Nie wiek tu się liczy. Chodzi o to, że on jest – słyszałaś już? – reporterem w „Chronicie”.
Tak, w „Chronicle”.
Uwierzysz? Mówić tu o sypianiu z wrogiem.
Stella
Do: Adrian De Monte ‹adrian.demonte@thenyjournal.com›
Od: Les Kellogg ‹les.kellogg@thenyjournal.com›
Temat: Mel Fuller
Słyszałeś? Okazuje się, że ten facet, na punkcie którego Mel dostała kota, jest reporterem. I pracuje dla „Chroniclie”, ni mniej, ni więcej.
Chyba mogło być gorzej. Mogło się okazać, że on przez cały czas sypiał z Barbarą Bellerieve, jak ten gość, z którym Mel spotykała się poprzednio.
Les
Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Od: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›
Temat: Mel Fuller
Nie obchodzi mnie, czy ten facet jest na liście przestępców poszukiwanych przez FBI. Ona ma wyjść z tej łazienki i zająć się nim, bo on czeka na dole przy stanowisku ochrony i usiłuje się tu dostać. Idźże po nią.
George
Do: ‹Ochrona@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: John Trent
Proszę nie wpuszczać do tego budynku Johna Trenta. To reporter z „Chronicie”, i w ogóle bardzo niebezpieczny osobnik. Zdecydowanie zalecam użycie siły podczas usuwania go z budynku.
Melissa Fuller
Redaktorka Strony Dziesiątej
„New York Journal”
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: Amy Jenkins ‹amy.jenkins@thenyjournal.com›
Temat: John Trent
Droga panno Fuller,
proszę zapamiętać na przyszłość, że wszelkie prośby o niewpuszczanie jakiejkolwiek osoby do któregokolwiek budynku pozostającego pod zarządem administracji „New York Journal” muszą być kierowane pisemnie do Działu Kadr, gdzie zostaną rozpatrzone i następnie przekazane do Działu Ochrony, o ile zostaną uznane za uzasadnione. Poza tym informuję panią, że koszt sztucznego drzewka przy windzie na piątym piętrze, które zostało zniszczone, będzie potrącony z pani następnej pensji. W uzasadnieniu tej decyzji podaję, że drzewko zostało zniszczone w efekcie aktu wandalizmu dokonanego przez pana Trenta, który przyszedł tu jako pani znajomy. Proszę zauważyć, że w punkcie F na stronie dwunastej regulaminu pracowników „New York Journal” jest stwierdzone, że pracownicy w każdych okolicznościach odpowiadają za zachowanie swoich gości i że odpowiedzialność za jakiekolwiek zniszczenia dokonane przez tychże gości spada na pracownika/czkę, przez którego/ą gość został zaproszony. Informuję również, że kolejną sprawę rozpatrzyliśmy w sposób korzystny dla pani. Nie została pani obciążona kosztami renowacji boksu, do którego pani gość wrzucił Aarona Spendera. Zdecydowaliśmy się rachunek za te naprawy wysłać bezpośrednio do samego pana Trenta.
Pozwolę sobie zauważyć, że lepiej by było, gdyby swoje sprawy osobiste załatwiała pani poza biurem gazety. Kopia niniejszego listu została umieszczona w pani aktach personalnych.
Życzę miłego dnia
Amy Jenkins
Dział Kadr „New York Journal”
Do: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: John Trent
Kochanie, skąd miałam wiedzieć? Zrozum, on tam stał, w holu, z takim zagubionym wyrazem twarzy i wszystkimi tymi różami. Doprawdy serce się krajało… Tak, tak, nawet MNIE.
Wiem, pewnie powiesz: „Doiły, TY masz serce?” Zdziwisz się, ale to prawda. Czasami zaskakuję nawet samą siebie. Któregoś dnia nawet wypuściłam z rak Petera i całkiem stanowczo kazałam mu wracać do żony. Owszem, dowiedziałam się akurat, że jego kontrakt nie zostanie odnowiony, ale nie miało to z moją decyzją nic wspólnego. Więc, kochanie, to nie było tak, że ochrona nie dostała twojej notatki. Powiedzieli, że przyszła chwilę po tym, jak go wprowadziłam.
