Ramsey i Molly dokładnie usłyszeli słowa ochroniarza. Były zupełnie bez sensu, lecz nagle wydały im się szalenie zabawne. Ramsey zaczął się śmiać, a po chwili Molly przyłączyła się do niego. Objęci wpół weszli do domu, zataczając się ze śmiechu.
– Masz tobie – powiedział Miles.
Miles i Gunther mieli alibi. Miał je także Warren O’Dell i oczywiście Eve Lord. Odwiedziły ją trzy przyjaciółki i w chwili, gdy Mason został postrzelony, wszystkie cztery siedziały nad basenem, popijając mrożoną herbatę.
Środki masowego przekazu szalały. Ponieważ Eve była młoda, piękna i nieprzyzwoicie bogata, natychmiast zyskała współczucie i poparcie opinii publicznej, która zawsze ma słabość do pieniędzy i urody, zwłaszcza urody tragicznej.
Matka Molly serdecznie współczuła byłemu mężowi, ale nie wyraziła intencji przybycia do Stanów.
– Po cóż miałabym to robić, moja droga? – zapytała. – Nie zamierzam siedzieć przy jego łóżku i trzymać go za bezwładną dłoń, i nie mam ochoty, aby co chwila wyskakiwali na mnie z krzaków jacyś paparazzi. Zadzwoń, kiedy będziesz wiedziała coś więcej.
Molly doszła do wniosku, że w reakcji tej nie ma nic zaskakującego, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę, że druga pani Lord śmiało mogłaby być córką jej matki. Poza tym ojciec już wiele lat temu na dobre zniknął z życia Alicii.
Mason Lord, który nadal leżał w szpitalu nieprzytomny i którego życie w dalszym ciągu wisiało na włosku, został prawie zapomniany. Wszyscy skupili uwagę na jego pięknej i młodej żonie, która w każdej chwili mogła zostać wdową. Z drugiej strony być może nie należało dziwić się dziennikarzom, że nie chcą nadstawiać karku, interesując się niebezpieczną przeszłością Masona Lorda.
Mason przeżył noc. W pewnej chwili o mało nie umarł, lecz lekarzom udało się unormować gwałtownie spadające ciśnienie. Molly i Ramsey nie pojechali rano do szpitala. Zostali z Emmą i w telewizji obejrzeli elegancko ubraną Eve, która na czele tłumu dziennikarzy zmierzała do drzwi szpitala, aby odwiedzić męża. Ten krótki reportaż nadały wszystkie trzy liczące się lokalne stacje telewizyjne.
– Chciałabym wiedzieć, co ona myśli – odezwała się Molly.
– Detektyw O’Connor także o tym marzy – odparł Ramsey. Odwrócił się i zobaczył wchodzącą powoli do salonu Emmę.
– Cześć, Em! – powiedziała Molly. – Chodź i powiedz nam, co Miles przygotowuje na lunch.
Emma zatrzymała się na środku pokoju, przyciskając do piersi pianino. Robiła wrażenie kompletnie zagubionej.
– Mamo, kiedy pojedziemy do domu?
Do domu, pomyślała Molly. Do którego domu?
– Dokąd chciałabyś pojechać? – zapytał Ramsey i poklepał się po kolanie. Emma podeszła do niego bez wahania, ostrożnie położyła pianino na podłodze i pozwoliła wziąć się na kolana. – Dokąd? – powtórzył.
– Do domu – odparła Emma. – Do San Francisco.
– Ach, słusznie – rzekł Ramsey. – Co byś powiedziała, Em, gdybym ożenił się z twoją mamą?
Odwróciła się, spojrzała na niego poważnie i lekko pogłaskała go po policzku.
– Mój tata dopiero co umarł, Ramsey. Rzadko był z nami, ale jednak był moim tatą.
– Tak, Em. I zawsze nim będzie.
– Chyba nie. – Emma oparła policzek o jego ramię. – Nie mogę tak ryzykować, Ramsey, po prostu nie mogę.
– Jak to, ryzykować, skarbie?
– Gdybyś ożenił się z mamą, ciebie też ktoś mógłby wysadzić w powietrze.
– Och, Emmo… – Ramsey przytulił ją mocno. – Nikt nie zrobi mi nic złego, naprawdę.
– To nieprawda. Już ci coś zrobili – w domku w górach postrzelili cię w nogę, a kiedy tatuś wyleciał w powietrze, zranili cię w plecy.
– Ale to nic poważnego, kochanie. Jestem już duży i potrafię poradzić sobie z takimi problemami. Nie martw się, Em, bardzo cię proszę.
Schyliła się, żeby podnieść pianino. Ramsey nie miał pojęcia, co robić.
– Wiesz co, Emmo?
