Выбрать главу

Ale Naser nie miał racji. Husajn zrobił wojnę i pozostał na tronie. Część armii fedainów trzymała się jeszcze przez kilka miesięcy. Zostali dobici latem następnego roku. Jedni zginęli na polu walki, inni w torturach.

W królestwie zapanowała cisza.

W ciszy stygła arabska krew.

– Kto wygrał tę wojnę? – pytał „Observer-Israel”.

Izrael wygrał wojnę arabskimi rękami.

Husajn i fedaini nigdy nie mogli się porozumieć. Ani przed czarnym wrześniem, ani później. Ich interesy są całkowicie sprzeczne. Palestyńczycy chcą utworzyć w Palestynie własne państwo. Natomiast Husajn chce przyłączyć Palestynę (część Palestyny) do Jordanii, ponieważ bez Palestyny i Palestyńczyków Jordania traci swoją wagę polityczną, staje się małym, pustynnym i biednym królestwem, bez bogactw i bez przemysłu, słabo zaludnionym, bez perspektyw na przyszłość, utrzymywanym przez obcy kapitał.

Oto dlaczego na drodze Husajna stoi ruch palestyński, a na drodze ruchu palestyńskiego stoi Husajn.

Zouhdi, który jest zaciekłym antymonarchistą i posługuje się nieostrożną terminologią Kada-fiego, nazywa króla Husajna „agentem imperializmu”. Mówię mu, że bardziej odpowiada mi inna teoria – o zbieżności najgłębszych i najżywotniejszych interesów imperializmu i monarchii Haszymitów. Bo agent w rozumieniu Zouhdiego to człowiek, który działa na zlecenie obcego mocarstwa i wykonuje różne zadania, za które mu płacą. Ale jutro mogą mu przestać płacić i wtedy przestanie wykonywać te zadania. Mamy tu do czynienia ze związkiem powierzchownym i często doraźnym.

Tymczasem w wypadku Husajna chodzi o obiektywną i – niejako niezależną od nikogo – unię interesów monarchii z imperializmem.

Husajn stara się przyłączyć zachodni brzeg Jordanu do swojego królestwa i przeszkadza utworzeniu niezależnego państwa Palestyńczyków nie dlatego, że tak mu sugeruje Waszyngton, ale dlatego że leży to w głębokim interesie jego monarchii. I takie same są intencje imperializmu, który na granicy Izraela woli mieć przyjazne sobie królestwo niż zbuntowane i postępowe państwo Palestyńczyków.

Husajn stara się przekształcić Palestyńczyków w Jordańczyków, uczynić ich obywatelami swojego państwa. Leży to w głębokim interesie królestwa, które ma mało mieszkańców, któremu potrzeba ludności. (Husajn przyznaje obywatelstwo jordańskie wszystkim Arabom palestyńskim, niezależnie od ich miejsca zamieszkania.) Ale przekształcenie Palestyńczyków w Jordańczyków leży zarazem w interesie imperializmu, ponieważ jest to najprostsza droga do zlikwidowania problemu palestyńskiego. Jaki problem palestyński? Przecież nie ma Palestyńczyków! To wszystko są Jordańczycy, zupełnie inny naród!

Zouhdi obawia się, że sprytne głowy z obozu przeciwnika tak pokierują sprawą, że Palestyńczycy znajdą się bez państwa. Wszystkie ludy, które wydała Palestyna, miały zawsze kłopoty z utworzeniem państwa. A nawet, jeśli już ktoś utworzył państwo, od razu pojawiały się jeszcze większe kłopoty. Od razu musiała być wojna. Żadne państwo nie istniało tu przez dłuższy czas. Ledwie powstało, a już jak spod ziemi wyrastali jego przeciwnicy. Ledwie otoczyło się murem, a już wrogowie ten mur burzyli.

Wszyscy prorocy Starego Testamentu przeklinali Palestynę, ziemię pechowych ludów. Wystarczy poczytać Biblię, Księgę Ksiąg. Palestyna jest przeklęta na początku Biblii i jest przeklęta na końcu Biblii. A Biblia powstawała tysiąc lat. Więc jeżeli przez tysiąc lat ludzie nie zmieniają swojej opinii, to coś w tym musi być. To znaczy, że coś ważnego zostało zauważone i coś mądrego zostało powiedziane. Piękne jest to, co powiedział prorok Abdyjasz: „I choćbyś się wywyższył jako orzeł i między gwiazdami położył gniazdo twoje i stamtąd cię stargnę, mówi Pan”.

Tak, tutaj nie dadzą nikomu mieszkać między gwiazdami. Tutaj stargną każdego na ziemię, żeby widział, jak zasycha na niej krew, i żeby słyszał, jak wybuchają bomby.

