Metalowe ostrze uderzało jeszcze wiele razy. Krew tryskała jak nasienie z prącia pomrukującego mążczyzny. Sztylet odtwarzał wcześniejszy akt gwałtu, wnikając w miąkkie ciało.
Ostatnie pchnięcia brutalnej rui niosły ekstazę śmierci.
– Potrzebowała transfuzji krwi i świeżej plazmy – oznajmiła Catherine. – Ciśnienie ma stabilne, ale nadal jest nieprzytomna i pod respiratorem. Musi pan być cierpliwy i mieć nadzieję, że się ocknie.
Catherine i detektyw Darren Crowe stali obok izolatki Niny Peyton na oddziale intensywnej terapii i przyglądali się trzem przesuwającym się liniom na monitorze aparatury, rejestrującej pracę; serca. Crowe czekał przy drzwiach stacji pogotowia, kiedy przywieziono pacjentkę, był cały czas w pobliżu, gdy znalazła się na sali operacyjnej, a później w izolatce. Nie chodziło tylko o zapewnienie jej ochrony. Chciał wydobyć z dziewczyny zeznania i od kilku godzin dawał się wszystkim we znaki, żądając co chwila raportów na temat stanu jej zdrowia i kręcąc się po korytarzu.
Teraz powtórzył raz jeszcze pytanie, które zadawał całe rano:
– Czy ona przeżyje?
– Mogę tylko powiedzieć, że jej stan jest stabilny.
– Kiedy będę mógł z nią porozmawiać?
Catherine westchnęła.
– Pan chyba nie rozumie, że ta dziewczyna była bliska śmierci. Zanim tu dotarła, straciła ponad jedną trzecią krwi. Jej mózg mógł być pozbawiony tlenu. Kiedy odzyska przytomność -jeśli w ogóle to nastąpi – może niczego nie pamiętać.
Crowe spojrzał przez szybę w głąb izolatki.
– A więc jest dla nas bezużyteczna.
Catherine patrzyła na niego z coraz większą niechęcią. Ani razu nie okazał troski o Ninę Peyton. Była dla niego tylko świadkiem, kimś, kogo można wykorzystać. Przez cały ranek nie wymienił jej imienia. Nazywał ją ciągle ofiarą albo świadkiem. Zaglądając do izolatki, nie widział kobiety, lecz środek do realizacji swoich celów.
– Kiedy zostanie zabrana z oddziału intensywnej terapii? – spytał.
– Za wcześnie o tym mówić.
– Można by ją przenieść do oddzielnego pomieszczenia? Gdyby zamknąć tam drzwi i ograniczyć dostęp personelu, nikt nie musiałby wiedzieć, że nie może zeznawać.
Catherine wiedziała dokładnie, do czego Crowe zmierza.
– Nie pozwolę wykorzystywać pacjentki jako przynęty. Musi tu pozostać na całodobowej obserwacji. Widzi pan te linie na monitorze? To EKG, ciśnienie żylne i tętnicze. Muszę kontrolować na bieżąco jej stan. Można to robić tylko tutaj.
– Zastanawiała się pani, ile kobiet moglibyśmy ocalić, gdybyśmy go teraz zatrzymali? Chyba pani wie najlepiej, doktor Cordell, przez co przeszły jego ofiary.
Catherine ogarnęła wściekłość. Trafił w jej najczulszy punkt. Koszmar, który przeżyła z powodu Andrew Capry, był czymś tak intymnym i osobistym, że nie potrafiła o tym rozmawiać nawet z własnym ojcem. Detektyw Crowe otworzył na nowo jej ranę.
– Być może tylko dzięki niej zdołamy go złapać – stwierdził.
– Nic lepszego nie przychodzi panu do głowy? Chce pan wykorzystać na przynętę kobietę w stanie śpiączki? Narazić na niebezpieczeństwo innych pacjentów szpitala, zachęcając zabójcę, by się tu zjawił?
– A nie pomyślała pani, że on może już tu być? – zapytał Crowe, oddalając się.
„On może już tu być”. Catherine rozejrzała się mimo woli. Zobaczyła pielęgniarki krzątające się między pacjentami, grupę chirurgów, zgromadzoną przy monitorach, laborantkę niosącą tacę z probówkami na krew i strzykawkami. Ile osób kręciło się codziennie po szpitalu? Ile z nich naprawdę znała? Nikogo. Tego nauczył ją Andrew Capra: nigdy do końca nie wiadomo, co człowiek kryje w sercu.
– Doktor Cordell! Telefon do pani! – oznajmiła oddziałowa.
Catherine przeszła do dyżurki pielęgniarek i podniosła słuchawkę. Dzwonił Moore.
