Wszyscy byli zmęczeni. Ona sama spała poprzedniej nocy zaledwie cztery godziny. Obudziła się przed świtem, gdy było jeszcze ciemno, i jej mózg zaczął pracować natychmiast na pełnych obrotach, analizując kalejdoskop obrazów i głosów. Była tak zaangażowana w sprawę Eleny Ortiz, że przyśniła jej się rozmowa z tą kobietą. Nie chodziło o żadne nadprzyrodzone objawienie ani wskazówki zza grobu, a jedynie bezsensowne wizje powstające w jej mózgu. A jednak Rizzoli nie lekceważyła tego snu. Dowodził on, jak wiele znaczyła dla niej ta sprawa. Prowadzenie tak ważnego śledztwa przypominało spacer po linie bez ochronnej siatki. Kiedy dopadłeś sprawcę, wszyscy ci gratulowali. Jeśli nawaliłeś, cały świat widział twoją klęskę.
Przypadek Eleny Ortiz stał się już głośny. Przed dwoma dniami na pierwszej stronie miejscowego dziennika ukazał się wielki nagłówek: Chirurg znów atakuje! Dzięki gazecie Boston Herold ich nieznany sprawca miał przydomek, którego używali nawet policjanci. Chirurg.
Boże, była gotowa odbyć ten spacer po linie, zaryzykować sukces lub porażkę. Tydzień temu, gdy weszła do mieszkania Eleny Ortiz, prowadząc dochodzenie, poczuła natychmiast, że dzięki temu śledztwu zrobi karierę, i koniecznie chciała się wykazać.
Jak szybko sytuacja się zmieniła.
W ciągu jednego dnia śledztwo zatoczyło znacznie szersze kręgi i przejął je porucznik Marquette. Morderstwo Eleny Ortiz powiązano z zabójstwem Diany Sterling, a grupę dochodzeniową tworzyło, oprócz Marquette’a, pięć osób: Rizzoli i jej partner, Barry Frost, Moore i jego barczysty kolega, Jerry Sleeper, a także detektyw Darren Crowe. Rizzoli była jedyną kobietą w zespole. W istocie była jedyną kobietą w całym Wydziale zabójstw i niektórzy mężczyźni nie pozwalali jej o tym zapomnieć. Z Barrym Frostem, mimo jego irytująco pogodnego usposobienia, umiała współpracować. Jerry Sleeper był zbyt flegmatyczny, by kogokolwiek wkurzyć. Jeśli chodzi o Moore’a – cóż, mimo początkowych obiekcji zaczynała go nawet lubić i naprawdę cenić za metodyczną pracę. Co najważniejsze, on najwyraźniej ją szanował. Wiedziała, że słucha, gdy do niego mówi.
Tylko z piątym członkiem zespołu miała problemy. I to poważne. Darren Crowe siedział teraz za stołem naprzeciwko niej, jak zwykle z ironicznym uśmiechem na opalonej twarzy. Dorastała wśród chłopaków takich jak on. Dobrze zbudowanych, mających powodzenie u dziewczyn. Bardzo pewnych siebie.
Nie cierpieli się wzajemnie.
Doktor Zucker zaczął rozdawać zebranym kartki papieru. Rizzoli wzięła jedną i zobaczyła, że jest tam opisany portret psychologiczny sprawcy.
– Wiem, że niektórzy z was odnoszą się sceptycznie do mojej pracy – stwierdził Zucker. – Wyjaśnię więc tok rozumowania. Oto, co wiemy o naszym nieznanym sprawcy. Wchodzi do mieszkania ofiary przez otwarte okno. Robi to w środku nocy, między północą a drugą nad ranem. Zaskakuje ofiarę we śnie. Natychmiast odurza ją chloroformem, rozbiera i przywiązuje do łóżka taśmą klejącą, krępując jej przeguby i kostki. Dla pewności opasuje również uda i tors ofiary. Na koniec zakleja jej usta. Uzyskuje nad nią pełną kontrolę. Gdy ofiara wkrótce potem się budzi, nie może się ruszać ani krzyczeć. Jest jak sparaliżowana, a jednak przytomna i świadoma wszystkiego, co się dzieje. A dzieją się rzeczy koszmarne.
Przechodząc do surrealistycznych szczegółów, Zucker mówił coraz bardziej monotonnym głosem. Wszyscy pochylili się do przodu, by słyszeć jego słowa.
– Sprawca zaczyna rozcinać brzuch ofiary. Sądząc z wyników sekcji zwłok, nie spieszy się. Jest skrupulatny. Przecina kolejne warstwy ciała: najpierw skórę, potem tkankę podskórną, powięź i mięsień. Zakłada szwy, by kontrolować krwawienie.
Odnajduje i usuwa tylko ten narząd, którego potrzebuje. Nic więcej. A potrzebuje macicy.
Zucker rozejrzał się, obserwując reakcję zebranych. Skoncentrował wzrok na Rizzoli, jedynej osobie na sali, która posiadała wspomniany organ. Spojrzała mu hardo w oczy, zła, że zwraca się do niej wyłącznie z powodu jej płci.
– Co nam to mówi na jego temat, pani detektyw? – zapytał.
– Nienawidzi kobiet – odparła. – Wycina narząd, który je wyróżnia.
Zucker przytaknął, a jego uśmiech przyprawił ją o dreszcze.
