Fringilla, która nigdy nie słyszała ani o Falce, ani o jej rebelii, uniosła brwi. Francesca zauważyła to.
— Dla królestw północnych — wyjaśniła — były to wydarzenia tragiczne i krwawe, do dziś żywe w pamięci, choć minęło ponad sto lat. W Nilfgaardzie, z którym podówczas Północ nie miała prawie żadnych kontaktów, sprawa zapewne znana nie jest, dlatego pozwolę sobie skrótowo przypomnieć pewne fakty. Falka była córką Vridanka, króla Redanii. Z małżeństwa, które rozwiązał, gdy w oko wpadła mu piękna Cerro, ta sama, która później przygarnęła dziecko Lary. Zachował się dokument, rozwlekle i zawile podający przyczyny rozwodu, ale zachował się również więcej mówiący portrecik pierwszej żony Vridanka, szlachcianki kovirskiej, niewątpliwie półelfki, ale o zdecydowanej przewadze cech ludzkich. Oczy szalonej eremitki, włosy topielicy i usta jaszczurki. Krótko: brzydulę odesłano do Koviru razem z roczną córką, Falką. I wkrótce zapomniano o jednej i drugiej.
— Falka — podjęła po chwili Enid an Gleanna — przypomniała o sobie po dwudziestu pięciu latach, wzniecając powstanie i własną jakoby ręką mordując ojca, Cerro i dwóch braci przyrodnich. Zbrojna rebelia wybuchła początkowo jako popierana przez część temerskiej i kovirskiej szlachty walka legalnej pierworodnej o należny jej tron, ale wkrótce przeistoczyła się w wojnę chłopską o ogromnym zasięgu. Obie strony dopuszczały się makabrycznych okrucieństw. Falka przeszła do legend jako krwawy demon, w istocie prawdopodobniejsze jest, że po prostu przestała panować nad sytuacją i nad wciąż nowymi hasłami, które wypisywano na powstańczych sztandarach. Śmierć królom, śmierć czarodziejom, śmierć kapłanom, szlachcie, bogaczom i panom, wkrótce śmierć wszystkiemu, co żyje, bo pranej krwią czerni nie sposób było już okiełznać. Rebelia zaczęła się rozszerzać na inne kraje…
— Nilfgaardzcy historycy pisali o tym — przerwała z wyraźnym przekąsem Sabrina Gleyissig. - A pani Assire i pani Vigo niewątpliwie czytały. Skracaj, Francesea, Przejdź do Riannon i trojaczków z Houtborga.
— Proszę uprzejmie. Riannon, przygarnięta przez Cerro córka Lary Dorren, teraz już żona Goidemara, króla Temerii, została przypadkowo pojmana przez rebeliantów Falki i uwięziona w zamku Houtborg. W chwili pojmania była ciężarna. Zamek bronił się jeszcze długo po stłumieniu buntu i po straceniu Falki, ale Goidemar wziął go wreszcie szturmem i oswobodził żonę. Z trójką dzieci, dwiema dziewczynkami, które już chodziły, i chłopcem, który próbował. Riannon była obłąkana. Rozwścieczony Goidemar rozciągnął na torturach wszystkich jeńców i ze strzępków przerywanych wyciem zeznań ułożył się czytelny obraz.
— Falka, która urodę przejęła raczej po elfiej babce niż po matce, hojnie obdarzała wdziękami wszystkich swych hetmanów, od szlachty po zwykłych watażków i rezunów, zapewniając tym sobie ich wierność i lojalność. Zaszła wreszcie w ciążę i urodziła dziecko, dokładnie w tym samym czasie, gdy uwięziona w Houtborgu Riannon powiła bliźnięta. Falka rozkazała dołożyć swego niemowlaka do dzieci Riannon. Jak się podobno miała wyrazić, godne zaszczytu bycia mamkami jej bękartów są tylko królowe, taki los czeka wszystkie koronowane samiczki w nowym porządku, które ona, Falka, zbuduje po zwycięstwie.
— Problem polegał na tym, że nikt, włączając w to Riannon, nie wiedział, które z trójki jest dzieckiem Falki. Domniemywano z dużą dozą prawdopodobieństwa, że jest te jedna z dziewczynek, bo Riannon urodziła podobno dziewczynkę i chłopca. Powtarzam, podobno, albowiem pomimo chełpliwych deklaracji Falki dzieci karmiły zwyczajne, chłopskie mamki. Riannon, gdy wyleczono ją wreszcie z obłędu, prawie niczego nie pamiętała. Owszem, rodziła. Owszem, przynoszono jej czasami do łóżka i pokazywano trojaczki. Nic więcej.
