Выбрать главу

Od: Brittany i Haley Trent ‹weluvbarney@freemail.com›

Temat: CZEŚĆ WUJKU JOHNIE

JAK CI SIĘ PODOBA NASZ NOWY ADRES MAILOWY? TATA GO NAM ZAŁATWIŁ, ŻEBYŚMY PRZESTAŁY UŻYWAĆ JEGO KONTA. USŁYSZAŁYŚMY, JAK MAMUSIA I TATUŚ ZNÓW ROZMAWIALI O TOBIE I TEJ RUDEJ PANI. POWIEDZIELI, ŻE NIE JESTEŚ PEWIEN, JAK JEJ OKAZAĆ, ŻE JĄ LUBISZ.

NO CÓŻ, W DRUGIEJ KLASIE, JEŻELI JESTEŚ CHŁOPCEM I LUBISZ JAKĄŚ DZIEWCZYNKĘ, DAJESZ JEJ SWOJĄ NAJLEPSZĄ KARTĘ Z POKEMONEM. ALBO JĄ CIĄGNIESZ ZA WŁOSY. ALE NIE ZA MOCNO, ŻEBY NIE ZACZĘŁA PŁAKAĆ.

ALBO MOŻESZ JĄ POPROSIĆ, ŻEBY POJEŹDZIŁA Z TOBĄ NA ROLKACH TYŁEM, A WTEDY TRZYMASZ JĄ ZA RĘKĘ, ŻEBY SIĘ NIE PRZEWRÓCIŁA. MAMY NADZIEJĘ, ŻE TO COŚ POMOŻE.

CAŁUSY BRITTANY I HALEY

Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Genevieve Randolph Trent ‹grtrent@trentcapital.com›

Temat: Nawet nie zamierzam…

…pytać, co miało znaczyć to wszystko na imprezie charytatywnej. Mogę tylko założyć, że podobnie jak twoi kuzyni, komplet nie oszalałeś. Domyślam się, że to była TA panna Fuller z Fullerów z Lansing w stanie Illinois. Naprawdę nie potrafię pojąć, czemu ją tak przed nami ukrywasz. Uważam, że ona jest absolutnie urocza! Rozumiem, że jest przeziębiona i nie zawsze wymawia „d”.

A jednak ty z nią ewidentnie grasz w jakąś grę. Moja kostka, powinnam ci to uświadomić, jest czarnosina po wszystkich twoich kopnięciach.

Zawsze byłeś beznadziejny, kiedy chodziło o kobiety, więc pozwól, że udzielę ci jednej rady: w cokolwiek z nią grasz, to nie zadziała, John. Dziewczyny nie lubią gierek. Nawet, jak mi mówią, te z Lansing w stanie Illinois.

Mim

Do: jerryzyje@freemail.com

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Wczorajszy wieczór

Czy to tylko te leki przeciwgorączkowe, które wczoraj brałam, czy to był strasznie dziwny wieczór? Nie miałam pojęcia, że cię spotkam. Napisałeś już po moim wyjściu. Mój okropny, wredny szef zmusił mnie, żebym tam poszła. Nie miałam na to ochoty. Czułam się paskudnie. Ale kazał mi iść, więc utuszowałam sobie rzęsy, włożyłam sukienkę i poszłam, z katarem i gorączką, i wszystkim. Nie było aż tak źle. Krewetki były smaczne. Właściwie nie bardzo czuję jakikolwiek smak, ale nieważne. Nie miałam pojęcia, że chodzisz na takie imprezy. Robiłeś zdjęcia? Jakoś nie zauważyłam aparatu. Ta pani Trent była bardzo miła. Skąd ją znasz? Robiłeś jej kiedyś portret? To zabawne, że słyszysz o ludziach mnóstwo różnych rzeczy, a potem ich spotykasz i okazuje się, że są zupełnie inni, niż ci mówiono. Ja zawsze słyszałam, że Genevieve Randolph Trent to okropna, zimna suka. A przecież ona jest ujmująca. Wiesz, gdyby nie to, że ma chyba ze sto lat, powiedziałabym, że robi do ciebie słodkie oczy, bo przez cały czas ci się przyglądała.

W sumie to dobrze, że przy tych wszystkich swoich pieniądzach ona robi takie charytatywne gesty. Pisałam już o wielu ludziach, którzy postępują inaczej. Właściwie wszystkie dzieci pani Trent (a miała ich OŚMIORO, wyobrażasz sobie?) to straszni nieudacznicy, którzy albo mieszkają w komunach, albo siedzą w więzieniu. Żal mi ich. I jej też mi trochę żal.

