Выбрать главу

— Nic innego nie czynię — odezwała się Dylan ponurym głosem.

— Słuchajcie, przeprowadźmy teraz próbę generalną. Pomylcie tylko. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ty, Dylan, będziesz miała swoją łódź bez niczyjego nadzoru i bez większych kłopotów… będziesz niezależna i zabezpieczona. A tobie, Sando, przyrzekam, jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, wyzwolenie od macierzyństwa i to tak sprawne, że nikt nawet nie mrugnie okiem. Jeśli tylko okażecie nieco cierpliwości i nie uczynicie niczego pochopnie, to za kilka lat nasza trójka może rządzić tą cholerną planetą.

Żadna z nich w to nie wierzyła, ale obie wierzyły we mnie i to mi wystarczyło. Zawsze mi to wystarczało. Tyle że tym razem nie miałem zamiaru wyciąć im żadnego numeru. Tym razem rzeczywiście mówiłem to, co miałem na myśli.

— A teraz przekonajmy się, jak bardzo jesteście podatne na hipnozę — powiedziałem.

Sanda poddała się szybko i łatwo. Dylan stawiała pewien opór, co doskonale rozumiałem. Musiała przecież poprzednio ciężko walczyć, by być tym, kim była. A hipnoza stanowiła dla niej zagrożenie. Musiałem przemawiać długo i gładko, by doprowadzić ją w końcu do punktu, w którym jej opór ustąpił.

Dla Sandy, która nie miała nic do stracenia, o ile oczywiście byśmy nie wpadli, była to jedynie romantyczna przygoda. Dylan, z drugiej strony, niewiele mogła zyskać, a ryzykowała wszystkim, co stanowiło dla niej jakąkolwiek wartość. Wiedziałem, że tak naprawdę nie robi tego dla siebie, lecz dla mnie.

Znałem właściwy sposób postępowania z moich poprzednich operacji i miałem duże doświadczenie. Wykorzystałem również komputery u Tookera, by przeprowadzić badania medyczne pozwalające ustalić dokładną metodologię i procedury postępowania w tej delikatnej sprawie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że samo wykonanie zamierzeń na pewno nie przyjdzie mi łatwo.

Przebywanie z dwiema atrakcyjnymi kobietami znajdującymi się w głębokiej hipnozie troszkę mnie podnieciło, ale uczucie to przeszło na szczęście dość szybko. W końcu to tylko biznes. Konfederacja posiadała narkotyki i urządzenia, które pod tym względem były o wiele skuteczniejsze. Tych pierwszych nie mógłbym stosować z powodu organizmu Wardena, a do drugich nie miałem, po prostu, dostępu. Dlatego zresztą nauczono nas kiedyś hipnozy; nigdy bowiem nie miałeś pod ręką tego, co ci akurat było najbardziej potrzebne.

Wydawały się spać w swoich fotelach. Podszedłem wpierw do Dylan. — Dylan, będziesz słuchać mojego głosu i nic więcej; słuchać, ufać mi i robić dokładnie to, co ci powiem, czy rozumiesz?

— Tak. — Głos miała śpiący i nieobecny.

— Odpowiadaj na moje pytania zgodnie z prawdą, Dylan.

— Będę mówić prawdę.

— Czy kiedykolwiek zdradziłabyś mnie lub moją misję?

— Nie.

— Dylan, dlaczego jesteś skłonna to uczynić?

— Bo ty tego chcesz.

— Ale dlaczego to jest takie ważne? Dlaczego miałabyś podejmować ryzyko ze względu na moją osobę?

— Ponieważ…

— Tak?

— Ponieważ cię kocham.

Miłość. Fascynujące słowo i fascynujące uczucie. Korzystałem z niej wielokrotnie, ale ciągle nie w pełni ją rozumiałem. Na Cerberze miłość musiała być przecież pojęciem pustym.

— Napraw da mnie kochasz?

— Tak.

— Bardzo mocno. Bardzo głęboko. Bardziej niż kogokolwiek przedtem i bardziej niż siebie samą.

— Tak.

— Zawierzyłabyś mi swoje ciało i swoje życie?

— Tak.

— I ja mógłbym zawierzyć ci swoje ciało, swoje życie?

— Tak.

Podszedłem wtedy do Sandy i powtórzyłem całą tę procedurę.

— Czy zdradziłabyś nas lub naszą misję?

— Nie — zapewniła. — Nigdy.

— Czy powiedziałaś coś o tym wszystkim komuś w Domu?

— Nie.

— Czy ktoś coś podejrzewał? Czy zadawano ci jakieś pytania?