Lekko uderzyła palcem w środkowe C, nie patrząc na niego. Czuł, że boi się na niego spojrzeć.
– Kiedy będziemy już prawdziwą rodziną i wszystko znowu będzie dobrze, wrócimy do Irlandii. Chcesz, żebyśmy spędzili nasz miesiąc miodowy w zamku Bunratty?
Uśmiechnęła się słabo. Położyła pianino na jego kolanach i z całej siły objęła go za szyję.
– Nie wiem, Ramsey. Czy mama będzie szczęśliwa?
– Oszaleje ze szczęścia, zobaczysz. Zresztą sama ją zapytaj. Emma podniosła głowę i spojrzała na matkę.
– Mamo, myślisz, że uda nam się zapewnić Ramseyowi bezpieczeństwo? Molly nawet nie mrugnęła okiem. Uśmiechnęła się do córki, której pianinko nadal leżało na kolanach Ramseya.
– Tak myślę, Em. Widzisz, Ramsey mówi prawdę. Jest duży i silny, nie tak łatwo go pokonać. My jesteśmy trochę słabsze, więc będziemy mózgiem tej operacji. Tak, sądzę, że zdołamy o niego zadbać.
Emma powoli skinęła głową.
– Kto strzelał do dziadka?
– Jeszcze tego nie wiemy – odpowiedziała Molly. – Ale dziadek na szczęście żyje, Em. W szpitalu bardzo o niego dbają i stają na głowie, żeby go wyleczyć.
– Spójrzcie, która godzina – wtrącił Ramsey. – Musimy jechać, bo inaczej spóźnimy się na spotkanie z doktor Loo.
– Mam nadzieję, że uda nam się uniknąć spotkania z dziennikarzami – niespokojnie powiedziała Molly, nie spuszczając oczu z Emmy.
Wymknęli się paparazzim i trzydzieści minut później siedzieli już w gabinecie doktor Loo.
– Ramsey i moja mama chcą się pobrać – oznajmiła Emma. – Co pani o tym myśli?
Doktor Loo wyglądała na zafascynowaną wyznaniem Emmy.
– Myślę, że muszę wysłać moją sekretarkę po butelką szampana – odparła. – Napijesz się Sprite’a, Emmo?
– Wolałabym Doktora Peppera.
– Doskonale. – Doktor Loo chwilę rozmawiała przez interkom z sekretarką. – Za pół godziny wzniesiemy toast – powiedziała, gdy odłożyła słuchawkę. – Serdecznie wam gratuluję, moi drodzy. Wyjaśnij mi teraz, Emmo, co cię trapi.
– Bo Ramsey mógłby zginąć tak jak mój tata.
– To prawda. Ale widzisz, każdy może zginąć albo umrzeć, w każdej chwili i w każdym miejscu. Pamiętam, jak wstrząsnęła mną wiadomość o śmierci księżnej Diany. Nagle dotarło do mnie ze zdwojoną siłą, że nikt nie ma gwarancji na długie i szczęśliwe życie, nikt. Trzeba żyć dniem bieżącym i próbować cieszyć się z tego, co życie nam daje. To wielka sztuka, ale można się tego nauczyć. Rozumiesz mnie, Emmo?
– Ale to co innego – powiedziała Emma. – Nas gonią źli ludzie. To zupełnie co innego niż pech.
– Widzę, że doskonale mnie rozumiesz – rzekła doktor Loo. – Dobrze, spójrzmy na to z drugiej strony – Ramsey i mama chcą dać ci szczęśliwy dom. Chcą zostać rodziną. Kochają cię i pragną, byś wiedziała, że zawsze będą przy tobie.
Emma westchnęła. Długo wpatrywała się w Ramseya w całkowitym milczeniu, potem przeniosła spojrzenie na matkę. Wreszcie odwróciła się do doktor Loo i uśmiechnęła się.
– Myślę, że Ramsey będzie dla mnie dobrym tatą. Już teraz strasznie mnie kocha.
– Wiesz o tym, prawda?
– Tak. Kiedy w San Francisco złapał mnie ten okropny człowiek, Ramsey oszalał.
Molly opowiedziała doktor Loo przez telefon, co stało się na plaży.
– Bałaś się wtedy?
– Tak, ale to szybko minęło. Ramsey powiedział, że znowu sama się uratowałam.
– Co zrobiłaś?
– Ten człowiek uderzył mnie naprawdę mocno, ale nie straciłam przytomności. I ugryzłam go w bok, przez koszulę, z całej siły. Potknął się wtedy, a ja wystawiłam głowę spod płaszcza. Ramsey mnie zobaczył i ten drań musiał mnie puścić. – Odwróciła się do Ramseya. – Szkoda, że go wtedy nie złapałeś.