Выбрать главу

Temat: Uou

NAJWYRAŹNIEJ TO DLA CIEBIE NAPRAWDĘ WAŻNE, ŻEBY DOWIEDZIEĆ SIĘ, KTÓREGO WIECZORU JA l MAX BYLIŚMY U JEGO CIOTKI, HĘ? CZY TWOJA PRALNIA CHEMICZNA ZGUBIŁA CI TEGO DNIA JAKIŚ SWETEREK CZY CO? NIE CIERPIĘ KIEDY MI SIĘ ZDARZY COŚ TAKIEGO. NAPRAWDĘ CHCIAŁABYM SOBIE PRZYPOMNIEĆ, KIEDY DOKŁADNIE TO BYŁO, ŻEBY CI TYLKO POMÓC.:

OCH, ZACZEKAJ. WIEM, ŻE WTEDY BYŁY JAKIEŚ ROZGRYWKI PIŁKARSKIE, BO WE WSZYSTKICH SAMOCHODACH, KTÓRE PRZEJEŻDŻAŁY, KIEDY CZEKAŁAM W TAKSÓWCE, BYŁA WŁĄCZONA TRANSMISJA, A MY PRZEGRYWALIŚMY, WIĘC WSZYSCY BYLI STRASZNIE WŚCIEKLI.

OCH, A POZA TYM NIE BYŁO ODŹWIERNEGO. TO BYŁO DZIWNE, BO MAX PO PROSTU WSZEDŁ SOBIE DO ŚRODKA I NIKT GO NIE ZATRZYMYWAŁ. ALE KIEDY GO NIE BYŁO, PRZYSZEDŁ FACET Z CHIŃSZCZYZNĄ l SZUKAŁ PO CAŁYM HOLU ODŹWIERNEGO, ŻEBY ZGŁOSIĆ SIĘ DO LUDZI, KTÓRZY ZAMAWIALI JEDZENIE l POWIEDZIEĆ IM, ŻE JEDZIE NA GÓRĘ.

ZAUWAŻYŁAM TO DLATEGO, ŻE TEN CZŁOWIEK Z DOSTAWĄ CHIŃSZCZYZNY NOSIŁ MARMURKOWE DŻINSY, KTÓRE BYŁY TOTALNIE W STYLU LAT OSIEMDZIESIĄTYCH, ALE PRZYPUSZCZAM, ŻE JAK CZŁOWIEK JEST IMIGRANTEM, TO NIE WIE PEWNYCH RZECZY. I POMYŚLAŁAM SOBIE, ŻE NAPRAWDĘ POWINNIŚMY STWORZYĆ JAKIŚ PROGRAM EDUKACYJNY DLA IMIGRANTÓW, ŻEBY WIEDZIELI, W CO SIĘ UBIERAĆ l TAK NIE ODSTAWALI OD RESZTY. WIESZ, O CO Ml CHODZI? ROZUMIESZ? JAK TO, ŻE CHRISTY, NAOMI I CINDY OTWORZYŁY FASHION CAFE? MYŚLAŁAM, ŻE JA TEŻ MOGŁABYM OTWORZYĆ JAKĄŚ SZKOŁĘ MODY DLA LUDZI, KTÓRZY PRZYJEŻDŻAJĄ DO NOWEGO JORKU Z CHIN I HAITI, ALBO ŚRODKOWEGO ZACHODU, I TAK DALEJ.

W KAŻDYM RAZIE, WRESZCIE FACET W SPRANYCH DŻINSACH GO ZNALAZŁ – TO ZNACZY ODŹWIERNEGO – I TEN ZADZWONIŁ DOMOFONEM NA GÓRĘ. A ZARAZ POTEM ODŹWIERNY ZNÓW SOBIE POSZEDŁ, A TUŻ POTEM MAX ZSZEDŁ NA DÓŁ I ODJECHALIŚMY. CZY TO CI W CZYMŚ POMOŻE?

