejścia, plecami do niego. Jeden wysoki i chudy, drugi niski. Ramsey nie mógł dojrzeć, czy niski ma krzywe nogi. Nie wydawało mu się, aby byli to ci sami, którzy zaatakowali go pod chatą. To chyba niemożliwe, pomyślał. Przecież postrzeliłem obu tamtych drani. Nie miał przy sobie rewolweru. W restauracji było dużo ludzi. Modlił się, aby tamtym nie przyszedł do głowy jakiś głupi pomysł. Kelnerka podeszła i uśmiechnęła się do niego.
– Czy jest tu tylne wyjście? – zapytał, nie patrząc na nią.
– Tak, zaraz za męską toaletą.
– Świetnie. Ile płacę?
Zapisała kilka pozycji na bloczku, podliczyła, lekko marszcząc brwi, wyrwała rachunek i podała go Ramseyowi.
– Nie zjedliście zbyt dużo, więc odjęłam trochę z całości – powiedziała.
– To bardzo miło z pani strony. Moja żona nie najlepiej się czuje. Jest w ciąży.
– Och, gratuluję! Zdarza się to nawet najlepszym, oczywiście chodzi mi o napady mdłości.
– Hej, Elsa, jak tam biznes?
Ten facet był jednak podobny do tamtego w kowbojskich butach… Stał tuż za kelnerką. Ramsey nie widział jego twarzy, ponieważ Elsa była postawna, a wokół jej głowy szalała burza włosów. Ale nie, to nie był ten sam mężczyzna… Ramsey nie wiedział, czy powinien poczuć ulgę, czy strach z powodu nowego zagrożenia.
– Jestem śliczna i złośliwa jak zawsze – rzekła kelnerka, odwracając się twarzą do tamtego i zupełnie zasłaniając go przed wzrokiem Ramsey a. – Jesteś tu nowy, prawda? Przeprowadziłeś się tutaj?
– Tak. Ja i moja pani przenieśliśmy się tu z Wyoming. Ładna okolica.
– Bardzo ładna. Jeżeli chcecie zjeść lunch, usiądź ze swoim kumplem w tamtej kabinie. – Elsa wskazała stolik ołówkiem, który zaraz wsadziła sobie za ucho.
– Hej, gdzie się podziała ta śliczna mała dziewczynka, do której się uśmiechałem, proszę pana?
Ramsey podniósł się powoli. Elsa odsunęła się na bok, nagle zaniepokojona. Ramsey pochylił się nad facetem, który musiał mieć koło pięćdziesiątki, na wszystkich frontach przegrywał wojnę z tłuszczem i był tak sympatyczny jak Ted Bundy w najgorszym ze swoich humorów.
– To było pana dziecko?
– Tak, moje. Dlaczego pan pyta?
– Tak sobie, bez powodu. Ładna dziewczynka, podobna do jednej z moich wnuczek.
Ramsey podał kelnerce dwudziestodolarowy banknot.
– Miłego dnia – powiedział spokojnie. – Do widzenia. Ruszył w kierunku drzwi wejściowych, szukając wzrokiem drugiego faceta. Nie widział go i bardzo go to martwiło. Gdzie jest ten drań? Jego żołądek podskakiwał i kurczył się boleśnie. Ogarnął spojrzeniem całą salę. Ten wysoki zniknął bez śladu, jakby rozwiał się w powietrzu. Dlaczego tamten pytał o Emmę?
Właśnie wtedy usłyszał zgrzyt hamulców i w jednej chwili wypadł na zewnątrz. Molly cofnęła dżipa i znowu zahamowała gwałtownie, o centymetry wymijając zaparkowanego pick – upa. W stronę dżipa biegł jakiś mężczyzna. Molly wrzuciła drugi bieg i samochód wystrzelił do przodu. Mężczyzna wrzasnął krótko i zanurkował w niskie krzaki pod ścianą restauracji.