– Kuba Rozpruwacz postąpił tak samo z Annie Chapman.
Usuwając macicę, sprawca pozbawia ofiarę kobiecości. Odbiera jej moc. On nie chce ich biżuterii ani pieniędzy. Pragnie tylko jednego i gdy zdobywa swój łup, przechodzi do wielkiego finału. Ale najpierw jest przerwa. Wykazała to sekcja zwłok obu kobiet. Przez mniej więcej godzinę ofiara powoli się wykrwawia. Krew gromadzi się w jej ranie. Co on w tym czasie robi?
– Zabawia się – stwierdził cicho Moore.
– Wali konia? – odezwał się Darren Crowe, jak zwykle nie przebierając w słowach.
– W obu przypadkach na miejscu zbrodni nie znaleziono śladów ejakulacji – zauważyła Rizzoli.
Crowe obrzucił ją ironicznym spojrzeniem.
– Brak śladów e-ja-ku-la-cji – wycedził, akcentując z sarkazmem każdą sylabę – nie wyklucza walenia konia.
– Nie sądzę, by się onanizował – stwierdził Zucker. – W obcym środowisku musi ciągle być czujny. Myślę, że osiąga seksualne zaspokojenie dopiero wtedy, gdy znajdzie się w bezpiecznym miejscu. Tam, gdzie popełnia zbrodnię, czuje się zagrożony. Końcowego aktu dokonuje pewnie i bez wahania. Jednym głębokim cięciem podrzyna ofierze gardło. A potem wypełnia jeszcze jeden rytuał.
Zucker sięgnął do aktówki i wyjąwszy dwa zdjęcia z miejsc zbrodni, położył je na stole. Jedno przedstawiało sypialnię Diany Sterling, drugie – Eleny Ortiz.
– Starannie składa nocne koszule ofiar i umieszcza je obok zwłok. Wiemy, że zrobił to po dokonaniu zabójstwa, gdyż ślady krwi znaleziono wewnątrz złożonych rzeczy.
– Dlaczego tak postępuje? – zapytał Frost. – Co to ma symbolizować?
– Panowanie nad sytuacją – stwierdziła Rizzoli.
Zucker skinął głową.
– Z pewnością. Demonstruje w ten sposób, że ma wszystko pod kontrolą. Ale równocześnie impuls, który nim kieruje, jest tak silny, że nie potrafi mu się oprzeć.
– Co by się stało, gdyby ktoś mu przeszkodził? – zapytał Frost. – Gdyby nie dokończył tego rytuału?
– Byłby sfrustrowany i wściekły. Być może zacząłby natychmiast polować na nową ofiarę. Jak na razie zawsze mu się udawało. Po każdym z zabójstw odczuwał wystarczającą satysfakcję, by na dłuższy czas się uspokoić. – Zucker rozejrzał się po sali. – Mamy do czynienia z najgorszym typem sprawcy. Wytrzymał rok, zanim ponownie zaatakował. To wyjątkowo rzadki przypadek. To oznacza, że może się czaić całymi miesiącami. Będziemy szukali go bezskutecznie, a on zaczeka cierpliwie na następną ofiarę. Jest ostrożny i zorganizowany. Nie zostawia śladów. – Spojrzał na Moore’a, oczekując potwierdzenia.
– Nie mamy jego odcisków palców ani kodu DNA – przyznał Moore. – Jest tylko pojedynczy włos, znaleziony w ranie Eleny Ortiz. I kilka ciemnych poliestrowych włókien z ramy okiennej.
– Rozumiem, że nie ma też żadnych świadków.
– W sprawie Diany Sterling przesłuchaliśmy tysiąc trzysta osób. W sprawie Eleny Ortiz – na razie sto osiemdziesiąt. Nikt nie widział intruza ani żadnych podejrzanych osobników.
– Za to trzech facetów przyznało się do winy – stwierdził Crowe. – Wszyscy przyszli z ulicy. Spisaliśmy ich zeznania i wypuściliśmy ich. To świry – dodał ze śmiechem.
– Nasz sprawca nie jest wariatem – powiedział Zucker. – Zapewne wygląda całkiem normalnie. Przypuszczam, że to biały mężczyzna około trzydziestki. Starannie ubrany, o ponadprzeciętnej inteligencji. Niemal na pewno ukończył średnią szkołę, może nawet studia. Oba miejsca zbrodni są oddalone od siebie o dwa kilometry, a zabójstwa popełniono w czasie, gdy prawie nie działa publiczna komunikacja. Jeździ więc samochodem. Czystym i dobrze utrzymanym. Prawdopodobnie nie stwierdzono u niego nigdy zaburzeń psychicznych, ale mógł być w młodości zatrzymany za włamanie albo podglądactwo. Jeśli jest gdzieś zatrudniony, jego praca wymaga inteligencji i skrupulatności. Wiemy, że potrafi planować. Dowodzi tego fakt, że nosi ze sobą wszystko, czego potrzebuje do popełnienia zbrodni: skalpel, nici, taśmę, chloroform. I jakiś pojemnik, w którym zabiera do domu swój łup. Może to być zwykła torba. Pracuje w branży, gdzie wymagana jest dbałość o szczegóły. Ponieważ dysponuje niewątpliwie wiedzą z dziedziny anatomii i chirurgii, mamy być może do czynienia z kimś ze środowiska medycznego.