W każdym razie, wracam do pracy, bo po prostu nie mogą się tam beze mnie obejść, ale zastanawiałam się, czy dałbyś się zaprosić na obiad któregoś wieczoru, jakoś tak niedługo, bo chciałabym ci podziękować za opiekę, kiedy czułam się tak paskudnie. Daj mi znać, kiedy będziesz miał trochę czasu… Pani Trent, jak rozumiem, powinna mieć tu pierwszeństwo, gdybyś się z nią ożenił, mógłbyś od razu spłacić debety na wszystkich swoich kartach kredytowych i nie musiałbyś się już martwić o przekraczanie limitu. To tylko taki pomysł.

Mel

Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: jerryzyje@freemail.com

Temat: Obiad

Nie, to nie chodziło wyłącznie o ciebie. Wczoraj wieczorem WSZYSTKO było bardzo dziwne. No cóż, to znaczy, poza tobą. Ty nigdy nie jesteś dziwna. Mówiąc WSZYSTKO, miałem na myśli okoliczności.

Znam Genevieve Trent od bardzo dawna. Właściwie odkąd pamiętam. Ale nie wydaje mi się, żeby istniała jakakolwiek możliwość wywiązania się między nami romantycznego związku, chociaż istotnie mogłoby to rozwiązać problem moich kart kredytowych.

A przy okazji, ona naprawdę się ucieszyła, że cię poznała. Ten kawałek, który napisałaś o imprezie, był bardzo poruszający. Wyobrażam sobie, że każda organizacja charytatywna w mieście będzie teraz do ciebie dzwonić i zapraszać cię, żebyś w następnej kolejności napisała o nich, robisz to tak wymownie. Jeśli chodzi o obiad, byłbym zachwycony. Tylko wolałbym, żebyś to ty pozwoliła mi się zaprosić. Ciągle mam u ciebie dług wdzięczności za uratowanie ciotki Helen, pamiętasz? To może jutro wieczorem? Jeżeli czujesz się na siłach, rzecz jasna. Zrobię rezerwację – to będzie niespodzianka. Ale obiecuję, że nie pójdziemy do Fresche.

John

Do: jerryzyje@freemail.com

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Obiad

No dobra, skoro nalegasz. Ale naprawdę nie trzeba. Wiesz, gdybyś tylko pozwolił mi coś ugotować, mógłbyś oszczędzić pieniądze i po prostu zacząć spłacać swoje karty kredytowe. To całkiem nowa myśl, ja wiem, ale właśnie TAK robią normalni ludzie.

Ale zdaje się, że żadne z nas nie jest tak całkiem normalne. Normalni ludzie nie miewają hopla na punkcie huraganów i dziur w jezdniach, prawda?

No właśnie, dlatego przypuszczam, że wszystkie normalne reakcje są wykluczone w przypadku takich osób jak my. Cóż zrobić.

Po prostu obiecaj mi, że nie wydasz zbyt wiele. Ja wcale nie jestem szampańską dziewczyną. Piwo zupełnie mi wystarczy.

Mel

Do: David J. Belew ‹djbelew@belew-restaurant.com›

Od: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Temat: Obiad

Drogi Davidzie,

pamiętasz, jak namówiłem Patty, żeby zrobiła ten artykuł na temat restauracji, w których trudno zamówić miejsce i twoja okazała się jedyną, którą uznała za wartą trzymiesięcznego oczekiwania na stolik? A ty powiedziałeś, że mam u ciebie stolik w każdej chwili?

No cóż, chcę mieć stolik. Dla dwojga. Masz go zarezerwować na nazwisko Max Friedlander, a kiedy się pokażę, twoi kelnerzy mają się do mnie właśnie tak zwracać. Okay? Poza tym upewnij się, że będziesz miał lody z dodatkami na deser. Najlepsze są kawałki czekolady. Na razie nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Zadzwonię później i potwierdzę.

John

Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: David J. Belew ‹djbelew@belew-restaurant.com›

Temat: Obiad

John, przykro mi, że cię muszę rozczarować, ale w mojej restauracji, która otrzymała cztery gwiazdki od tej wspaniałej gazety, dla której trudzisz się codziennie, trzy gwiazdki w przewodniku Michelina, tytuł najlepszej restauracji w Nowym Jorku i nie jedną, ale dwie nagrody Beard (a wszystko dzięki kulinarnym talentom twojego uniżonego sługi), nie podajemy „lodów z dodatkami”.

Nie, nawet z kawałkami czekolady. Oczywiście dopilnuję, żeby czekał na ciebie stolik, a nawet poinstruuję kelnerów, żeby zwracali się do ciebie per Max Friedlander, ale obawiam się, że muszę postawić granicę przy dodatkach do lodów.

Dave

Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Najwyraźniej czujesz się lepiej

A może jest jakiś inny powód, dla którego nucisz pod nosem I feel pretty? Tak przy okazji, trochę to denerwuje tych z nas, którzy muszą pracować w pobliżu.

Nadine

Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›