Выбрать главу

Catherine spojrzała na Stephanie.

– Wyjmę jej rurkę.

– Nie boi się pani?

– Jeśli stan pacjentki się pogorszy, włożymy ją ponownie. – Łatwo powiedzieć, wyczytała w oczach Stephanie. Po kilku dniach stosowania rurki intubacyjnej krtań mogła okazać się zbyt opuchnięta, by to zrobić. Jedynym wyjściem byłaby tracheotomia.

Catherine stanęła za głową pacjentki i delikatnie ujęła w dłonie jej twarz.

– Nino, jestem doktor Cordell. Wyjmę ci rurkę intubacyjną. Czy chcesz tego?

Pacjentka skinęła rozpaczliwie głową.

– Musisz leżeć bardzo spokojnie, dobrze? Żebyśmy nie uszkodzili ci strun głosowych. – Catherine podniosła wzrok. – Maska jest gotowa?

Stephanie trzymała już w ręce plastikową maskę tlenową.

Catherine uścisnęła ramię Niny, dodając jej otuchy. Odkleiła taśmę mocującą rurkę i wypuściła powietrze z podobnego do balonu rękawa aparatu tlenowego.

– Oddychaj głęboko – powiedziała i gdy klatka piersiowa Niny zaczęła opadać, wyciągnęła jej rurkę z tchawicy.

Dziewczyna zaczęła kaszleć i charczeć, prychając śluzem. Catherine pogładziła ją po włosach, mrucząc uspokajająco, a Stephanie założyła jej maskę tlenową.

– Wszystko w porządku – powiedziała Catherine.

Monitor nadal wykazywał przyspieszoną akcję serca. Nina utkwiła przerażony wzrok w Catherine, jakby bała się spuścić ją z oka. Patrząc na nią, Catherine odniosła nieprzyjemne wrażenie, że przeżywała coś podobnego. Tak było przed dwoma laty, gdy ocknęłam się w szpitalu w Savannah, uświadomiła sobie. Skończył się jeden koszmar i zaczął następny…

Spojrzawszy na paski, krępujące przeguby i kostki Niny, przypomniała sobie, jakie to przerażające uczucie być związaną.

– Niech pani ją rozwiąże – poleciła pielęgniarce.

– Ale może zerwać przewody!

– Proszę zrobić, co mówię.

Stephanie zaczerwieniła się i bez słowa rozwiązała paski. Nie rozumiała, o co chodzi. Mogła to zrozumieć tylko Catherine, która jeszcze dwa lata po tym, co zaszło w Savannah, nie potrafiła znieść rękawów z ciasnymi makietami. Gdy ostatni pasek został rozpięty, wargi Niny poruszyły się w bezgłośnym podziękowaniu.

Stopniowo wykres EKG wrócił do normy. Serce Niny zaczęło bić równomiernie. Obie kobiety wymieniły spojrzenia. Catherine rozpoznawała siebie w oczach Niny, ale i odwrotnie. Łączyła je duchowa więź.

Jest nas więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

– Możecie panowie już wejść – oznajmiła pielęgniarka.

Znalazłszy się w izolatce, Moore i Frost zobaczyli, że Catherine siedzi przy łóżku Niny Peyton i trzyma ją za rękę.

– Prosiła, żebym została – oświadczyła Catherine.

– Mogę wezwać policjantkę – zaproponował Moore.

– Nie, zależy jej na mojej obecności – stwierdziła Catherine.

Spojrzała Moore’owi prosto w oczy. Uświadomił sobie, że nie jest już tą samą kobietą, którą kilka godzin wcześniej trzymał w ramionach. Ujrzał jej drugie oblicze. Była stanowcza i opiekuńcza. Wiedział, że w tej sprawie nie ustąpi.

Skinął głową i usiadł. Frost nastawił magnetofon i ulokował się dyskretnie w nogach łóżka. Moore wybrał go do tej rozmowy właśnie dlatego, że był spokojny i opanowany. Ninie Peyton należało oszczędzić kontaktu z agresywnym policjantem.

