Mówił – muchas gracias, ponieważ ci właśnie ludzie wynieśli go do władzy. Od wtorku trwał strajk powszechny w całym kraju. Odbywały się wielkie manifestacje na rzecz Torresa. Miranda i jego zamachowcy wiedzieli, że władzy nie będą mogli objąć. Musieli ustąpić. Miranda podał się do dymisji i poprosił o azyl w ambasadzie Paragwaju.
Torres po przyjeździe do Pałacu Prezydenckiego wygłosił z balkonu przemówienie. Nieprzebrany tłum wypełniał Plaża Murillo i całe śródmieście. Ludzie wiwatowali, panowała atmosfera wielkiego święta. Torres mówił o rewolucji i godności. O pracy i lepszym życiu. Powiedział, że lud rozprawił się z faszyzmem. t Że będziemy wolni. Że powstanie rząd robotników, chłopów, studentów i żołnierzy. Ludzie przyjmowali to z entuzjazmem.
Nowym dowódcą armii został generał Reąue Teran. To on rozmawiał teraz z rodzinami poległych w Teoponte. Wyrażał zrozumienie i obiecywał pomoc.
Wyjrzałem przez okno. Z okna widać było sąsiadujące ze Sztabem Generalnym oficerskie osiedle mieszkaniowe. Panował tu nerwowy ruch. Żołnierze ładowali na ciężarówki meble i toboły. Odbywała się masowa przeprowadzka. Co przewrót – to przeprowadzka. Ci, którzy źle postawili, wyjeżdżają do odległych garnizonów. Ci, którzy znaleźli się po słusznej stronie, wprowadzają się do większych mieszkań.
Po zakończonym zebraniu ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Podszedł do mnie generał w stanie spoczynku, Anastasio Villaneueva, którego syn zginął w Teoponte, żeby zmazać winy ojca, strzelającego przed laty do strajkujących chłopów.
– Pan jest dziennikarzem? – zapytał, bo widział, że pisałem w notatniku.
– Tak – odpowiedziałem.
– Skąd? – zapytał znowu.
– Z Polski.
– A, z Polski? Pierwszy raz w Boliwii?
– Nie, drugi.
– Drugi. To pan nie zna tego kraju. My go też nie znamy. Są tacy, którzy uważają, że ten kraj nie powinien istnieć. Że część mogłaby wziąć Brazylia, część Argentyna, a resztę – Peru. Ale to jest nasze państwo i państwo, jeżeli raz powstanie, będzie istnieć. Czy widział pan w naszych czasach, żeby jakieś państwo powstało i potem zniknęło? Taka rzecz jest niemożliwa. Myślę, że ten kraj trudno zrozumieć. Czy pan wie, że Torres zwyciężył dzięki tym chłopcom z Teoponte? Zaraz panu wytłumaczę. Kiedy oni znaleźli się w Teoponte, zaczął się krzyk, że rząd dopuszcza do chaosu, że dopuszcza do wojny domowej. Taki rząd trzeba usunąć i stworzyć władzę silnej ręki. To właśnie mówił Miranda i jego ludzie, cała prawica. Myśleli, że wszystko pójdzie łatwo, nic nie przygotowali, to była czysta improwizacja. U nas, Latynosów, wszystko jest improwizacją. Co będzie dalej – nieważne. Najważniejsze, żeby zacząć. A potem jak Bóg da. Ale Bóg rzadko daje, ja jestem starym człowiekiem, niech pan wierzy w to, co mówię. Ale mój syn i jego koledzy, którzy zginęli, poruszyli również lewicę. Lewica powiedziała, że w takim kraju, w którym giną niewinni młodzi ludzie, nie można żyć. Musimy urządzić ten kraj po naszemu. I wtedy zaczęło się. Pan widział, jak to wyglądało. Pan wie, ile ja przeżyłem przewrotów? Może dwadzieścia. Pan widział – w ciągu trzech dni zmieniło się sześciu prezydentów. To dużo. Wszystko dlatego, że Miranda nie umie myśleć, on nigdy nie umiał myśleć, służyłem z nim w jednym garnizonie wiele lat. Torres to uczciwy człowiek. On jest z biednych. Nigdy nie znał swojego ojca, a jego matka jest Indianką. Ale czy Torres będzie mógł coś zrobić? To jest moje pytanie. W armii wszystko zostanie po staremu, armii nie można zmienić. Nie wiem, co zrobi lewica. Teraz lewica wygrała. Torres jest ich człowiekiem. Ale jak długo potrafi utrzymać się, nie wiem.
