Выбрать главу

Patrzyłem przez okno na ten niesamowity las. Całe to miejsce w dziwny sposób przypominało mi mebel, który kiedyś miałem; mebel złożony z centralnej łodygi i kilku płaskich odgałęzień w kształcie liści koniczyny spełniających rolę półek. Naturalnie, to tutaj było znacznie większe i potężniejsze i nie wszystkie „półki” były nagie i puste, ale ogólne wrażenie było przemożne.

— Widzicie wiele różnych gatunków drzew — ciągnęła Kerar. — Na Cerberze jest ich przeszło pięć tysięcy, z czego w samej MaDell ponad osiemdziesiąt. Wiele z nich nadaje się do zamieszkiwania, ponieważ ich system krążenia znajduje się na zewnątrz pnia i tym samym drzewa te mogą być wydrążone bez większej szkody dla ich zdrowia. Niektóre są puste w środku już z natury, chociaż ich kora miejscami ma do ośmiu metrów grubości. Dzięki temu są one w stanie utrzymać ogromne ciężary, tym bardziej że pod powierzchnią wody są jeszcze grubsze, a w ciągu wielu milionów lat swej ewolucji wykształciły system wspierania się wzajemnego. Botanicy zajmują w naszym społeczeństwie miejsce szczególne, oni to bowiem informują nas o tym, ile gałęzi można odciąć, by wybudować na przykład lądowiska, a także które to mają być gałęzie oraz które pomysły architektów są do przyjęcia, a które nie. Błędy mogą tutaj wiele kosztować. Śmierć jednego, kluczowego drzewa mogłaby zlikwidować podporę dla tuzina czy dla całej setki, powodując efekt lawiny, zdolnej zabić całą miejscową społeczność.

Doskonale rozumiałem, co chciała przez to powiedzieć — nie należy postępować beztrosko w przypadku tych drzew. Zastanawiałem się, ilu też spośród wczesnych pionierów popełniło taki błąd i jaką zapłaciło cenę.

Popatrzyłem w kierunku otwartego oceanu i ujrzałem tam wiele łodzi i statków; niektóre z nich całkiem duże, inne najwyraźniej służące jedynie rozrywce, wśród tych ostatnich dostrzegłem nawet żaglówki. Ponownie zwróciłem wzrok na tę fantastyczną dżunglę i zauważyłem na wprost przed nami olbrzymią, imponującą konstrukcję; lśniący, nowoczesny, wielopiętrowy budynek usytuowany na płaskim szczycie ściętego pnia, które to płaskie i wyniosłe miejsce — jak dowiedziałam się później — nazywane jest na Cerberze płaskowyżem.

— Przed nami ośrodek administracyjny gminy — poinformowała nas przewodniczka. — Tam właśnie lecimy.

Wprowadzono nas do środka i zawieziono, pod czujnymi spojrzeniami ciekawskich, na dziesiąte piętro. Czekał tam na nas gorący posiłek. Przyznam, że nie rozpoznałem żadnej z potraw, ale po więziennym jedzeniu wszystko smakowało mi wyśmienicie. Po posiłku, kiedy siedzieliśmy sobie, rozkoszując się uczuciem sytości, do pomieszczenia wszedł jakiś kompetentnie wyglądający człowieczek i zdjął z nas miarę. Po godzinie wrócił z jakimiś zawiniątkami, które po chwili okazały się bielizną, grubymi koszulami, roboczymi spodniami, ciepłymi skarpetkami i kamaszami. Były tam także pasy oraz pełen zestaw kosmetyków i przyborów toaletowych. Wzięto nas dwójkami do znajdujących się w głębi korytarza toalet wyposażonych w prysznice, z których z radością skorzystaliśmy, po czym włożyliśmy na siebie nasze nowe, czyste ubrania. Nie miałem najmniejszych kłopotów z moim nowym strojem i to pomimo zmiany płci, a z faktu, iż włosy miałem obcięte bardzo krótko — w stylu więziennym — byłem bardzo zadowolony. Prawdę mówiąc, włosy Kerary również były obcięte bardzo krótko, tyle że fachowo przystrzyżone i ułożone.

W końcu, kiedy ponownie poczuliśmy się jak normalni ludzie, byliśmy gotowi wysłuchać pełnego instruktażu. Zasiedliśmy na rozkładanych krzesłach, a nasza przewodniczka zaczęła zapoznawać nas z podstawowymi faktami.

— Pierwszym badanym światem w systemie Wardena była planeta Lilith — rozpoczęła. — Lilith to piękny świat, przypominający ogród tropikalny. Z tamtejszej bazy Grupy Eksploracyjne dotarły na pozostałe trzy planety, gdzie założyły podobozy. Zbadały także księżyce Momratha, położonego dalej gazowego olbrzyma. Nie wiedzieli jednak, iż stali się nosicielami organizmu z Lilith, organizmu obcego, nie przypominającego niczego, co przedtem znali.

