Выбрать главу

Wymiana ciał zdarzała się rzadko, choć raz czy dwa razy spotkałem się z taką propozycją. Co jakiś czas pojawiał się ktoś nowy, który po pewnym czasie okazywał się jednak starym znajomym. Choć niewiele osób dokonywało wymiany — nie licząc par, którym zdarzało to się praktycznie co noc — była ona jednak stałym tematem rozmów w kantynach i na przyjęciach. Możliwość jej dokonania wisiała ciągle w powietrzu, wszędzie wokół, nawet jeśli się jej nie zauważało. Przypominano ci o niej nieustannie, kiedy wracałeś do domu, zatrzymywałeś się w hotelu czy jechałeś na wycieczkę, niezależnie od tego, w jak bliskich i przyjacielskich stosunkach pozostawałeś z innymi.

Były jednak tematy, których nikt nigdy nie poruszał. Jednym z nich były dzieci, problem po prostu nie istniał, a drugim starzenie. Niewiele osób wyglądało na więcej niż czterdzieści lat, a ci którzy wyglądali najstarzej robili wrażenie bardzo nerwowych i pozostających w permamentnym stresie.

Wymiana ciał wyeliminowała wszelkie seksualne stereotypy w stopniu o wiele większym, niż miało to miejsce w świecie cywilizowanym. W sytuacji, kiedy tak łatwo jest zmienić płeć, myślenie o rolach przypisanych danym płciom wydaje się niedorzeczne, szczególnie że wszystkie kobiety, które poznałem, poddane zostały wcześniejszej sterylizacji. Ten problem również mnie interesował; w cywilizowanym świecie dotyczył on obydwu płci, bowiem dzieci przychodziły tam na świat w specjalnych ośrodkach rozrodczych, ale tutaj był on wyjątkowo szczególny. Dlatego, kiedy zobaczyłem dziewczynę w ciąży, pociągnęło mnie do niej z nieodpartą siłą.

Odwiedzałem często mały sklepik w pobliżu doków, specjalizujący się w elektronice rozrywkowej i posiadający, jak się wydawało, powiązania z podziemiem sięgające nawet w pewnym miejscu poza sam Cerber, jako że dysponował on dużym wyborem najnowszych programów ze światów cywilizowanych. Był to dla mnie kawałek domu, miejsce, w którym można było spotkać innych byłych więźniów, obecnie zesłańców jak ja, którzy również pragnęli posmakować choć trochę znanej im cywilizacji i przypomnieć sobie to, co utracili.

Tam ją pewnego dnia ujrzałem. Przeglądała najnowsze programy. Drobniutka kobietka, o której trudno było myśleć inaczej jak o dziewczynce. Wyglądała najwyżej na nastolatkę. Miała wyjątkowo długie, sięgające bioder, rudawe włosy, podtrzymywane na głowie błyszczącą opaską.

Prawdę mówiąc, nie wiedziałbym nawet, iż jest w ciąży, gdyby nie Otah, właściciel sklepu. Rozmawiałem z nim akurat o różnych gadżetach, co zresztą czyniłem dość często, kiedy ją zauważyłem.

— Hmmm. Urocza. Nigdy przedtem nie widziałem jej tutaj.

— Trzymaj się od niej z daleka — ostrzegł mnie surowym głosem Otah. — Jest brzemienna.

Zmarszczyłem brwi.

— Odkąd tu jestem, pierwszy raz słyszę to określenie. Zaczynałem już się zastanawiać, skąd biorą się tubylcy. Dlaczego ten temat jest tabu?

— Ciężarna. Nie rozumiesz? To nie stan, to profesja Klasy II.

Nareszcie pojąłem. — To praca? Zarabia na życie, rodząc dzieci?

Skinął głową. — Piekielne zajęcie, co? W Akebie jest ich cała kolonia. Niektóre to uwielbiają, większość jednak gotowa byłaby zamordować kogokolwiek, żeby tylko móc wymienić swe ciało i wydostać się stamtąd. Ale jak już tam jesteś, to koniec. Najlepiej się z nimi nie spoufalać.

Nie mogłem powstrzymać chichotu. — A co one takiego mogą ci zrobić? Skraść duszę?

Nie wyglądał na rozbawionego. — Nie mów takich rzeczy. Niektóre są tak zdesperowane, że są gotowe na wszystko.

Bawiła mnie ta jego ostrożność. Zastanawiałem się przez chwilę, cóż takiego mogło być aż tak przerażające. Chociaż muszę przyznać, że pomysł rzeczywiście dał mi sporo do myślenia. Poziom technologii umożliwiał im przecież klonowanie, gdyby zechcieli przeznaczyć na to odpowiednio wysokie sumy. Zamiast tego wybierali jakiś procent młodych kobiet — prawdopodobnie uwzględniając ich cechy genetyczne — i płacili im za rodzenie dzieci. Wydawało mi się, iż nie licząc porodu, głównym problemem mogła być co najwyżej nuda… ewentualnie zmęczenie spowodowane samodzielnym zajmowaniem się dzieckiem w przypadku braku miejsca w żłobku.