– Podobno ją pani z tego wyciągnęła.
– Tak, jeszcze żyje – odparła bezceremonialnie Catherine. – Nie jest w stanie zeznawać.
W słuchawce zaległa cisza.
– Chyba dzwonię w nieodpowiednim momencie.
Catherine opadła na krzesło.
– Przepraszam. Rozmawiałam właśnie z detektywem Crowe’em i nie jestem w najlepszym nastroju.
– Zdaje się, że on działa w ten sposób na kobiety.
Oboje zaśmiali się gorzko, rozładowując napiętą atmosferę.
– Jak pani sobie radzi, Catherine?
– Mieliśmy parę trudnych chwil, ale myślę, że jej stan jest stabilny.
– Chodzi mi o panią. Dobrze się pani czuje?
Nie było to tylko grzecznościowe pytanie. Słyszała w jego głosie autentyczną troskę i nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zrobiło jej się miło, że ktoś o niej pamięta. Poczuła, że się czerwieni.
– Proszę nie wracać do domu, dopóki nie zostaną zmienione zamki.
– To doprowadza mnie do szału. Odebrał mi jedyne miejsce, w którym czułam się bezpieczna.
– Zabezpieczymy na nowo drzwi. Sprowadzę ślusarza.
– W sobotę? Jest pan cudotwórcą!
– Po prostu mam znajomości.
Oparła się o krzesło, czując ustępujące napięcie. Na oddziale intensywnej terapii wrzało jak w ulu, a ona koncentrowała całkowicie uwagę na człowieku, którego głos działał na nią w tym momencie tak kojąco.
– A co u pana? – zapytała.
– Obawiam się, że dopiero zaczynam dzień. – Przerwał na chwilę, wyjaśniając komuś, który dowód rzeczowy ma zapakować. W tle słyszała także inne głosy. Wyobraziła go sobie w sypialni Niny Peyton, w otoczeniu koszmarnych dowodów zbrodni. Był jednak spokojny i opanowany. – Zadzwoni pani do mnie, gdy ona odzyska przytomność? – zapytał.
– Detektyw Crowe czai się tutaj jak sęp. Jestem pewna, że będzie to wiedział wcześniej niż ja.
– Sądzi pani, że ona się ocknie?
– Szczerze? – spytała Catherine. – Nie mam pojęcia.
Powtarzam to panu Crowe, ale też nie przyjmuje tego do wiadomości.
– Doktor Cordell? – Pielęgniarka Niny Peyton wzywała Catherine z izolatki. Ton jej głosu brzmiał niepokojąco.
– O co chodzi?
– Musi pani przyjść.
– Czy coś się stało? – zapytał przez telefon Moore.
– Proszę zaczekać. Zaraz sprawdzę. – Odłożyła na bok słuchawkę i poszła do izolatki.
– Myłam ją ściereczką – oznajmiła pielęgniarka. – Przywieźli ją z pogotowia całą zakrwawioną. Gdy obróciłam ją na bok, zobaczyłam, co ma z tyłu na lewym udzie.
– Niech mi pani pokaże.
Pielęgniarka chwyciła pacjentkę za ramię i biodro i odwróciła na bok.
– O, tutaj – powiedziała cicho.
Strach przykuł Catherine do ziemi. Wpatrywała się w słowa, wypisane czarnym flamastrem na skórze Niny Peyton.
NAJLEPSZE ŻYCZENIA URODZINOWE! PODOBA CI SIĘ MÓJ PREZENT?
Moore zastał Catherine w szpitalnej kafejce. Siedziała przy stoliku w rogu, plecami do ściany, jak osoba, która wie, że grozi jej niebezpieczeństwo, i chce widzieć zbliżającego się napastnika. Miała na sobie nadal chirurgiczny fartuch, a związane w koński ogon włosy uwydatniały jej uderzająco ostre rysy, twarz pozbawioną makijażu i lśniące oczy. Musiała być równie wykończona jak on, ale strach wzmógł jej czujność i wyglądała jak dziki kot, obserwując każdy jego ruch, gdy podchodził do stolika. Zobaczył przed nią opróżnioną do połowy filiżankę kawy. Zastanawiał się, ile ich już wcześniej wypiła-Zauważył, że drży jej ręka. Nie była to dłoń opanowanego chirurga, lecz przerażonej kobiety.
Usiadł naprzeciwko.
– Pod pani domem będzie stał przez całą noc policyjny radiowóz. Dostała pani nowe klucze?
Skinęła głową.
– Ślusarz mi je podrzucił. Powiedział, że zamki są nie do sforsowania.
– Wszystko będzie dobrze, Catherine.
Spojrzała na filiżankę kawy.