— Wówczas wezwano czarodziejów, by zbadali trójkę i ustalili, kto jest kim. Goidemar był tak zawzięty, że po wykryciu bękarta Falki miał zamiar stracić dziecko, i to publicznie. Do tego dopuścić nie mogliśmy. Po stłumieniu powstania na pojmanych rebeliantach dopuszczano się niewypowiedzianych bestialstw, należało nareszcie położyć temu kres. Egzekucja mniej niż dwuletniego dziecka, wyobrażacie sobie? Dopiero powstałyby legendy! A już i tak zaczynała krążyć plotka, że sama Falka urodziła się potworem skutkiem klątwy Lary Dorren, co było oczywistą bzdurą, Falka urodziła się, zanim jeszcze Lara poznała Cregennana. Ale jakoś mało komu chciało się liczyć lata. Pamflety i bzdurne dokumenty pisano i publikowano cichcem nawet w akademii oxenfurckiej. Wracam jednak do badań, które zlecił nam Goidemar…
— Nam? — uniosła głowę Yennefer. - To znaczy, komu?
— Tissai de Vries, Auguście Wagner, Leticii Charbonneau i Henowi Gedymdeithowi — powiedziała spokojnie Francesca. - Do tego zespołu dołączono później mnie. Byłam młodą czarodziejką, ale czystej krwi elfką. A mój ojciec… Biologiczny, albowiem wyrzekł się mnie… Był Wiedzącym. Wiedziałam, co to jest gen Starszej Krwi. - A taki gen odnaleziono u Riannon, gdy badaliście ją, i króla przed zbadaniem dzieci — stwierdziła Sheala de Tancaryille. - I u dwójki dzieci, co pozwoliło ujawnić pozbawionego genu bękarta Falki. Jak ocaliliście dziecko przed gniewem króla?
— Bardzo prostym sposobem — uśmiechnęła się elfka. Udawaliśmy niewiedzę. Tłumaczyliśmy królowi, że sprawa jest niełatwa, że wciąż badamy, ale takie badania wymagają czasu… Dużo czasu. Goidemar, człowiek w gruncie rzeczy dobry i szlachetny, ochłonął szybko i wcale nie ponaglał nas, a trojaczki rosły i biegały po pałacu, wzbudzając radość królewskiej pary i całego dworu. Amav Fiona i Adela. Cała trójka podobna, jak trzy wróble. Przyglądano im się uważnie, rzecz jasna, co i rusz powstawały podejrzenia, zwłaszcza gdy któreś z dzieci narozrabiało Fiona wylała kiedyś z okna zawartość nocnika wprost na wielkiego konetabla, ten głośno nazwał ją diabelskim bękartem i pożegnał się z urzędem. Jakiś czas później Acaavet wysmarował schody łojem, a pewna dama dworu, gdy wkładano jej rękę w łupki, wyjęczala coś o przeklętej krwi i pożegnała się z dworem. Niżej urodzeni pyskacze witali się natomiast z pręgierzem i kańczugiem, wszyscy zatem prędko nauczyli się trzymać język za zębami. Nawet pewien baron z bardzo starego rodu, którego Adela postrzeliła w tyłek z łuku, ograniczył się do…
— Nie rozwodźmy się nad psotami milusińskich — ucięła Filippa Eilhart. - Kiedy wreszcie powiedziano Goidemarowi prawdę?
— Nigdy mu jej nie powiedziano. Nie pytał o nią, a nam to konweniowało.
— Ale które z dzieci było bękartem Falki, wiedzieliście?
— Oczywiście. Adela.
— Nie Fiona?
— Nie. Adela. Zmarła na dżumę. Diabelski bękart, przeklęta krew, córka demonicznej Falki, podczas epidemii wbrew protestom króla pomagała kapłanom w szpitalu na podgrodziu, ratowała chore dzieci, sama zaraziła się i umarła. Miała siedemnaście lat. W rok później jej pseudobrat Amavet wdał się w romans z hrabiną Anną Kameny i został zamordowany przez siepaczy najętych przez hrabiego. Tego samego roku umarła Riannon, przybita i załamana śmiercią dzieci, które uwielbiała. Wówczas to Goidemar wezwał nas znowu. Ostatnią bowiem ze słynnych trojaczków, królewną Fioną, interesował się król Cintry, Coram. Chciał jej na żonę dla swego syna, też Corama, ale znał krążące plotki i nie chciał żenić syna z możliwym bękartem Falki. Zapewniliśmy go całym naszym autorytetem, że Fiona jest dzieckiem legalnym. Nie wiem, czy uwierzył, ale młodzi przypadli sobie do gustu i tym sposobem córka Riannon, prapraprababka waszej Ciri, została wkrótce królową Cintry.