– Mamo – szepnęła Emma.
Molly podniosła się, trzymając Emmę na rękach. Zachwiała się, lecz Ramsey już był przy nich i obejmował je z całej siły.
– Dzięki Bogu, że obie jesteście całe i zdrowe – wyszeptał z wargami w jej włosach.
– Tak – wymamrotała Emma. – Co się stało? Ramsey usiadł razem z nimi na kanapie. Pocałował w czoło najpierw Emmę, potem Molly.
– Już wszystko dobrze… – powiedział. – Znowu jesteśmy razem. Było tak – jakiś mężczyzna porwał Emmę, ale dogoniłem go i odzyskałem ją. Uciekł.
Virginia wysłała kilku policjantów na plażę, aby przepytali ludzi. Może ktoś go widział. – Przerwał na chwilę. – Ale dlaczego zadzwonił do ciebie? I to dziesięć minut temu, czyli już po tym, jak odebrałem mu Emmę? Dlaczego?
– Chciał przerazić Molly – odezwała się Virginia. – Czy ktoś napije się wody?
Ramsey chciał coś powiedzieć, lecz uświadomił sobie, że dzieje się z nim coś dziwnego, zupełnie jakby umysł zaczął działać na zwolnionych obrotach.
– Byłem głupi – powiedział. – Poprosiłem cię o ochronę, Ginny, ale w gruncie rzeczy głęboko wierzyłem, że mamy już to wszystko za sobą. Nie sądziłem, że grozi nam jeszcze niebezpieczeństwo. Byłem przekonany, że ten człowiek już nie wróci…
– Wszyscy byliśmy głupi – rzekła Molly. – Ja również nie myślałam tak jak ty. To szaleniec.
– Najprawdopodobniej macie rację – rzekła Virginia. – Cóż, teraz musimy wziąć się do roboty.
Virginia zaczęła zadawać Ramseyowi pytania, spokojnie i z ogromną cierpliwością. Ramsey zdawał sobie oczywiście sprawę, że wielokrotnie uczestniczyła w podobnych wydarzeniach, lecz wiedział także, że większość takich wypadków nie kończy się równie szczęśliwie.
Siedzieli na kanapie blisko siebie, Emma na kolanach Ramseya, z głową opartą o ramię matki. Ramsey wciąż obejmował je obie.
– Pani Santera, proszę spróbować sobie przypomnieć… Och, przepraszam, nie przedstawiłam się. Jestem Virginia Trolley, z wydziału kryminalnego policji w San Francisco. Znam Ramseya od dość dawna.
Molly skinęła głową, przyglądając się ubranej w czerń kobiecie.
– Mam na imię Molly.
– Dobrze. Więc ten człowiek zadzwonił o… – Zerknęła na zegarek, szybko obliczając czas. – Mniej więcej dziesięć po trzeciej, prawda? Co dokładnie powiedział?
– Że ma Emmę. Że ten głupi sędzia zwyczajnie zostawił ją na plaży, w ogóle się nie interesował, co się z nią dzieje, tylko flirtował z jakąś dziewczyną i rzucał kółko jej psu. Powiedział, że to było bardzo łatwe, a tym razem nie pozwoli Emmie uciec i nigdy więcej jej nie zobaczę. Potem wybuchnął śmiechem i dodał, że przejedzie obok domu, abym mogła zobaczyć jego i Emmę, i że pozwoli jej pomachać mi na pożegnanie. I odłożył słuchawkę. Gapiłam się na telefon i miałam zupełną pustkę w głowie. Dopiero po chwili moje myśli jakby się włączyły i wpadłam na pomysł, że jeżeli wyjdę na zewnątrz, to może go złapię. Wybiegłam na ulicę, pędziłam przez całą Sea Cliff. Dziwię się, że nikt z sąsiadów nie zadzwonił na policję z wiadomością o kręcącej się w pobliżu wariatce…
– Zadzwonił, kiedy odzyskałem Emmę tylko po to, żeby śmiertelnie przestraszyć Molly? – zapytał powoli Ramsey.
– Tak. – Virginia westchnęła. – Chciał mieć poczucie władzy. Nie udało mu się porwać Emmy, ale dzwoniąc do Molly, nadal wierzył, że jednak wygrał, przynajmniej na chwilę, do waszego powrotu do domu.
Ramsey zaczynał powoli odzyskiwać równowagę. Widział, że Molly także bierze się w garść. Jeśli chodzi o Emmę, to dopiero czas miał pokazać, jakie szkody wyrządziła w jej psychice kolejna próba porwania.