W każdym razie nie słyszałem nigdy, by macierzyństwo było czymś okropnym. Na prymitywniejszych światach z pogranicza było ono rodzajem zawodu i było takim od pradawnych czasów. Był to więc ten rodzaj zagadki socjologicznej, którą chętnie bym rozwiązał, a tutaj miałem po temu okazję.

Żeby nie płoszyć Otaha, nie podszedłem do niej w sklepie, ale poszedłem za nią, kiedy już wyszła. Przez jakiś czas oglądała wystawy, wreszcie usiadła przy stojącym na chodniku, kawiarnianym stoliku, najwyraźniej ciesząc się promieniami słońca i słoną bryzą. Poczekałem, aż złoży zamówienie, po czym poszedłem w jej kierunku, zatrzymując się nagle, jak gdybym ją ujrzał po raz pierwszy właśnie w tym momencie.

— Och, dzień dobry! — powiedziałem. — Widziałem cię niedawno u Otaha.

Uśmiechnęła się i skinęła głową. — A tak. Ja też cię zauważyłam. — Wykonała zapraszający gest dłonią. — Zechcesz dotrzymać mi towarzystwa?

— Z prawdziwą przyjemnością — odpowiedziałem i usiadłem. — Qwin Zhang — przedstawiłem się.

— A ja jestem Sanda Tyne — powiedziała. — Jesteś ze światów cywilizowanych, prawda? Z Zewnątrz?

Skinąłem głową. — Po czym poznałaś? Po wyglądzie?

— Och nie. Po akcencie. W Domu Akeba jest kilka dziewcząt z Zewnątrz. Zawsze je można rozpoznać.

— Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mam wyraźny akcent — przyznałem się szczerze, zapamiętując to sobie jednocześnie jako zadanie do wykonania: analiza wzorów językowych i przeprowadzenie analizy porównawczej w celu wyeliminowania akcentu w razie zaistniałej potrzeby. — Powiadasz, że w… Domu Akeba są dziewczęta z Zewnątrz? — Przerwałem na precyzyjnie odmierzoną chwilę. — Wiesz, Otah kazał mi siedzieć na zapleczu, kiedy byłaś w sklepie. Zachowywał się, jakbyś cierpiała na jakąś zaraźliwą chorobę czy coś w tym sensie.

Roześmiała się, miłym, melodyjnym śmiechem, który pasował do jej niskiego, pełnego erotyzmu głosu.

— Wiem o tym — powiedziała, wykrzywiając twarz w parodii Otaha i jeszcze bardziej zniżając głos. — Trzymaj się od niej z daleka. Ona produkuje dzieci!

Nie mogłem powstrzymać śmiechu na widok jej wielkiego talentu imitacyjnego.

— Tak to mniej więcej wyglądało. Może i jestem naiwny, ale cóż jest w tym takiego okropnego? Gdyby ktoś tego nie robił przed wiekami, nie byłoby nas przecież na świecie.

Westchnęła i spoważniała.

— Nie chodzi o to, iż jest to coś złego. Nie jest to również nic wspaniałego. To prawda, że ma się praktycznie nieograniczone sumy do dyspozycji na koncie bankowym i żyje się bardzo wygodnie. Dom Akeba jest w rzeczywistości domem na poziomie hotelu najwyższej klasy, ale po jakimś czasie zaczyna to być nieznośne. Niektóre z nas zostały wybrane jako małe dziewczynki, jednak większość podjęła tę decyzję sama, kiedy została do tego zmuszona. Kiedy ma się bowiem czternaście lat, przychodzą i mówią: sterylizacja albo macierzyństwo, to część takich jak ja ogłupiała na tyle, że wybrała to drugie. Przez jakiś czas to duża frajda, szczególnie same początki. Jednak po kilku latach i kilkorgu dzieciach zaczyna to być bardzo nużące. Całymi miesiącami jest ci niedobrze, jesteś ograniczona, jeśli chodzi o to, co jesz, pijesz, a nawet co robisz. I stajesz się ograniczona. Uczysz się, jak począć dziecko, jak je urodzić, wychować; i nic ponadto. Kiedy raz zaczniesz, nie możesz się z tego wyplątać, tak jak to jest możliwe w innych zawodach. Zupełna pułapka. A kiedy widzisz inne kobiety, te z którymi się wychowałaś, wykonujące ciekawą pracę, mające interesujące życie, wydaje ci się, że zmarnowałaś swoje własne.