Republika Gwatemali powstała w momencie wielkiego nieszczęścia: w Ameryce Środkowej panowała wtedy epidemia cholery. Swój szczyt epidemia osiągnęła w 1837 roku. Pustoszały miasta i wioski. W rowach przydrożnych leżeli martwi ludzie, których śmierć dopadła w czasie ucieczki. Ten motyw zwłok porzuconych przy drodze będzie towarzyszył aż do dzisiaj całej historii Gwatemali. Gubernatorem prowincji Gwatemali, wchodzącej wtedy w skład Federacji Środkowej Ameryki, był liberał i zwolennik reform – Mariano Galvez. Galvez tworzył brygady grabarzy, które chodziły od wioski do wioski grzebać zmarłych. Szefem jednej z takich brygad został młody Metys nazwiskiem Rafael Carrera. Carrera był pastuchem, a potem handlarzem świń. Naokoło szalała zaraza, Carrera widział wszędzie śmierć. Chodził do kościoła, w kościele księża mówili, że zarazę sieją liberałowie i demokraci, którzy trują wodę w studniach i rzekach, żeby wygubić Indian i Metysów. Księża nienawidzili liberałów, ponieważ liberał; Galvez chciał zakładać świeckie szkoły i próbował okroić majątki kościelne. Kościół w Gwatemali był fanatycznie reakcyjny, ciemnogrodzki.
Carrera przejęty tą propagandą postanowił urządzić świętą wojnę. W pierwszym okresie jego armia składała się z 14 grabarzy – bosych, półnagich Indian uzbrojonych w stare muszkiety. Armia ta poszła na stolicę, w trakcie tego marszu przyłączały się do miej nowe brygady grabarzy. Na czele pochodu trzech zakonników niosło drewniane krzyże. Taką kolumną, śpiewając pieśni nabożne i rabując, co się dało, po drodze, grabarze dotarli do celu i po krótkim boju zdobyli miasto. W pałacu Galveza Carrera znalazł jego mundur generalski, w który się zaraz przyodział. Przez długi czas nie mógł wszakże zdobyć butów. Już w mundurze, ale jeszcze na bosaka, ogłosił się prezydentem Gwatemali. W 1838 roku oderwał Gwatemalę od federacji i utworzył osobne państwo.
Został prezydentem mając 23 lata. Rządził. Gwatemalą przez 27 lat, aż do śmierci. Do końca życia nie nauczył się czytać i pisać. Był obsesyjnym bigotem i nałogowym pijakiem. Pijany kładł się w kościele krzyżem i w tej pozycji zasypiał. Podejrzliwy, ponury, ciągle skacowany, nie pozwalał uśmiechać się w swojej obecności. Uśmiechniętych wysyłał na egzekucję.
„Ofiarą reżimu Carrery – pisze historyk Fred Rippy – padła nieskończona liczba ludzi”, i Nieskończona. Ale ilu dokładnie – nie wiemy. 10 tysięcy? 100 tysięcy? Gwatemala miała w| tych latach mniej niż milion mieszkańców. Czy Carrera zmniejszył stan ludności o połowę czy tylko o jedną czwartą? I Nie wiemy, bo Carrera, tworząc Gwatemalę, zaprowadził od razu obyczaj przestrzegania ciszy. Zamienił kraj w „wielki obóz koncentracyjny pracujący dla arystokracji i Kościoła” (Cardoza у Aragon). Carrera zmarł pijany, w konwulsjach. Jedni piszą, że z dyzenterii, a drudzy, że ze strachu, kiedy zobaczył diabła.
Następcą Carrery został Vincente Cerna. Też tyran, ale ponieważ mniej pił i starał się nauczyć czytać, historycy dają mu wysoką notę. Po sześciu latach rządów Cerny, w І871 roku, w roku Komuny Paryskiej, trzydziestosześcioletni generał Rufino Barrios dokonał przewrotu i objął władzę na lat czternaście. Nowy prezydent konfiskował biskupom ziemię i domy, które rozdawał swoim znajomym (w owych czasach połowa zabudowań i posesji na terenie stolicy Gwatemali była własnością zakonów).
