Выбрать главу

– Ale ty jesteś i tak z gruntu zakłamana i zepsuta, i kiedy nastąpi Armagedon, Jezus będzie musiał cię zgładzić wraz z innymi niewiernymi.

– Wiem – odpowiedziałam i ukryłam twarz w dłoniach.

– A wyglądasz jak jakiś niechluj, Hannah – wycedziła bezlitośnie, podając mi, wzięty nie wiadomo skąd, duży brudny biustonosz. – Włóż go, żeby nie było widać twoich grzesznych piersi.

– Tutaj na ulicy? – wyszeptałam przerażona.

– Oczywiście, że tutaj na ulicy – powiedziała niewzruszona. – Z tyłu, za tą szarą zasłoną…

I zaciągnęła cienką, wytartą kotarę w półserduszka, wydającą się zwisać z nieba. – A teraz, zanim uwiedzie cię szatan…!

W tej samej chwili obudziłam się, twarz była wilgotna od łez i odczułam ulgę, że ta straszliwa noc nareszcie się skończyła. Roztrzęsiona wstałam i przygotowałam się do wyjścia do szkoły.

– Nie będziesz jeść śniadania? – zapytała zdziwiona Roswitha, zatrzymując mnie w drzwiach wyjściowych.

Spuściłam głowę. – Nie jestem głodna.

Popatrzyła na mnie badawczo. – No, ty to wiesz przecież najlepiej – powiedziała po chwili, ale w jej ustach zabrzmiało to bardzo niewiarygodnie, a w głosie dało się słyszeć poirytowanie.

– Idę już – powiedziałam szybko.

– Do wieczora, Hannah. – Pamiętaj o tym, że dzisiaj w południe idziesz z babcią na służbę głosicielską, na ulicę.

Zadrżałam i pomyślałam o swoim śnie z podartymi czasopismami.

– Słyszysz, Hannah?

– Tak… – odburknęłam, oddalając się w pośpiechu.

Na zewnątrz poczułam chłód poranka i uświadomiłam sobie swoją beznadziejną sytuację. Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam na niebo. Było szare, nad miastem przesuwały się grube, ciężkie, deszczowe chmury wskazujące, że wkrótce z pewnością zacznie padać.

W szkole pani Winter czekała na nas w pracowni muzycznej.

– Tutaj są zeszyty z tekstami – przywitała nas radośnie i po chwili zaczęła rozdawać pozostałe role. Paul zagra Stracha na wróble, który chciał być mądry. Marie będzie bojaźliwym Lwem, który o niczym innym nie marzył, jak tylko o tym, by stać się nareszcie odważnym. A Amanda dostanie rolę Drwala, którego największym pragnieniem było posiadanie serca w swojej pustej blaszanej piersi, aby mógł odczuwać różne emocje.

– Wolałabym raczej Dorotkę – bąknęła niezadowolona.

– Hannah gra Dorotkę – powiedziała nauczycielka, wręczając mi książkę z tekstem. – Jednak wyjaśniło się, Hannah? Rozmawiałaś ze swoimi rodzicami?

Zagryzłam wargi, ale potem przytaknęłam szybko. – Świetnie – powiedziała Marie, a ja pośpiesznie odwróciłam wzrok, aby inni nie spostrzegli, że kłamałam. Rozpoczęliśmy czytaną próbę, czas zleciał błyskawicznie.

– Przed nami jeszcze wiele pracy – stwierdziła pani Winter, kiedy szkolny dzwonek przerwał naszą pierwszą próbę.

– Kiedy wystawimy tę sztukę? – dopytywał się Paul, który żółtym flamastrem zaznaczył swoje kwestie w tekście.

– Myślę, że krótko przed feriami jesiennymi – odpowiedziała nauczycielka. – Będziemy próbować na wszystkich lekcjach muzyki. I przynajmniej raz w tygodniu po południu będziemy musieli się tutaj spotykać.

Przestraszyłam się. Czy to się da zrobić? Popołudniami nigdy przecież nie miałam czasu. Jeśli nie szłam na zgromadzenie, to z Roswithą na służbę kaznodziejską, a jak nie tam, to znowu z babcią na służbę głosicielską na ulicę, a potem miałam jeszcze swoje studium książki u brata Jochena.

– Pani Winter, ja… – zaczęłam, ale kiedy spostrzegłam, że Amanda natychmiast wścibsko spojrzała w moją stronę, przestałam dalej mówić.

– Tak, Hannah? – zapytała nauczycielka, pakując swoją torebkę.

– Ach, nic – odparłam szybko.

– Masz jakieś problemy, Hannah? Czy to coś w związku ze sztuką? Powinnam, być może, jednak porozmawiać z twoimi rodzicami? Dowiadywałam się i nie ma żadnego powodu, żebyś nie mogła zagrać w naszej sztuce głównej roli.