Vivica

Do: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Pańska ciotka

Szanowny Panie Friedlander!

Pańska ciotka jest na oddziale intensywnej opieki medycznej, co oznacza, że nie może przyjmować odwiedzin. W ogóle. Prawdę mówiąc, w szpitalu wściekają się nawet wtedy, kiedy ktoś zapyta, czy można odwiedzać ludzi, którzy leżą na OIOM-ie. Bo ludzie, którzy leżą na OIOM-ie są na ogól w bardzo, ale to bardzo ciężkim stanie i najmniejszy mikrob przyniesiony z zewnątrz może im ten stan pogorszyć. Więc nie tylko nie wpuszczają tam odwiedzających, ale i pokoje są stale monitorowane wykrywaczami ruchu, więc nawet gdyby człowiek usiłował wślizgnąć się tam niepostrzeżenie, zaraz go złapią. Więc na pana miejscu nawet bym się nie wybierała z wizytą do ciotki. Przykro mi. Jednak jestem pewna, że jeśli pan prześle cioci kartkę, pokażą jej, kiedy się obudzi.

Mel Fuller

Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›

Temat: Moja ciotka

Pomyślałem tylko, że może to panią zainteresuje, ale dowiedziałem się od lekarza ciotki, że została przeniesiona z OIOM-u jakiś miesiąc temu. Teraz jest w izolatce na normalnym oddziale. Oczywiście nadal jest w śpiączce, ale można ją odwiedzać codziennie między czwartą a siódmą wieczorem. Prognozy dotyczące jej zdrowia są, niestety, złe.

Max Friedlander

Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Stacy Trent ‹ih8barney@freemail.com›

Temat: John

Droga panno Fuller!

Nie zna mnie pani, ale zna pani mojego szwagra, Johna Trenta. Przykro mi, że piszę do pani w takich okolicznościach, ponieważ nigdy nie zostałyśmy sobie przedstawione, ale nie mogę siedzieć, nic nie robić i tylko patrzeć na to, co się dzieje między panią i Johnem.

Melisso – mam nadzieję, że się nie pogniewasz, że się tak do ciebie zwracam; czuję się tak, jakbym cię znała, John tyle mi o tobie opowiadał – wiem, że to co zrobili John i jego przyjaciel Max było bardzo, bardzo złe. Byłam kompletnie zaszokowana, kiedy o tym usłyszałam. W rzeczy samej, od samego początku namawiałam go, żeby powiedział ci prawdę. Ale on się bał, że będziesz na niego tak wściekła, że nie będziesz chciała mieć z nim do czynienia… ten lęk, niestety, okazał się uzasadniony. Tak więc jednak zdecydował się poczekać na ten „idealny moment” i wtedy wyznać ci prawdę. Tyle że – co mogłaby mu powiedzieć każda z nas – nie istnieje żaden idealny moment na to, żeby usłyszeć, że osoba, którą pokochałyśmy, w jakiś sposób fałszywie nam się przedstawiła.

Nie twierdzę, że nie miałaś racjonalnych powodów, żeby wściec się na Johna. I z całej duszy podziwiam niezwykle kreatywny sposób, w jaki mu odpłaciłaś. Ale nie sądzisz, że dość już wycierpiał?

Wiem, jak wkurzający potrafią być mężczyźni (czy ja to wiem?! Od dziesięciu lat jestem żoną brata Johna!), ale też pamiętam z moich panieńskich czasów, że naprawdę trudno jest znaleźć porządnego człowieka… a John to porządny człowiek, mimo wszystko.

Czy naprawdę nie zechcesz dać mu drugiej szansy? On ma na twoim punkcie kompletnego bzika – i mogę ci to udowodnić. Zrobię to własnymi słowami Johna, wyjętymi z maili, które do mnie wystał w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Może po ich lekturze dojdziesz do tego samego wniosku co ja: że wam obojgu udało się znaleźć to, co tylko niewielu spośród nas ma szczęście w życiu znaleźć – pokrewną duszę.

