Выбрать главу

Jednakże to mi nic nie da, w końcu Jehowa widział mnie, kiedy się dotykałam w ów sprośny sposób oraz kiedy się rozkoszowałam tymi zakazanymi doznaniami, a to było niewybaczalne. Będzie musiał mnie zgładzić, podobnie jak innych złych ludzi. Łkając, odeszłam od okna i wślizgnęłam się do łóżka, szukając w nim schronienia. Zapłakane oczy piekły mnie, jakby wewnątrz mojej głowy żarzył się jakiś nieposkromiony ogień. Jęcząc, uderzałam się w skronie tak długo, aż pod zamkniętymi powiekami ujrzałam tańczące, jasne gwiazdy. Z wyczerpania zrobiło mi się niedobrze, opuściłam ręce, leżałam teraz całkiem spokojnie, nasłuchując uderzeń swojego własnego, rozdartego serca.

W pozostałej części mieszkania panował spokój, Roswitha z maluchami poszła na służbę kaznodziejską, zostałam w domu, ponieważ miałam te swoje dolegliwości brzucha.

– Dostałaś znowu okres? – zapytała niespodziewanie przed wyjściem, badawczym wzrokiem spoglądając na kalendarz. Przytaknęłam nieszczęśliwa, patrząc na podłogę.

– Przecież zupełnie niedawno miałaś miesiączkę? – przyglądała mi się podejrzliwie. Wzruszyłam ramionami, wzbraniając się przed myśleniem o swoim dzisiejszym przeżyciu w szkolnej toalecie.

– Hannah? – Głos Roswithy zabrzmiał nagle tak dziwnie. Uniosłam głowę.

– Hannah, mam nadzieję, że nie robisz nic nieprzyzwoitego? Zrobiłam się czerwona na twarzy.

– Hannah? – Teraz powiało od niej chłodem, jak zimowym wiatrem.

– Nie wiem w ogóle, o czym myślisz? – wybełkotałam, czując, że tracę grunt pod nogami.

– Masz czasami, być może, nieczyste myśli, grzeszne sny? – przytłumionym głosem zadręczała mnie pytaniami.

Szybko kręciłam głową. – Nie, nigdy… naprawdę nie.

– Hannah? – Roswitha ujęła dłońmi moją twarz, zmuszając, abym patrzyła jej prosto w oczy.

– Naprawdę nie… – wyszeptałam oszołomiona.

– Wiesz przecież, że Jehowa zawsze i wszędzie cię widzi – powiedziała.

Przytaknęłam.

– Bawisz się może swoim ciałem, Hannah? – kontynuowała bezlitośnie.

Pośpiesznie zaprzeczałam ruchem głowy, a Roswitha odetchnęła z ulgą.

– To dobrze – stwierdziła i znowu się uśmiechała. – Jesteś przecież moją mądrą, rozsądną dziewczynką. Nie robisz żadnych bzdur, prawda?

Spojrzałyśmy na siebie.

– Przestudiowałaś już książkę Problemy młodych, tę, którą dostałaś od brata Jochena? – zapytała w końcu.

Ponownie pokręciłam głową.

– Jednak powinnaś – dodała.

– Dlaczego? – wyszeptałam.

– Jest o sprawach, o których powinnaś wiedzieć. Znajomość rzeczy może cię uchronić przed…

Przerwała swój wywód na dłuższą chwilę, bacznie mi się przyglądając. – Jeśli za często masz krwawienia, to może być… myślę spowodowane na przykład tym… że manipulowałaś sobie pod podbrzuszem, mając przy tym nieczyste myśli.

Przełknęłam i to. Poczułam się nagle bardzo krucha, słaba i zmęczona.

– Ale ja naprawdę nic… – szepnęłam wykończona, po raz pierwszy ją okłamując. Czy Jehowa także i to widział?

– No to dobrze – powtórzyła z ulgą. – Jeśli kiedykolwiek miałabyś, powiedzmy to raz… szokujące potrzeby, aby dotykać swoje ciało, to musisz mi o tym natychmiast powiedzieć, słyszysz, Hannah?

Skuliłam się, próbując stać się tak mała, jak to tylko możliwe.

– Dlaczego? – wyszeptałam, a mój głos zabrzmiał tak żałośnie cienko i cicho, iż byłam zdumiona, że Roswitha w ogóle mnie usłyszała.

– Ponieważ to są podszepty szatana, który chce cię wodzić na pokuszenie, Hannah…

Po tych słowach odwróciła się, udając się do dziecięcego pokoju po moich małych braci, z którymi wyszła z mieszkania.

Leżałam skulona w swoim łóżku, kiedy na dworze zaczął padać deszcz, próbowałam nie myśleć o wcześniejszej rozmowie. Modliłam się do Jehowy, prosząc go o odpuszczenie moich grzechów. Miałam nadzieję, że jeszcze nie jest na to za późno.

