Od: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›
Temat: Schrzanifem
Przyznaję, po męsku przyznaję, schrzaniłem
Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł tu jeszcze coś pomóc. Ona nawet nie chce ze mną rozmawiać. Próbowałem już wszystkiego, od kwiatów po żebraninę. Nic nie pomogło. Jest wściekła. Wszystko skończone.
I nie mogę powstrzymać myśli, że może to i lepiej. To znaczy, przyznaję, że postąpiłem źle, ale przecież nie zaczynałem od samego początku z zamiarem oszukiwania jej. No dobra, może i zaczynałem, ale przecież nie miałem wtedy pojęcia, że się w niej zakocham.
Po prostu usiłowałem pomóc przyjacielowi. Najwyraźniej jest on idiotą, ale byłem mu winny przysługę. Jeżeli ona tego nie potrafi zrozumieć, to być może nawet lepiej, że się rozstajemy. Nie mogę spędzić życia z kimś, kto nie rozumie, że przyjaciele muszą robić dla siebie nawzajem rzeczy, które mogą nie być przyjemne ani nawet etyczne, ale bywają konieczne, żeby przetrwała ta przy…
Och, nieważne. Sam nie wiem, co wygaduję. Jestem półprzytomny z bólu i żalu. Chciałbym, żeby ktoś mnie po prostu zastrzelił. Chcę ją odzyskać. Chcę ją odzyskać. Chcę ją odzyskać. Tylko tyle mam do powiedzenia.
John
Do: Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›
Od: Stacy Trent ‹ih8barney@freemail.com›
Temat: Mój Boże
Jeszcze nigdy nie widziałam twojego brata w takim stanie. Bardzo to przeżywa. Musimy coś zrobić!
Stacy
PS Zabrakło nam mleka.
Do: Stacy Trent ‹ih8barney@freemail.com›
Od; Jason Trent ‹jason.trent@trentcapital.com›
Temat: Mój Boże
Trzymaj się z daleka od osobistych spraw Johna. Gdybyś go sama nie zachęcała, nic z tego wszystkiego nigdy by się nie wydarzyło.
Mówię poważnie, Stacy. NIE WTRĄCAJ SIĘ W TO. Już dość narobiłaś.
Jason
PS Po mleko wyślij Gretchen. Za co płacimy niani tysiąc dolarów tygodniowo? Chyba może od czasu do czasu skoczyć po karton mleka?
Do: Genevieve Randolph Trent ‹grtrent@trentcapital.com›
Od: Stacy Trent ‹ih8barney@freemail.com›
Temat: John
Mim, właśnie skontaktowałam się z Johnem. Jest tak przybity, że po prostu brak mi słów. Musimy coś zrobić, ty i ja. Jason oczywiście nam nie pomoże. Uważa, że powinnyśmy trzymać się od tego z daleka. Ale ja ci mówię, John spędzi resztę życia samotnie i nieszczęśliwie, jeżeli nie zajmiemy się tą sprawą. Wiesz, mężczyzn nie można tak zostawiać samym sobie, kiedy chodzi o sprawy uczuciowe. Wszystko tylko rozwalą. Co ty na to? Jesteś ze mną?
Stacy
Do: Stacy Trent ‹ih8barney@freemail.com›
Od: Genevieve Randolph Trent ‹grtrent@trentcapital.com›
Temat: John
Najdroższa Stacy!
Chociaż z najwyższą niechęcią przyznaję, że jeden z moich dwóch ulubionych wnuków jest niekompetentnym osiem, kiedy przychodzi do spraw osobistych, nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że masz słuszność. John rozpaczliwie potrzebuje naszej pomocy.
Co proponujesz? Proszę zadzwoń do mnie dziś wieczorem, żebyśmy mogły przedyskutować nasze pomysły. Będę w domu między szóstą a ósmą.
Mim
PS Moja droga, muszę przyznać, zdumiewa mnie twój adres. Kto to jest ten biedny Barney i dlaczego go tak nienawidzisz?
Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: Dziwna rzecz…
…właśnie mi się przytrafiła. Siedziałam przy komputerze i grałam niewinną partyjkę Tetrisa – naprawdę poprawiły mi się wyniki, odkąd zostałam zawieszona – kiedy zauważyłam, że w mieszkaniu obok coś się dzieje – no wiesz, w mieszkaniu pani Friedlander.
Przez okno do jej gościnnego pokoju – tego pokoju, w którym sypiał John i gdzie widziałam co wieczór, jak się rozbiera… ale w to się nie zagłębiajmy – zobaczyłam Maksa Friedlandera, który podskakiwał w miejscu, wymachiwał ramionami i coś do kogoś wrzeszczał.
