Выбрать главу

– Co następuje potem?

– Zasypiam.

– Widzisz to na ekranie?

– Tak.

– A później?

– Nie widzę już nic. Ekran jest czarny.

To przez rohypnol. Ma luki w pamięci.

– W porządku – stwierdził Polochek. – Przewińmy ten fragment. Przejdź do następnej części filmu. Do kolejnej sceny, która pojawia się na ekranie.

Catherine zaczęła nagle dyszeć.

– Co widzisz?

– Leżę na łóżku… w mojej sypialni. Nie mogę poruszać rękami ani nogami.

– Czemu?

– Jestem przywiązana do łóżka. Zupełnie naga. A on leży na mnie. Czuję go w sobie. Czuję, jak się porusza…

– Andrew Capra?

– Tak. Tak… – Oddychała teraz nierównomiernie. Strach ściskał ją za gardło.

Moore miał także przyspieszony oddech. Zacisnął dłonie w pięści i chciał walić nimi w szybę, aby natychmiast przerwać ten seans. Nie mógł tego słuchać. Nie powinni jej zmuszać, żeby przeżywała na nowo sceny gwałtu.

Polochek był świadomy zagrożenia i odciągnął ją szybko od bolesnych wspomnień.

– Siedzisz nadal w fotelu i patrzysz na ekran – powiedział. – To tylko film, Catherine. To się przydarza komuś innemu. Jesteś bezpieczna. Spokojna. Nic ci nie grozi.

Zaczęła znowu równomiernie oddychać. Moore także.

– W porządku. Oglądajmy film. Zwracaj uwagę na to, co ty robisz, a nie Andrew. Powiedz mi, co się dalej dzieje.

– Ekran znów jest czarny. Nic nie widzę.

Rohypnol ciągle jeszcze działa.

– Przewiń taśmę do następnej sceny. Co tam widać?

– Światło. Widzę światło…

Polochek milczał przez chwilę.

– Obejmij wzrokiem cały pokój. Co widzisz teraz na ekranie?

– Na nocnej szafce leżą różne przedmioty.

– Jakie?

– Narzędzia. Skalpel. Widzę skalpel.

– Gdzie jest Andrew?

– Nie wiem.

– Nie ma go w pokoju?

– Wyszedł. Słyszę, jak leje się woda.

– Co się dalej dzieje?

Oddychała znów szybko i drżał jej głos.

– Szarpię więzy. Próbuję się uwolnić. Nie mogę poruszać nogami. Ale na prawym przegubie sznur jest luźny. Rozciągam go z całej siły, chociaż krwawi mi ręka.

– Andrew nadal nie ma w pokoju?

– Słyszę jego głos i śmiech, ale jest w innej części domu.

– Co się dzieje ze sznurem?

– Robi się śliski od krwi i udaje mi się uwolnić rękę…

– I co wtedy?

– Sięgam po skalpel. Przecinam sznur na drugim przegubie.

Wszystko trwa tak długo. Czuję mdłości. Ręce odmawiają mi posłuszeństwa. Są ociężałe. Robi mi się na przemian ciemno i jasno przed oczami. Słyszę ciągle jego głos. Uwalniam z więzów lewą stopę. W tym momencie rozlegają się jego kroki.

Próbuję podźwignąć się z łóżka, ale mam ciągle skrępowaną prawą kostkę. Przewracam się na bok i upadam na podłogę.

Twarzą w dół.

– A potem?

– Andrew stoi w drzwiach. Jest zaskoczony. Sięgam pod łóżko i znajduję broń.

– Była tam schowana?

– Tak. To pistolet ojca. Ale mam zdrętwiałą rękę i nie mogę go utrzymać. Znów ciemnieje mi w oczach.

– Gdzie jest Andrew?

– Idzie w moim kierunku…

– I co się dzieje, Catherine?

– Trzymam w ręku broń. Rozlega się huk.

– Pistolet wypalił?

– Tak.

– Ty z niego strzeliłaś?

– Tak.

– Co robi Andrew?

– Upada. Trzyma się za brzuch. Przez palce cieknie mu krew.

– Co dzieje się potem?

Nie ma odpowiedzi.

– Catherine? Co widzisz na ekranie?

– Znowu zrobił się czarny.

– A jaka jest następna scena?

– W sypialni widać tłum ludzi.

– Co to za ludzie?

– Policjanci…

Moore omal nie jęknął z rozczarowania. Catherine miała poważną lukę w pamięci. Uderzenie w głowę, w połączeniu z działaniem rohypnolu, pozbawiło ją ponownie przytomności. Nie pamiętała, kiedy strzeliła po raz drugi. Nadal nie wiedzieli, w jaki sposób Andrew Capra skończył z kulą w głowie.

