Ale także pod tym względem popełniał błąd! Wzajemne zrozumienie, choć minimalne, zostało jednak zadzierzgnięte.
Znowu doznawał wyrzutów sumienia.
Poszedł tam, bo chciał opowiedzieć Indrze, że wszystko zostało już przygotowane i mogą wyruszać do Nowej Atlantydy. Ale nie wspomniał o tym ani słowem.
Ram przystanął.
Dlaczego miałby opowiadać o tym Indrze?
Znowu ruszył przed siebie.
Dlatego, że była z nami za pierwszym razem, naturalnie, pomyślał trochę niepewnie.
Znowu przystanął pośród pięknych willi ukrytych we wspaniałej zieleni. Marco i Dolg wiedzieli, jak powinno wyglądać ich miasto, Saga. Zaplanowali prawdziwe cudo.
Z wahaniem wyjął telefon komórkowy. Czy nie za wcześnie, by do niej dzwonić? Może nie będzie chciała w ogóle mieć z nim do czynienia? Ale zachował się wobec niej nieładnie, nie chciał dłużej chodzić z tym obciążeniem.
Zanim zdążył się rozmyślić, wybrał pośpiesznie numer. Ku swemu zdumieniu odkrył, że umie go na pamięć.
W jej głosie wyczuwał rezerwę.
– Indra? Mówi Ram. Ja…
Zdążył usłyszeć krótki jęk. Co to znaczy? Czy chciała odłożyć telefon? Nie, nie zrobiła tego.
– Ja… jest mi przykro z powodu tego, co się stało, Indro.
– Mnie też – zapewniła pośpiesznie.
Te słowa wytrąciły go z równowagi. Co to chciał powiedzieć? Znowu mu to umknęło. W końcu przystąpił prosto do rzeczy:
– Jesteśmy gotowi, by wyruszyć do Nowej Atlantydy. Właściwie przyszedłem do ciebie, żeby spytać, czy chciałabyś z nami pójść?
O, Święte Słońce, co on wygaduje? Nigdy nie zamierzał o tym mówić, tego rodzaju wyprawa może być zbyt niebezpieczna dla młodej dziewczyny. Skąd mu się wzięły te słowa? Ale trudno, już się stało, i nikt nie może tego cofnąć.
Na szczęście ona powie nie, boi się z pewnością, że on mógłby się znowu do niej zbliżyć. Żadnych intymności, nie, dziękuję, nie z Lemurem! Zabierz rękę z mojego policzka, to przecież niedawno dała mu wyraźnie do zrozumienia.
Kiedy nareszcie usłyszał odpowiedź Indry, jej głos brzmiał matowo:
– Czy naprawdę mogłabym pójść?
Ram stał bez ruchu. No i co teraz zrobić? Myśli tłukły mu się w głowie niczym ćmy.
Reno? Kto się nim zajmie? Och, zawsze ktoś się znajdzie.
Jak wytłumaczy swoim towarzyszom, dlaczego zabiera dziewczynę na wojenną wyprawę?
Jak zniesie jej rezerwę przez całą drogę?
„Czy naprawdę mogłabym pójść?” zapytała.
Mówił łagodnym tonem:
– Naturalnie! W przeciwnym razie bym nie pytał. Byłaś przecież z nami za pierwszym razem i może chciałabyś obserwować rozwój wydarzeń?
– Owszem, chętnie.
– Musisz jednak wiedzieć, że będzie niebezpiecznie.
Teraz się roześmiała. Cicho, przekornie, jak to zwykła robić.
– Myślisz, że taka jestem strachliwa?
Ram uśmiechnął się.
– Nie, wcale tak nie myślę. Zaraz zorganizuję opiekę dla Reno. Bądź gotowa jutro wcześnie rano, to zjawię się… to ktoś się zjawi, żeby cię zabrać.
Z uczuciem, że ogromny ciężar został zdjęty z jego ramion, Ram pośpieszył do swojej gondoli.
Indra odłożyła telefon z głębokim westchnieniem.
To może być niebezpieczna wyprawa, owszem, ale nie w taki sposób, jak on sądził. Indrze będzie strasznie trudno zachowywać się tak, by ukryć przed nim swoje uczucia.
Ale on poprosił, by wzięła udział w tej wyprawie! To przesądza wszystko.
Zastanawiała się, czy zrozumiał jej prośbę o wybaczenie. Czy pojął, że nie miała zamiaru odsuwać się od niego?
