Spojrzał na słońce, potem poszukał wzrokiem Emmy. Śmiała się z czegoś, co powiedziała jedna z dziewczynek. Po tym, jak porywacz usiłował zabrać jaz plaży nieomal na jego oczach, co kilkanaście sekund sprawdzał, czy mała nadal jest w pobliżu.
– Może rzeczywiście dziwne… – mruknęła Molly. – Ale ja także nie znałam dobrze Loueya. Zwykle nie było go w domu, podobnie jak Susan, tylko że on, w przeciwieństwie do niej, po powrocie zawsze zachowywał się jak ostatni idiota. – Westchnęła. – Od śmierci Loueya minął dopiero tydzień, ale mnie się wydaje, że upłynęło znacznie więcej czasu. Boże, mam wrażenie, że znam cię od zawsze.
– To dlatego, że wydarzenia, w których uczestniczyliśmy, były wyjątkowo dramatyczne. Takie przeżycia bardzo zbliżają ludzi.
– Chyba tak… – Przez chwilę w skupieniu wpatrywała się w jego twarz w charakterystyczny dla siebie sposób, jakby zamierzała zrobić mu zdjęcie. – Ty natomiast wyciskasz pastę od samego dna, starannie zwijając tubkę. Czy śpisz nago, kiedy jesteś sam?
– Najczęściej.
– Słuchaj, Ramsey, mój ojciec jest gangsterem, a ty sędzią federalnym…
– Poradzę sobie z twoim ojcem. Wolałbym, co prawda, mieć do czynienia z twoją macochą, ale cóż, obejdę się smakiem.
Molly uśmiechnęła się z rozbawieniem.
– Eve to naprawdę osoba jedyna w swoim rodzaju, co?
– Tak. Przez większość czasu, jaki spędziliśmy w domu twojego ojca, dałbym sobie rękę uciąć, że wyszła za niego dla forsy, ale zdarzały się chwile, kiedy byłbym gotowy przysiąc, że kierowała się zupełnie czym innym. – Wzruszył ramionami. – Może pewnego dnia dowiemy się, na czym jej rzeczywiście zależy.
– Mój ojciec traktuje ją jak kompletne zero.
– Rzeczywiście, ma drobny problem z podejściem do kobiet, nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że to się zmieni.
Zerknął na Emmę. Razem z pozostałą dwójką dzieci pod okiem ich ojca rozkładała latawiec. Uśmiechnął się. Emma doskonale wiedziała, jak poradzić sobie z tym zadaniem. Molly okazała się doskonałą nauczycielką. Pamięć natychmiast podsunęła mu obraz Emmy, biegnącej z latawcem przez łąkę przed domkiem w górach. Zaraz potem pojawili się ci mężczyźni z bronią… Wydawało mu się, że to wszystko wydarzyło się w innym życiu, innemu Ramseyowi Huntowi. Otrząsnął się z niemiłych wspomnień.
– Wróćmy do zasadniczego tematu, Molly. Żadne z nas nic nie poradzi na to, że ma takich, a nie innych rodziców. To nie jest największy problem, wierz mi.
– Opowiedz mi o swoich rodzicach.
– Ojciec jest dentystą. Kiedy spotyka kogoś po raz pierwszy, z zaciekawieniem przygląda się jego zębom, zupełnie jakby miał do czynienia z koniem. Masz wspaniałe uzębienie, więc najprawdopodobniej zakocha się w tobie od pierwszego wejrzenia. Mój staruszek nie jest zbyt skomplikowanym człowiekiem. Wystarczy pokazać mu piękne zęby i już jest w siódmym niebie. Mama jest emerytowaną nauczycielką historii, uczyła w liceum. Kiedy powiedziałem, że idę na prawo, rozpłakała się. Uważa, że wszyscy prawnicy to ostatni dranie. Wybaczyła mi dopiero wtedy, kiedy na kolanach przysiągłem, że będę zawsze bronił porządnych ludzi. Była dosyć zadowolona z mojej pracy prokuratora, ale nadal opowiada mi wszystkie kawały o prawnikach.
– A kiedy pracowałeś jako obrońca z urzędu? Ramsey pochylił głowę.
– Na szczęście to trwało tylko półtora roku. Nienawidziłem tej roboty.
– Więc?