– Emma mówi, że uderzył ją w głowę. Molly pogładziła córkę po ramieniu.
– Boli cię głowa, Em?
Emma wyprostowała się, powoli podniosła rękę i dotknęła miejsca nad lewym uchem.
– Mam tu guza, ale małego.
– Widziałem, jak wystawiłaś głowę spod jego płaszcza. Dziewczynka kiwnęła głową.
– I ugryzłam go przez koszulę, naprawdę mocno. Mówiliście mi, że nigdy nie wolno się poddawać, więc się nie poddałam.
– Ugryzłaś go w bok, Emmo? – zapytała Virginia.
– Tak.
– Który?
– Prawy. Jestem pewna, że go zabolało.
– Brawo. – Ramsey ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją w czubek nosa. – Brawo, Em. – Spojrzał na drobną buzię, która była mu teraz tak bardzo, niewyobrażalnie bardzo droga. Serce ścisnęło mu się z miłości i żalu. – Och, Emmo, tak mi przykro…
Przytulił czoło do jej czoła i znowu poczuł, jak ogarnia go przerażające uczucie całkowitej bezradności. Emma podniosła małą dłoń i delikatnie dotknęła jego policzka.
– Nic mi się nie stało, Ramsey. To nie twoja wina, on był bardzo szybki. Uklepywałam mur dookoła zamku z piasku i wtedy mnie uderzył.
Virginia Trolley odwróciła się i odchrząknęła cicho.
– Boli cię głowa, Emmo? – zapytała przez ramię.
– Nie bardzo, proszę pani. Tylko trochę.
– Może powinniśmy zadzwonić do doktora Havershama, Ramsey.
– Dobry pomysł. Poczuję się znacznie pewniej.
– Jestem taka jak mama – nienawidzę szpitali. Ramsey i Molly wymienili spojrzenia.
– Tym razem nie miał na twarzy maski, ale poznałam go po zepsutych zębach.
Głos Emmy brzmiał prawie zupełnie normalnie. Siedziała na kolanach u Ramseya, patrząc na Virginię.
– Zauważyłaś może coś jeszcze, Emmo?
– Dziwnie pachniał, tak samo jak przedtem.
– Dziwnie, to znaczy jak? – Virginia wyjęła z torebki bloczek z kartkami i pospiesznie coś zapisała.
Emma wzruszyła ramionami.
– To był taki jakiś mocny zapach. Nieprzyjemny.
– Whiskey – rzucił Ramsey. – Pachniał whiskey, Em?
Emma nie była pewna, więc Ramsey wziął ją na ręce i podszedł do barku. Odkorkował jedną z butelek i podsunął pod nos dziewczynki.
– Czy to był ten zapach?
Skrzywiła buzię i szybko cofnęła głowę.
– Tak, Ramsey. To naprawdę niemiły zapach.
– Masz rację.
– I miał zepsute zęby? – wtrąciła Virginia.
– Tak, proszę pani, czarne i paskudne. Pamiętam, że jednego mu brakowało. – Emma otworzyła usta i pokazała siekacz po lewej stronie.
– Świetnie. – Virginia zapisała informację. – Czy próbował z tobą rozmawiać, Emmo?
Dziewczynka potrząsnęła głową. Ramsey zaniósł ją na kanapę i usiadł obok Molly.
– Zastanów się chwilę, Em. Co robiłaś bezpośrednio przed tym, kiedy ten mężczyzna uderzył cię w głowę?
– Uklepywałam piasek.
– I co się wtedy stało?
– Usłyszałam coś. Spojrzałam w górę, ale coś mnie uderzyło i dalej już nic nie pamiętam.
– Bardzo dobrze, Emmo – powiedziała Molly. – Dużo zapamiętałaś, kochanie.
Emma bez słowa wzięła matkę za rękę. Virginia Trolley zamknęła notes i pokiwała głową.
– Porywacz popełnił błąd – rzekła. – Jest bardzo blisko, więc może teraz uda nam się go złapać. Emmo, jesteś wspaniała. Ramsey opowiadał mi, jak uciekłaś temu potworowi poprzednim razem, a teraz znowu to zrobiłaś. Opiekuj się Ramseyem i mamą, dobrze? Obydwoje nie są w imponującej formie…
– Dobrze, proszę pani. Będę się nimi opiekować.
– Emmo, czy mogłabyś opisać tego człowieka, żeby rysownik sporządził jego portret? – zapytał Ramsey. – Teraz nie nosił maski.