Opowiedziała pokrótce historię ataku tego organizmu na Lilith, w wyniku którego rozpadły się wszelkie ludzkie artefakty, a ludzie zredukowani zostali do prymitywnych dzikusów. Maszyny nie mogły tam działać, a tym samym cała społeczność znalazła się na poziomie przedtechnologicznym. Ze współczuciem pomyślałem sobie o moim alter ego na Lilith. Byłem dobry, to prawda — najlepszy. Urodziłem się jednak, wychowałem i przeżyłem całe dotychczasowe życie w wysoce technologicznym społeczeństwie. Jak mógłbym tedy funkcjonować w społeczeństwie nietechnologicznym? Czy w ogóle potrafiłbym tam funkcjonować? Zadawałem sobie te pytania, odczuwając zarazem ulgę, że jednak nie jest to mój problem.

— Organizm ten — kontynuowała Kerara — został więc przeniesiony w te inne miejsca, gdzie się rozwijał i mutował. Jest wiele teorii na ten temat, a najbardziej logiczna z nich wszystkich powiada, iż reaguje on na względną energię słoneczną i być może na ilość wiatru słonecznego, ale tak naprawdę to nikt nie wie tego na pewno. Jak widzicie, tutaj nie niszczy maszyn. Na Lilith, skąd pochodzi, przystosował on człowieka do planety, uczynił z niego część planetarnego ekosystemu. Tutaj on musiał się przystosować; i uczynił to. Jest teraz wewnątrz was, wprowadza się do każdej cząsteczki waszego ciała.

Poruszyliśmy się zaniepokojeni tą nieprzyjemną informacją, której do tej pory udawało nam się nie dopuszczać do świadomości. Dziwne… nie czułem się inaczej niż przedtem. Żadnych zawrotów głowy, żadnych symptomów świadczących o czymś niezwykłym.

— Pierwsi badacze podejrzewali, iż organizm posiada jakiś rodzaj wspólnej inteligencji — powiedziała Kerar. — Stało się bowiem oczywistym, że każda z tych mniejszych od wirusa istot pozostaje w kontakcie z każdą inną. Teraz już wierny, że mieli oni tylko częściowo rację. To jest jeden organizm składający się z mnogości drobnych organizmów jak ciało z komórek, ale nie jest to organizm myślący. Jego zachowanie — bardzo konsekwentne — zostało dobrze poznane. Kiedy się już je zna, nic nie jest w stanie nas zaskoczyć.

— Na Lilith zdolność interkomunikacji, porozumiewania się z tym organizmem, doprowadziła do tego, iż niektórzy zyskali olbrzymią moc, bowiem organizm ten występuje w każdej cząsteczce ciała stałego. Stąd są i tacy, którzy potrafią, na przykład, siłą woli wyciąć otwór w skale, a nawet spowodować mutację w drzewach, owocach i ludziach. Jest to możliwe, ponieważ niektóre umysły są tak silne, iż potrafią przekazać swoją wolę za pośrednictwem organizmów wardenowskich znajdujących się w ich ciele organizmom znajdującym się w innych ludziach i przedmiotach. U nas występują odmienne zjawiska.

Ponownie rozległy się szepty, a ja znów pomyślałem o moim biednym alter ego. Jego świat wyglądał mi na świat magii i to taki, w którym nie działało nic oprócz samej magii.

— Na Cerberze — ciągnęła nasza przewodniczka — organizm ten również znajduje się w każdej molekule ciała stałego. Znaleźliśmy go nawet w próbkach drzew, pobranych przez naszych nurków z głębokości jednego kilometra, a także w samym morzu i w powietrzu. Podobnie jak na Lilith, nie uznaje on rzeczy, w których nie ma organizmów Wardena, i przenika do ich wnętrza, tak jak wniknął do waszego. Wydaje się, iż łatwiej mu to przychodzi w przypadku cząsteczek organicznych, szczególnie w istotach żyjących, bowiem bez trudu przystosowuje się do ludzi. Dać mu natomiast jakiś produkt z, dajmy na to, Konfederacji, a przedostanie się do jego struktury i sprawi mu znaczny kłopot. Na ogół przedmioty takie nie spełniają swoich funkcji i po prostu się rozlatują. Na szczęście nie jest dla niego istotne, która z odmian wardenowskiego organizmu znajduje się wewnątrz molekuł — przynajmniej na Cerberze — i dlatego możemy importować surowce, gotowe produkty i żywność z naszych siostrzanych planet oraz, z wyjątkiem Lilith, eksportować na nie nasze towary. Oryginalna odmiana z Lilith nie przyjmuje bowiem niczego, co mogłoby zakłócić prymitywną naturę tej planety.