Polochek spojrzał pytająco w kierunku szyby. Czy ma kontynuować?

Ku zaskoczeniu Moore’a, Rizzoli otworzyła nagle drzwi i dała mu znak, żeby wszedł do sąsiedniego pokoju. Polochek zostawił Catherine na chwilę samą.

– Niech przypomni sobie, co się działo, zanim do niego strzeliła. Kiedy leżała jeszcze na łóżku – powiedziała Rizzoli. – Proszę się skoncentrować na tym, co słyszała z sąsiedniego pokoju: odgłos lejącej się wody, śmiech Capry. Chcę dokładnie wszystko wiedzieć.

– Z jakiegoś szczególnego powodu?

– Niech pan po prostu spróbuje.

Polochek skinął głową i wrócił do sali terapeutycznej. Catherine siedziała nieruchomo, jak na zatrzymanym kadrze.

– Chcę, żebyś cofnęła taśmę – powiedział cicho. – Powrócimy do momentu, zanim padł strzał. Zanim uwolniłaś ręce i stoczyłaś się na podłogę. Leżysz jeszcze na łóżku, a Andrew nie ma w pokoju. Mówiłaś, że słyszysz, jak leci woda.

– Tak.

– Opowiedz mi to dokładnie.

– Słyszę jak syczy, bulgocze i spływa rurami do kanalizacji.

– Andrew leje wodę do umywalki?

– Tak.

– Podobno słyszałaś też śmiech?

– To on się śmieje.

– Mówi coś?

– T…tak.

– Co?

– Nie wiem. Jest zbyt daleko.

– Masz pewność, że to on? Może telewizor?

– Nie. To Andrew.

– Dobrze. Zwolnij taśmę. Oglądaj ją klatka po klatce i opowiadaj, co słyszysz.

– Woda ciągle leci. Andrew mówi: „Spokojnie”.

– Nic więcej?

– Mówi jeszcze „Wypatrz ją, dopadnij i daj jej nauczkę”.

– To jego słowa?

– Tak.

– Co jeszcze słyszysz?

– „Teraz moja kolej, Capra”.

Polochek na chwilę zamilkł.

– Możesz to powtórzyć?

– „Teraz moja kolej, Capra”.

– To mówi Andrew?

– Nie. To nie on.

Moore zamarł, patrząc na siedzącą nieruchomo w fotelu kobietę.

Polochek rzucił zdumione spojrzenie w kierunku szyby i odezwał się znowu:

– Kto wypowiada te słowa, Catherine? Kto mówi „Teraz moja kolej, Capra”?

– Nie wiem. Nie znam tego głosu.

Moore i Rizzoli spojrzeli na siebie.

W domu był jeszcze ktoś.

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

On jest teraz z nią.

Rizzoli siekała niezdarnie cebulę na desce do krojenia, rozsypując jej kawałki na podłogę. W sąsiednim pokoju ojciec i dwaj bracia oglądali telewizję. Odbiornik ryczał, jak zawsze, na cały regulator i trzeba było go przekrzykiwać. W domu Franka Rizzoli człowiek musiał wrzeszczeć, żeby go słyszano, i zwykła rodzinna rozmowa brzmiała jak kłótnia. Rizzoli zgarnęła pokrojoną cebulę do miski i zaczęła siekać czosnek, czując pieczenie w oczach i nie mogąc pozbyć się natrętnych myśli na temat Moore?a i Catherine Cordell.

Po seansie hipnotycznym Moore zabrał doktor Cordell do domu. Rizzoli widziała, jak idą razem do windy i jak obejmuje ją ramieniem. Nie był to tylko opiekuńczy gest. Widziała jego roziskrzony wzrok, gdy na nią patrzył. Nie jak policjant na służbie, lecz jak zakochany mężczyzna.

Rizzoli rozdzieliła ząbki czosnku, zmiażdżyła je kolejno krawędzią noża i ściągnęła skórkę. Nóż uderzał tak głośno o deskę do krojenia, że matka stojąca przy kuchence spojrzała na nią podejrzliwie, nic jednak nie mówiąc.

Jest teraz z nią. W jej mieszkaniu. Może nawet w łóżku.

Siekała energicznie czosnek, by rozładować złość. Nie rozumiała, dlaczego świadomość, że Moore jest z Catherine, tak bardzo ją drażni. Może dlatego, że uważała go za jednego z niewielu żyjących świętych, ludzi, którzy zawsze trzymali się zasad. Dawał jej nadzieję, że nie cała ludzkość jest zepsuta, a teraz ją zawiódł.