Выбрать главу

Perobane zsunął szalik.

— Ale cały przeprowadzony przy dużej prędkości atak będzie trwał tylko kilka sekund. — Mrugnął do najbliższych pilotów. — A zapewniam, że ja będę poruszał się b a r d z o szybko.

— Tak, ale możesz skierować się wprost na inny statek — powiedział zimno Toller, uprzedzając rodzący się wybuch śmiechu pilotów.

Berise Narrinder zasygnalizowała, że chce mówić.

— Lordzie, a co z łukami i strzałami? Oczywiście mam na myśli płonące strzały. Czy łucznik nie mógłby wystrzelić i zanurkować dużo wcześniej, trzymając się poza zasięgiem niebezpieczeństwa?

— Tak, ale… — Toller zawiesił głos, zdając sobie nagle sprawę, iż jego sprzeciw wynikał po prostu z tego, że osobiście nigdy nie uważał łuków za broń. Propozycja była sensowna, zwłaszcza jeżeli strzały zostaną wyposażone w hak, który uwięzi je w materiale balonu. I nawet mierny powietrzny łucznik, a podejrzewał, że on prawdopodobnie takim się właśnie okaże, bez problemu powinien trafić w cel tak olbrzymi jak balon.

— Ale co, milordzie? — zapytała Berise, unosząc się w strzemionach, ośmielona okazaną przez innych pilotów aprobatą.

Toller uśmiechnął się do niej.

— Ale czy to uczciwe w stosunku do wrogów? Uzbrojeni w łuki i ogniste strzały będziemy mogli zestrzeliwać ich z nieba z łatwością dziecka przebijającego bańki mydlane. Zastosowanie takiej broni kłóci się z moimi sportowymi instynktami… — Jego słowa skwitował gromki śmiech zebranych.

Toller skłonił się lekko Berise, po czym zawrócił, nie żałując pilotom tej chwili triumfu. Był tutaj jedynym człowiekiem posiadającym doświadczenie wojenne, ale wiedział — bez względu na to, jak pomyślny dla Overland-czyków będzie bieg wypadków — że czas nonszalancji, zabaw, wesołości i optymizmu dobiega kresu.

W punkcie środkowym między dwoma światami pojęcia „nocy” i „małonocy” straciły swoje znaczenie. Podwójny cykl został podzielony na dwa równe okresy ciemności, trwające nieco mniej niż po cztery godziny, podczas których słońce było zasłonięte przez Land lub Overland, oraz dwa okresy dzienne, trwające nieco ponad osiem godzin. Toller zrezygnował z doszukiwania się jakiejś różnicy między nocą a małonocą, przeddniem i podniem, pozwalając, by czas upływał w nierozpoznawalnych sekwencjach przerywanych jedynie podróżami w worku na Overland. Często, szczególnie gdy był wolny od służby i drzemał w hamaku, miał wrażenie, że poza obserwowaniem powolnego wirowania promieni słońca w iluminatorach nie ma sposobu na zmierzenie mijającego czasu, a wtedy senne majaczenia stawały się tak realne jak samo życie…

Dźwięk kłótni powoli przywrócił Tollera do pełnej świadomości.

Sprzeczki wśród członków załogi fortec nie były niczym niezwykłym, ale w tym przypadku brała w niej udział kobieta i Toller domyślił się, że jest nią Berise. Z jakiegoś powodu, którego nie potrafił wyjaśnić, dziewczyna interesowała go niezmiernie. Był przekonany, że nie jest to zainteresowanie seksualne, ponieważ kiedy Gesalla jasno dała do zrozumienia, że ich pożycie intymne dobiegło końca, jego potrzeby fizyczne umarły śmiercią naturalną. Proces ten zaszedł zaskakująco szybko i bezboleśnie. Toller był człowiekiem, który potrafi obyć się bez seksu, nigdy o nim nie myśli ani nie żałuje jego braku. A jednak teraz był świadom wszystkiego, co dotyczyło Berise. Zazwyczaj bez najmniejszych starań wiedział, kiedy jej służba koresponduje z jego wachtą, gdzie jest w danej chwili i co robi.

Otworzył oczy. Berise pełniła wachtę — było to obowiązkiem całego personelu — przy jednej z wielkich lornet, stale wycelowanych w Land. Obok niej unosił się Imps Carthvodeer, administrator Wewnętrznej Grupy Obrony. Normalnie przebywał on za plecionym ekranem w dalekim końcu stacji dowodzenia, w zagraconym pomieszczeniu, które lubił nazywać swoim gabinetem.