Zdjęto jej maskę tlenową, zastępując ją podłączonymi do nosa rurkami, przez które płynęło z sykiem powietrze. Spoglądała trwożnie na obu mężczyzn, reagując na każdy gwałtowniejszy ruch. Moore przedstawił siebie i Barry’ego Prosta. Starał się nie podnosić głosu. Zaczął od rutynowego wstępu, prosząc, by podała swoje nazwisko, wiek i adres. Posiadali już te informacje, ale nagrywając odpowiedzi na taśmie, potwierdzali jej poczytalność i udowadniali, że jest w stanie zeznawać. Odpowiadała na pytania ochrypłym, beznamiętnym głosem. Jej apatia wytrącała go z równowagi. Miał wrażenie, że rozmawia z martwą kobietą.

– Nie słyszałam, jak wszedł do mieszkania – oznajmiła. – Obudziłam się dopiero, gdy stał nad moim łóżkiem. Nie powinnam była zostawiać otwartych okien. Ani brać tabletek…

– Jakich tabletek? – spytał łagodnie Moore.

– Nie mogłam spać z powodu… – Głos uwiązł jej w gardle.

– Z powodu gwałtu?

Odwróciła wzrok, unikając jego spojrzenia.

– Śniły mi się koszmary. W klinice dali mi tabletki. Żebym mogła zasnąć.

Tymczasem prawdziwy koszmar dopadł ją w sypialni, pomyślała Catherine.

– Widziałaś jego twarz? – zapytał Moore.

– Było ciemno. Słyszałam jego oddech, ale nie mogłam się poruszyć. Ani krzyknąć.

– Związał cię?

– Nie pamiętam, kiedy to zrobił. Nie wiem, jak to się stało.

Chloroform, pomyślał Moore. Musiał ją odurzyć, nim całkiem się obudziła.

– Co było potem, Nino?

Zaczęła gwałtowniej oddychać. Podłączony do aparatury monitor zarejestrował szybszą akcję serca.

– Usiadł na krześle obok łóżka. Widziałam jego cień.

– I co robił?

– Przemawiał do mnie.

– Co mówił?

– Powiedział… – Przełknęła z wysiłkiem ślinę. – Powiedział, że jestem brudna. Plugawa. Że powinnam czuć do siebie odrazę. Że on mnie oczyści, wycinając mi to, co zostało skalane. – Przerwała, dodając po chwili szeptem: – Wtedy zrozumiałam, że umrę.

Catherine zbladła jak ściana, ale Nina sprawiała wrażenie opanowanej, jakby opisywała koszmar, który przydarzył się innej osobie, a nie jej samej. Nie patrzyła już na Moore’a, lecz w jakiś punkt za nim, jakby znajdowała się tam przywiązana do łóżka kobieta, a obok siedział na krześle ukryty w mroku mężczyzna, mówiący spokojnie o okrucieństwach, które zaplanował. Moore pomyślał, że dla Chirurga to gra wstępna. Podnieca go zapach drżącej ze strachu kobiety. Syci się nim. Siedzi przy łóżku i roztacza przed nią wizje śmierci. Jej skóra robi się wilgotna od potu, wydzielającego kwaśną woń. To egzotyczny aromat, którym się upaja. Wciąga go w nozdrza i odczuwa podniecenie.

– Co działo się potem? – spytał Moore.

Nie otrzymał odpowiedzi.

– Nino?

– Skierował lampę na moją twarz. Świecił mi nią prosto w oczy, żebym go nie widziała. Oślepiał mnie snopem światła.

I zrobił mi zdjęcie.

– A potem?

Spojrzała na Moore’a.

– Potem zniknął.

– Zostawił cię samą w domu?

– Nie. Słyszałam, jak chodzi po mieszkaniu. Przez całą noc był włączony telewizor.

Zmienił się schemat, pomyślał Moore. Wymienili z Frostem zdumione spojrzenia. Chirurg zrobił się bardziej pewny siebie. Odważniejszy. Zamiast dokonać zabójstwa w ciągu kilku godzin, zwlekał. Trzymał ofiarę przywiązaną do łóżka przez całą noc i kolejny dzień, żeby miała czas rozmyślać nad tym, co ją czeka. Nie bacząc na ryzyko, czerpał rozkosz z jej udręki.

Monitor wykazał znowu szybszą akcję serca. Głos Niny Peyton brzmiał obojętnie, lecz pod maską spokoju nadal czaił się strach.

– Co zdarzyło się później, Nino? – spytał Moore.

– Po południu musiałam zasnąć. Gdy się obudziłam, było znowu ciemno. Strasznie chciało mi się pić. Myślałam tylko o tym, by napić się wody…