C.:
Świat cały, przyjacielu, stanął na głowie, a to dlatego, że dziwne znaki pojawiły się na niebie. Księżyc i Jowisz zatrzymując się w miejscu siódmym i dwunastym, miast skłaniać się w kierunku trójkąta, zaczynały złowróżbnie tworzyć figurę kwadratu. Z tego powodu Hindusi, którzy na dworze znaki objaśniali, teraz z pałacu uciekli, a pewnie dlatego, że bali się czcigodnego pana złą wróżbą podrażnić. Ale księżna Tenene Work nadal z onymi Hindusami musiała mieć schadzki, bo wzburzona po pałacu biegała starego pana molestując, żeby nakazywał zamykać, stryczkować. A reszta kratowych też nalegała i już nawet na klęczkach dostojnego pana błagała, żeby spiskowców hamować, kratować. Aliści jakież było ich oniemienie, jaka niepojętność, kiedy zobaczyli, że osobliwy pan zaczął teraz stale w mundurze wojskowym chodzić, orderami dzwonić, buławę nosić, jakby chcąc pokazać, że nadal swoją armią dowodzi, że stoi na czele i rozkazuje! To nic, że owa armia przeciw pałacowi nastaje, tak jest, nastaje, ale pod jego przewodem, wierna, lojalna armia, która wszystko robi w imieniu cesarza! Zbuntowali się? tak, ale zbuntowali się lojalnie! Otóż to, przyjacielu, czcigodny pan chciał panować nad wszystkim, nawet jeśli był bunt – panować nad buntem, panować nad rebelią, choćby ta przeciw jego własnemu panowaniu była wymierzona. Kratowi pomrukują, że jakieś zamroczenie pana naszego opadło, skoro pojąć nie może, iż tak postępując, swój własny upadek nadzoruje. Ale dobrotliwy pan, nikogo nie słuchając, przyjmuje w pałacu delegację owego komitetu, po amharsku zwanego Dergiem, zamyka się w swoim gabinecie i dalejże z owymi spiskowcami konferować! A tu ci, przyjacielu, ze wstydem wyznam, że w tej samej chwili dały się słyszeć na korytarzach bezbożne i jakże naganne szepty, jakoby dostojnemu panu zmysły musiało pomieszać, albowiem w delegacji tej byli zwyczajni kaprale i sierżanci, a jakże pomyśleć, aby najjaśniejszy pan zasiadł przy tym samym stole z tak nisko postawionym żołnierstwem! Trudno dziś dociec, o czym pan nasz radził z tymi ludźmi, ale zaraz potem zaczęły się nowe aresztowania, a pałac jeszcze bardziej się wyludnił. Zamknęli księcia Mesfina Shileshi, a był to wielki pan, mający własną armię, wszelako zaraz rozbrojoną. Zamknęli księcia Worku Sellasje, a ten miał niezmierzone majątki ziemskie. Zamknęli zięcia cesarza, generała Abiye Abebe, ministra obrony. W końcu zamknęli premiera Endelkaczewa i kilku jego ministrów. Już teraz codziennie kogoś zamykali, stale powtarzając, że w imieniu cesarza. Dama kratowa chodziła, nalegając na czcigodnego ojca, żeby twardość okazywał. Ojcze, postaw się, mówiła, i twardość okaż! Ale, szczerze mówiąc, jakąż w tak sędziwym wieku twardość można okazać? Pan nasz już tylko miękkością mógł się posłużyć i wielkiej dowiódł mądrości, że miast starać się twardością opór pokonać, raczej pogodzoną miękkość przedstawiał, tym sposobem zamierzając spiskowców ułagodzić. A im owa dama bardziej twardości pożądała, z tym większą złością na miękkość spoglądała i nic nie mogło jej uspokoić, nerwów ukoić. Ale dobrotliwy pan nigdy w gniew nie popadał, przeciwnie, zawsze tę kobietę chwalił, pocieszał, otuchy dodawał. Teraz spiskowcy coraz częściej do pałacu przychodzili, a pan nasz przyjmował ich, wysłuchiwał, chwalił za lojalność, zachęcał. Z tego powodu największą radość stołowi objawiali, ciągle nawołując, żeby do stołu siadać, cesarstwo poprawiać, żądania buntowników wypełniać. A ilekroć stołowi w takim duchu manifest przedstawiali, osobliwy pan nasz chwalił ich za lojalność, pocieszał i zachęcał. Ale i stołowych wojsko już przetrzebiło, tak że ich głosy coraz słabiej dało się słyszeć. W tym czasie salony, korytarze, ganki i dziedzińce z każdym dniem bardziej pustoszały, a jakoś nikt się do obrony pałacu nie brał. Nikt nie zakrzyknął, żeby bramy zawierać i broń wystawiać. Ludzie spoglądali jeden na drugiego myśląc: a może jego wezmą, a mnie zostawią? A jeśli wrzawę przeciw buntownikom podniosę, wnet mnie osadzą, a drugim spokój dadzą? A lepiej cicho siedzieć i nic nie wiedzieć. Lepiej nie skakać, żeby potem nie płakać. Lepiej nie gardłować, żeby nie żałować. Czasem tylko do pana wszyscy chodzili, co robić pytając, a wszechwładca nasz skarg wysłuchiwał, chwalił i zachęcał. Później.jednak coraz trudniej było audiencję otrzymać, gdyż dostojny pan, zmęczony już słuchaniem tylu utyskiwań i ciągłych tylko narzekań, żądań i donosów, najchętniej przyjmował ambasadorów obcych państw i wszelkich wysłanników zagranicznych, bo ci przynosili mu ulgę chwaląc go, pocieszając. zachęcając. Ci to ambasadorowie, a także spiskowcy byli ostatnimi ludźmi, z którymi pan nasz przed swoim odejściem rozmawiał, a zgodnie potwierdzili, że w dobrym zdrowiu go widzieli i w przytomności umysłu.
