Выбрать главу

I może dowiem się nareszcie, kim naprawdę jest Ciri. Ciri, dla nich Królowa Północy, a dla mnie popielatowłosa wiedzminka z Kaer Morhen, o której wciąż myślę jak o młodszej siostrzyczce.

Fringilla Vigo słyszała co nieco o wiedźminach, osobnikach zawodowo parających się zabijaniem potworów i bestii. Uważnie przysłuchiwała się opowieści Yennefer, wsłuchiwała w brzmienie jej głosu, obserwowała twarz. Nie dała się zwieść. Silny związek emocjonalny między Yennefer a ową tak interesującą wszystkich Ciri był oczywisty. Co ciekawe, związek między czarodziejką a wspomnianym przez nią wiedźminem był równie oczywisty I równie silny. Fringilla zaczęła się zastanawiać się, ale przeszkodziły jej podniesione głosy.

Domyśliła się już, że niektóre z zebranych znalazły się podczas rebelii na Thanedd we wrogich obozach, wcale nie zdziwiły ją zatem antypatie, odżywające za gtotoijt w postaci kąśliwych uwag, jakie padły nagle pod adresem relacjonującej Yennefer. Zanosiło się na kłótnię, której jednak zapobiegła Filippa Eilhart, bezceremonialnie waląc otwartą dłonią w blat, aż zadzwoniły puchary i kielichy.

— Dość! - krzyknęła. - Przymknij się, Sabrina! Nie daj się prowokować, Francesca! Dość już o Thanedd i Garstangu. To już historia!

Historia, pomyślała z zaskakującym uczuciem przykrości Fringilla. Ale taka, na którą one, choć w różnych obozach, wywierały wpływ. Liczyły się. Wiedziały, co czynili i dlaczego. A my, cesarskie czarodziejki, nie wiemy nic. Faktycznie jesteśmy jak dziewki na posyłki, pomyślała które wiedzą, po co są posyłane, ale nie wiedzą, dlaczego.

Dobrze, pomyślała, że powstaje ta loża. Diabli wiedzą czym to się skończy, ale dobrze, że się zaczyna.

— Kontynuuj, Yennefer — wezwała Filippa.

— Nie mam nic więcej do powiedzenia — zacisnęła wargi czarnowłosa czarodziejka. - Powtarzam, to Tissaia Vries rozkazała mi przyprowadzić Ciri do Garstangu.

— Najłatwiej zwalać wszystko na nieżyjących — warknęła Sabrina Glevissig, ale Filippa uciszyła ją gwałtownym gestem.

— Nie chciałam mieszać się do tego, co stało się w Aretuzie — podjęła Yennefer, pobladła i wyraźnie zdenerwowana. - Chciałam zabrać Ciri i uciec z TtialwjSi. Ale Tissaia przekonała mnie, że pojawienie się dziewczyny w Garstangu będzie dla wielu szokiem, a jej wygłoszone w transie prorocze jasnowidzenie zażegna konflikt. Nie zrzucam na nią winy, bo ja myślałam podobnie. Obie popełniłyśmy błąd. Mój był jednak większy. Gdybym zostawiła Ciri pod opieką Rity…

— Co się stało, to się nie odstanie — przerwała Filippa. - Błąd zdarzyć się może każdemu. Nawet Tissai de Vries. Kiedy Tissaia po raz pierwszy zobaczyła Ciri?

— Trzy dni przed rozpoczęciem zjazdu — powiedziała Margarita Laux-Antille. - W Gors Velen. Ja też wtedy ją poznałam. I gdy tylko ją zobaczyłam, od razu wiedziałam, że to niezwykła osóbka!

— Niezwykle niezwykła — odezwała się milcząca do tej pory Ida Emean aep Sivney. - Skoncentrowało się w niej bowiem dziedzictwo niezwykłej krwi. Hen Ichaer, Starsza Krew. Materiał genetyczny przesądzający o niezwykłych zdolnościach nosicielki. Przesądzający o wielkiej roli, jaką odegra. Jaką musi odegrać.

— Bo tego chcą elfie legendy, mity i proroctwa? — spytała z przekąsem Sabrina Glevissig. - Cała sprawa od początku trąciła mi bajką i fantazją! Teraz już wątpliwości nie mam. Szanowne panie, proponuję zająć się dla odmiany czymś poważnym, racjonalnym i realnym.

— Chylę czoła przed trzeźwą racjonalnością, będącą siłą i źródłem wielkich przewag waszej rasy — uśmiechnęła się lekko Ida Emean. - Jednak tu, w gronie osób zdolnych robić użytek z mocy, która nie zawsze poddaje się racjonalnej analizie i wytłumaczeniu, nieco niestosownym wydaje mi się lekceważenie proroctw elfów. Nasza rasa nie jest tak racjonalna i nie z racjonalności czerpie siłę. Mimo to istnieje od kilkudziesięciu tysięcy lat.

