– Zaprowadzę cię do rodziców Susanny – w końcu powiedział cicho ojciec. – Tutaj na razie nie powinnaś zostawać, Hannah. Musimy wpierw wszyscy się opamiętać…
Przytaknęłam.
– Możesz chodzić? – zapytał troskliwie ojciec. Skinęłam ponownie głową.
– Chodź Hannah, pomogę ci – powiedział Paul.
– Mniemam, że jesteś tym chłopakiem, z którym moja córka… – odezwał się ojciec niespokojnie.
– Tak, jestem przyjacielem Hannah – odpowiedział. Wyglądał tak ładnie i był taki pewny siebie, a jego twarz powoli, powoli także nabierała kolorów.
Chwilę później przyjechała policja, jakiś zaniepokojony sąsiad musiał ich powiadomić.
Roswitha i ja rzuciłyśmy na siebie ostatnie, długie spojrzenie, zanim na zawsze opuściłam nasze mieszkanie.
– Dobrze się rozumiałyśmy – powiedziała cicho Roswitha. Jednak ja się w ogóle nie odezwałam, nie wiedziałam co miałabym jej powiedzieć, choć pomyślałam prze chwilę smutno o piernikowym sercu z zoo. „Ukochanej…”
Ojciec zawiózł Paula i mnie do rodziców mojej Mamy. Zostawił mnie tam trochę bezradną.
– Musicie ją przyjąć – powiedział. – Przynajmniej na pewien czas, muszę uporządkować na nowo… swoje życie.
Moi obcy dziadkowie, rodzice Mamy przyjęli mnie serdecznie, choć byli zaskoczeni.
– Kto cię tak potraktował? – zapytał dziadek.
– To długa historia – odpowiedział za mnie Paul.
– Jesteś przyjacielem Hannah – indagował wciąż dziadek.
– Kocham ją – wyjaśnił Paul, a potem weszliśmy we czwórkę do domu.
„U moich nowych dziadków jest trochę ciasno – zapisałam parę tygodni później w nowym dzienniku. – Chociaż mają duży dom, od góry do dołu pozastawiany jest ogromną ilością antykwarycznych przedmiotów. Czasami nie mogę złapać powietrza. – Ale przecież mam Paula. Spędzamy razem prawie każdą wolną sekundę. Tak go kocham!
Niekiedy odwiedza mnie ojciec. Nie odszedł od Roswithy. Powiedział, że to ze względu na młodszych braci. Ale ja mu nie wierzę. Nie wyobraża sobie po prostu bez niej życia. Jest słaby i bojaźliwy. ALE JA NIE JESTEM SŁABA I BOJAŹLIWA!
Wczoraj przyniósł mi rzeczy Mamy. Rzeczywiście wszystko dla mnie przechował.
Benjamina także przyprowadził. Roswitha się zgodziła.
Życie jest piękne.
Moi dziadkowie są wprawdzie męczący, ale poradzę sobie z nimi.
Czasami chodzimy razem na grób Mamy.
W każdym razie są bardzo mili dla Paula i próbują dać mi wiele swobody – może także coś zrozumieli przez te wszystkie lata.
Urząd do Spraw Młodzieży rozstrzygnął, że mogę pozostać u dziadków – zapisałam pół roku później.
EPILOG
W czasie kiedy Hannah opowiadała mi swoją historię, zachorował jej ojciec. Miał czterdzieści osiem lat. Hannah nie uzyskała informacji, na co dokładnie cierpiał. Ich kontakt przez te lata stał się sporadyczny.
Hannah dowiedziała się jedynie, że ojciec z powodów religijnych nie zgodził się na operację, przy której konieczna była transfuzja krwi. Także jego żona Roswitha odmówiła w odpowiedniej chwili podjęcia decyzji co do zastosowania ostatecznych środków medycznych. Jako zasadę przyjęła – wcześniej uczynił to już sam zainteresowany – że świadkom Jehowy zabrania się przeprowadzania transfuzji krwi, co wynika z jehowickiej interpretacji Biblii: „powstrzymajcie się od krwi”.
Ojciec Hannah umarł zimą 1998 roku.
Hannah i Rebekka, jedyna jej przyjaciółka z dzieciństwa, dzisiaj znowu utrzymują ze sobą kontakt. Po ponadrocznym pobycie u krewnych, pod całkowitą kontrolą wuja Josefa K., Rebekka próbowała odstąpić od świadków Jehowy. Z powodu ciężkich zaburzeń psychicznych trafiła potem na dziecięcy oddział psychiatryczny. Dopiero po rocznej terapii wyzdrowiała i zdała maturę. Dzisiaj mieszka i pracuje w Anglii.
