– Mamy przygotować sztukę dla dzieci i do tego jeszcze śpiewać? – krzyknął zdumiony Robert i oburzony zamknął głośno swój segregator. – Co za brednia, co to, jesteśmy jakimś chórem chłopięcym…?
– Uważam, że to całkiem niegłupi pomysł! – zawołała Amanda. – Będę oczywiście grać Dorotę. – Teatralnym gestem wyrzuciła w powietrze ręce i zaśpiewała donośnym głosem: Somewhere over the rainbow…
Pani Winter zaśmiała się. – Z tego, co widzę, ty także znasz ten musical – stwierdziła zadowolona.
– Któż go nie zna? – zapytała retorycznie Amanda, wzruszając ramionami i przewracając oczami – W końcu co roku nadają go w telewizji na Boże Narodzenie. Kolorowo ubrana Vera Winter śmiała się.
– Jeśli ktoś go nie zna, to najprędzej ciotka Jehowa – zastanawiała się Amanda, rzucając na mnie szydercze spojrzenie.
– Kto? – zapytała zmieszana pani Winter.
– Ona mówi o Hannah – wyjaśnił Fabian, wzdychając.
– Jak ją nazywasz? – zapytała nowa nauczycielka. Amanda wzruszyła ramionami, odrobinę zakłopotana.
– Ciotka Jehowa – powtórzyła niecierpliwie. – No, ona jest przecież z tych… Czytać wolno jej tylko Biblię i te dziwne broszury, a w domu nie mają nawet telewizora…
Zrobiło mi się niedobrze z tego upokorzenia i odwróciłam szybko twarz.
– Dosyć tego! – krzyknęła pani Winter. Jednakże to całe zajście ucieszyło mnie o tyle, że nie zapytała mnie, czy znam opowieść o czarnoksiężniku. Odpowiadając na jej pytanie, musiałabym niestety, wyjątkowo przyznać Amandzie rację.
Nigdy nie słyszałam o tej historii, nie znałam żadnych niereligijnych książek, bajek, podań czy legend.
Do końca godziny lekcyjnej nauczycielka opowiadała nam o wesołej dziewczynce imieniem Dorotka i jej psie Toto, których tornado przywiało do czarodziejskiej krainy, gdzie musieli przeżyć wiele przygód, nim zdołali wylądować z powrotem w Kansas u wuja Henry'ego i ciotki Emy. Przysłuchiwałam się nieufnie tej historii, ale brzmiała niewinnie. Już następnego dnia pani Winter rozdała nam powieść Lymana Franka Bauma Czarnoksiężnik z krainy Oz, a kilka dni później na podwójnej lekcji muzyki obejrzeliśmy amerykański musical, który powstał na jej podstawie. Byłam oczarowana, nigdy jeszcze nie widziałam filmu w telewizji, spodobała mi się ta historia, i muzyka, i wielki czarnoksiężnik, będący w rzeczywistości zupełnie małą i niepozorną postacią.
– W następnym tygodniu zrobimy parę prób śpiewu, a potem ustalimy, kto jaką otrzyma rolę – wyjaśniła pani Winter, kiedy rozległ się dzwonek na długą przerwę.
– Będę grać Dorotkę, to pewne – stwierdziła zadowolona Amanda.
Jednak stało się inaczej. Lekcja muzyki zaczęła się od tego, że pani Winter pozwoliła zaśpiewać każdemu taką piosenkę, jaką chciał.
Na początku popis dała Amanda, której akompaniowała pani Winter na fortepianie. Zaśpiewała Somewhere over the rainbow, o czym nas poinformowała. – Byłam dobra? – zapytała zadowolona, odgarniając z czoła swoje blond włosy.
Pani Winter uśmiechnęła się, jednak nie udzieliła żadnej odpowiedzi.
Marie zaśpiewała fragment z musicalu Hair, a Susanne, ponieważ nic lepszego nie przyszło jej do głowy, bożonarodzeniową pastorałkę.
Pani Winter śmiała się.
Paul zaprezentował przebój zespołu Kiss, a Deborah Odę do radości z DC Symfonii Beethovena (Freude, schöner Götterfunken).
Kiedy lekcja prawie dobiegała końca, pani Winter rzuciła badawczo okiem na swoje notatki.
– Zrobiliśmy jednak wiele – stwierdziła zadowolona. – A myślałam już, że poza Amandą nikt się nie odważy.
– Podzielimy się teraz rolami? – zapytała podekscytowana Amanda.