— Możesz albo malować obrazki, albo obserwować — mówił drażliwym tonem Carthvodeer. — Nie możesz robić dwóch rzeczy naraz.

— Może ty nie jesteś w stanie robić dwóch rzeczy naraz, ale dla mnie to proste — odparła Berise, ściągając ostro rysujące się brwi.

— Nie o to mi chodzi. — Pociągła twarz Carthvodeera wyrażała frustrację wynikającą z faktu, że chociaż piloci myśliwców nominalnie posiadali rangę kapitana, praktycznie byli starsi rangą od wszystkich nie biorących udziału w walce. — Podczas pełnienia służby jesteś zobowiązana do skupienia całej uwagi na wypatrywaniu wrogich statków.

— Kiedy wrogie statki nadlecą, o ile nadlecą, będą widoczne kilka godzin wcześniej.

— Sęk w tym, że to jest obiekt wojskowy, którym rządzą wojskowe reguły. Nie płaci ci się za malowanie obrazków. — Carthvodeer zerknął wściekle na tekturę w ręku Berise. — Nawet nie masz zdolności.

— A skąd ty możesz to wiedzieć? — odparła Berise ze złością.

Ktoś z załogi, kto nieco dalej w ciasnym tunelu stacji obsługiwał miechy, parsknął z rozbawieniem.

— Dlaczego nie przestaniecie się sprzeczać i nie pozwolicie człowiekowi odpocząć? — wtrącił łagodnie Toller.

Carthvodeer przekręcił się w powietrzu.

— Przykro mi, że cię zaniepokoiłem, panie. Przed powrotem na Overland muszę przygotować co najmniej tuzin raportów i zapotrzebowań, a praca przy jednoczesnym słuchaniu nieprzerwanego pisku węgla pani kapitan jest raczej niemożliwa.

Toller był zaskoczony, gdy zobaczył, że Carthvodeer, pięćdziesięcioletni oficer, jest blady ze zdenerwowania z powodu tak błahego incydentu.

— Wracaj do biura i zajmij się raportami — powiedział, odwiązując swoją siatkę. — Już nikt ci nie przeszkodzi.

Carthvodeer, który wciąż nie potrafił powstrzymać nerwowego drżenia ust, skinął głową i odpłynął, wymachując bez śladu koordynacji niezdarnymi kończynami. Toller odepchnął się od ściany i zakończył powolny lot lądując obok Berise. Jej zimne zielone oczy spojrzały nań wyzywająco.

— Ty i ja, w porównaniu z człowiekiem takim jak Carthvodeer, znajdujemy się w uprzywilejowanej pozycji — szepnął.

— Pod jakim względem, lordzie? — Ze wszystkich pozostających pod jego komendą lotników tylko ona nadal zwracała się do niego w taki formalny sposób.

— My chcieliśmy tu przylecieć. Codziennie porzucamy mroczne przestrzenie tych drewnianych pudeł i latamy w powietrzu jak orły. To nie kończące się czekanie jest trudne dla nas wszystkich, ale zastanów się, jakie musi być dla kogoś, kto od początku nie miał zamiaru tu się znaleźć i kto nie ma szans, by się stąd wyrwać.

— Nie zdawałam sobie sprawy, że węgiel robi tyle hałasu — powiedziała Berise. — Znajdę ołówek i nim będę rysować — o ile nie ma pan nic przeciwko.

— Absolutnie nic. Jak powiedziałaś, Landyjczycy nie mogą nas zaskoczyć. — Toller wyciągnął szyję, by zobaczyć rysunek. Przedstawiał on wnętrze stacji uchwycone niezwykle subtelnie, dziewczyna wydobyła całe piękno równoległych pręg światła padającego ukosem z rzędu iluminatorów. Sylwetki ludzi i mechanizmów były ledwie zaznaczone. Całość według Tollera sprawiała przyjemne wrażenie, chociaż nie miał kwalifikacji, by oceniać artystyczną wartość szkicu.

— Dlaczego to robisz? — zapytał. Obrzuciła go krzywym uśmiechem.

— Stary Imps powiedział, że zaniedbuję swe obowiązki, ale ja jestem przekonana, że każdy na Overlandzie ma większe. Wszyscy powinni odnaleźć i rozwijać swe artystyczne zdolności. Jeszcze nie wiem, czy ja mogę zajmować się rysunkiem, ale staram się ze wszystkich sił. Jeżeli mi się nie uda, zainteresuję się poezją, muzyką, tańcem… Nie zaprzestane poszukiwań, dopóki nie znajdę czegoś, co mi będzie odpowiadało, a wtedy dołożę wszelkich starań, by robić to jak najlepiej.