Выбрать главу

– Do domu – powiedziała Molly, całując go raz za razem. – Do domu! Podoba mi się to określenie!

Powoli postawił ją na ziemi. Podniosła ku niemu twarz, a on nachylił się i pocałował ją. Molly zacisnęła palce na jego koszuli i wszystko wskazywało na to, że wprost nie może się doczekać, kiedy ją z niego zedrze.

Eve odchrząknęła.

– Widzę, że chodzi tu o coś więcej niż o zwykłą przyjaźń.

– Tak – powiedział Ramsey, podnosząc głowę i ostrożnie wypuszczając Molly z objęć. Czuł jeszcze jej świeży smak i ciepło jej ciała. – Możesz nam pogratulować, Eve.

Nie powiedzieli jej o tym wcześniej, bo wydawało im się, że nie powinni rozmawiać o ślubie z kobietą, która o mały włos nie została wdową.

– Gratuluję – rzekła Eve i obrzuciła brzuch Molly bardzo uważnym spojrzeniem. – Jesteś w ciąży?

– Nie – odparła Molly. – Zajście w ciążę byłoby nieco trudne z Emmą śpiącą w tym samym pokoju, nie sądzisz?

– Z mojego doświadczenia wynika, że mężczyzna zawsze znajdzie jakiś sposób. Mój były narzeczony dopadł mnie kiedyś w szafie na płaszcze, gdy jego rodzina siedziała dwa metry od nas.

Ramsey się roześmiał.

– Zasłużył sobie na to, żeby zostać byłym narzeczonym – rzekł, obejmując Molly. – Czy Emma je czekoladowe ciasteczka w kuchni?

Eve naciągnęła kremowe rękawiczki z miękkiej skórki, idealnie pasujące do jej jedwabnej sukni.

– Nie czekoladowe ciasteczka, tylko masło orzechowe – sprostowała. – Pani Lopez już mi o tym powiedziała. Jadę zobaczyć się z twoim ojcem, Molly. Czy on wie o waszych planach?

– Tak, powiedzieliśmy mu wczoraj wieczorem.

– Rozumiem. Dowiaduję się ostatnia. Będziecie tu jeszcze, kiedy wrócę?

– To zależy – rzekł Ramsey. – Chcesz przynieść coś, czym moglibyśmy uczcić tę okazję?

– Jasne – rzuciła Eve Lord. – Gunther, jestem gotowa!

Na dziesiątej stronie „Chicago Sun – Times”, u dołu kolumny, ukazała się krótka wzmianka o mężczyźnie, którego znaleziono w pobliżu autostrady 88, między Mooseheart i Aurora. Mężczyzna został poważnie pobity, ale lekarze spodziewali się, że wkrótce wróci do zdrowia. Jego aparaty fotograficzne rozbito, zmiażdżono i porzucono obok niego.

Autor wzmianki nazwał ofiarę pobicia działającym na własną rękę fotoreporterem, lecz nikt nie miał wątpliwości, że jest to jeden z paparazzich.

– Myślę, że powinniśmy spakować swoje szmatki, złapać Emmę i wskoczyć do samolotu do Reno. Najpierw przyszło mi do głowy Las Vegas, ale tam jest Rule Shaker, a ja jakoś nie mam ochoty na zawieranie małżeństwa w pobliżu tego zbira. Nie chcę też, aby w brukowcach ukazały się następne zdjęcia Emmy. Emma widziała swoją fotografię w „National Informer”. Zanim zdążyłem jej zabrać tę szmatę, przeczytała podpis. Mam nadzieję, że nie dotarła do tego fragmentu, gdzie jakiś idiota napisał, iż gra na pianinie, podobnie jak jej niedawno zamordowany ojciec, Louey Santera. Wyobrażasz sobie, jakie święto urządziliby sobie dziennikarze, gdybyśmy postanowili pobrać się tutaj albo w domu moich rodziców w Harrisburgu? Oni zawsze potrafią się dowiedzieć, gdzie dzieje się coś ważnego.

– O Boże! – Miles wybiegł z kuchni ze ścierką w ręku. – Dzięki Bogu, że oboje tu jesteście! Nie mogę w to uwierzyć! Przed chwilą ktoś znowu próbował zabić twojego ojca, Molly! Gdzie jest Gunther? Gdzie pani Lord?

– Nic mu się nie stało, Miles?

– Na szczęście nic. To był jeden z ochroniarzy, których wynajęliśmy do pilnowania jego pokoju w szpitalu. Strzelił z budynku po drugiej stronie ulicy, mniej więcej z dwustu metrów, prosto w okno. Zranił pielęgniarkę, która mierzyła twojemu ojcu ciśnienie.

– Dwieście metrów to bardzo duża odległość – odezwał się Ramsey.

– Co z pielęgniarką? – zapytała Molly.

