Выбрать главу

T.W.:

Wyznam ci, panie, żem od dawna wiedział, iż ku gorszemu idzie, a to patrząc na zachowanie panów dygnitarzy, którzy to, ilekroć czarne chmury się zbierały, wnet w gromadę się zbijali, o cesarstwie zapominali, w swoim gronie jeno przebywali, między sobą rajcowali, jedni drugich upewniali, nawzajem się dosłuszniali, a już nawet nas, służbę, o nowiny z miasta nie pytali, bo usłyszeć strasznych wieści się bali, zresztą po cóż było się pytać, kiedy i tak niczego zdziałać się nie dało, bo wszystko się rozpadało. W tym to czasie korkowi innych pocieszali, że skoro żeśmy w bezwład się dostali, toć i dobrze będzie, bo tym sposobem najdłużej w pałacu zdzierżymy, gdyż bezwładu natura taka, że największą ma odporność, ciężarem swoim wszelaki ruch zmoże, lud korny w zadrzymaniu utrzyma tak, że da się nam bodaj przewiekować, byle w porę, tam gdzie trzeba – ustępować, złego nie drażnić, a nawet mu folgować. A tak by ci i pewnie było, jak panowie korkowi mówili, gdyby nie ona rozjadłość oficerów, ich gorliwe zabory, jakie w pałacu czynili, wielkie wyszczerby, jakie w zastępach dygnitarzy robili, aż w końcu dwór cały wyczyścili, tak że już nikt się w nim nie ostał, tylko osobliwy pan nasz ze swoim sługą ostatnim.

Najtrudniej było odnaleźć tego człowieka, który równie stary jak jego pan, żyje teraz w takim zapomnieniu, że wielu ludzi o niego pytanych wzruszało ramionami twierdząc, że dawno umarł. Służył cesarzowi do ostatniego dnia, to znaczy do chwili, kiedy wojskowi wywieźli monarchę z pałacu, a jemu kazali zebrać swoje rzeczy i iść do domu. W drugiej poło wie sierpnia oficerowie zatrzymują ostatnich ludzi z otoczenia H.S. W tym momencie nie ruszają jeszcze cesarza, ponieważ potrzebują czasu, żeby przygotować do tego opinię: miasto musi rozumieć, dlaczego usuwają monarchę. Oficerowie zdają sobie sprawę, czym jest myślenie magiczne ludu i jakie kryje ono w sobie niebezpieczeństwa. Magiczność tego myślenia polega na tym, że osobę najwyższego obdarza się – często nieświadomie – cechami boskości. Najwyższy jest najlepszy, jest mądry i szlachetny, jest nieskalany i dobrotliwy. To tylko dygnitarze są źli, oni są sprawcami wszelkiej biedy. Ba, gdyby najwyższy wiedział, co jego ludzie wyprawiają, natychmiast naprawiłby zło, od razu życie stałoby się lepsze! Niestety, ci przebiegli nikczemnicy wszystko tają przed swoim panem i dlatego życie jest tak trudne do zniesienia, tak niskie i nieszczęsne. Magiczność tego myślenia polega na tym, że – w rzeczywistości – w systemie jedynowładczym właśnie ten najwyższy jest pierwszą przyczyną sprawczą wszystkiego, co się dzieje. On doskonale o wszystkim wie, a nawet jeśli czegoś nie wie, to tylko dlatego, że wiedzieć nie chce, że jest mu to niewygodne. Nie było żadnego przypadku w tym, że otoczenie cesarza składało się tu większości z ludzi podłych i płaskich. Podłość i płaskość były warunkiem nobilitacji, według tego kryterium monarcha dobierał swoich faworytów, za to ich nagradzał, darzył przywilejami. Ani jeden krok nie został w pałacu uczyniony, ani jedno słowo nie było wypowiedziane bez jego wiedzy i zgody. Wszyscy mówili jego głosem, nawet jeżeli mówili rzeczy różne, bo i on sam mówił rzeczy różne. nie mogło być inaczej, ponieważ warunkiem przebywania w otoczeniu cesarza było uprawianie kultu cesarza, kto w tym kultowaniu słabł i zatracał gorliwość – tracił miejsce, odpadał, znikał. H.S. żył wśród swoich cieni, jego orszak był rozmnożonym cieniem monarchy. kim byli panowie Aklilu, Gebre-Egzy, Admassu Retta poza tym, że byli ministrami H.S.? Byli nikim, poza tym, że byli ministrami H.S. Ale takich właśnie ludzi chciał mieć cesarz, tylko oni mogli zaspokajać jego próżność, jego miłość własną, jego namiętność do sceny i lustra, do gestu i piedestału. I oto teraz oficerowie spotykają się sam na sam z cesarzem, stają z nim oko w oko, zaczyna się ostateczny pojedynek. Przyszła chwila, kiedy wszyscy muszą już zdjąć maski i pokazać swoje twarze, Tej czynności towarzyszy niepokój i napięcie, ponieważ między stronami wytwarza się nowy układ, tym samym wkraczają one w sytuację niewiadomą. Cesarz nie ma nic do zdobycia, ale może się jeszcze bronić, bronić bezbronnością, bezczynnością, tylko tym, że jest, z tytułu zasiedlenia pałacu. z tytułu zadawnienia. a także ponieważ oddał niezwykłą przysługę – wszakże milczał, kiedy buntownicy głosili, że dokonują rewolucji w jego imieniu. nie protestował nigdy, nie wołał. że to kłamstwo, a przecież ta właśnie komedia lojalności, jaką miesiącami odgrywali wojskowi, tak walnie ułatwiła im zadanie. Oficerowie jednak decydują się iść dalej, iść do końca chcą zdemaskować bóstwo. W społeczeństwie tak przygniecionym biedą, niedostatkiem i strapieniami, jak etiopskie, nic bardziej nie przemówi do wyobraźni, nic nie wywoła większego gniewu, wzburzenia i nienawiści niż obraz korupcji i przywilejów elity. Nawet nieudolny i jałowy rząd, gdyby tylko zachował spartański sposób życia, mógłby istnieć latami otoczony uznaniem ludu. W gruncie rzeczy bowiem stosunek ludu do pałacu jest z reguły poczciwy i wyrozumiały. Ale wszelka tolerancja ma swoje granice, które w zadufaniu, rozbuchaniu pałac łatwo i często przekracza. I wtedy nastrój ulicy zmienia się gwałtownie z uległego w niepokorny, z cierpliwego – w buntowniczy. Ale oto nadchodzi moment, kiedy oficerowie postanawiają obnażyć króla królów, wypatroszyć jego kieszenie, otworzyć i pokazać ludziom tajne skrytki w gabinecie cesarza. W tym samym czasie sędziwy H.S. – coraz bardziej osaczony, błąka się po wymarłym pałacu w towarzystwie swojego kamerdynera L.M.

