Выбрать главу

Dalej twierdzi, że właśnie wtedy Germame zawiązał spisek. Nienawidzi tego człowieka, ale podziwia go. Było w nim. coś, co przyciągało innych. Płomienna wiara, dar przekonywania, odwaga, zdecydowanie, bystrość. Dzięki tym cechom jego postać wyróżniała się na tle szarej, służalczej i lękliwej masy zgodowców i pochlebców wypełniających pałac. Pierwszą osobą, którą Germame zjednał dla swoich planów, był jego starszy brat – generał Mengistu Neway, dowódca gwardii cesarskiej, oficer o nieustraszonym temperamencie i niezwykłej męskiej urodzie. Następnie obaj bracia pozyskali sobie szefa cesarskiej policji – generała Tsigue Dibou, a wkrótce potem szefa ochrony pałacu – pułkownika Workneha Gebagehu i innych ludzi z najbliższego otoczenia cesarza. Działając w ścisłej konspiracji, spiskowcy utworzyli radę rewolucyjną, która w chwili zamachu liczyła dwadzieścia cztery osoby. W większości byli to oficerowie doborowej gwardii cesarskiej i wywiadu pałacowego. Najstarszym człowiekiem w tej grupie był Mengistu, który liczył czterdzieści cztery lata, ale przywódcą pozostał do końca młodszy od niego Germame. Twierdzi, że Makonen zaczął coś podejrzewać i że doniósł cesarzowi. Wówczas Hajle Sellasje wezwał pułkownika Workneha i spytał, czy to prawda, ale Workneh odpowiedział: nic podobnego. Workneh należał do ludzi osobistych, cesarz wprowadził go wprost z nizin społecznych do salonów pałacu i wierzył mu bezgranicznie, może był to jedyny człowiek, któremu rzeczywiście wierzył bodaj także z powodu pewnej wygody psychicznej podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć. Cesarz nie dał wiary doniesieniom Makonena również dlatego, że w tym okresie podejrzewał o spisek nie braci Newag, ale dostojnika Endelkaczewa, w którym zaczęło się ujawniać pewne osłabienie liberalne, zmniejszona gorliwość, markotność i jak gdyby ujście ducha. Pozostając przy tym podejrzeniu włączył Endelkaczewa do orszaku, aby mieć go na oku w czasie wizyty w Brazylii. Przypomina, że szczegóły tego, co nastąpiło potem, znajdują się w zeznaniach generała Mengistu złożonych później przed sądem wojennym. Po odlocie cesarza Mengistu rozdał pistolety oficerom swojej gwardii i polecił im czekać na dalsze rozkazy. Było to we wtorek, trzynastego grudnia. Tego dnia wieczorem w rezydencji cesarzowej Menen zebrała się na kolacji rodzina Hajle Sellasje i grupa najwyższych dostojników. Kiedy zasiedli do stołu, przybył wysłannik Mengistu z wieścią, że cesarz w czasie podróży zaniemógł, że jest umierający i że wszyscy proszeni są o zebranie się w pałacu, aby rozważyć sytuację. Po przybyciu na miejsce zostali aresztowani. Jednocześnie oficerowie gwardii dokonywali aresztowań w rezydencjach innych dostojników. Ale jak to bywa w takiej nerwowej sytuacji, zapomniano o wielu notablach. Kilku zdołało uciec z miasta albo pochować się w domach znajomych. W dodatku zamachowcy późno odcięli telefony i ludzie cesarza zaczęli porozumiewać się i organizować. Przede wszystkim, jeszcze tej nocy, przez ambasadę brytyjską zawiadomili cesarza o zamachu. Hajle Sellasje przerwał wizytę i ruszył w drogę powrotną, ale nie spieszył się, czekał, aż rewolucja upadnie. Nazajutrz, w południe, najstarszy syn cesarza i następca tronu – Asa a Wossen, w imieniu rebeliantów odczytał przez radio proklamację. Asfa Wossen był człowiekiem słabym, uległym, bez poglądów. między nim a ojcem panowała niechęć wzajemna, szeptano, że cesarz ma wątpliwości, czy rzeczywiście jest to jego syn. Coś tam nie zgadzało mu się w datach między jego podróżami a terminem uszczęśliwienia cesarzowej pierwszym potomkiem. Później czterdziestosześcioletni pan tłumaczył się przed surowym ojcem, że buntownicy kazali mu czytać proklamację trzymając pistolet przy jego skroni. „W ostatnich kilku latach – czytał Asfa