– Zamachowiec odstrzelił jej kawałek ucha. Zakrwawiła całe łóżko i dlatego wszyscy sądzili, że to twój ojciec jest ranny. Na szczęście wyszedł z tego cało.

Ramsey mocno ścisnął rękę Molly.

– Jedźmy do szpitala. Miles, zajmiesz się Emmą? Nie spuszczaj jej z oka, dobrze?

– Oczywiście, Ramsey. – Miles był bardzo zdenerwowany, ale kiedy Ramsey wspomniał o Emmie i konieczności czuwania nad nią, natychmiast się uspokoił.

Gdy Molly i Ramsey wychodzili z domu, całkowicie opanowany Miles stał w progu kuchni, trzymając Emmę za rękę. W pokoju Masona Lorda był już detektyw O’Connor i dwóch policjantów z wydziału kryminalnego. Miles miał rację – łóżko i ściana były całe zakrwawione.

– Uszy potwornie krwawią – powiedział jeden z policjantów, pociągając za własne ucho.

Molly dopiero teraz zauważyła, że mężczyzna nie ma dolnej części małżowiny. Nigdy nie będzie mógł nosić kolczyka, pomyślała, z trudem powstrzymując śmiech. Przestraszyła się, że lada chwila wpadnie w histerię. Wsunęła dłoń pod ramię Ramseya. Spojrzał na nią, dostrzegł jej zbyt błyszczące oczy i objął ją mocno.

– Wszystko w porządku – powiedział cicho, muskając wargami czubek jej głowy. – Będzie dobrze, zobaczysz. Oddychaj spokojnie.

Okno w pokoju było roztrzaskane. Dwoje policyjnych techników bardzo ostrożnie wyjmowało kulę ze ściany mniej więcej pięć centymetrów nad podłogą. Kobieta używała do tego celu pincety. Detektyw O’Connor wyglądał na zmęczonego i spiętego, ale to nie zdziwiło Molly.

– Pielęgniarka Thomas stała obok pani ojca, mierząc mu ciśnienie – powiedział zwięźle. – Nagle choremu zrobiło się słabo i osunął się na poduszkę. Pielęgniarka Thomas nachyliła się, aby go podtrzymać i właśnie wtedy snajper strzelił.

Gdyby pani ojciec nie poczuł się gorzej i gdyby pielęgniarka nie zasłoniła go własnym ciałem, najprawdopodobniej już by nie żył, pani Santera. W najlepszym razie byłby ciężko ranny. Kula przeszła przez małżowinę uszną pielęgniarki i poleciała w dół. Utkwiła jakieś dziesięć centymetrów nad podłogą. Molly pochyliła się nad ojcem.

– Tato, jestem przy tobie razem z Ramseyem. Dzięki Bogu, że nic ci się nie stało.

– Tak – powiedział Mason. – Nic mi nie jest, Molly. Jestem chyba największym szczęściarzem w Chicago. A jeśli chodzi o pielęgniarkę Thomas, to zamierzam wypisać dla niej czek na sporą sumę za odwagę.

Policjantce udało się w końcu wydobyć kulę z muru.

– Jest prawie nienaruszona! – zawołała. – Dobry materiał do identyfikacji.

– Świetnie – rzekł jeden z detektywów. – Porównamy ją z tą pierwszą i zobaczymy, co z tego wyniknie. Sędzia Ramsey Hunt, prawda?

– Tak – odparł Ramsey. – Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to ten sam kaliber, ale nic nam to nie powie.

– Będziemy przynajmniej pewni, że mamy do czynienia z jednym sprawcą – rzucił O’Connor.

– Facet kompletnie rozwalił okno – odezwała się Molly. – Pamiętam, że wszyscy się zastanawialiśmy, czy ojcu nic z tej strony nie grozi, ale doszliśmy do wniosku, że najbliższy budynek znajduje się zbyt daleko…

– Nie mam pretensji do Gunthera – rzekł Mason Lord. W pokoju tłoczyło się siedem osób i wszystkie głośno rozmawiały, lecz w chwili, gdy się odezwał, zapadło całkowite milczenie. – Przypominam sobie, że kilka razy wyjrzałaś przez to okno, Molly, ale nikt nie spodziewał się zagrożenia właśnie z tej strony. Nie doceniliśmy go. Technologia gna naprzód, a my zostajemy w tyle. Starzejemy się i robimy się nieostrożni, Gunther. Facet bez trudu namierzył mnie przez to cholerne okno. – Mason oparł głowę o poduszkę i zamknął oczy.

– Szczęście, że przynajmniej odsunęliśmy łóżko od okna – powiedział Gunther. Był blady i zdenerwowany, z trudem nad sobą panował. – Wiemy jedno – ten facet to snajper światowej klasy. Znam najwyżej sześciu ludzi, którzy podjęliby się tego zadania.