Выбрать главу

— Tyf obronił moft?

— Słucham?

Kobieta odjęła chustkę od ust, splunęła krwią. Kilka czerwonych kropelek osiadło na ornamentowanym napierśniku.

— Jej wysokość Meve, królowa Lyrii i Rivii — powiedział stojący obok kobiety rycerz w fioletowym płaszczu zdobionym złotymi haftami — zapytuje, czy to wy bohatersko dowodziliście obroną mostu na Jarudze?

— Jakoś tak wyszło.

— Wyfło! — królowa usiłowała się zaśmiać, ale nie bardzo jej się udało. Wykrzywiła się, zaklęła brzydko, acz niewyraźnie, splunęła znowu. Zanim zdążyła zasłonić usta, zobaczył paskudną ranę, zauważył brak kilku zębów. Złowiła jego spojrzenie.

— Atak — powiedziała zza chusteczki, patrząc mu w oczy. - Jakif fkurwyfyn walnął mnie profto w gębę.

— Królowa Meve — oznajmił z emfazą ten w fioletowym płaszczu — biła się w pierwszej linii, jak mąż, jak rycerz, stając przeciw przeważającym siłom Nilfgaardu! Ta rana boli, ale nie szpeci! A wy uratowaliście i ją, i nasz korpus. Gdy jacyś zdrajcy opanowali i porwali prom, ten most był dla nas jedynym ratunkiem. A wyście go bohatersko obronili…

— Pfeftań, Odo, Jak fię nazywaf, bohatefe?

— Ja?

— No pewnie, że wy — rycerz w fioletach spojrzał na niego groźnie. - Co z wami? Ranniście? Kontuzjowani? W głowę was rażono?

— Nie.

— Odpowiadajcie tedy, gdy królowa pyta! Widzicie wszak, że jest raniona w usta, że trudno jej mówić!

— Pfeftań, Odo.

Fioletowy skłonił się, po czym spojrzał na Geralta.

— Wasze imię?

A niech tam, pomyślał. Dosyć mam już tego wszystkiego. Nie będę łgał.

— Geralt.

— Geralt skąd?

— Znikąd.

— Nie pafowany? — Meve ponownie ozdobiła piasek pod stopami czerwonym rozbryzgiem śliny zmieszanej z krwią.

— Słucham? Nie, nie. Nie pasowany. Wasza królewska wysokość.

Meve wyciągnęła miecz.

— Klęknij.

Usłuchał, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Nadal myśląc o Milvie i o drodze, którą wybrał dla niej, lękając się trzęsawisk Ysgith.

Królowa odwróciła się do fioletowego.

— Ty powief formułę. Ja nie mam fębów.

— Za bezprzykładne męstwo w boju za słuszną sprawę — wyrecytował z emfazą Fioletowy — za dany dowód cnoty, honoru i wierności koronie, ja, Meve, z łaski bogów królowa Lyrii i Rivii, mocą moją, prawem i przywilejem pasuję cię na rycerza. Służ wiernie. Znieś to uderzenie, ni jednego bolej.

Geralt poczuł na ramieniu uderzenie klingi. Spojrzał w jasnozielone oczy królowej. Meve splunęła gęstą czerwienią, przyłożyła chusteczkę do twarzy, mrugnęła do niego znad koronek.

Fioletowy podszedł do monarchini, szeptał. Wiedźmin usłyszał słowa: «predykat», "ryskie rauty", «sztandar» i "cześć".

— Słufilie — skinęła głową Meve. Mówiła coraz wyraźniej, pokonując ból, wpychała język w szczerbę po wybitych zębach. - Trzymałeś most wespół z wojakami z Rivii, mężny Geralcie znikąd. Tak ci wyfło, ha, ha. No, a mnie wyfło nadać ci za to predykat: Geralt z Rivii. Ha, ha.

— Skłońcie się, panie rycerzu — syknął Fioletowy. Pasowany rycerz Geralt z Riyii skłonił się głęboko, tak, by królowa Meve, jego suzerenka, nie dostrzegła uśmiechu, gorzkiego uśmiechu, nad którym nie potrafił zapanować.

KONIEC TOMU TRZECIEGO