Nie wiedziała tego, a może nie nadarzyć się okazja, by wrócić znowu do tej sprawy. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że odsunęła się od niego ze strachu, iż on odkryje, jak jej ciało płonie z pożądania. Że jego pieszczota mogłaby mieć katastrofalne następstwa. Gdyby wiedział, jak blisko była tego, by rzucić mu się w ramiona i zniszczyć wszystko… Tak, bo wtedy nastałby kres ich przyjaźni. Ale prosił ją, by wzięła udział w wyprawie!
Indra zastanawiała się, czy prosił o to więcej osób. Może Vidę, to akurat nie miało żadnego znaczenia, Indra nawet by się ucieszyła. Ale na przykład Oriana? Jego sekretarka? Czy ktoś potrzebuje sekretarki na wojennej wyprawie?
A tamta druga? Jego wielka miłość, której Indra szczerze nienawidziła. Nieszczęsna kobieta. Ona przecież rzuciła Rama, więc Indra powinna być jej wdzięczna. Ale nie miało znaczenia, co ta kobieta sobie myśli. To uczucia Rama były dla Indry niczym ostry kolec raniący jej nieszczęsną duszę.
O, trzeba przestać o tym myśleć! Ram chce, by Indra towarzyszyła mu do Nowej Atlantydy, wszystko inne jest nieważne.
– Wyglądasz na okropnie zadowoloną – rzekł Reno cierpko. – Jak przejedzona krowa!
Indra nie słuchała go, przywykła do jego nieuprzejmości tak bardzo, że nie robiły na niej już żadnego wrażenia.
Zagryzła wargi. O czymś zapomniała. Czy teraz ona mogłaby zadzwonić do Rama? Czy nie wyda mu się zbyt natrętna? Ale przecież musi wiedzieć.
– Wejdź do domu i weź sobie ciastko – zaproponowała chłopcu, który natychmiast posłuchał. Minęły już czasy, kiedy domagał się podziwu i nieustannej obsługi z jej strony. Głupia Indra nie chciała zrozumieć, gdzie jest jej miejsce. Poza tym przywykła do utarczek słownych i do jego wyzwisk, nie stać go było na dalszą utratę prestiżu.
Gdy tylko zniknął, Indra zatelefonowała do Rama. Parę razy ze zdenerwowania wybrała niewłaściwy numer, w końcu jednak usłyszała spokojny głos. Musiała bardzo się starać, by jej własny głos brzmiał naturalnie.
– Hej, to znowu ja – rzekła pośpiesznie. – Wiesz, zapomniałam o ważnej sprawie. Jak się mam ubrać? Chodzić tam w białej draperii albo potykać się na wysokich obcasach?
– Nie, to nie jest konieczne – usłyszała i wyczuła, że Ram się uśmiecha. – Tym razem odkładamy na bok wszelką ceremonialność, teraz zabierzemy się do Jego Niepokalanej Wysokości poważnie. Włóż na siebie coś zwyczajnego!
– Z radością. Dziękuję ci bardzo, nie będę cię już niepokoić irracjonalnymi pytaniami.
– Było mi bardzo miło – zapewnił i rozmowa została zakończona.
Wróciła do wiecznych słownych potyczek z Reno, ale jej myśli błądziły gdzie indziej. Po chwili znowu odezwał się telefon.
Tym razem nie było jednak powodu do przyśpieszonego bicia serca. Telefonował Oko Nocy. Indra uświadomiła to sobie z zaskoczeniem, młody Indianin nie zwykł do niej dzwonić często.
– Słyszę, że masz iść do Nowej Atlantydy.
– Pogłoski rozprzestrzeniają się przerażająco szybko – roześmiała się. – Tak, wybieram się. Dlaczego pytasz?
– Chciałem tylko powiedzieć, że mogę dotrzymać ci towarzystwa. Ja też tam wyruszam.
– To świetnie – powiedziała uradowana. – Dlaczego cię wybrano? Jako obserwatora?
– Coś w tym rodzaju. Armas i Jori też będą z nami, oni idą ze Strażnikiem Góry. Umówiłem się z Rokiem, że przyjdę do ciebie jutro wcześnie rano. W ten sposób on uniknie latania do dwóch domów. Może tak być?
Rok? Dlaczego nie Ram? Nie, nie należy żądać zbyt wiele!
– Wspaniale! bardzo się cieszę.
Oko Nocy roześmiał się. Był to bardzo powściągliwy śmiech, może tak niepoważne zachowanie nie przystoi indiańskim mężczyznom?
– Nie powinniśmy się cieszyć. Ale ja też się cieszę. Do zobaczenia!
Zanim Indra weszła do domu, by uratować resztę ciastek przed łakomym wychowankiem, stała przez chwilę i rozkoszowała się nastrojem oczekiwania, a jej twarz rozbłysła radością. Jutro, jutro! Co powinna na siebie włożyć?