„Tego, co dzisiaj rano w szkole, nie będę więcej robić”, napisałam w swoim dzienniku, ze strachu czując się bardzo podle. W końcu zamknęłam się w łazience, żeby się dokładnie umyć. Przekręciłam kurek prysznica i silny strumień gorącej wody zaczął spływać po moim ciele. Cały czas myślałam o tym wstrętnym tamponie, tkwiącym wciąż we mnie, i o tym zabronionym, nieczystym miejscu, którego nie wolno mi dotykać. Jednakże przecież musiałam go, chcąc, nie chcąc, wydostać, Wahając się, powoli sięgnęłam ręką po mały, jasnoniebieski rulonik, którego istnienie odkryłam raptem przed południem w szkolnej toalecie. Nie znalazłam go od razu, może moje palce drżały nazbyt silnie, ale w końcu się na niego natknęłam, udało się. Wrzuciłam go, nawet na niego nie patrząc, do muszli klozetowej i trzykrotnie pociągnęłam za spłuczkę, żeby nabrać całkowitej pewności, że już więcej nie wypłynie. Chwiejnym krokiem weszłam znowu pod strumień gorącej wody. Chwyciłam za wiszący na ścianie prysznic, odkręciłam mocniej kurek z gorącą wodą, która zrobiła się jeszcze gorętsza, a całą łazienkę wypełniły gęste, ciepłe kłęby pary, tak że trudno było cokolwiek dostrzec. Ostrożnie postawiłam stopę na krawędzi kabiny, a parujący prysznic z tryskającą wodą skierowałam między nogi. Gorąca woda obmywała to zabronione miejsce, trwało to dopóty, dopóki wytrzymywałam, do chwili, aż poczułam, że zaraz zemdleję.

– Jehowa, przebacz mi… – szeptałam zziajana. – Nie chcę być skalana, nie chcę umierać, kiedy stworzysz raj na ziemi, nie chcę być zdeprawowana…

Oszołomiona, zataczając się, wyszłam w końcu z łazienki i wślizgnęłam się ponownie do łóżka. Nogi, po spłukiwaniu zbyt długo gorącą wodą, piekły mnie i czułam mrowienie, a nieczyste miejsce między nogami wydawało się być poparzone, zdrętwiałe i obolałe. Zasnęłam z ulgą.

Jednak to nic nie pomogło, w środku nocy obudziłam się przestraszona, czując dotyk i głaskanie, niesłabnące nawet wtedy, gdy docierało do zakazanego miejsca. Przerażona odkryłam, że ręce, które mnie gładziły, należą do mnie. Płakałam cicho i przez chwilę mocno trzymałam jedną ręką drugą. Jednakże one okazały się silniejsze od świadomości, że Jehowa patrzy na mnie surowym i złym spojrzeniem. Głaskałam się dalej i drżąc, wymacałam w swoim ciele miejsce, stanowiące dla mnie niezrozumiałą zagadkę i dostarczające mi tak przyjemnego, ciepłego łechtania.

Potem płakałam przez sen.

Tego dnia miałam urodziny. Krople szarego, ponurego deszczu bębniły o zapoconą szybę okienną w moim pokoju, a szalejący jesienny wiatr unosił z pasażu przed domem pożółkłe Uście.

– Wszystkiego dobrego, Hannah – powiedziała Roswitha, całując mnie w czoło, kiedy weszłam do kuchni.

– Jesteśmy z ciebie dumni, sprawiasz nam wiele radości – dodał ojciec, uśmiechając się do mnie, nim w pośpiechu chwycił swoją aktówkę i wyszedł do pracy.

Siedziałam w szlafroku przy kuchennym stole, zaciskając zęby, żeby się znowu nie rozpłakać.

– Nie wyglądasz dzisiaj szczególnie dobrze – stwierdziła Roswitha, podając mi kanapki zapakowane do szkoły, gdy ojciec przekraczał próg drzwi wyjściowych. – Źle spałaś?

Przygnębiona wzruszyłam ramionami.

– Boli cię jeszcze brzuch? – zatroskana, wciąż wypytywała, kładąc swoją dłoń na mojej.

Wlepiłam oczy w nasze ręce, zastanawiając się nad tym, co robiły moje minionej nocy. Biedna, nie przeczuwała nawet, czego dotykały: nieczystości, zepsucia, zgnilizny, grzechu, szatana…

Nagle poczułam do siebie obrzydzenie, poderwałam się z miejsca, wpadłam do łazienki i płacząc, zwymiotowałam.

– Najlepiej zostań dzisiaj w domu – zaproponowała, kiedy przywlokłam się z powrotem do kuchni. Przytaknęłam bez słowa i z ulgą wśliznęłam się do łóżka.