– Zależałoby nam, by podał nam pan ich nazwiska – rzekł detektyw O’Connor, masując łysą głowę. – Gdyby pan Lord nie osunął się we właściwym momencie na poduszkę…
Gunther skinął głową.
– Przygotowujemy dla pana inny pokój – zwrócił się do Masona. – Zaraz tam pana przeniosą. Nikomu nie podamy numeru, nie ma tam też okna wychodzącego na inny budynek…
Mason roześmiał się i zaczął kasłać. Przez chwilę milczał, starając się opanować ból.
– Dobrze wiesz, że żadnej informacji nie da się utrzymać w tajemnicy, jeżeli zna ją więcej niż jedna osoba, Gunther. Ale nic nie szkodzi, ponieważ i tak wracam do domu.
– Powiedz mi, co odczuwasz, Emmo.
– W związku z czym, doktor Loo?
– Na przykład z tym, że twój dziadek dziś rano wrócił ze szpitala. Jak on się czuje?
– Słyszałam, jak Miles mówił, że jest wyczerpany i słaby. Eve nie chciała, żebym kręciła się w pobliżu, bo jestem dzieckiem i hałasuję, ale ja wcale nie zachowuję się głośno. Widziałam jego twarz, kiedy wnosili go na noszach. Wyglądał jak staruszek, był zupełnie szary. Wcześniej nigdy nie przyszło mi do głowy, że jest stary. Zawsze myślałam, że przypomina tych gwiazdorów ze starych filmów, które lubi mama. – Emma przerwała, opierając pianino na kolanach. – Ale dziś wyglądał staro. Nie odezwałam się do niego, bo dookoła było mnóstwo ludzi i aż trzech lekarzy…
– Jak radzi sobie z tym wszystkim mama?
Emma popadła w zamyślenie. Dotknęła klawiszy, ale nie wydobyła z nich żadnego dźwięku. Jej ciemne włosy, zwykle porządnie splecione, dziś były rozpuszczone. Niektóre kręciły się w taki sam sposób jak włosy Molly. Ciemne pasma prawie zupełnie zasłoniły twarz Emmy.
– Mama jest milcząca. Myślę, że się boi. Boi się od dawna. Boi się zostawić mnie samą, nawet na chwilę. Ramsey także.
Z jej piersi wyrwało się ciche westchnienie.
– Czasami chciałabym pobyć trochę sama, ale wiem, że niepokoją się, kiedy mnie nie widzą. Na szczęście nie zdarza się to często.
Dziewczynka podniosła głowę, odrzuciła włosy do tyłu i zerknęła w kierunku zamkniętych drzwi.
– Naprawdę cieszę się, że wychodzimy za mąż.
Doktor Loo nie zdołała powstrzymać uśmiechu. Pomyślała, że to dziecko mimo wszystko ma ogromne szczęście. Była pewna, że Molly i Ramsey dadzą Emmie tyle miłości, iż wszystkie jej rany wcześniej czy później się zagoją.
– Kiedy wychodzicie za mąż?
– Mama mówiła, że będziemy mogli wyjechać dopiero za dwa dni. – Emma zniżyła głos. – Chyba spróbujemy uciec…
Tym razem doktor Loo nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym śmiechem. Uspokoiła się dopiero wtedy, gdy Emma znowu westchnęła w ten boleśnie dorosły sposób. Wtedy pomyślała, że bardzo by chciała, aby Emma chociaż raz urządziła awanturę, jak inne dzieci, i przypomniała sobie, że Ramsey miał podobne odczucia.
– Chciałabyś uciec, Emmo?
– Och tak, doktor Loo. Zostałabym drużbą Ramseya i druhną mamy. I dziewczynką od sypania kwiatków.
– Więc co cię niepokoi?
– Dziadek chce, żebyśmy wzięli ślub w jego domu. Miles mówi, że zależy mu, aby poprowadzić mamę do ołtarza. Ale Eve chce, żebyśmy już sobie pojechali. Myślę, że Eve wygra.
– Dlaczego tak uważasz?
– Bo dziadek jest chory. Musiałby wstać, żeby wygrać. – Emma spuściła głowę. – Mama powiedziała tak do Ramseya.
Rozmawiali bardzo cicho, ale podkradłam się bliziutko i wszystko usłyszałam.
– Rozumiem. Jutro opowiesz mi, jak się wszystko układa, dobrze? Miałaś ostatnio złe sny?
Emma potrząsnęła głową i wstała, obiema rękami trzymając pianino.
– Nie, ale myślę o nim, doktor Loo.
– I co myślisz?
– Że on wróci. Wiem, że kiedy pojedziemy do San Francisco, będą nas pilnowali policjanci, bo słyszałam, jak wczoraj Ramsey rozmawiał przez telefon z Virginią Trolley. Ramsey powiedział mi, że on nazywa się Sonny Dickerson. I pokazał mi jego zdjęcie. To on, naprawdę dobrze go opisałam.