– Za chwilę przejdziemy do tego – odpowiedziała nauczycielka, spoglądając w moim kierunku. – Hannah, co jest z tobą? Ty też chcesz zaśpiewać?
Drgnęłam i zaczerwieniłam się jak burak.
– Ach, ona – odezwała się Deborah, śmiejąc się. – Przecież ona nie zna kompletnie żadnych piosenek, najwyżej takie Jezus – ble – ble – ble…
Klasa wybuchła śmiechem, tylko Marie rzuciła mi serdeczne, zachęcające spojrzenie. Nie czułam się dobrze.
– Ja… ja… – wydukałam w końcu.
Pani Winter uśmiechnęła się do mnie. Przemogłam się Przytaknęłam, ale tak naprawdę nie miałam pojęcia, co zaśpiewać.
– Możesz zaśpiewać, co chcesz – powiedziała nauczycielka, – Piosenkę ludową, dziecięcą czy też pieśń kościelną, wybierz coś po prostu.
Robert wykrzywił twarz, przezornie zatykając uszy.
– Panie, zmiłuj się! – krzyknął teatralnie i spojrzał w moim kierunku.
Zdenerwowana skuliłam ramiona, z emocji miałam w głowie mętlik, wszystko wirowało mi przed oczami. Jednak po chwili nagle coś mi przyszło na myśl. Mama, moja rodzona Mama, wtedy kiedy byłam jeszcze bardzo małą dziewczynką, śpiewała mi zawsze jeden z przebojów Beatlesów, który dziwnym zrządzeniem losu naraz sobie przypomniałam…
Odchrząknęłam, wstałam z miejsca i poczułam się jak w transie.
When I got older, losing my hair, many years from now…, śpiewałam niepewnie, ale wychodziło nieźle i powoli stawałam się coraz odważniejsza. Jakże osobliwy był fakt, że wciąż jeszcze znałam słowa tej piosenki i to wszystkich zwrotek, a przecież minęło już sporo lat, kiedy słyszałam ją po raz ostatni. W domu Roswitha pilnowała dokładnie, żebym nie słuchała radia, a płyt i kaset nie miałam.
Gdy w końcu zamilkłam i usiadłam z powrotem na miejscu, poczułam się taka lekka, pogodna i radosna.
9b przez chwilę była zupełnie cicho.
– To było naprawdę dobre – powiedziała pani Winter, z uznaniem skłaniając głową w moją stronę. A potem stał się cud: zaproponowała, aby to klasa zdecydowała, kto ma zagrać Dorotkę, i 9b wybrała mnie! Wszyscy z wyjątkiem Amandy, Deborah i Roberta głosowali na mnie. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, podobnie jak Amanda.
– Powariowaliście? – zawołała zła jak osa, rzucając mi lodowate spojrzenie. – Chcecie powierzyć głupiej ciotce Jehowej główną rolę?
– Zamknij się, Amanda! – zareagował poirytowany Fabian. – Dobrze zaśpiewała, lepiej od innych, dlaczego nie miałaby zagrać?
Pani Winter przytaknęła. – Tak jest – dodała. – Hannah zagra Dorotkę.
Byłam tak dumna, że zakręciło mi się w głowie.
– Śmiechu warte – wycedziła z wściekłością Amanda. – Na to i tak, i tak nie pozwolą jej głupi rodzice, chyba że Jezus zagra u jej boku, jako najbardziej odpowiedni dla niej partner?
Nagle zrobiło się zupełnie cicho, wiedziałam, o czym inni teraz myśleli: o naszych dwóch szkolnych wycieczkach, o kursie pływania na miejskim basenie krytym i o tylu klasowych imprezach, w których regularnie nie brałam udziału, podobnie jak w corocznym bożonarodzeniowym opłatku. Zawsze, zawsze brakowało na nich tylko mnie.
– Zagram – odezwałam się w tej refleksyjnej ciszy. – Zagram na pewno. Moi rodzice nie zabronią mi tego… •
Starałam się, aby mój głos brzmiał silnie i przekonująco.
– Alleluja… – zanucił Robert.
– Kto uwierzy, będzie zbawiony – dodała Amanda.
– No to wszystko w porządku – powiedziała pani Winter, rzucając na nich surowe spojrzenie. – Jeśli pojawią się jakieś problemy, to porozmawiam z twoimi rodzicami, Hannah.
– Tego próbowali już inni przed panią – stwierdziła złośliwie Amanda. – To jest rzucanie grochem o ścianę, rodzice Hannah są niestety zupełnie…