Dalej mówi mi, że w szafie Makonena, w prywatnej szafie tego fanatycznego kolekcjonera donosów, nagle zaczęła puchnąć teczka z nazwiskiem Germame Neway. Dziwne jest życie teczek, mówi. Są takie, które latami wegetują na półce, cienkie i wyblakłe jak zasuszone liście, zamknięte, pokryte kurzem, w zapomnieniu wyczekujące.dnia, kiedy nigdy dotąd nie tykane, będą w końcu podarte i wrzucone do pieca. To teczki ludzi lojalnych, którzy wiedli przykładny i oddany cesarzowi żywot. Otwórzmy dział – Postępki: żadnej negatywności. Otwórzmy dział – Wypowiedzi: ani jednej karteluszki. Powiedzmy, jest jednak kartka, ale na niej, z polecenia czcigodnego pana, minister pióra napisał – fatina bere, to znaczy – Pacnięcie Piórem, próba pióra. To znaczy, że pan nasz uznał zapis za wprawkę młodego pracownika Makonena, który jeszcze nie nauczył się, kiedy i na kogo można donosić. Czyli kartka jest, ale unieważniona,:jak przekreślony weksel. Bywa też, że teczka, latami chuda i zamknięta, w pewnej chwili ożywa, z martwych powstaje, zaczyna przybierać na wadze, tyje. Taka teczka zaczyna źle pachnąć. Jest to znany zapach, jaki wydziela się z miejsca, gdzie została Popełniona nielojalność. Na tę woń Makonen ma wyczulony, wrażliwy nos. Zaczyna iść tropem, śledzi, wzmaga nadzór. Często życie takiej teczki, która ruszyła się i przybrała na wadze, kończy się tak gwałtownie, jak życie jej głównego bohatera. Oboje znikająon ze świata, a jego teczka z szafy Makonena. Jest jakaś odwrotna proporcjonalność między duszą teczek i ludzi. Ten, który walcząc z Pałacem wycieńcza się, chudnie i marnieje, ma coraz grubszą teczkę. Ten natomiast, kto jest lojalnie osadzony i u boku naszego Pana z godnością obrasta w fawory, ma teczkę cienką jak błona pęcherza. Wspomniałem, że Makonen zauważył, iż teczka Germame Newaya zaczęła nagle puchnąć. Germame pochodził z nobliwej, lojalnej rodziny i kiedy zakończył szkołę, dobrotliwy Pan wysłał go na stypendium do Stanów Zjednoczonych. Tam skończył uniwersytet i wrócił do kraju mając lat trzydzieści. Będzie żyć jeszcze sześć lat.
A.W.:
Germame! Germame, Mister Richard, należał do tych nieprawomyślnych ludzi, którzy wracając do cesarstwa chwytali się za głowę. Ale chwytali się w skrytości, a na zewnątrz okazywali lojalność i mówili to, czego w pałacu oczekiwało się od nich, że powiedzą. I czcigodny pan – ach, jakże mu to dziś wyrzucam! – dał się tym kołysać. Kiedy Germame stanął przed nim, miłościwy pan spojrzał na niego dobrym okiem i mianował go gubernatorem okręgu w południowej prowincji Sidamo. Dobra tam ziemia i bujna kawa. Słysząc o tej nominacji, wszyscy w pałacu powiedzieli, że nasz wszechwładca otworzył przed młodym człowiekiem drogę do najwyższych zaszczytów. Mając cesarskie błogosławieństwo, Germame wyjechał i z początku było cicho. Teraz wypadało mu tylko cierpliwie czekać, a cierpliwość była zaletą wysoko w pałacu cenioną, aż dobrotliwy pan pozwie go do siebie i podniesie o stopień wyżej. Ale gdzie tam! Minął jakiś czas, z Sidamo zaczęli przyjeżdżać notable. Przyjeżdżali i kręcili się koło pałacu ostrożnie przepytując a to kuzynów, a to znajomych, czy można by na gubernatora złożyć doniesienie. Delikatna to sprawa, Mister Richard, złożyć na swoją zwierzchność doniesienie! Nie można tak walnąć prosto z mostu, na chybił-trafił, bo okaże się, że gubernator ma w pałacu możnego protektora, a ten wpadnie w złość, uzna notabli za warchołów i jeszcze ich skarci. Więc ci najpierw półsłówkami, szeptem, potem coraz śmielej, ale ciągle jeszcze nieformalnie, tylko tak sobie, dla wypełnienia rozmowy, zaczęli informować, że Germame bierze łapówki i za te łapówki buduje szkoły. Teraz niech pan sobie wyobrazi zatroskanie tych notabli. Bo oczywiście i wszyscy notable pobierają daniny. Władza rodzi pieniądz, tak było od początku świata. Ale oto pojawia się anormalność – gubernator oddaje daninę na szkoły. A przykład z góry jest nakazem dla podwładnych, to znaczy, że wszyscy notable mają oddawać swoje daniny na szkoły! A jeszcze dopuśćmy na chwilę niegodną myśl i powiedzmy, że w innej prowincji pojawi się drugi Germame i zacznie rozdawać swoje łapówki. I zaraz mamy bunt notabli, protestujących przeciw zasadzie oddawania łapówek, i w następstwie – koniec cesarstwa. Piękna perspektywa – na początku kilka groszy, a na końcu upadek monarchii. O, nie! Wszyscy w pałacu powiedzieli – o, nie! I dziwna sprawa, Mister Richard, bo czcigodny pan nie powiedział nic. Wysłuchał, ale nie odezwał się słowem. Milczał, to znaczy dawał mu jeszcze szansę. Ale Germame już nie potrafił wejść na drogę posłuszeństwa. Po pewnym czasie znowu pojawili się notable z Sidamo. Pojawili się z doniesieniem, że Germame zapędził się daleko: zaczął rozdawać bezrolnym chłopom leżącą odłogiem ziemię, a więc targnął się na własność. Germame okazał się komunistą. O, groźna to sprawa, mój panie. Dzisiaj rozda odłogi, jutro zabierze ziemię dziedzicom, zacznie od majętnostek, a skończy na dobrach cesarskich! Tym razem szczodrobliwy pan nie mógł dłużej milczeć. Germame został wezwany do stolicy na godzinę nominacji i zesłany na gubernatora do Dżidżigi, gdzie nie mógł rozdawać ziem, ponieważ tamten okręg zamieszkują sami koczownicy. W czasie uroczystości Germame dopuścił się wykroczenia, które w czcigodnym panu powinno było obudzić największą czujność – po wysłuchaniu nominacji nie ucałował monarchy w rękę. Niestety