› No więc, co chcesz wiedzieć?

› Czy uwierzyła, że jestem Maksem Friedlanderem? Przykro mi to stwierdzić, ale owszem.

› Czy perfekcyjnie odegrałem rolę Maksa Friedlandera? Chyba tak, inaczej nie uwierzyłaby, że ja to on.

› Czy czuję się jak gówniarz z pierwszej klasy, bo to zrobiłem? Owszem. Należy mi się samobiczowanie.

› Co najgorsze… No cóż, najgorsze już ci powiedziałem. ONA UWAŻA MNIE ZA MAKSA FRIEDLANDERA. Maksa Friedlandera, zimnego drania, którego nie obchodzi nawet to, że ktoś usiłował wykończyć jego osiemdziesięcioletnią ciotkę.

› Melissę to jednak obchodzi.

› Tak ma na imię ta ruda. Melissa. Ludzie mówią na nią Mel. Tak mi właśnie powiedziała: „Ludzie mówią na mnie Mel”. Przeprowadziła się do miasta tuż po studiach, co znaczy, że ma gdzieś tak około dwudziestu siedmiu lat, bo mieszka tu już od pięciu. Urodziła się w Lansing w stanie Illinois. Słyszałeś kiedyś o Lansing w stanie Illinois? Ja słyszałem o Lansing w stanie Michigan, ale nie o Lansing w stanie Illinois. Ona mówi, że to małe miasteczko, gdzie możesz spacerować ulicą Główną, a wszyscy cię witają: „Cześć, Mel”.

› Właśnie tak: „Cześć, Mel”.

› Pokazała mi, gdzie ciotka Maksa trzyma kocie i psie jedzenie. Powiedziała mi, gdzie mam kupić więcej, jeżeli mi się skończy. Powiedziała mi, jakie są ulubione trasy spacerowe psa. Pokazała mi, jak wywabiać spod łóżka kota, który ma na imię Pan Pepper.

› Zapytała mnie o moją pracę dla fundacji Chrońmy Dzieci. Zapytała mnie o pobyt w Etiopii. Zapytała mnie, czy już odwiedziłem ciotkę w szpitalu i czy bardzo się zmartwiłem, widząc ją z tymi wszystkimi rurkami, które z niej wystają. Poklepała mnie po ramieniu i powiedziała, żebym się nie przejmował, bo jeżeli ktoś zdoła wyjść ze śpiączki, to właśnie moja ciotka Helen.

› A ja tam stałem uśmiechnięty jak idiota i udawałem, że jestem Maksem Friedlanderem. ›

› Poznałem tę ABSOLUTNIE świetną dziewczynę. Naprawdę ABSOLUTNIE świetną, Stace: ona lubi tornada i bluesa, i wszystko, co dotyczy seryjnych morderców. Z takim samym entuzjazmem łyka ploteczki na temat sławnych ludzi, jak zabiera się za talerz wieprzowiny moo shu, nosi buty na o wiele za wysokich obcasach i wygląda w nich rewelacyjnie – ale wygląda tak samo świetnie w tenisówkach i w dresie.

› I jest MIŁA. No, naprawdę, z gruntu miła. W mieście, w którym nikt nie zna swoich sąsiadów, ona nie tylko swoich zna, ale jeszcze się nimi INTERESUJE. A przecież mieszka na MANHATTANIE. Na Manhattanie, gdzie ludzie jakby nigdy nic przechodzą nad ciałami bezdomnych, żeby się dostać do ulubionej restauracji. Jeżeli chodzi o Mel, ona nigdy tak naprawdę nie wyjechała z Lansing w stanie Illinois, miasteczka o trzynastu tysiącach mieszkańców. Broadway równie dobrze mógłby się nazywać: ulica Główna.