Boka wskazał palcem miejsce na mapie.
— O, tu. Rozumiesz?
— Rozumiem.
— Natomiast batalion D, Kolnaya, schroni się do budki starego Jana. Teraz skupcie się, bo nadchodzi decydujący moment. I patrzcie uważnie na mapę. Czerwone koszule obejdą wtedy tartak z lewej i prawej strony i nagle znajdą się naprzeciw linii utworzonej przez fortece jeden, dwa i trzy, które natychmiast rozpoczną bombardowanie. W tej samej chwili oba bataliony wypadną z ukrycia, jeden z wozowni, drugi z budki Jana, i zaatakują nieprzyjaciela od tyłu. Wrogowie znajdą się wówczas w pułapce i jeśli będziecie dzielnie walczyli, zmusimy ich do poddania się. Wtedy zagnacie ich do budy i tam zamkniecie. Potem wasze bataliony pośpieszą na pomoc walczącym batalionom A i B. Batalion C zaatakuje nieprzyjaciela spod budki Jana, a batalion D po okrążeniu sągów — spod fortecy numer sześć. Załogi fortec jeden i dwa przejdą zaś do fortec cztery i pięć i wzmocnią bombardowanie. Wówczas wszystkie bataliony A, B, C i D utworzą jeden front i rozpoczną natarcie w kierunku furtki przy ulicy Pawła. W tym czasie wszystkie fortece będą ponad naszymi głowami bombardować nieprzyjaciela, który nie będzie w stanie przeciwstawiać się naszym połączonym siłom. I wtedy wypędzimy ich przez furtkę! Zrozumieliście?
Odpowiedzią był pełen entuzjazmu chóralny okrzyk. Chłopcy zaczęli wymachiwać chustkami i podrzucać czapki. Nemeczek zdjął z szyi czerwony szal i jego zachrypnięty głos dołączył do ogólnej wrzawy:
— Niech żyje dowódca!
— Niech żyje! — odpowiedzieli chórem.
Ale Boka nakazał ciszę.
— Jeszcze jedna sprawa. Wraz ze swoim adiutantem będę znajdował się w pobliżu batalionów C i D. Wszystkie przekazywane wam przez niego polecenia należy traktować jako moje osobiste rozkazy.
Ktoś zapytał:
— Kto będzie adiutantem?
— Nemeczek.
Kilku chłopców spojrzało po sobie. Członkowie Związku Kitowców zaczęli się nawet trącać w bok na znak, że należałoby się temu sprzeciwić.
Rozległy się głosy:
— Powiedz, no!
— To ty powiedz!
— Dlaczego ja? Mów ty!
Boka spojrzał zdziwiony.
— Czy macie jakieś zastrzeżenia?
Jedynie Lesik śmiał się odezwać:
— Tak.
— A jakież to?
— W czasie walnego zebrania Związku Kitowców… kiedy…
Boka stracił cierpliwość i krzyknął do Lesika:
— Dość tego! Milcz! Nie interesują mnie te wasze głupoty. Nemeczek będzie moim adiutantem, i kropka! Kto piśnie na niego choćby słówko, ten stanie przed trybunałem wojennym.
Oświadczenie to zabrzmiało może zbyt surowo, ale wszyscy przyznali w duchu, że w czasie wojny tak właśnie należy postępować. Pogodzono się więc z faktem, że Nemeczek będzie adiutantem wodza. Jeszcze tylko kierownictwo Związku Kilowców cicho szeptało między sobą na ten temat. Twierdzili, że to obraza związku, że wstyd, i że w czasie wojny nie wolno powierzać tak ważnej funkcji temu, kogo walne zebranie uznało za zdrajcę i czyje nazwisko wpisano do czarnej księgi małymi literami. Gdyby jednak znali prawdę…
Boka wyciągnął z kieszeni listę i wyznaczył załogi poszczególnych fortec. Dowódcy batalionów dobrali sobie po dwóch chłopców. Odbywało się to w ogromnym skupieniu. Chłopcy byli tak przejęci, że nie padło ani jedno słowo komentarza. Kiedy wszystko już było ustalone, Boka wydał rozkaz:
— A teraz biegiem na wyznaczone pozycje! Przeprowadzimy manewry.