— Materiał genetyczny, zwany Starszą Krwią, o którym mówimy, okazał się jednak nieco mniej odporny — zauważyła Sheala de Tancarrille. - Nawet elfie legendy i proroctwa, których wcale nie lekceważę, uznają Starszą Krew za całkowicie zniszczoną, wymarłą. Nieprawdaż, pani Ido? Nie ma już na świecie Starszej Krwi. Ostatnią, która miała ją w żyłach, była Lara Dorren aep Shiadhal. Wszyscy znamy legendę o Larze Dorren i Cregennanie Lod.

— Nie wszyscy — rzekła Assire var Anahid, po raz pierwszy zabierając głos. - Waszą mitologię studiowałam pobieżnie i nie znam tej legendy.

— To nie legenda — powiedziała Filippa Eilhart. - To prawdziwa historia. Jest też wśród nas ktoś, kto doskonale zna nie tylko historię Lary i Cregennana, ale i jej następstwa, te zaś z pewnością bardzo wszystkich zamteresują. Prosimy cię o zabranie głosu, Francesca.

— Z tego, co mówisz — uśmiechnęła się królowa elfka wynika, że znasz sprawy nie gorzej niż ja.

— Nie wykluczam. Ale jednak to ciebie proszę o wypowiedź.

— Aby przetestować moją szczerość i lojalność wobec loży — kiwnęła głową Enid an Gleanna. - Dobrze. Proszę panie o przybranie wygodnych pozycji, bo opowieść nie będzie krótka.

— Historia Lary i Cregennana to historia prawdziwa obecnie jednak tak obrośnięta bajkowymi ornamentami, że mało rozpoznawalna. Istnieją też olbrzymie rozbieżności między ludzką a elfią wersją legendy, w obu pobrzmiewają szowinizm i nienawiść rasowa. Dlatego też odrzucę ozdobniki, ograniczę się do suchych faktów. I tak, Cregennan z Lod był czarodziejem. Lara Dorren aep Shiadhal elfią magiczką, Aen Saeyheme, Wiedzącą, jedną z zagadkowej nawet dla nas, elfów, nosicieli Hen Ichaer, Starszej Krwi. Przyjaźń, a potem związek miłosny obojga był początkowo z radością powitany przez obie rasy, wkrótce jednak pojawili się wrogowie, zdecydowani przeciwnicy koncepcji połączenia ludzkiej i elfiej magii. Tak wśród elfów, jak i wśród ludzi znaleźli się tacy, którzy uważali to za zdradę. Były też jakieś niejasne już dziś zatargi o charakterze osobistym, zazdrość i zawiść. Krótko: w wyniku uknutej intrygi Cregennan został zgładzony. Lara Dorren, zaszczuta i ścigana, zmarła z wycieńczenia na jakimś pustkowiu, rodząc córkę. Dziecko uratowano cudem. Przygarnęła je Cerro, królowa Redanii.

— Przerażona klątwą, którą rzuciła na nią Lara, gdy Cerro odmówiła jej pomocy i wypędziła na mróz — wtrąciła Keira Metz. - Gdyby nie przygarnęła dziecka, miały na nią i na cały jej ród spaść straszliwe klęski…

— To właśnie są bajeczne ornamenty, z których zrezygnowała Francesca — przerwała Filippa Eilhart. - Trzymajmy się faktów.

— Prorocze zdolności Wiedzących ze Starszej Krwi są faktami — powiedziała Ida Emean, unosząc oczy na Filippę. - A powtarzający się we wszystkich wersjach legendy sugestywny motyw proroctwa daje do myślenia.

— Daje do dziś i dawał niegdyś — potwierdziła Francesca. - Pogłoski o klątwie Lary nie cichły, przypomniano sobie o nich nawet po siedemnastu latach, gdy przygarnięta przez Cerro dziewczynka, nazwana Riannon, wyrosła na pannę o urodzie zaćmiewającej nawet legendarną urodę matki. Przysposobiona Riannon nosiła oficjalny tytuł redańskiej królewny, a interesowało się nią wiele domów panujących. Gdy spośród wielu konkurentów Bian Bon wybrała wreszcie Goidemara, młodego króla Temerii, niewiele brakowało, by plotki o klątwie zniweczyły mariaż. Z prawdziwie jednak zwielokrotnioną siłą pogłoski poszły w lud trzy lata po ślubie Goidemara i Riannon. Podczas rebelii Falki.