– Nic jej nie powiedziałem. Odkąd jestem sędzią, traktuje mnie tak, jakbym wchodził w skład Sądu Najwyższego i zadaje mi najróżniejsze pytania na temat Sandry Day O’Connor oraz Ruth Bader Ginsburg, które miałem okazję widzieć tylko raz w życiu. Moja mama jest wspaniałą kobietą i w niczym nie przypomina Eve. Mam też dwóch starszych braci. Jeden jest zawodowym wojskowym, w randze generała z dwoma gwiazdkami. Ma troje dzieci. Drugi, Tony, zajmuje się przygotowywaniem przemówień dla polityków, mieszka w Waszyngtonie, ma bardzo miłą żonę i dwoje dzieci. Żadne z nich nie bierze prochów ani nie siedzi w więzieniu.
Spojrzał na Emmę dokładnie w tej samej chwili, kiedy zrobiła to Molly. Ich oczy się spotkały. Uśmiechnęli się do siebie.
– Chyba już do końca życia będę co parę sekund sprawdzać, co dzieje się z Emmą. – Westchnęła. – Na pewno nie schowam antenki nawet wtedy, kiedy będzie dorosła.
– Chciałabyś mieć więcej dzieci?
– Kto wie… Dwoje, może nawet troje… Lubię dzieci.
Ramsey uświadomił sobie, że wstrzymuje oddech. Teraz wypuścił powietrze z płuc i roześmiał się.
– Ja również myślałem o trójce. Mam trzydzieści cztery lata, Molly. Jak na sędziego jestem bardzo młody, ale mój zegar biologiczny tyka. Słyszałem, że mężczyźni powinni mieć dzieci przed czterdziestką, bo w tym wieku ryzyko powikłań genetycznych jest znacznie mniejsze.
Lekko trąciła go w nogę.
– Chodzi ci o to, że po czterdziestce będziesz zbyt brzuchaty i zmęczony życiem, żeby dotrzymać dzieciom kroku?
Nachylił się, ujął jej podbródek i pocałował jaw usta. Potem cofnął głowę i popatrzył na nią uważnie.
– Masz też bardzo piękne oczy. W tej chwili są odrobinę nieprzytomne, ale to także mi się podoba…
Obejrzeli się, słysząc głośne oklaski. Emma biegła w dół zbocza, ciągnąc unoszący się wysoko w powietrzu latawiec. Z wyczuciem rozwijała sznurek, dokładnie tak, jak nauczyła ją Molly. Śmiała się, a wiatr targał jej włosy. Purpurowy cień słońca spłynął na wodę i zniknął.
Ramsey spojrzał na Molly i znowu na Emmę. Na jego twarzy malowała się czułość i spokojna radość.
– Obydwoje jesteśmy dosyć inteligentni – powiedział cicho. – Poradzimy sobie ze wszystkimi trudnościami. Dajmy sobie szansę, Molly.
– Mógłbyś pocałować mnie jeszcze raz, Ramsey?
– Cała przyjemność po mojej stronie.
Drugi pocałunek trwał nieco dłużej, lecz Ramsey nie pozwolił, aby sytuacja wymknęła się spod kontroli. Posmakował jej ślinę, leciutko uszczypnął zębami dolną wargę i zapragnął, aby rozchyliła usta, tylko odrobinę… Z drugiej strony może jednak lepiej, że tego nie zrobiła, bo sam nie był pewien, czy powinien wsuwać język w jej usta właśnie tutaj, na urwisku w Moher, z Emmą oddaloną od nich najwyżej o dziesięć metrów.
Cofnął się. Bardzo jej pragnął, chyba bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety. Jeśli miał być szczery, to nie bardzo potrafił sobie przypomnieć, jak się czuł, kiedy był z Susan. Susan należała do przeszłości, przeszłości, która kryła drogie mu wspomnienia i z każdym dniem spędzonym z Molly i Emmą stawała się coraz mniej wyraźna.
Znalazł nowy cel w życiu, nowe uczucia, których siła czasami zupełnie go zaskakiwała. Pocałował ją znowu, lekko, tylko na próbę i nagle uświadomił sobie, że oni dwoje naprawdę doskonale się znają. Uśmiechnął się, usiłując zgadnąć, o czym teraz myśli. Molly wiedziała, dlaczego on chce się z nią ożenić, wiedziała i akceptowała to. Ramsey kochał Emmę i pragnął zawsze się nią opiekować. Aby spełnić to pragnienie, musiał zostać mężem jej matki. Molly powoli polizała dolną wargę w miejscu, gdzie uszczypnął ją zębami.