Chłopcy błyskawicznie rozbiegli się.
— Nie opuszczajcie posterunków, póki nie otrzymacie nowego rozkazu! — krzyknął za nimi Boka.
Dowódca pozostał na środku Placu tylko ze swoim adiutantem Nemeczkiem. Biedny adiutant głośno kaszlał.
— Erno — odezwał się opiekuńczym tonem Boka — owiń szyję szalem, jesteś bardzo przeziębiony.
Nemeczek z wdzięcznością spojrzał na swego przyjaciela i opatulił szyję czerwonym włóczkowym szalem tak starannie, że wystawał mu tylko czubek nosa. Był posłuszny Boce niczym starszemu bratu.
Potem Boka zakomunikował:
— Wyślę przez ciebie rozkaz do fortecy numer dwa. Zapamiętaj, co powiem…
Ale w tym momencie Nemeczek zrobił coś, co mu się nigdy dotąd nie zdarzyło. Przerwał dowódcy w pół zdania:
— Przepraszam cię bardzo — powiedział — ale przedtem chciałbym ci coś powiedzieć.
Boka zmarszczył brwi.
— Co takiego?
— Przed chwilą członkowie Związku Kitowców…
— Daj spokój — zawołał niecierpliwie przewodniczący — ty też poważnie traktujesz te wygłupy?
— Tak — odparł Nemeczek — bo oni również poważnie je traktują. Wiem, że oni są głupi, i nie przejmuję się tym, co myślą o mnie, ale nie chciałbym, żebyś… żebyś… i ty… mną gardził.
— Coś ty, niby dlaczego miałbym tobą gardzić?
Zza zwojów czerwonego szala dobiegła płaczliwa odpowiedź:
— Bo oni uznali mnie za… za zdrajcę…
— Za zdrajcę? Ciebie?
— Tak. Mnie.
— No, to naprawdę ciekawe.
I wtedy Nemeczek zacinając się, opowiedział zdławionym głosem, co się wczoraj zdarzyło. W tym momencie, kiedy członkowie Związku Kitowców składali tajną przysięgę, on musiał odbiec, aby nie stracić z oczu Gereba. A oni natychmiast wykorzystali ten zbieg okoliczności i uznali, że Nemeczek uciekł dlatego, żeby nie wstępować do tajnego związku, no i ogłosili go zdrajcą bez czci i honoru…
A w gruncie rzeczy stało się tak dlatego, że na pewno podporucznicy, porucznicy i kapitanowie mają za złe, że przewodniczący zamiast się przyjaźnić z oficerami — wtajemnicza w najważniejsze sprawy państwowe zwykłego szeregowca, czyli Nemeczka. No i na koniec wreszcie, jak wpisali jego nazwisko małymi literami do czarnej księgi.
Boka wysłuchał wszystkiego bardzo cierpliwie i zamyślił się na chwilę. Martwiło go, że niektórzy z jego kolegów są tacy głupi. Boka był mądrym chłopcem, ale nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że ludzie są bardzo różni, każdy jest inny, i że dochodzimy do tej prawdy za cenę bolesnych doświadczeń. Serdecznie spojrzał na małego blondynka.
— Słuchaj, Erno — powiedział — rób dalej swoje i nie przejmuj się, dobrze? Teraz, przed rozpoczęciem wojny, nie mogę się dłużej nad tym zastanawiać. Ale zaraz po wojnie wezmę ja się do nich. A teraz pędź galopem do fortec numer jeden i dwa i przekaż im rozkaz, żeby natychmiast przeszli do fortec cztery i pięć. Chcę wiedzieć, ile im to zabierze czasu.
Szeregowiec stanął na baczność i zasalutował, chociaż w tym samym momencie ze smutkiem pomyślał, że oto wskutek wojny opóźni się wyjaśnienie tej przykrej sprawy, która zaciążyła na jego honorze. Zdławił jednak wzbierającą w nim gorycz i po żołniersku zameldował: