Выбрать главу

— Nie tak szybko! — zaprotestował Toller i urwał, gdy huk przelatującego obok odrzutowca chwilowo uniemożliwił rozmowę. — Najpierw chcę, żebyś znalazła Umola i Daasa i przyprowadziła ich do mnie, a ja im powiem, co zamierzamy zrobić. Muszą mieć oko na nasze poczynania. Jeżeli nie wrócimy, będą musieli zaatakować pełnymi siłami i pod żadnym warunkiem ten statek nie może uciec z żywymi pasażerami i załogą.

Berise przechyliła głowę, jej podświetlona od dołu twarz wyglądała jak piękna rzeźba.

— Dwa myśliwce przeciwko jednemu statkowi — czy można wątpić w nasze powodzenie?

— Z powodu spadochronów. Kiedy na pokładzie statku znajdują się szeregowi żołnierze, wystarcza zniszczenie balonu. Nie interesuje nas, czy żołnierze przeżyją upadek i pewnego dnia wrócą, by zażyć to samo lekarstwo. Lecz w tym przypadku to nie statek jest ważny, palenie balonu mijałoby się z celem, tylko to, czy Rassamarden wróci bezpiecznie do swego królestwa. W tym szczególnym przypadku naszym celem nie jest ani balon, ani nawet gondola. Trzeba zabić samego Rassamardena i nie muszę dodawać, że będzie to dużo bardziej ryzykowne niż zwyczajne szpikowanie balonu strzałami z dalekiej pozycji. Czy nadal ubiegasz się o ten zaszczyt?

Wyraz twarzy Berise nie uległ zmianie.

— To ja wypatrzyłam ten statek.

Kilka minut później Toller wraz z Berise jechał w dół ku odległemu statkowi. Wtedy to zaczęły nachodzić go wątpliwości. Niedobrze, że pozwolił jej na udział w wyprawie. Pilotów myśliwców łączyła szczególna więź, duch partner227

stwa i wspólnoty, który przewyższał wszystko, z czym wcześniej spotkał się w zwyczajnej służbie, a Berise wykorzystała to zręcznie, by wpłynąć na jego decyzję. Dla niego, zakochanego w śmierci, ryzyko niebezpiecznej misji było w porządku — ale co z odpowiedzialnością za tych, którymi dowodził?

Potem uświadomił sobie, że gdyby odesłał dziewczynę do stosunkowo bezpiecznej strefy, ona doszłaby do wniosku, iż kierowały nim czysto egoistyczne pobudki, że chciał zagarnąć dla siebie chwałę. Większość pilotów stanęłaby po jej stronie, ich impulsywne natury nie pozostawiałyby innego wyboru, i wtedy zagroziłoby mu niebezpieczeństwo utraty autorytetu. Czy to mogło wpłynąć na jego decyzję? Czy wolał narazić na śmierć młodą kobietę niż siebie na pogardę garści młodych kozłów?

Jedyna rozsądna odpowiedź brzmiała: Nie!

Toller spojrzał na Berise przygotowującą się do czekającej ich próby i zalały go nieoczekiwanie emocje. Były mieszaniną podziwu i szacunku, a wyzwolił je widok drobnej postaci dosiadającej buchającego parą myśliwca, odcinającej się wyraźnie na tle srebrnych wirów ciemnoniebieskiej nieskończoności. Przyszło mu na myśl, że Berise jest odważna i inteligentna, że bez wątpienia ma lepszy refleks i że ma pełne prawo decydować o własnym losie. Dziewczyna, jak gdyby wyczuwając jego zainteresowanie, obrzuciła go zaciekawionym spojrzeniem. Toller zasalutował i skoncentrował się na nadchodzącej potyczce.

Znajdowali się między główną bitwą a samotnym statkiem. Toller miał nadzieję, że ich smugi kondensacyjne pozostaną nie zauważone na tle plątaniny dymu, pary i innych smug, ale byst^oocy obserwatorzy już ich wykryli. Z gondoli wyskoczyli muszkietnicy i koziołkując na końcach swych lin, utworzyli szerokie koło, z którego mogli kierować bezpośredni ogień w myśliwce zmierzające do odsłoniętej i bezbronnej górnej części balonu. Szans na zabicie pilota nie mieli wielkich, ale problem tkwił w tym, że Berise w celu zaatakowania samej gondoli musiała zejść na ich poziom, a w poprzednich spotkaniach Lan-dyjczycy dowiedli, iż są doskonałymi strzelcami.

Kilka furlongów od statku Toller dał znak, że chce rozmawiać i wyłączył silnik, a kiedy Berise przydryfowała do jego boku, powiedział:

— Przed podjęciem jakiegokolwiek ryzyka musimy dokładniej przyjrzeć się gondoli. Znajdź mi jakiś dowód, że Rassamarden naprawdę jest na pokładzie.

Berise podniosła lornetkę do oczu, milczała przez chwilę, a potem niespodziewanie wybuchła śmiechem.

— Widziałam koronę! Szklaną koronę! Czy to ta, którą nosili król Prąd i wszyscy inni? Czy oni naprawdę noszą te wszystkie śmieszne klamoty?

— Przy pewnych okazjach — odparł Toller, zastanawiając się, dlaczego poczuł się urażony. — Jeżeli tym, co widziałaś, jest diadem Bytrana, to wiedz, że składa się z diamentów i jest wart… — Przerwał, przepełniony dzikim zadowoleniem. — Głupiec! Nadęty, próżny głupiec! Za przywiązanie do tego szklanego kapelusza zapłaci życiem! Ile masz pocisków do działka?

— Komplet. Sześć.

— Dobrze! Ja zajmę się balonem, ale raczej z boku niż z góry, tak żeby widzieli mnie z gondoli. Wszystkie oczy skierują się na mnie, a kiedy wypuszczę strzałę, ty ruszaj do ataku. Może już za pierwszym razem uda ci się trafić w zapasy kryształów. Jesteś gotowa?

Berise skinęła ochoczo. Toller sprawdził, czy w pneumatycznym zbiorniku panuje maksymalne ciśnienie, po czym wdmuchnął kryształy do silnika i posłuszna maszyna skoczyła w kierunku statku. Leciał trochę wolniej niż zwykle i wszedł w zakręt, dzięki któremu miał minąć statek na obniżającej się skośnej. Berise ruszyła bardziej stromym kursem, używając silnika w krótkich wybuchach, które pozostawiały przerywany szlak bieli.

Gdy błękitno-szara gondola powiększyła się, Toller między plecionymi z łoziny przepierzeniami zobaczył kręcące się postacie. Na końcach odchodzących promieniście lin naliczył ośmiu żołnierzy, wszystkich przygarbionych, co powiedziało mu, że celują w jego kierunku.

„Tego chcę”, pomyślał, zdejmując prawą rękawicę. › „Właśnie tego chcę”.

Wyjął strzałę z kołczana, podpalił czubek i założył ją na cięciwę. Doładował silnik, zapierając się przeciw wzrastającemu przyspieszeniu, i spikował na balon. Wycie silnika zagłuszyło huk muszkietów, ale zobaczył grzybki pary u ich wylotów. Gdy monstrualny kształt balonu nabrzmiał tak, że stał się zakrzywioną brązową ścianą przysłaniającą połowę świata, przechylił myśliwiec, by jego osłona znalazła się między nim a większością wrogich strzelców. Land i Overland posłusznie przesunęły się i zajęły nowe pozycje na firmamencie.

Toller napiął łuk i zwolnił cięciwę w jednym płynnym, wypraktykowanym ruchu, i w tej samej chwili usłyszał podwójny huk działek Berise. Jego strzała utkwiła w balonie, pozostawiona przez dym trajektoria zmieniła się w krzywą z powodu jego własnej prędkości. Coś uderzyło go w lewą nogę i w powietrzu zawirowały kłaczki bawełnianej izolacji. Toller skulił się w siodle i runął w pełną szybkością w stronę gwiazd. W bezpiecznej odległości wyłączył silnik i skręcił tak, by mieć dobry widok na pole bitwy.

Berise zakończyła podobny manewr ponad nim po prawej stronie. Ogień pochłaniał jedną stronę balonu, ale chociaż Toller był pewien, że Berise trafiła, gondola wyglądała na nietkniętą. Nie można było powiedzieć, jakie szkody, o ile w ogóle, wyrządziły żelazne kule.

Berise była zajęta czyszczeniem zamków armatek i wprowadzaniem nowych pocisków. Kiedy skończyła, podniosła rękę i Toller znów poleciał w stronę balonu, próbując ściągnąć na siebie cały ogień, by dać jej szansę na drugi strzał. Udało mu się umieścić drugą tryskającą pomarańczowym płomieniem strzałę w zniekształconym gigancie i znów poszukał wzrokiem Berise. Dziewczyna zamiast zatrzymać się, przeładowała w locie, zawróciła i przemknęła pod nim w stronę gondoli.

Unoszący się na uwięzi żołnierze skierowali ku niej muszkiety, gdy wystrzeliła z obu działek. Gondola zadygotała, kule utkwiły w poszyciu pokładu, ale konstrukcja pozostała nienaruszona. Żołnierze strzelali również z pokładu, nie zważając na kłęby czarnego dymu, który gromadził się wokół statku.