P.S. Generał Juan Torres był prezydentem Boliwii przez 10 miesięcy. Został obalony w sierpniu 1971 przez przyjaciela generała Mirandy, pułkownika Hugo Banzera. Hugo Banzer jest nadal prezydentem Boliwii.
IV Człowiek boi się człowieka
10 milionów mieszkańców wyspy Santo Domingo należy do najbardziej nieszczęśliwych społeczności świata. Obszar tej wyspy podzielony jest między dwa państwa: Republikę Dominikany i Republikę Haiti. W obu krajach rządzą brutalne, ponure dyktatury utrzymujące się przy władzy dzięki temu, że – 90 procent ludności żyje na dnie nędzy i ciemnoty, stanowiąc półniewolniczą, półfeudalną masę, zdolną do sporadycznych buntów, ale niezdolną – czy raczej nie mającą warunków – do prowadzenia konsekwentnej walki politycznej;
– że wszelka lepiej czy gorzej zorganizowana opozycja z lewa jest systematycznie likwidowana przez reżim metodą zabójstw politycznych (jedynym ratunkiem jest emigracja, toteż bez większej przesady można powiedzieć, że niemal cała prawdziwa opozycja wobec reżimu panującego w Haiti znajduje się na emigracji); – że w wypadku, kiedy dyktaturze grozi upadek i otwiera się perspektywa dojścia do władzy rządu demokratycznego i najzwyczajniej w świecie rządu ludzkiego, wówczas reaguje Waszyngton, zaczyna się zbrojna interwencja Stanów Zjednoczonych, US marines wchodzą do akcji i zaprowadzają swoje porządki. I tak – Haiti znajduje się pod zbrojną okupacją USA przez blisko 20 lat w latach 1915- 1934, a Dominikana najpierw przez 8 lat (1916-1924), a potem ponownie od roku 1965.
Wszystko dlatego, że w strategii Pentagonu Santo Domingo to wrota do Morza Karaibskiego, które tenże Pentagon traktuje jako jezioro wewnętrzne Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z tą strategią Kuba jest komunistyczną enklawą położoną wewnątrz terytorium USA.
Drugą cechą historii Dominikany jest to, że tylko niewielu prezydentów umarło śmiercią naturalną:
Ulises Heureaux – zamordowany w 1899 r.
Ramon Coseres – zamordowany w 1911 r.
Leonidas Trujillo – zamordowany w 1961 r.
Kilku innych, mniej znanych, też skończyło w ten sposób. W trakcie urzędowania prezydent – nim sam padnie od kuli zamachowca – stara się posłać do grobu tylu przeciwników, ilu wydoła, ilu zdąży. Obliczają, że prezydent Haiti, Francois Duvalier, wysłał na śmierć 20 tysięcy ludzi. Podają taką cyfrę okrągłą, bo nikt dokładnie nie doliczy się ofiar. Nie gorsze wyniki osiągał w swoim czasie sąsiad Duvaliera, prezydent Dominikany – Leonidas Trujillo. Trujillo miał ten zwyczaj, że ścigał przeciwników po całym świecie. Zatrudniał w tym celu dużo ludzi. Jego szef policji, generał Arturo Espaillat, opowiada w swojej książce „Trujillo anatomia de un dictador”, jak to jeździł po świecie, a to przebrany za chłopa, a to – za księdza, i mordował wrogów prezydenta. „Pewnego razu – wspomina Espaillat – ustaliliśmy, że w Gwatemali pewien komunista nazwiskiem Jose Perez jest zamieszany w spisek przeciwko Trujillo. Po bliższym zbadaniu sprawy okazało się, że w Komunistycznej Partii Gwatemali jest aż trzech ludzi o tym samym nazwisku. Który z tych trzech jest zamieszany? Którego z nich trzeba zabić? Problem został rozwiązany w prosty sposób: wszyscy trzej zostali zgładzeni. Można powiedzieć, że ten incydent, zresztą bez znaczenia, oddaje istotę tego, czym jest polity-tyka dżungli w Ameryce Łacińskiej”.
Wkrótce po napisaniu tej książki sam Espaillat został zamordowany w Ottawie (we wrześniu 1967 г.).
Od tego czasu niewiele się zmieniło. Rozmawiałem w Meksyku z młodym człowiekiem nazwiskiem Махітіїіапо Gomez. Gomez był w Dominikanie działaczem opozycji, siedział w więzieniu i został uwolniony w zamian za attache wojskowego USA, którego porwali partyzanci. Przyleciał do Meksyku, potem odleciał do Europy, bo, mówił, „chcę jakoś wrócić do kraju i walczyć”. Niewiele dali mu życia: czytam właśnie w gazecie, że znaleźli go w hotelu w Brukseli z kulą w głowie.