Ale przekształcenie Palestyńczyków w Jordańczyków leży zarazem w interesie imperializmu, ponieważ jest to najprostsza droga do zlikwidowania problemu palestyńskiego. Jaki problem palestyński? Przecież nie ma Palestyńczyków! To wszystko są Jordańczycy, zupełnie inny naród!

Droga krzyżowa Dolina Jordanu, godzina siedemnasta. Dogasa pożar tropikalnego dnia. Słońce, które godzinami stało w zenicie, drgnęło i ruszyło na za-; chód, w stronę wzgórz Samarii i świętego miasta Jerozolimy. O tej porze z najgłębszych kątów, ze wszystkich zakamarków, kryjówek i podcieni zaczynają /wychodzić ludzie. Martwa dolina otrząsa się z południowej drętwoty, porusza się i oddycha. Z namiotu posterunku izraelskiego wychodzą żołnierze. Jest ich pięciu. Jednocześnie po drugiej stronie rzeki wychodzą żołnierze z baraku posterunku jordańskiego.

Tych też jest pięciu.

Zdrowa równowaga militarna.

Obie armie porozpinane, rozchełstane, młode i wybyczone. Krótką chwilę obserwują się nawzajem przez lornetki, a potem biorą się do parzenia kawy, żeby ugasić pragnienie i nabrać życia po poobiedniej drzemce.

Nad rzekę przychodzi żołnierz jordański i każe nam wyłazić z wody. Kąpiel w Jordanie, mówi, jest głupotą, ponieważ Izraelczycy wpuszczają dc wody miny. Mina płynie niesiona prądem, a. kogo dopadnie, tego wysyła po kawałku do nieba. Wielu ludzi zginęło w ten sposób, bo nigdy nie brakuje takich, którzy nie chcą zrozumieć, że wojna jest wojną. Na temat wojny można powiedzieć, co następuje: jeżeli jest już wojna, wszyscy starają się, żeby wypadła ona jak najlepiej. W tym celu każda strona wymyśla tysiące rzeczy. I teraz też – wynaleźli te miny, które trudno dostrzec, bo z wody wystaje tylko mała szpilka, na którą człowiek nieobeznany z tajnikami podstępnego zabijania nie zwróci najmniejszej uwagi.

Po tym spotkaniu z żołnierzem, wygnani z rzeki, pojechaliśmy doliną na południe, w pobliże Morza Martwego, do którego wpada rzeka Jordan. (Dolina Jordanu, zamknięta od wschodu i zachodu górami i położona kilkaset metrów poniżej poziomu oceanów, jest największą depresją świata, najgłębszą szczeliną tektoniczną i czymś w rodzaju gigantycznej, naturalnej cieplarni Bliskiego Wschodu, w której owoce i warzywa dojrzewają o 2-3 miesiące wcześniej niż w sąsiadujących z doliną okolicach Palestyny, Jordanii, Syrii i Libanu, nie mówiąc o Europie. Kiedy wjeżdża się do doliny w letnie południe, człowiek ma uczucie, że wrzucają go do hutniczego pieca. Z powodu tego gorąca Morze Martwe silnie paruje; obliczono, że w ciągu dnia z morza wyparowuje 8,5 miliona ton wody. To intensywne parowanie sprawia, że woda w Morzu Martwym jest piekielnie słona. Na powierzchni w jednym litrze wody znajduje się ćwierć kilograma soli, a im głębiej, tym więcej. W rezultacie w morzu nie ma ani ryb, ani planktonu, ani w ogóle żadnej biologii i dlatego nazywa się ono Martwym. Kto twierdzi, że po Morzu Martwym można chodzić piechotą, ten przesadza, ale kto mówi, że można położyć się na morzu nieruchomo, leżeć godzinami i nie utonąć – ten mówi prawdę).

Otóż w pobliżu Morza Martwego, przy drodze z Jerozolimy do Ammanu, wujek Zouhdiego prowadzi zajazd. Jest to byle jak sklecony budynek, bez żadnego architektonicznego wdzięku, arabska prowizorka, pierwszy krok na kuszącej, ale niepewnej drodze do wielkiego biznesu. Na tyłach zajazdu rozciąga się ogród, w którym stoi kilka stolików dla gości. Mali chłopcy roznoszą jedyny towar, jakim wujek handluje: napoje orzeźwiające. Można tu dostać sok pomarańczowy, napój cytrynowy, lemoniadę i pepsi-colę. Nie można natomiast dostać coca-coli, ponieważ wyroby tej firmy, ponoć opanowanej przez syjonistów, są bojkotowane przez wszystkie kraje arabskie. Przemyt coca-coli jest ścigany w tych krajach tak jak przemyt narkotyków w Europie.