— Jedno lub dwa.

— I co im powiedziałaś?

— Powiedziałam, że jestem w tobie zakochana, a ty jesteś zakochany we mnie.

— Czy ci uwierzono i nie nalegano na więcej informacji?

— Kobiety były zazdrosne. Wypytywały mnie o ciebie.

— I co im powiedziałaś?

— Powiedziałam, że przybyłeś z Zewnątrz i że pracujesz dla Tookera.

— I co jeszcze?

Następnym fragmentem czułem się osobiście lekko zażenowany. Romantyczne fantazje tej samotnej i znudzonej młodej kobiety były tak obrazowe i niewiarygodne, a moja postać tak podobna wyobrażeniom jakiegoś boga, że odbiegało to daleko od moich dotychczasowych doświadczeń. W sumie, byłem jednak zadowolony. Inni zapewne przyjmują te fantazje dosłownie i złożą jej podniecenie na karb mojej z nią znajomości.

Jej psychika była zarazem prostsza i bardziej skomplikowana niż psychika Dylan czy jakiejś innej przeciętnej kobiety. Ona kochała Dylan, darzyła ją autentycznym uczuciem, ale mnie wprost uwielbiała.

Agenci Konfederacji rodzą się i wychowywani są po to, by wypełniać swoje zadania, a ich doskonałość jest taka, na jaką pozwalają nauki biologiczne i socjologiczne — nauki przygotowujące ich do wykonania tego, co wykonane być musi.

Jeszcze jako początkujący w tej grze, byłem zdumiony łatwością z jaką można zmieniać ludzi, zdumiony ich uleganiem emocjom i słowom wypowiedzianym we właściwym momencie, ich reakcjom na naciśnięcie właściwego guzika. Nigdy przedtem nie zastanawiałem się nad tym problemem; rozumiałem to wszystko w sposób instynktowny. Ale nawet teraz ciągle mnie to zdumiewało. Dwie zakochane we mnie kobiety gotowe ryzykować dla mnie życiem.

Mimo że wiedziały, tak jak wiedziała Dylan, nie miały zamiaru się wycofać. I kiedy tak stałem, patrząc na te dwie kobiety, poczułem coś czego nigdy przedtem nie odczuwałem; poczułem wzbierającą we mnie czułość i wzruszenie a także wdzięczność. Być może, pomyślałem sobie, ja również jestem zdolny do miłości.

Wpierw jednak obowiązek.

Przed następną próbą prawie nie śmiałem oddychać, bez niej bowiem wszystko by się zawaliło i całą sprawę trzeba by odłożyć. A czas dla Turgona Sugala biegł nieubłaganie; tym samym zaś i dla mnie.

Kazałem im otworzyć oczy i stanąć na wprost mnie. Po czym poleciłem im wykonać pół obrotu i stanąć twarzą do siebie.

— Wczujcie się w siebie — powiedziałem. — Wczujcie się w swój umysł. Wyczujcie organizmy Wardena tkwiące w waszych mózgach, przyzwijcie je, połączcie się, rozmawiajcie ze sobą bezpośrednio przy pomocy waszych umysłów. Nie myślcie o niczym innym, nie koncentrujcie się na niczym innym, odczuwajcie jedynie i słuchajcie jedynie nawzajem swoich umysłów. Czy już to odczuwacie?

— Tak — odpowiedziały unisono.

— Dylan, chcesz teraz znaleźć się w ciele Sandy. Pragniesz tego z całej mocy. To piękne ciało, nie zmienione macierzyństwem, ciało, o jakim zawsze marzyłaś, chcesz w nim być. Przepłyń do niego. Stań się ciałem Sandy. A ty, Sando, nie będziesz stawiała żadnego oporu. Chcesz dokonać tej wymiany z Dylan. Wpłyniesz w jej ciało, a ona wpłynie w twoje. A kiedy już wy mienicie się ciałami, wrócicie na swoje miejsca w fotelach, ciągle w głębokim hipnotycznym śnie.

Najwyraźniej w stanie hipnozy i pod wpływem poleceń wymiana przebiegała szybciej i bardziej gładko niż w sposób „normalny”. Tak też poinformowały mnie komputery, które również ostrzegły mnie, że po jej zakończeniu należy poczekać jakieś dziesięć minut, aż wszystko „się ułoży”. W rzeczywistości, chociaż na poziomie świadomości wymiana była już w tym momencie całkowita, to jednak pełne „ułożenie” potrafiło zabrać siedemdziesiąt dwie godziny, ale mnie osobiście na tym nie zależało. Potrzebna mi była jedynie wymiana umysłów, nic więcej.