L.M.:

A to, łaskawco, już kiedy ostatnich panów dostojników zabierali, z różnych kątów zakątków ich wyciągając, do ciężarówek zapraszając, jeden z oficerów powiada do mnie, żebym z dostojnym panem pozostał i jak zawsze bywało wszelKie usługi mu czynił, co powiedziawszy razem z innymi oficerami odjechał. Zaraz też do najwyższego gabinetu udałem się, żeby wysłuchać woli pana mojego wszystkowładnego, aliści niKogo tam nie zastałem, więc dalej korytarzami idąc i rozważając. gdzie też mój pan był poszedł, widzę, że stoi w sali powitalnej głównej i patrzy, jak żołnierze z jego gwardii swoje plecaki i worki ładują, pakują i do wyjścia się szykują. A jakże to tak, myślę, ze wszystkim odchodzą, pana naszego bez żadnej protekcji zostawiają, Kiedy w mieście tyle złodziejstwa wszelkiego i wzburzenia rozmaitego? Pytam ich wtedy a wy tak łaskawcy, ze wszystkim odchodzicie? Ze wszystkim. mówią ale posterunek przy bramie zostaje, więc jeśli jaki pan dygnitarz będzie chciał do pałacu przemknąć, już go tamci pojmają. A widzę, że dostojny pan stoi, przygląda się, ani słowa nie mówi. Tedy oni pokłon panu naszemu składają i z onymi tobołami wychodzą, a jaśnie czcigodny pan patrzy za nimi w milczeniu, a potem do gabinetu swojego bez słowa jednego powraca.