Wossen to, co napisał mu Germamew Etiopii panował zastój. Atmosfera niezadowolenia i rozczarowania rosła coraz bardziej wśród chłopów, kupców, urzędników, w armii i w policji, wśród uczącej się młodzieży, wśród całego społeczeństwa… Na żadnym odcinku nie widać postępu. Wynika to z tego, że garstka dostojników zamknęła się w egoizmie i nepotyzmie, zamiast pracować dla dobra ogółu. Lud Etiopii wciąż oczekiwał dnia, kiedy nastąpi likwidacja nędzy i zacofania, ale nic nie zostało zrealizowane z całego ogromu obietnic. Żaden inny naród nie zdobył się na taką cierpliwość…” Asfa Wossen ogłosił, że powstał rząd ludowy, i oznajmił, że stanął na jego czele. Jednakże niewielu ludzi miało wtedy radio i słowa proklamacji utonęły bez echa. W mieście było spokojnie. Prosperował handel, na ulicach panował normalny ruch i bałagan. Większość ludzi nie słyszała o niczym, inni nie wiedzieli, co sądzić o całym zdarzeniu. Była to dla nich sprawa pałacowa, a pałac był zawsze niedostępny, nieosiągalny, nieprzenikniony, niezrozumiały i umieszczony na innej planecie. Jeszcze tego dnia Hajle Sellasje doleciał do Monrowii i nawiązał kontakt radiowy ze swoim zięciem – generałem Ablye Abebe, gubernatorem Erytrei. Tymczasem zięć prowadził już rozmowy z grupą generałów, która w bazach otaczających stolicę przygotowywała atak na zamachowców. Na czele tej grupy stoją generałowie Merid Mengesza, Assefa Ayena i Kebede Gebre, wszyscy spokrewnieni. z cesarzem. Wyjaśnia, że zamachu dokonała gwardia i że między gwardią i armią istniał ostry antagonizm. Gwardia była oświecona i dobrze płatna, a wojsko ciemne i biedne. Teraz generałowie wykorzystują ten antagonizm, żeby rzucić armię przeciwko gwardii. Mówią żołnierzom – gwardziści chcą władzy, żeby móc was wyzyskiwać. To, co mówią, jest cyniczne, ale trafia wojsku do przekonania. Żołnierze wołają – chcemy zginąć za cesarza! Zapał w oddziałach, które wkrótce ruszają na śmierć. Przychodzi czwartek, trzeci dzień zamachu. Pułki dowodzone przez lojalnych generałów wchodzą na przedmieścia stolicy. Wahania w obozie zamachowców. Mengistu nie zarządza obrony, nie chce przelewu krwi. W mieście jeszcze spokój, ruch normalny. Krąży samolot, który rozsiewa ulotki. Na ulotkach tekst klątwy, jaką rzucił na zamachowców patriarcha Basilios, głowa Kościoła, przyjaciel cesarza. Cesarz doleciał już z Monrowii (Liberia) do Fort Lamg (Czad). Dostaje wiadomość od zięcia, że może Przylecieć do Asmary. W Asmarze spokój, wszyscy pokornie czekają. Ale tu jego DC-6 psuje się silnik. Decyduje, że polecą o trzech silnikach. W południe Mengistu przyjeżdża na uniwersytet i spotyka się ze studentami. Pokazuje im kawałek suchego chleba. To – mówi – daliśmy dziś dostojnikom do jedzenia, żeby poznali, czym żywi się nasz lud. Mówi – musicie nam pomóc. W mieście wybucha strzelanina. Zaczyna się bitwa o Addis Abebę. Na ulicach giną setki ludzi. Piątek, szesnastego grudnia, jest ostatnim dniem zamachu. Od rana toczą się walki między oddziałami wojska i gwardii. Po południu zaczyna się szturm pałacu, w którym broni się rada rewolucyjna. Szturmuje batalion czołgów, dowodzony przez zięcia – kapitana Deredżi Haile-Mariama. Psy, poddajcie się! – woła kapitan z wieżyczki czołgu. Pada przecięty serią cekaemu. Wewnątrz pałacu rozrywają się pociski artyleryjskie. Korytarze i pokoje wypełnia huk, dym i płomienie. Dalsza obrona jest niemożliwa. Zamachowcy wpadają do zielonego salonu, w którym znajdują się uwięzieni od wtorku dostojnicy ze świty cesarskiej. Otwierają do nich ogień. Ginie osiemnastu najbliższych ludzi cesarza. Teraz przywódcy spisku i rozproszone oddziały gwardii opuszczają teren pałacu i wycofują się z miasta, w stronę pokrytych eukaliptusowym lasem wzgórz Entoto. Zbliża się wieczór. Samolot, w którym leci cesarz, ląduje w Asmarze.