Po jakiejś minucie udało mi się dobudzić Dylan. Potrząsała głową i przecierała oczy, najwyraźniej lekko zdezorientowana, po czym westchnęła i spojrzała wprost na mnie.
— To znaczy, że działa.
Skinąłem głową.
— Dwadzieścia cztery minuty w przypadku mojego cięższego ciała. Założę się, że dla twojego ten okres będzie dłuższy. — Jakieś nieprzyjemne skutki uboczne?
— Czuję się jedynie śmiertelnie zmęczona — odparła Dylan.
— Teraz kolej na ciebie. Hipogryf.
Rozkaz posthipnotyczny zadziałał natychmiast, pogrążając ją we śnie. Po króciutkiej instrukcji, przećwiczyliśmy to wielokrotnie wcześniej tego dnia, podszedłem do łóżka i rozciągnąłem się na nim wygodnie. Po kilku minutach odprężyłem się i zasnąłem. Zaczynałem ponownie odczuwać tak dobrze mi znane uczucie podniecenia i uciechy, związane z ciekawymi wydarzeniami, w których uczestniczyłem.
Udało nam się dokonać operacji odwrotnej w niecałe trzy godziny, co było zupełnie niezłym rezultatem, po czym przeniosłem się do Sandy, w jej osłoniętej parawanem i ekranowanej części salonu, by przeprowadzić tę samą operację, tym razem z jej udziałem. To prawda, że byłem zmęczony, jednak stan hipnotyczny pozwalał na pewien odpoczynek, a zresztą ta tutaj sprawa była wyjątkowo ważna. Poza tym, potrafiłem, w razie potrzeby, wykorzystać wszelkie rezerwy mego umysłu.
Nie korzystałem z nuraformu w przypadku Sandy. Nie było to bowiem konieczne; moje ciało udowodniło już, co było do udowodnienia, a biorąc pod uwagę jej stan, nie chciałem przecież podejmować żadnego zbędnego ryzyka w stosunku do jej ciała.
Z punktu widzenia zmysłów, jej ciało różniło się znacznie od ciała Dylan i mojego własnego. Znajdujący się w nim płód był na tyle zaawansowany, iż posiadał już swój własny układ wardenowski, a jego organizmy Wardena sięgały ku mnie tak samo ja te, które znajdowały się w molekułach samego statku, doku czy łóżka. Było to przedziwne uczucie.
Znalezienie się w jej ciele było dla mnie szokiem; byłem bowiem świadom zarówno brzemiennego stanu, jak i innych istotnych różnic nie wynikających jedynie ze zmiany płci — męskiej na żeńską i z powrotem na męską. Moje niedawne przebudzenie na statku-więzieniu stanowiło dla mnie pewnego rodzaju rozczarowanie przez sam fakt, iż czułem się wówczas tak minimalnie inaczej. Sanda niewątpliwie dostarczyła mi mocniejszych przeżyć w tym względzie.
Dowiodłem jednak słuszności mojej teorii, a tym samym słuszności tego, co stanowiło samo jądro intrygi. Dowiodłem tego ponad wszelką wątpliwość. Nie wiem, dlaczego nikt inny nie pomyślał o tym przede mną, chociaż, z drugiej strony, możliwe, iż był już ktoś taki. Jeśli tak, to musiał to być ktoś o rzadkim i przebiegłym umyśle, przypominającym mój własny, skoro wymagało to zarówno znajomości hipnotyzmu, jak i anatomii i pociągało za sobą ogromną pracę w samotności. Pracę, której nie byłbym w stanie wykonać, gdyby nie moje stanowisko u Tookera i związany z nim dostęp do systemów komputerowych.
Ciało Sandy zadziwiało i zaskakiwało mnie; nie wiem, jak ktoś był w ogóle w stanie z nim sobie poradzić. Było niezgrabne, czułem się w nim jak napompowany powietrzem i dostarczało mi takich sensacji, których nawet nie potrafię opisać. Zaczynałem rozumieć, dlaczego ona tak chce się wyrwać z tej całej rutyny, choć nie mogłem uwierzyć, że było tak przez cały czas. Musiałem wytrzymać jednak przez jakiś czas, obudzić znajdującą się teraz w moim ciele Sandę i pozbyć się wreszcie tej jedynej wątpliwości dotyczącej wybranej przeze mnie kadry, jaka mi jeszcze pozostała.