Doktor Loo także widziała fotografię Dickersona.
– Tak, świetnie go opisałaś. Powiedz mi coś, Emmo. Czy w głębi serca i wyżej, w głowie, wierzysz, że mama i Ramsey nie pozwolą, aby tamten człowiek wyrządził ci krzywdę?
Emma długo zastanawiała się nad tym pytaniem. Stała z wzrokiem wbitym w swoje tenisówki i ulubione skarpetki w kratę, które Ramsey kupił jej w Irlandii. Doktor Loo poklepała ją lekko po ramieniu. Dziewczynka była za chuda, ale i tak wyglądała już lepiej.
– Moje serce wierzy, lecz umysł nie do końca – odpowiedziała w końcu Emma.
Doktor Loo kiwnęła głową.
– Doskonale. Dopóki policja nie złapie tego Sonny’ego Dickersona, musisz być bardzo ostrożna, ty także, nie tylko mama i Ramsey. Skoro policja będzie pilnować domu w San Francisco, powinnaś czuć się bezpieczna.
– Poprosiłam Ramseya, żeby nauczył mnie lepiej czytać. Może przeczytam o tym człowieku w książce.
– To dobry pomysł.
– Mama mówi, że jestem taka bystra, że jeszcze przed pójściem do szkoły będę czytała o zbrodni i karze.
Molly spojrzała na ojca, który leżał wsparty na podniesionym wezgłowiu, z gazetą w ręku i w okularach do czytania na nosie. Nie wyglądał na zadowolonego, ale ona nie miała zamiaru ustąpić. Chciała zabrać stąd Emmę, i to jak najszybciej.
– Weźmiesz ślub tutaj – powiedział tym szczególnie pogardliwym tonem, jakim zwykle się do niej odzywał.
Molly potrząsnęła głową. Nie zamierzała się z nim spierać.
– Już raz widziałeś mój ślub – odparła spokojnie. – Na drugim nie musisz być obecny.
– Chcielibyśmy, żeby Emma była bezpieczna – odezwał się Ramsey.
– I właśnie w San Francisco będzie bezpieczna, tak? – zapytał Mason z gryzącym sarkazmem. – Ten drań zabrał ją tam spod twojego nosa, Ramsey.
– Musimy myśleć także o rodzicach Ramseya – wtrąciła Eve. – Byłoby to nie fair wobec nich, Mason.
Mason Lord nawet na nią nie spojrzał.
– Nie mieszaj się do tego, Eve. To nie twoja sprawa. Eve uśmiechnęła się lekko, z całkowitym spokojem.
– Przyniosę jeszcze herbaty – powiedziała. – Samochód podjedzie po was o trzeciej, jeżeli zdecydujecie się na wyjazd, Ramsey.
Spojrzała na zegarek od Cartiera i uśmiechnęła się jeszcze raz, z wyraźnym rozbawieniem. Wyszli z pokoju Masona za pięć trzecia. Pożegnanie Molly z ojcem było krótkie i dość chłodne. Dziennikarze znali ich plany, prawdopodobnie z przecieku w firmie wynajmującej limuzyny. Ramsey i Molly obserwowali, jak paparazzi ruszają w pogoń za wielkim wozem o szybach z przydymionego szkła. Ramsey się uśmiechnął.
– Jedźmy, Gunther. Dobra robota.
Jestem mężatką, pomyślała Molly, patrząc na swoją bladą twarz w lustrze. Znowu. Ale tym razem jestem dorosłą osobą, nie głupim, niedojrzałym dzieciakiem. Tym razem wyszłam za dobrego człowieka, który jest tak bardzo atrakcyjny i seksowny, że chyba oszaleję. I kocha Emmę z całego serca.
Uśmiechnęła się do siebie, musnęła wargi szminką i bez pośpiechu włożyła cudowną koszulę nocną z brzoskwiniowego jedwabiu. Dostała ją od Ramseya dziesięć minut temu, w obecności Emmy, ponieważ nie było innego wyjścia.
– Koniec z tymi bawełnianymi namiotami – szepnął jej do ucha. – To jest prezent dla nas obojga. I chyba także dla Emmy.
Molly widziała, że był głęboko wzruszony. Wyszła z łazienki, nie gasząc światła, które kusząco oświetlało sylwetkę.
– Mamo, wyglądasz jak księżniczka z bajki! – zawołała Emma z podziwem, co sprawiło Molly prawdziwą przyjemność. – Ramsey i ja strasznie długo na ciebie czekaliśmy. Też chciałabym wyjść za mąż, bo wtedy mogłabym nosić takie koszulki.