D.:
Reszta kratowych, która jeszcze w pałacu została, po korytarzach chodziła, do działania wzywała Ruszyć się trzeba, mówili, ofensywę zrobić, przeciw warchołom wystąpić, inaczej wszystko opłakanym sposobem przepadnie. Ale jakże pójść do ofensywy, kiedy dwór cały w defensywie zamknięty, Jakaż może być radność. kiedy taka bezradność, jakże słuchać stołowych, którzy do zmian nawołują, skoro nie mówią, co zmienić i skąd wziąć siły ku temu? Wszystkie zmiany od monarchy tylko pochodzić mogły, jego zgody i poparcia wymagały, gdyż inaczej przeniewierstwem się stawały, z naganą spotykały. Toż samo z wszelkimi faworami – tylko pan nasz był ich rozdawcą, a czego kto od tronu nie otrzymał, tego własnym sposobem osiągnąć nie mógł. Dlatego zmartwienie wśród dworzan panowało, że jeśli pana naszego nie stanie, kto będzie łaskami obdzielać i majętności pomnażać? A tak się teraz w tym naszym pałacu osaczonym, potępionym, bierność chciało przełamać. z czymś godnym wystąpić, myślą błysnąć, żywotność okazać! Kto sprawny był jeszcze, po korytarzach chodził, czoło marszczył, myśli owej szukał, głowę wysilał, aż ci wreszcie idea zrodziła się taka, żeby rocznicę urządzić! A jakaż to myśl taka. zaczęli wołać stołowi, żeby rocznicą się teraz zajmować, kiedy chwila to ostatnia. aby do stołu siadać, cesarstwo ratować, poprawiać! Ale korkowi uznali, że będzie to godny i wśród poddanych respekt budzący przejaw żywotności, i dalejże oną rocznicę szykować, całe święto obmyślać, ucztę dla biednych gotować. Okazją zaś, przyjacielu, było to, że pan nasz kończył osiemdziesiąty drugi rok życia, choć studenci, którzy teraz w starociach jakichś grzebać zaczęli, wnet krzyk podnieśli, że ten rok nie osiemdziesiąty, ale dziewięćdziesiąty drugi, bo, wołali, pan nasz lat sobie kiedyś ujął. Ale jady studenckie nie mogły zatruć tego święta, które pan minister informacji, cudem jakimś na wolności jeszcze będący, określił jako sukces i najlepszy przykład harmonii i lojalności. Żadna przeciwność nie była w stanie przemóc tego ministra, bo taką ci bystrość posiadał, że w największej stracie korzyść umiał wypatrzeć, a wszystko miał tak zmyślnie obrócone. że w przegranej wygraną widział, w nieszczęściu szczęście, w biedzie dostatniość, w klęsce pomyślność. I gdyby nie to obrócenie, jakże by owo smutne święto można wspaniałym nazwać? Tego dnia deszcz padał zimny i mgła się snuła, kiedy pan nasz wyszedł na balkon pałacu wygłosić mowę tronową. Przy nim, na balkonie, tylko zmoczona, zgnębiona garstka dostojników stała, bo reszta w areszcie już siedziała albo ze stolicy zbiegła. Żadnego tłumu nie było, tylko służba dworska i trochę żołnierzy z gwardii cesarskiej, na skraju świecącego pustką dziedzińca stojących. Czcigodny pan nasz wyraził współczucie głodującym prowincjom i powiedział, że nie poniecha żadnej sposobności, aby cesarstwo mogło się dalej owocnie rozwijać. Dziękował też armii za lojalność, chwalił swoich poddanych, zachęcał i życzył wszystkim pomyślności. Ale mówił już tak cicho, że przez szum deszczu ledwie słyszało się oderwane słowa. I wiedz, przyjacielu, że to wszystko zabiorę ze sobą do grobu, bo ciągle słyszę, jak głos naszego pana coraz bardziej się załamuje, i widzę, jak po jego sędziwej twarzy spływają łzy. I wtedy, tak, wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że wszystko kończy się już naprawdę. Że w ten deszczowy dzień odchodzi życie całe, przykrywa nas zimna i lepka męka, a Księżyc i Jowisz, stanąwszy w miejscu siódmym i dwunastym, tworzą figurę kwadratu.