Benjamin, brat Hannah, ma teraz piętnaście lat i także duże problemy ze świadkami Jehowy. Jego siostra stara mu się pomagać, gdy tylko może.
O ŚWIADKACH JEHOWY
W jaki sposób ludzie ulegają wpływom sekt? I dlaczego tak trudno jest się od nich uwolnić?
Hannah zna odpowiedzi na powyższe pytania. Dorastała jako świadek Jehowy, doświadczając w swoim życiu siły i wpływu tej organizacji religijnej. Tylko dzięki pomocy oddanych przyjaciół udało jej się z tego wyrwać.
Świadkowie Jehowy należą do tzw. sekt końca czasów. Założycielem tego Kościoła, pod koniec XIX w., był Amerykanin Charles T. Russel. W swoim czasopiśmie „Strażnica”, a także w innych publikacjach, donosił o mającym niebawem nastąpić powrocie Chrystusa. Ostatni raz końca świata świadkowie Jehowy wyczekiwali w 1975 roku. Także dzisiaj jeszcze żyją w przekonaniu, że Boża wojna, Armagedon, „nadejdzie, zanim przeminie obecne pokolenie” [1]. W tej wojnie wszyscy ludzie należący do organizacji szatana (w tym także wyznawcy innych religii) zostaną w okrutny sposób zgładzeni. Dla świadków Jehowy istnieje nadzieja – zgodnie z ich nauką – że przetrwają, aby żyć „w nowym świecie, w którym zapanuje pokój i bezpieczeństwo” [2].
Świadkowie Jehowy uznają się za organizację teokratyczną, tzn. Jedyną widzialną organizację… którą dzisiaj posługuje się Jehowa, aby spełniać Swoją wolę” [3].
Świadkowie Jehowy mają ściśle zhierarchizowaną strukturę. W tzw. Salach Królestwa odbywają się zgromadzenia, którym przewodniczą starsi zboru. „Poszczególni starsi zboru panują jak książęta podczas zebrań, na których zarządzają ziemskimi sprawami w imieniu Boskiej władzy” [4].
Świadkowie Jehowy są zobowiązani do przybliżenia swojej wiary innym ludziom poprzez służbę kaznodziejską lub informacyjną. Działalności misyjnej i aktywności religijnej poświęcają większość wolnego czasu.
Do zebrań zborowych w ciągu tygodnia należą na przykład: studium „Strażnicy”, studium książki, zebranie służby oraz Teokratyczna Szkoła Służby Kaznodziejskiej, podczas których ćwiczy się techniki efektywnego przemawiania. Dla wielu najważniejszy w całym tygodniu jest wykład publiczny jakiegoś doświadczonego kaznodziei. Ponadto świadkowie Jehowy z reguły wykonują normalny zawód, aby utrzymać swoje rodziny.
Zakazy i modlitwy są u świadków Jehowy szczegółowo opisane. Podczas spotkań zostają zaprzysiężeni w grupy zgodnie ze swymi religijnymi przekonaniami. Nie pozostaje im wiele czasu na poznanie innych poglądów i opinii, względnie na zintegrowanie ich z własnym światopoglądem.
Ponieważ świadkowie – pomijając pracę misyjną – podczas swojej działalności mają kontakt niemal wyłącznie z wierzącymi braćmi i siostrami, podlegają silniejszej presji socjo – psychologicznej. Ich „elitarna świadomość” przeciwstawiana „złemu światu zewnętrznemu” jest z całą oczywistością popierana. „Istnieje tylko jedna organizacja – widzialna organizacja Boga, która przeżyje szybko zbliżający się czas «wielkiego ucisku…» Jeśli chciałbyś zasłużyć na życie wieczne, to musisz należeć do organizacji Jehowy i spełniać Jego wolę” [5].
Święta Wielkanocne, Bożego Narodzenia, a także obchodzenie urodzin są u świadków tematem tabu. Ich dzieci już od najmłodszych lat są izolowane. Niechętnie widzi się, kiedy młodzi świadkowie biorą udział w różnych uroczystościach, wycieczkach szkolnych itd. Także do przyjaźni z koleżankami i kolegami z klasy spoza kręgu zboru, podchodzi się z nieufnością: „Jeśli jako chrześcijanin chodzisz do szkoły, to potrzebujesz silnej wiary, aby uchronić swoją czystość. Znalazłeś się w złym towarzystwie, w sytuacjach, w których twoja wiara zostaje wystawiona na próbę” [6].