Kiedy wyjęłam lornetkę (nie martw się, najpierw zgasiłam światło), zobaczyłam, że wrzeszczy na kota swojej ciotki. Konkretnie na Tweedleduma.
Wydało mi się to szczególnie dziwne, więc odłożyłam lornetkę, wyszłam na korytarz i zastukałam do drzwi. Otworzył mi, spocony i z nieszczęśliwą miną. Nie potrafię zrozumieć, co Vivica widzi w tym facecie. Jest tak kompletnie różny od Johna, że nie uwierzyłabyś. Po pierwsze, on nosi złoty łańcuch na szyi. Generalnie nie mam nic przeciwko noszeniu przez mężczyzn biżuterii, ale wybacz, nosi do tego koszulę rozpiętą praktycznie do pępka, żebyś na pewno mogła go zauważyć. To znaczy, ten łańcuch.
Poza tym jest taki… nieogolony. No wiesz, trzydniowy zarost i oznaki lekkiego niedomycia. Ten typ. Pewnie myśli, że mu to dodaje uroku.
W każdym razie był arogancki, jak zwykle, dopytywał się, czego od niego chcę, a kiedy wyjaśniłam, że sprowadziły mnie jego histeryczne wrzaski, zaczął przeklinać i powiedział, że Tweedledum doprowadza go do szału, bo się załatwia poza kuwetą. Bardzo mnie to zdziwiło, bo Tweedledum nigdy nie załatwiał się poza kuwetą. A potem Max powiedział mi jeszcze, że kot strasznie dużo pije. Wypija wodę ze szklanki Maksa na szafce nocnej (wyobrażasz sobie, że ktoś taki jak Max ma przy łóżku szklankę z wodą?), a wczoraj próbował pić wodę z toalety. Wtedy zrozumiałam, że coś jest nie w porządku. U nas w Lansing, jeżeli jakieś zwierzę zaczynało tyle pić i wszędzie robić siusiu, znaczyło to, że najprawdopodobniej ma cukrzycę. Powiedziałam Maksowi, że natychmiast trzeba zabrać Tweedleduma do weterynarza. A wiesz, co on mi na to odpowiedział?
– Nie do mnie z tym, siostro. Jestem umówiony w paru miejscach z paroma ludźmi. Poważnie. Tak się do mnie odezwał. Więc ja odparłam:
– Dobrze. Więc ja się nim zajmę.
Owinęłam Tweedleduma w kocyk i zabrałam go. Och, Nadine, jaką Paco miał minę, kiedy wychodziłam! Nigdy jeszcze nie widziałaś takiego starego, smutnego psa. Za Johnem też strasznie tęskni, to widać na pierwszy rzut oka. Nawet Pan Pepper wyszedł i usiłował uciec za mną na korytarz, żeby tylko wyrwać się z obrzydliwej bliskości Maksa Friedlandera. Tak więc zabrałam Tweedleduma do kliniki dla zwierząt i dwieście dolarów później (z mojej własnej kieszeni, dziękuję bardzo – wiesz, że nigdy więcej tych pieniędzy nie zobaczę) okazało się, że biedny kot rzeczywiście ma cukrzycę, musi dostawać dwa zastrzyki insuliny dziennie i trzeba go przynosić raz w tygodniu do kliniki na testy, dopóki cukrzyca nie zostanie opanowana i ustabilizowana.
Czy twoim zdaniem MAKSOWI można zaufać w tej kwestii? Czy można mieć nadzieję, że zachowa się odpowiedzialnie? Oczywiście, że nie. On tego biednego kota doprowadzi do śmierci.
W tej chwili mam Tweedleduma u siebie, ale to przecież nie jest mój kot. Pani Friedlander na pewno by chciała, żeby miał najlepszą opiekę, ale Max się o niego nie zatroszczy. Nie wiem, co robić. Może powinnam po prostu mu powiedzieć, że kot zdechł i zatrzymać go u siebie w tajemnicy? Właściwie chciałabym przeszmuglować je wszystkie. To znaczy Paco i Pana Peppera. W życiu nie widziałam gorszego opiekuna zwierząt niż Max. John może kłamał, ale przynajmniej szczerze przejmował się zwierzętami pani Friedlander. Maksowi jest wszystko jedno. To po prostu widać.
Dużo bym dała, żeby wszystko wróciło do stanu sprzed chwili, kiedy się dowiedziałam, że John to nie Max Friedlander. Był o wiele lepszym Maksem niż prawdziwy Max.
Mel
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Temat: Ty
Kompletnie postradałaś zmysły. Mel, DOROŚNIJ. Nie adoptowałaś jakiejś malej sierotki. To jest KOT. To jest kot twojej sąsiadki. Oddaj go z powrotem Maksowi i przestań wpadać w obsesję. To dorosły człowiek. Potrafi poradzić sobie z kotem cukrzykiem.