Temat: Max Friedlander
Słuchaj, zdaje się, że dzięki Doiły wreszcie udało mi się namierzyć Maksa Friedlandera!
Chyba nikt nie ma jego telefonu, ale przynajmniej dostałam adres mailowy. Pomóż mi zredagować jakąś wiadomość dla niego. Wiesz, że nie bardzo mi wychodzi czołganie się u czyichś stóp.
Mel
Do: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: Pańska ciotka
Szanowny Panie Friedlander!
Mam nadzieję, że otrzyma pan tę wiadomość. Prawdopodobnie nie zdaje pan sobie sprawy, że policja próbuje się z panem skontaktować już od kilku dni. Przykro mi, że muszę pana o tym poinformować, ale pańska ciotka, Helen Friedlander, została poważnie ranna. Padła ofiarą jakiegoś brutalnego bandyty we własnym mieszkaniu.
Obecnie znajduje się w Szpitalu Beth Israel, tu, w Nowym Jorku. Niestety, jest w stanie krytycznym, w śpiączce, i lekarze nie potrafią przewidzieć, czy kiedykolwiek z niej wyjdzie. Panie Friedlander, jeżeli ta wiadomość do pana dotrze, bardzo proszę skontaktować się ze mną jak najszybciej pod numerem komórkowym 917-555-212 lub, jeśli pan woli, proszę do mnie napisać pocztą elektroniczną. Musimy przedyskutować, jak pańskim zdaniem pana ciotka chciałaby rozwiązać kwestię opieki nad swoimi zwierzętami, dopóki ona sama jest w szpitalu. Wiem, że to ostatnia rzecz, jaką chciałby pan w tej chwili zaprzątać sobie głowę, biorąc pod uwagę stan, w jakim znalazła się pańska ciotka, niemniej nie potrafię sobie wyobrazić, żeby pani Friedlander, będąc wielką miłośniczką zwierząt, nie zaplanowała niczego na wypadek właśnie takich okoliczności jak obecne. Jestem najbliższą sąsiadką pańskiej ciotki (lokal 15B) i na razie wyprowadzam psa oraz zajmuję się jej kotami, ale obawiam się, że moje własne obowiązki nie pozwalają mi opiekować się zwierzętami w pełnym zakresie. Obecna sytuacja zaczyna negatywnie wpływać na moje sprawy zawodowe. Proszę skontaktować się ze mną jak najszybciej.
Melissa Fuller
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Temat: List
Podoba mi się. Zwięzły, ale sympatyczny. I przekazuje najważniejszą informację.
Nadine:-)
PS Wydaje mi się, że dobrze zrobiłaś, wyrzucając ten fragment o swoich spóźnieniach. W prawdziwym świecie nikt się nie przejmuje spóźnieniami. Tylko w NASZYM zasranym miejscu pracy sprawdzają, czy przychodzimy na czas.
Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›
Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Temat: List
Tak, ale jak sądzisz, czy on go w ogóle odbierze? Z tego, czego się do tej pory dowiedziałam z rozmów z ludźmi, ten cały Max Friedlander wydaje się nadawać roli playboya-artysty całkiem nowy wymiar. W gruncie rzeczy aż trudno mi uwierzyć, że jeszcze nie trafił na stronę dziesiątą!
Poza tym, wygląda na to, że on nie usiedzi w jednym miejscu. Facet w zeszłym miesiącu robił sesję zdjęciową w Tajlandii, tydzień temu na Hawajach… Kto wie, dokąd go zaniosło w tym tygodniu. Nikt nie ma pojęcia, gdzie on może być.
Och, i nie ma sensu dzwonić do niego na komórkę – według ludzi ze „Sports Illustrated” zgubił ją, kiedy nurkował z tlenem na Belize.
A nawet jeśli kiedykolwiek dostanie moją wiadomość, czy sądząc z opisu, ten facet brzmi dla ciebie jak ktoś, kto w ogóle cokolwiek w tej sprawie zrobi? Trochę się niepokoję.
Poza tym teraz jest całkiem fajnie. To znaczy, nawiązałam całkiem dobry kontakt z kotami (prawdę mówiąc. Pan Pepper ciągle jeszcze nie chce wychodzić spod sofy), a Paco to już naprawdę mój najlepszy przyjaciel.
Ale dostałam pięć kolejnych zawiadomień o spóźnieniach z Działu Kadr. Oni poważnie mają zamiar dać mi naganę! Ale co mogę zrobić? Paco MUSI co rano odbyć porządny, godzinny spacer.