Po raz pierwszy przebywała w ciele mężczyzny, przebudzona i pod całkowitą kontrolą, zupełnie inaczej niż we wcześniejszym eksperymencie na pokładzie. To ciało i badanie jego możliwości najwyraźniej sprawi to jej sporo radości. Podejrzewałem, iż dość duży kontrast pomiędzy ciałem, w jakim ja się teraz znajdowałem — uwzględniając jego brzemienny stan — a moim własnym, będącym w szczytowej formie fizycznej, tę jej przyjemność jeszcze zwiększał.
— Czy nie mogłabym przebywać w nim trochę dłużej? — prosiła. — Czuję się w nim taka… wolna!
Pokręciłem ze smutkiem głową.
— Nie. Teraz nie. Musisz nauczyć się, jak bez komplikacji dokonywać wymiany zaplanowanej na przyszły tydzień, świt jest już niedaleko.
— Och, proszę cię! Chociaż na jeden dzień. Nie masz pojęcia, co to za uczucie!
— Chyba jednak wiem — powiedziałem ze współczuciem — ale, mimo wszystko, nie. Musisz się kontrolować, Sando. Powtórzymy to jutro wieczorem, jeśli Dom pozwoli ci zostać na jeszcze jedną noc, a najprawdopodobniej pozwoli. Nie mamy teraz wiele czasu, a pozostało nam mnóstwo spraw do przećwiczenia.
Wydął wargi. Widzieć cechy charakterystyczne Sandy we własnym ciele było rzeczą dość zabawną, tak jak i obserwowanie innych osób w podobnej sytuacji, tuż po dokonaniu wymiany. Wcześnie bowiem uczymy się naszych charakterystycznych dla danej płci i osobowości zachowań i nawet na tej planecie, gdzie wymiana ciał była rzeczą normalną, te zachowania przebijały się na powierzchnię u ludzi posiadających zdecydowaną tożsamość seksualną, takich jak nasza trójka.
— Uważam, że powinniśmy się teraz tym zająć — powiedziałem. — Robi się późno i jeśli jeszcze trochę mnie przetrzymasz, to twoje życzenie może się spełnić.
W rzeczywistości byłem nieco niespokojny. To obce ciało sprawiało mi i tak sporo problemów, a na dodatek czułem, iż jestem coraz bardziej rozbudzony. Sanda w tym ciele miała o wiele więcej snu niż ja czy Dylan.
Sanda wydawała się to wyczuwać i zdecydowana była przeciągać tę dyskusję tak długo, aż wygra ją dzięki upływowi czasu. Zdając sobie z tego sprawę, rzuciłem ostro.
— Czy w przyszłym tygodniu, kiedy od tego będzie zależeć nasze życie, masz zamiar stwarzać podobne problemy?
To ją ocuciło i odpowiedziała natychmiast lekko przepraszającym tonem. — Przepraszam. Nie zawiodę cię.
— Wiem, że mnie nie zawiedziesz — powiedziałem delikatnie i dodałem: — Hipogryf.
Dzięki ci Boże za tę posthipnotyczną sugestię, pomyślałem sobie. Naturalnie stanowiła ona mojego asa w rękawie również na następny tydzień. Trzymając za nią kciuki, położyłem się i usiłowałem zasnąć, co nie przychodziło mi łatwo. Czym dłużej to trwało, tym bardziej się lękałem, iż to ciało stanie się dla mnie pułapką bez wyjścia, a czym bardziej się lękałem, tym trudniej mi było zasnąć. W końcu udało mi się przy odrobinie oszustwa z zastosowaniem autohipnozy.
Był już późny ranek i słońce świeciło jasno, kiedy Sanda skruszona — znów w swoim ciele — przebudziła mnie ze snu.
Jeszcze jeden dzień prób, powtarzania wszystkiego w kółko, sprawdzania wszystkich szczegółów; i jeszcze jedna noc sprawdzania — tym razem Dylan dokonująca podwójnej wymiany — aż wreszcie byliśmy tak gotowi, jak tylko to było możliwe w naszej sytuacji. Jeśli Otah dotrzyma słowa, pozostanie mi wówczas jedynie moja osobista rozgrywka troszkę sadystycznej zabawy i wszystko już będzie przygotowane na piątkowe popołudnie.
Rozdział siódmy
OSTATECZNE ROZDANIE KART
We wtorkowe popołudnie, kiedy jeszcze byłem w pracy, zadzwoniła Sanda, informując mnie, że właśnie dostarczono jej przesyłkę do Domu Akeba. Po zakończeniu pracy pojechałem tam, by ją odebrać.
Spotkaliśmy się przy bramie i poszliśmy spacerkiem nad morze. Patrzyliśmy z góry na flotyllę Hroyasail przycumowaną poniżej, ale nie zamierzałem przeszkadzać teraz Dylan. Ona miała swoją robotę do wykonania, a ja miałem swoją.