– Dowiadywała się pani? – zapytałam bezradnie. Przytaknęła. – Tak, moja sąsiadka była ongiś sama świadkiem Jehowy i powiedziała…

– Była kiedyś…? – wyjąkałam przerażona. Skinęła głową. – Tak, i powiedziała, że z całą pewnością to nie jest żaden grzech, jeśli weźmiesz…

– Pani rozmawiała… o mnie z jakąś wykluczoną? Nauczycielka zmarszczyła czoło. – No tak i ona…

– Z wykluczonymi nam nie wolno rozmawiać ani utrzymywać z nimi żadnych kontaktów…

Przerwałam swój wywód, ponieważ strach dławił mnie za gardło. Pani Winter patrzyła na mnie speszona.

– Hannah… – zaczęła ostrożnie, ale nie chciałam już dłużej słuchać. Szybko chwyciłam swój plecak i wybiegłam.

– Widziała pani teraz sama, że ciotka Jehowa ma bzika? – rozlegały się jeszcze za mną złośliwe słowa Amandy, potem już nic innego nie słyszałam, jak tylko silne kołatanie własnego serca.

4

W tym dniu pierwszy raz byłam na wagarach. Po wyjściu ze szkoły poszłam na przystanek autobusowy, ale nie linii numer cztery, którą najszybciej można by się było dostać na ulicę, gdzie znajduje się mieszkanie rodziców Roswithy.

W strugach deszczu doszłam do dworca kolejowego, skąd autobusem pojechałam dalej. Musiałam się dwa razy przesiąść, żeby w końcu dostać się na miejsce. Wysiadłam wykończona i wpadłam wprost na babcię wracającą właśnie z zakupów.

– Dlaczego jesteś tak wcześnie? – zapytała.

– I dlaczego wysiadłaś z siódemki? Przecież ze szkoły pasuje ci czwórka, którą możesz przyjechać tu bez przesiadki?

– Nie mieliśmy dwóch ostatnich lekcji – skłamałam, spuszczając głowę – A poza tym zawsze do was przyjeżdżam siódemką.

– Tak…, a dlaczego? – zapytała podejrzliwie.

– Ot tak – odbąknęłam lakonicznie.

– Byłaś dzisiaj na wagarach? – indagowała jeszcze bardziej podejrzliwie.

– Nie! – odparłam szybko.

– No to chodźmy na górę – dodała, wciskając mi do ręki dwie torby z zakupami. – Pomóż mi.

po południu poszłyśmy razem na służbę głosicielską, na ulicę – Niosłam torbę z czasopismami, próbując nie myśleć o zeszłej nocy.

– Tutaj się zatrzymamy – powiedziała w końcu, przytaknęłam.

Postawiwszy torbę na chodniku, oparłam ją o ścianę budynku i ostrożnie wyciągnęłam z niej egzemplarz „Strażnicy”. Babcia zajęła się inną publikacją, na której okładce wielkimi literami napisane było „Przebudźcie się!”

W milczeniu ustawiłyśmy się, prezentując oba pisma, wiedziałam, że babcia rozmawia wtedy z Jehową, i że nie wolno jej przeszkadzać.

Z czasem zaczęły boleć mnie ramiona i po raz pierwszy byłam trochę zniecierpliwiona tym zajęciem. Naraz zaczęło mnie drażnić to milczące, niezwracające niczyjej uwagi stanie na krawężniku. Jednak dokładnie w tej samej chwili usłyszałam:

– Mamusiu, co robi ta dziewczynka? – zapytał zaciekawiony mały chłopiec, który przechodził obok mnie.

– To są świadkowie Jehowy – wyjaśniła mu ściszonym głosem matka, spoglądając na mnie pobłażliwie. – To są dziwni ludzie, ci…

Więcej nie zrozumiałam, ponieważ poszli dalej, podobnie jak większość ludzi, którzy nawet jeśli zamieniali z nami kilka słów, to nie zatrzymywali się na dłużej.

„Dziwni ludzie”, brzmiało mi w uszach jak echo, tak że aż nerwowo zaczęłam przebierać nogami. Nagle od stóp do głów wszystko zaczęło mnie swędzieć. Nie chciałam być dziwna. Chciałam być normalna, jak cała reszta. Bojaźliwie spojrzałam na niebo. Czy Jehowa rzeczywiście zawsze może wejrzeć w moje myśli?

Sporo chmur o nieregularnych kształtach nadciągnęło na szare niebo, nakrapiane skrzydlatymi stworzeniami, z dołu wyglądającymi prawie jak liście unoszone w powietrzu przez wiatr. Rozmarzona, patrzyłam na swawolne ptaki.