Niemniej, jeśli będę musiała opuścić jeszcze jedną imprezę towarzyską dlatego, że trzeba wracać do domu i wyprowadzać tego psa na dwór, to jestem raczej pewna, że mnie wywalą z pracy. Nawet się nie pokazałam na imprezie z Sarah Jessicą Parker wczoraj wieczorem, bo Paco po prostu nie chciał wracać do domu. Musiałam z nim spacerować przez bitą godzinę. George był wściekły, bo w „Chronicie” zamieścili wzmiankę o tym przyjęciu.
Chociaż nie mam pojęcia, co im się stało, tym z „Chronicie”. Przecież to się nadaje do kolumny z plotkami. Zawsze myślałam, że na takie rzeczy za bardzo zadzierają nosa!
Mel
Do: Tom Barrett ‹recepcja@paradiseinn.com›
Od: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›
Temat: Wiadomość
Szanowni Państwo,
proszę przekazać poniższą wiadomość pani Vivice Chandler, Sopradiua Cottage.
Viv, nie odbieraj – powtarzam: NIE ODBIERAJ – żadnych wiadomości, telefonów, faksów, maili, itd. do mnie od kobiety nazwiskiem Fuller. Melissa Fuller.
Nie, nie martw się, to nie jest żadna moja była. To sąsiadka mojej ciotki. Najwyraźniej Helen przewróciła się, a baba usiłuje się ze mną skontaktować, żebym się zajął jakimś głupim psem. Ale nie pozwolimy, żeby nam zepsuta tę małą wycieczkę, prawda?
Więc nawet nie otwieraj nikomu drzwi, dopóki nie wrócę. Kończę już sesję z Neve Campbell, a potem złapię nocny lot, więc powinienem zdążyć w samą porę, żeby obejrzeć z tobą zachód słońca, mała.
Buźka Max
Do: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›
Od: Tom Barrett ‹recepcja@paradiseinn.com›
Temat: Wiadomość
Szanowny Panie Friedlander,
mam przyjemność zakomunikować panu, że pańska wiadomość dla panny Chandler została przekazana. Jeśli pracownicy Paradise Inn mogą jeszcze czymkolwiek służyć, aby uprzyjemnić panu pobyt, prosimy niezwłocznie się do nas zwracać. Mamy nadzieję, że jutro znów pan do nas zawita.
Z poważaniem
Tom Barrett
Recepcjonista Paradise Inn Key West, Floryda
Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›
Od: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›
Temat: Moja ciotka
Droga panno Fuller,
jestem wstrząśnięty – głęboko wstrząśnięty i zaszokowany tym, co spotkało moją ciotkę Helen. Jest ona, jak zapewne pani wiadomo, moją jedyną żyjącą krewną. Nie potrafię pani wyrazić swojej wdzięczności za wysiłki poniesione, aby się ze mną skontaktować i dać mi znać o tej tragedii. Chociaż w chwili obecnej jestem na zleceniu w Afryce (być może słyszała pani o suszy w Etiopii? Przeprowadzam tutaj właśnie sesję zdjęciową dla fundacji Chrońmy Dzieci), zacznę natychmiast szykować się do powrotu do Nowego Jorku. Gdyby moja ciotka odzyskała przytomność, zanim tam dotrę, proszę ją zapewnić, że jestem w drodze.
Dziękuję pani jeszcze raz, panno Fuller. Wszystko, co mówi się o chłodzie i obojętności nowojorczyków, jest najwyraźniej w pani przypadku nieprawdziwe. Niech Bóg panią prowadzi.
Z poważaniem Maxwell Friedlander
Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›
Od: Max Friedlander ‹fotograf@stopthepresses.com›
Temat: SOS
Słuchaj, facet! Mam kłopoty.
Mówię poważnie. Nawet nie wyobrażasz sobie, o jaką stawkę gram – mam możliwość pojechać na dłuższe wakacje z Vivicą. Tak, dobrze przeczytałeś, z Vivicą. Z tą supermodelką. Tą, która właśnie rzuciła Donalda Trumpa. Tą z reklam nowego stanika z pompką wodną. Tą z okładki „Sports Illustrated”. Tak. Z NIĄ.
Ale nie uda mi się, stary, jeżeli nie wyświadczysz mi pewnej drobnej przysługi. Małej, malutkiej przysługi. O nic więcej nie proszę. I wiem, że nie muszę ci przypominać o tamtym numerze, kiedy w Las Vegas uratowałem ci sam wiesz co. Pamiętasz? Wiosenne ferie na ostatnim roku? Nigdy nie widziałem jeszcze, żeby ktoś wypił tyle szklanek margharity, ile ty wypiłeś tamtej nocy. Mówię ci, człowieku, gdyby nie ja, dzisiaj płaciłbyś alimenty. URATOWAŁEM cię. A ty następnego dnia przysiągłeś (przy basenie, pamiętasz?), że jeśli będziesz mógł zrobić dla mnie cokolwiek, zrobisz to.