Nie MARTW się tym. Max Friedlander to szalenie popularny, bardzo poszukiwany artysta. I co z tego, że od miesięcy nic nie robi? Stanie na nogi, zanim ktokolwiek się obejrzy. Więc otrzyj oczka i trzymaj wysoko tę poobcieraną bródkę. Jestem pewna, że wszystko skończy się dobrze. A jeśli nie, no to od czego jest relanium, nieprawdaż kotku?
Buziaki
Dolly
Do: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: Nadine
Dolly, ty lepiej uważaj, co mówisz. Tak się składa, że mówisz o mojej najlepszej przyjaciółce, Nadine. Nadine NIE JEST zazdrosna. Ona tylko się o mnie troszczy.
A Tony jest kimś znacznie więcej niż „nędznym smażypatelnią” Jest najbardziej uzdolnionym szefem kuchni na Manhattanie. Ale dzięki ci za miłe słowa na temat Johna.
Mel
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: jerryzyje@freemail.com
Temat: Przyszły weekend
Hej, masz jakieś plany na przyszły weekend? Jak sądzisz, czy udałoby się nam obojgu wyrwać w piątek wcześniej? Zastanawiam się nad wynajęciem samochodu i przejażdżką do domku narciarskiego w Vermont, do którego ktoś dał mi klucze. Wiem, że o tej porze roku raczej nie ma śniegu, ale przysięgam, że jest tam pięknie nawet bez tej białej substancji. A domek ma wszelkie udogodnienia, łącznie z przeogromnym kominkiem, wanną z gorącą wodą i tak, nawet z anteną satelitarną do szerokoekranowego telewizora. Wiedziałem, że na to się złapiesz. Co powiesz?
Całuję
John
Do: jerryzyje@freemail.com
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: Przyszły weekend
Bardzo chętnie pojechałabym z tobą do Vermont. Może mógłbyś zabrać ze sobą sprzęt fotograficzny i zrobić parę zdjęć, kiedy tam będziemy. Bo czy ty wiesz, że ja nigdy nie widziałam cię w akcji? Przy pracy. Ty codziennie czytasz moją kolumnę, a ja nawet nie widziałam ani jednego zdjęcia zrobionego przez ciebie. To znaczy, pomijając zeszłoroczną sesję kostiumów kąpielowych dla „Sports Illustrated”…
A może zanim pojedziemy, zdążylibyśmy wstąpić do twojego mieszkania, żebym też je mogła obejrzeć. Wiesz, nigdy się jakoś nie złożyło. Nie mam pojęcia, gdzie mieszkasz, kiedy nie zatrzymujesz się u ciotki, ani co tam u siebie masz. To znaczy, jaki masz gust w doborze mebli, i tak dalej. A chciałabym wiedzieć. Naprawdę chciałabym wiedzieć.
Mel
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: jerryzyje@freemail.com
Temat: Przyszły weekend
Hm, oczywiście możemy zajrzeć do mnie do mieszkania, kiedy tylko zechcesz. Obawiam się tylko, że srodze się rozczarujesz, niestety, bo większość sprzętów to meble z Ikei albo plastikowe skrzynki po mleku.
A co do zabierania sprzętu fotograficznego z nami do Vermont, to myślę, że zrobiłby się z naszego weekendu wyjazd w interesach, nie sądzisz? Po prostu nie planujmy niczego konkretnego. Skąd to nagle zainteresowanie moim gustem w urządzaniu wnętrz? Czyżbyś miała zamiar mi zaproponować, że się wprowadzisz? Na to jest już trochę za późno, nie sądzisz, skoro wszystkie moje czyste koszule i tak obecnie wiszą w twojej szafie? A może nie zauważyłaś? No cóż, naprawdę tam wiszą.
I ja ich stamtąd nie zabieram. Chyba że zdecydujesz się przeznaczyć dla nich jakąś szufladę.
Całuję
John
Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fulter@thenyjournal.com›
Temat: Mylisz się
Spytałam Johna, czy mogę obejrzeć jego mieszkanie i on powiedział, że tak i że jest umeblowane plastikowymi skrzynkami po mleku i meblami z Ikei, co znaczy, że to mieszkanie musi istnieć, więc sama widzisz, że on MA swoje własne mieszkanie, i chociaż nie udało mi się jeszcze wybadać go w kwestii pracy, to jednak, skoro wyjedziemy razem na następny weekend i będziemy musieli spędzić w samochodzie czternaście godzin, na pewno zdołam się sporo dowiedzieć na temat jego kariery. Więc sama widzisz.
