- Od lewej do prawej - zarządziłem. - Zaczynamy od pani w niebieskim kostiumie.
Starsza, siwowłosa kobieta zawahała się przez moment, po czym spytała, czy polscy antyterroryści współpracują rutynowo z rosyjskimi.
- Nie wiem, czy można to nazwać rutynową współpracą - odparłem wykrętnie. - Niemniej jednak takowa istnieje, z korzyścią dla obu stron.
Wskazałem następnego dziennikarza.
- Dlaczego dowodził pan akcją rosyjskich komandosów?
- Nie dowodziłem, dowódcą był Dżuma.
- Pułkownik Oleg Dubrow?!
Potwierdziłem skinieniem głowy. Wśród obecnych na sali Rosjan zawrzało, jeden z nich tłumaczył coś gorączkowo angielskojęzycznym kolegom po fachu. Teraz zgłosiło się kilka osób naraz, zacząłem od rosyjskiego reportera pod czterdziestkę.
- Zwracał się pan do niego per „Dżuma”?
- Zdarzyło mi się parę razy, jak mnie wkurzył, to dość denerwujący facet.
Rosjanin spojrzał na mnie niczym na raroga.
- O co chodzi? - warknąłem ze zniecierpliwieniem.
- Z tego, co wiem, pułkownik Dubrow nie przepada za tym pseudonimem. Kilka lat temu pewien major Omonu przekonał się o tym osobiście.
- Tak, Wiktor Moroz - podpowiedział któryś z Rosjan.
- Co się stało? - zaciekawiła się dziennikarka z CNN. Pytanie zadała szkolną, ale zrozumiałą ruszczyzną.
- Zostali później przyjaciółmi - odparł oględnie Rosjanin. - Po tym, jak major Moroz wyszedł ze szpitala i wszystkie kości mu się pozrastały…
Przez następne pół godziny wyjaśniałem szczegóły operacji w Nikołajewsku i starałem się przedstawić swoją w niej rolę we właściwym świetle. Mogłem się nie fatygować - dziennikarze wiedzieli swoje. Awansowałem na polskiego Jamesa Bonda…
* * *
W ciągu kilku dni stałem się jednym z najbardziej znanych polskich naukowców. Niestety, z przyczyn kompletnie nienaukowych. Musiałem zatrzymać się u Maksa, moje mieszkanie było permanentnie oblężone przez dziennikarzy. Dwa dni po konferencji na adres uczelni zaczęły przychodzić kwiaty z Rosji. Do większości dołączono podziękowania dla „Janusza Pawłowicza z polskiego Specnazu”. Wziąłem kolejny urlop, chwilowo normalna praca stała się niemożliwością. Reporterzy dotarli do Mariny i Koszki, przeprowadzili też wywiady ze studentami, którzy byli świadkami mojego starcia z Dżumą. Z emitowanych w telewizji programów wynikało, że w zasadzie nie zajmowałem się niczym innym poza operacjami antyterrorystycznymi, a nudę uczelnianej codzienności urozmaicałem sobie bójkami na zajęciach…
Zerknąłem na zegarek - dochodziła siedemnasta, lada moment powinna wrócić Małgorzata. Siedziałem w zaparkowanym przed jej domem samochodzie, postanowiłem dzisiaj wyjaśnić ostatecznie wszystkie wątpliwości. Byłem dostatecznie wściekły. Wczoraj Dżuma przesłał mi maila, w którym pytał, kto z nas wyszedł na większego macho? Mógł sobie pozwolić na kpiny, on nadal pozostawał człowiekiem bez twarzy. Rysopis, jaki podali studenci, pasował do jednej trzeciej populacji mężczyzn w Rosji.