Barrios uważał, że największym nieszczęściem Gwatemali są Indianie, stanowiący wówczas 90 procent społeczeństwa. Sołtysom indiańskim kazał się cywilizować i zmuszał ich do noszenia fraków. Sołtysi próbowali bojkotować zarządzenie, ale kto sprzeciwiał się rozkazom Barriosa, był ścinany. W końcu prezydent przestał interesować się Indianami. Uznał, że są „podłej i niskiej kondycji” i że tylko imigracja z Europy może uczynić z Gwatemali kraj nowoczesny. Barrios sprowadzał Włochów, Szwajcarów, Francuzów. Sprowadził 400 Niemców. Niemcy zaczęli stopniowo monopolizować główne bogactwo Gwatemali – kawę. Kawa była dotychczas jedynym źródłem utrzymania dużej części miejscowego chłopstwa. Teraz Niemcy wspierani przez wojsko Barriosa – w którym wielu oficerów też było Niemcami – zaczynają rugować chłopów i zakładają wielkie plantacje kawy. Ale kawa potrzebuje dużej ilości rąk do pracy, więc Barrios wydaje w 1880 roku ustawę o włóczęgostwie (Ley de Vagancia), która jest w praktyce ustawą wprowadzającą niewolnictwo: każdy policjant czy żołnierz ma prawo złapać idącego drogą Indianina (idzie drogą – więc włóczęga) i skierować go do przymusowej i darmowej pracy na plantacji. Dzięki tej praktycznej ustawie plantacje niemieckie zaczęły od razu doskonale prosperować. Barrios jest uznawany przez niektórych historyków za Wielkiego Odnowiciela, ale trudno jest ten entuzjazm podzielać. Generał zamienił kraj w obóz ciężkiej, przymusowej pracy. Przy budowie dróg i kolei zginęło dziesiątki tysięcy ludzi. Spędzano do tych prac tłumy chłopów związanych sznurami, żeby nie zbiegli. Oto kartka skierowana przez jednego z urzędników Barriosa do gubernatora prowincji: „Przesyłam panu 25 ochotników do pracy przy budowie drogi. Proszę o zwrot powrozów”.
W 1898 roku adwokat nazwiskiem Estrada Cabrera zamordował prezydenta Justo Barriosa i w ten sposób sam został prezydentem. Nawet tak powściągliwy historyk jak Hubert Her-ring nazywa adwokata „mordercą i złodziejem”. Estrada otaczał się czarownikami i sam preparował mikstury, którymi truł swoich przeciwników.
Był prawdopodobnie zboczeńcem: siadał wygodnie w fotelu i oglądał egzekucję, tak jak my dziś oglądamy ciekawy mecz w telewizji. Na te imprezy zapraszał również przyjaciół, o czym pisze Dana Munro w swojej książce „The Five Republics of Central America”. Munro tak charakteryzuje reżim Estrady: „Rozbudowany aparat tajnej policji obserwuje wszystko, co się dzieje w republice. Podejrzani o wrogość wobec dyktatora są śledzeni przez sąsiadów, przez służących, przez członków własnej rodziny. Nawet w prywatnej rozmowie niebezpiecznie jest mówić o polityce. Żadna wybitna osobistość nie może mieć wielu przyjaciół, aby nie wzbudzić podejrzenia. Podejrzanych osadza się w więzieniu, skąd później tajemniczo znikają”. Przez 22 lata swojej „dyktatury Estrada topił Gwatemalę we krwi. Nikt nie mógł go ruszyć. „Znienawidzony w całej Ameryce Środkowej – pisze Thomas L. Karnes w «The Failure of Union» – był zawsze pewny siebie, ponieważ popierał go Waszyngton”. Za to poparcie Estrada oddał monopolom amerykańskim połowę Gwatemali. Nawet nie sprzedał: oddał. Oddał im koleje, porty, elektrownie, telegraf. I przede wszystkim w 1901 roku wpuścił do kraju United Fruit Company, zapisując jej najlepsze ziemie.
Od tej chwili rozpocznie się walka między kapitałem amerykańskim i niemieckim o kolonię, która nazywa się Gwatemala.
»W naszym kraju – opowiada znakomity pisarz gwatemalski Cardoza у Aragon – istniały dwie ekonomie stworzone przez cudzoziemców: północnoamerykańska i niemiecka. Niemcy opanowali doskonale ziemię i uprawiali kawę, trzcinę cukrową, a także hodowali bydło, traktując chłopów gwatemalskich nawet nie jak swoich poddanych, ale jak niewolników. Majatki niemieckie, sięgające tysięcy hektarów, oraz ich wspaniałe pałace powstawały z potu Indian i kosztem wsi: ciągnęli stąd większe zyski niż z jakiejkolwiek innej kolonii. Hamburg zamienił się w wielki rynek naszej kawy. Gwatemala stała się półkolonią niemiecką. Nasz rynek został w wielu dziedzinach opanowany przez Stahla, Nottebohma, Sappera, Dieseldorffa, Gerlacha itd.