Mel
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Temat: Myliłam się
Mel, przepraszam za wszystko, co powiedziałam. Nie miałam żadnego prawa. Jest mi naprawdę bardzo, bardzo przykro. Czy mogę ci to wynagrodzić w ten sposób, że zaproszę ciebie i Johna na obiad? Tony mówi, że dostał trochę makaronu z barwnikiem mątwy. Przyjdziecie?
Nadine
Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: No cóż…
Chociaż jestem na ciebie totalnie pogniewana, przyjmuję twoje zaproszenie, żebyś sama mogła się przekonać, jak BARDZO się myliłaś, wymyślając na temat Johna te wszystkie okropne rzeczy. Zobaczymy się z wami około siódmej.
Mel
Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›
Od: Sierżant Paul Reese ‹preese@89komisariat.nyc.org›
Temat: Morderca-transwestyta
Okay. Nie twierdzę, że masz rację, sądząc, że starsza pani znała napastnika, ale powiem jedno: to na pewno był naśladowca. Ode mnie tego nie słyszałeś, rozumiesz? Ale pamiętasz dzieciaka, o którym ci wspominałem? Tego, którego rodzina znalazła w damskiej bieliźnie podwieszonego na haku w łazience? No cóż, sprawdziliśmy go nieco i zgadnij, co znaleźliśmy? Okazuje się, że dzieciak pracuje dla jednej z internetowych firm dostawczych. No wiesz: o każdej porze dnia i nocy, co tylko chcesz. Wchodzisz do sieci i składasz zamówienie, a oni je realizują. Dokonując niewielkiego, dyskretnego wywiadu w miejscu pracy dzieciaka, przekonaliśmy się, że był we wszystkich siedmiu budynkach, w których doszło do morderstw popełnionych przez transwestytę. Mamy wydruk, który dowodzi, że był w każdym miejscu zbrodni dokładnie o tej porze, kiedy morderstwa popełniono. Zabijał je wtedy, kiedy powinien byt dostarczać lody i kasety wideo.
A teraz najgorsza część: dzieciak nigdy nie zawalił żadnej dostawy. Ani razu. Po prostu zabijał te kobiety, a potem ruszał z zamówieniem do następnego mieszkania. I myślisz, że ktokolwiek z jego firmy skojarzył, że ludzie giną; akurat w tych domach, do których dzieciak trafiał ze zleceniem? Och, skądże. A co mają do powiedzenia o swoim idealnym pracowniku? „On jest taki spokojny, taki nieśmiały. NIGDY nie zrobiłby czegoś tak strasznego. Po prostu nie mógłby zabić siedmiu kobiet dla jakichś fatałaszków i paru ćwierćdolarówek”. Dzisiaj chłopaka zamykamy. Wczoraj zwolniono go z oddziału dla świrusów po tej „próbie samobójczej”. Ale jest tu coś, co będzie interesować ciebie: dzieciak nigdy nie realizował żadnej dostawy dla kamienicy pani Friedlander. Nie ma żadnego śladu, że ktokolwiek z mieszkańców tego domu kiedykolwiek korzystał z usług tej konkretnej firmy. Pomyślałem, że cię to zainteresuje.
Paul
Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›
Od: Genevieve Randolph Trent ‹grtrent@trentcapital.com›
Temat: Jestem bardzo rozczarowana…
…tobą, John. Wczoraj mieliśmy kolejne rodzinne spotkanie, a ty znów byłeś nieobecny. Muszę powiedzieć, że zaczyna mnie niezwykle irytować twoje notoryczne lekceważenie okazywane reszcie rodziny. Nieakceptowanie naszej pomocy finansowej potrafię jeszcze zrozumieć, ale kompletne odcinanie nas od twojego życia to zupełnie inna sprawa.
Stacy dała mi do zrozumienia, że ty i ta mała Fuller tworzycie całkiem zaangażowaną parę. Muszę powiedzieć, że zdumiała mnie ta wiadomość, tym bardziej że spotkałam tę pannę tylko raz, i to w zupełnie niezwykłych, muszę przyznać, okolicznościach. W gruncie rzeczy nie jest dla mnie jasne, czy do niej dotarło, że my jesteśmy spokrewnieni.
Twój brat i jego żona – która jest, nawiasem mówiąc, wielka jak kamienica; głowę bym dała, że jej lekarz myli się co do terminu rozwiązania i nie zdziwiłabym się wcale, gdyby urodziła lada moment – bardzo niechętnie rozmawiają ze mną na ten temat, ale jestem pewna, że ty coś knujesz, John.