Naprawdę, kotku, co ja takiego złego zrobiłam? Mnie osobiście bardzo się podobało to przedstawienie. Musisz przyznać, że jak na arystokratę, byt nieźle rozjuszony. Chyba obluzował Aaronowi parę zębów. No cóż, ten głuptas nie powinien był w taki sposób bronić mu dostępu do twojego boksu. Mimo wszystko zawsze przyjemnie popatrzeć, jak dwóch facetów bije się o ciebie, prawda?
Ale czy to było mądre rzucać w niego z powrotem tym pudełeczkiem od Tiffany’ego? Nawet nie wiesz, co było w środku. Przy takim majątku tam mogły być przynajmniej ze trzy karaty. Mam nadzieję, że nie będziesz w stosunku do mnie taka zawzięta, jak wobec tego nieszczęsnego młodego człowieka.
Buziaki
Dolly
Do: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: John Trent
Dolly, o co ci chodziło, kiedy powiedziałaś: „arystokrata”? I jaki majątek? John nie ma pieniędzy. Przekroczył limit na wszystkich swoich kartach kredytowych. Musisz go mylić z kimś innym.
Mel
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›
Temat: Au contraire
Jesteś doprawdy niemożliwa. Chcesz mi wmawiać, że nie wiesz, że ten twój John jest jednym z Trentów z Park Avenue?
Myślałam, że właśnie dlatego jesteś na niego taka zła – to znaczy, pomijając już to udawanie Maksa Friedlandera. Przecież przedstawił cię swojej babce na imprezie charytatywnej w Centrum Lincolna, z którego pisałaś reportaż w zeszłym miesiącu. Chociaż teraz, jak się nad tym zastanawiam, przypuszczam, że on ci nie powiedział, że to jego babka, prawda? Skoro udawał Maksa.
Och, kurczaki. Nie dziwię się, że jesteś taka zła. Naprawdę zrobił z ciebie idiotkę, nie sądzisz? Powiedział, że przekroczył limit na kartach kredytowych? No cóż, jestem pewna, że zrobił to po to, żeby nie musieć żadnej z nich wyjmować. Wtedy jego przebranie poszłoby w diabły, rozumiesz? Gdybyś zobaczyła podpis Johna Trenta na platynowej karcie AmEx, zamiast nazwiska Maksa Friedlandera?
Muszę przyznać, że to typowa sztuczka Trentów. Wiesz, połowa tego klanu siedzi w więzieniu – między nimi rodzony ojciec Johna. A reszta jest w psychiatrykach. Boże drogi, jaką szansę ma dziewczyna z małego miasteczka między nimi? John jest najgorszy, z tego co słyszę – znalazł sobie pracę jako reporter od spraw kryminalnych, żeby móc włóczyć się po slumsach i nie
wywoływać podejrzenia, że jest jednym z nich. To znaczy, jednym z Trentów z Park Avenue. I jeszcze udaje, że pracuje nad jakąś powieścią, słyszałam od Victorii Arbuthnot, z którą się kiedyś spotykał.
Biedna mała Mel. Szkoda, że nie zatrzymałaś pudełeczka od Tiffany’ego. Cokolwiek w nim było, zasłużyłaś sobie na nagrodę pocieszenia. W końcu facet zrobił cię w trąbę, można powiedzieć.
Och, nieważne. Słyszałam, że w Barney’s jest wyprzedaż. Chcesz iść? Kupię ci apaszkę. Jeżeli to cię rozchmurzy…
Buziaki
Dolly
Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: Dosyć tego
A więc wojna.
On sobie myśli, że tylko dlatego, że jest Trentem z Trentów z Park Avenue, może sobie oszukiwać ludzi i wykorzystywać ich dla własnej zabawy i że mu się to upiecze?
Nie tym razem. Nikt nie będzie sobie lekceważył Melissy Fuller z Fullerów z Lansing w stanie Illinois.
Nikt.
John Trent dostanie za swoje, i to porządnie.
Mel
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Temat: Trochę waham się, czy zapytać…
…ale o czym ty właściwie mówisz?
To nie ma nic wspólnego z Doiły, prawda? To znaczy, Mel, zwróć uwagę na źródło informacji, zanim zrobisz coś pochopnie.