W dodatku w resortach siłowych rozpoczęły się spowodowane medialnymi rewelacjami nerwowe ruchy, nie trzeba było wielkiej intuicji, aby odgadnąć, że znajdę się niebawem w centrum uwagi decydentów. Ktoś rozpuszczał plotki, że Rosjanie chcą mnie odznaczyć medalem „Za walkę z terroryzmem”, na mój adres internetowy przychodziły najrozmaitsze oferty: od propozycji pracy w Afganistanie i Iraku po wyznania miłosne kobiet rozmaitego wieku i autoramentu, często okraszone nader śmiałymi zdjęciami. Byłem wykończony…
Wreszcie przyjechała Małgorzata. Poczekałem, aż zaparkuje samochód i podejdzie do drzwi, wtedy podbiegłem do niej i wyciągnąłem pierścionek.
- Co postanowiłaś? - spytałem.
Odwróciła się, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Ja myślałam, że…
- Margarita! - warknąłem. - Masz dokładnie trzy sekundy na podjęcie decyzji, wybieraj!
Trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi założyła pierścionek.
- Kochanie, przepraszam, ja…
Zamknąłem jej usta pocałunkiem, otworzyłem drzwi i wepchnąłem do środka.
- Moja! - wymruczałem, całując jej szyję.
Na podłogę poleciała bluzeczka, spódnica, jakieś koronki. Nie miałem ochoty na dyskusję i słuchanie usprawiedliwień, byłem zajęty udowadnianiem prawa własności… Później, dużo później wyciągnęliśmy się wygodnie na kanapie, cały czas trzymając się za ręce.
- Dalej dokuczają ci dziennikarze? - odezwała się współczująco Małgorzata.
- Cały czas. - Westchnąłem. - Jutro wprowadzę się do ciebie, jak dobrze pójdzie, za miesiąc będę mógł wrócić do pracy. Sprawa Nikołajewska spowszednieje. Pod koniec października weźmiemy ślub, mam znajomego księdza.
- Ale dlaczego tak szybko? Przecież…
- Masz coś przeciwko?
- Skąd, tylko nie chciałabym, żebyś coś zrobił bez zastanowienia.
- Zastanowiłem się - uciąłem.
Nie widziałem potrzeby, żeby informować ją, że prawdopodobnie stanowi prezent od Michała Archanioła. Ofiarowaną z żołnierską szczerością nagrodę za dobrą służbę. Nadal nie wiedziałem, czy to, co czuję do Małgorzaty, jest miłością, jednak ufałem Archistratigowi i miałem nadzieję, że żadne z nas nie pożałuje tego związku. Nie za dobrze orientuję się w subtelnościach ludzkich uczuć, Siwy skutecznie pozbawił mnie tego rozeznania, jednak jeśli za miarę takowych przyjąć dyskomfort wywołany prostym faktem nieobecności wybranki - byłem śmiertelnie zakochany. Nie mogłem spać, jeść ani pracować bez Małgorzaty. Tak jakby ktoś postanowił wyrównać nasze szanse…
- Zgadzasz się na ślub? - spytałem z naciskiem.
- Tak, kochanie - odparła Małgorzata, całując mnie gorąco. - Ale na pewno chcesz…?
- Na pewno - wpadłem jej w słowo.
Mówiłem prawdę. Któż byłby na tyle głupi, by odrzucić dary Michała Archanioła?
copyright © by Adam Przechrzta, Lublin 2009
copyright © by Fabryka Słów sp. z o.o., Lublin 2008
wydanie I
ISBN 978-83-7574-089-9
Redakcja serii Eryk Górski, Robert Łakuta
Grafika oraz projekt okładki Piotr Cieśliński
Ilustracje Karolina Kasprzyk
Redakcja Dorota Pacyńska
Korekta Barbara Caban, Ewa Hartman
Skład Monika Nowakowska
Zamówienia hurtowe Firma Księgarska Jacek Olesiejuk sp. z o.o. 05-850 Ożarów Mazowiecki, ul. Poznańska 91 tel./fax: (22) 721-30-00 www.olesiejuk.pl, e-maiclass="underline" hurt@olesiejuk.pl
Wydawca Fabryka Słów sp. z o.o. 20-607 Lublin, ul. Wallenroda 4c www.fabryka.pl e-maiclass="underline" biuro@fabryka.pl
Druki oprawa OPOLgraf S.A.www.opolgraf.com.pl